Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

plote 5/10

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Uwazam, ze nie ma ani krzty prawdy w tym powiedzonku. Ono bardziej opisuje sam fakt tego, ze jesli ktos nas kocha, to bedzie z nami i nie trzeba go do tego nijak zachecac. W relacji dwoch osob, liczy sie wzajemne zaangazowanie. Nawet jesli ktos mocno kocha, ale druga osoba daje mu wolna reke, czyli poslugujac sie retoryka tego powiedzonka "puszcza go wolno", to ta 'puszczona wolno" osoba moze odebrac to jako brak zaangazowania ze strony tej drugiej osoby. Na zasadzie: jestem to jestem, ale jak mnie nie ma to tez nie jest zle. Fajnie to brzmi, ale to jedna wielka bzdura i z prawdziwym zyciem niewiele ma wspolnego.
  2. plote 5/10

    zakochałam sie w swoim lekarzu

    lekarz to lekarz, ale lekarz to tez facet......I choc przyjmuje dziesiatki pacjentek, to jednak jest czlowiekiem, i tez potrafi sie zakochac. Bycie lekarzem to jego zawod. Taki sam jak inny. Ktos powiedzial ze nie mozna sie zakochac w swoim hydrauliku czy sprzedawcy ze sklepu??? Nie. Czy ktos powiedzial lekarzowi ze nie ma prawa zakochac sie w swojej pacjentce? Nie. Lekarz to lekarz, ma sluzyc wylacznie temu, ze ty sama mozesz sobie powiedziec ze masz prawo sie czuc w jego obecnosci swobodnie. Jego nic nie zobowiazuje, tak samo jak ciebie........I niczemu na przeszkodzie to nie stoi. Jezeli i on poczuje do ciebie miete, to czy jest lekarzem, prezydentem czy kosmonauta, w niczym mu nie przeszkodzi. Pod warunkiem ze nie jest ksiedzem......;)
  3. To, co moglabym mu miec do powiedzenia, zalezaloby od okolicznosci takiego ewntualnego spotkania. Jezeli np umowilibysmy sie na takie spotkanie, to raczej nie mialabym ochoty poznac juz tamtych jego powodow, z obawy przed tym, ze uslysze cos, co mnie na nowo rozstroi i da powody do rozmyslan na kolejne kilka miesiecy. Teraz to juz chyba wole tak jak jest, chociaz ta niewiedza nadal mi dokswiera. A gdybysmy mieli spotkac sie przypadkiem, na ulicy, to mysle ze ograniczylabym sie do zwyklego "czesc" i poszla w swoja strone. I chociaz byloby to strasznie nienaturalne i nienormalne prawie, biorac pod uwage to, na jakim etapie byl kiedys nasz zwiazek, to on, odchodzac, zachowal sie dokladnie tak, jakby wspolnie spedzone lata i to wszystko co bylo miedzy nami nigdy nie istnialo. Nie wiem co moglibysmy miec sobie teraz do powiedzenia.....I ja nie mam pretensji do niego, o to ze mnie zostawil, ale mam zal za to, w jaki sposob to zrobil. Zreszta taki sam zal mialabym do kazdej innej osoby, ktora znalam, a ktora nagle wypielaby sie na mnie bez slowa wyjasnienia. Jego zachowanie oceniam juz wylacznie w kategoriach zwyklej kultury i zasad traktowania drugiego czlowieka, ktore moim zdaniem powinny byc atrybutem osob kulturalnych, a za taka osobe mialam go przez te wszystkie lata. Wiem, ze on wie doskonale jak sie takie sprawy zalatwia na poziomie, a jedyny wyjatek zrobil wobec mnie.......
  4. Zastanawiam sie czasem, co jest gorsze - swiadomosc ze on odszedl do innej czy zupelna niewiedza co do powodow rozstania. Mnie sie przydarzylo to drugie, i po 3 latach, miewam powroty do tych mysli i nie sa to najprzyjemniejsze przemyslenia. Wiadomo, ze czesto mozna poskladac w calosc pewne fakty. Jezeli byly czeste klotnie to partner na pewno nie byl z nami najszczesliwszy, ale z drugiej strony, klotnie w zwiazkach sie zdarzaja wiec najgorsze jest to domyslanie sie, co sie tego konkretnego dnia zrodzilo na nasz temat w jego glowie, co spowodowalo ze postanowil odejsc akurat wtedy. My, hoc nie mamy ze soba kontaktu, to jest bardzo duze prawdopodobienstwo ze sie kiedys spotkamy jednak. Zastanwaiam sie jakby to bylo. Wypadaloby zachowac sie kulturalnie i po tylu latach w zasadzie mozna tak, jakby sie nigdy nic nie stalo, ale z drugiej strony, jak normalnie i na luzie rozmawiac z osoba, z ktora dzielilo sie przez kilka lat zycie, mieszkanie, plany na przyszlosc i najskrytsze sekrety, a ktora odeszla z dnia na dzien bez slowa wyjasnienia???........
  5. ja bylam kiedys w podobnej sytuacji. A wygladalo to tak, ze przez pierwsze 2 tygodnie bez przerwy plakalam. I to naprawde bez przerwy. doszlo do tego, ze musialam wziasc wolne w pracy, bo nie bylam w stanie pracowac.....Przestalam jesc i zaczelam strasznie duzo pic. To trwalo jakies 3,4 miesiace. Jak juz wrocilam do pracy, to moje dni wygladaly tak: praca, dom, od razu picie na umor, spac, w miedzyczasie niekonczace sie telefony do przyjaciolek, wyplakiwanie sie itd. Pozniej zorientowalam sie, ze wszyscy wkolo maja juz dosc moich lamentow i zdalam sobie sprawe ze zostalam z tym calkiem sama. Zaczelam wiecej wychodzic. nie mam na mysli wychodzenia na imprezy, ale wychodzenie do galerii handlowych i wiekszych marketow na zakupy, zamiast tylko do spozywczaka kolo bloku. kiedys pomyslalam sobie, ze skoro juz "bywam na miescie" to co bedzie jesli Go spotkam przypadkiem albo ktoregos z jego znajomych. Zapadne sie chyba pod ziemie jesli ktokolwiek z nich zobaczy mnie w takim stanie. Za nic w swiecie nie chcialam zeby ktos sie dowiedzial, ze to z powodu rozstania sie tak upodlilam. Zaczelam znowu dbac o siebie. Paradoksalnie, najwiekszych skrzydel dostalam, kiedy przypadkiem dotarla do mnie informacja, ze on bardzo cierpi, zaluje rozstania i kombinuje jak odkrecic ta cala sytuacje. I choc juz w tamtym czasie nie mialam najmniejszej ochoty do niego wracac, po tym kiedy zdalam sobie sprawde z tego, do jakiego stanu sie doprowadzilam z jego powodu, to w jakis dziwny sposob dodalo mi to sil. Dzis jestem juz calkiem wyleczona. wiadomo, zle wspomnienia czasem wracaja, ale moge smialo powiedziec ze nie tylko sie odbilam, to jestem juz takze duzo wyzej niz bylam przed ta cala akcja. I tobie takze tego zycze.
  6. pisalas- sprawa sprzed tygodnia, nie doczytalam.
  7. Nie piszesz jak dlugo czasu uplynelo od tamtych wydarzen. Moge powiedziec tylko tyle, ze na sile nic sie nie da zrobic. To ze sobie postanowisz jak od teraz bedziesz zyc, nie zmieni automatycznie od razu tego jak sie czujesz. Najpierw musi uplynac troche czasu, a ile, to juz kwestia indywidualna. Pomimo tego ze wymazac sie pewmych spraw z pamieci nie da, to jednak, chociaz czasem ciezko nam w to uwierzyc, z czasem nasza pamiec sie przytepia, zle doswiadczenia budza coraz mniej emocji i choc niesmak i tak pozostanie, to dopiero jak juz rana przyschnie, praca nad soba moze dac jakiekolwiek efekty. Jak juz uda ci sie w miare zdystansowac od przeszlosci, wtedy mozesz zabierac sie za siebie. Kazdy ma inaczej, ale jest wiele osob, ktore po prostu nie potrafia byc szczesliwe nie bedac w zwiazku. Wszystko zalezy od tego, jaka ty jestes osoba. Poza tym, zycie pisze czasem niewarygodne scenariusze, i moze sie nawet zdarzyc, ze ni z tad ni z owad, pojawi sie nagle ktos, kto pozwoli ci byc znowu szczesliwa, zanim przejdziesz przez wszystkie te etapy po rozstaniu.
×