Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Gideona

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. coś kiedyś o tym olejku słyszałam, ale nie próbowałam. właśnie nałożyłam kolejny okład z maści ichtiolowej...bo niestety zatrzymało mi się w standardowym momencie..że jest zaróżowione i gładkie :(....i aby ustrzec się przed kolejnym zbieraniem może jak przez miesiąc bede przykładac na noc to coś da....olejek będzie do przetestowania jako następny :-P
  2. Qrcze...to może przejdę się do jakiegoś dermatologa i pogadam...może faktycznie "coś" tam jest....hmm... no nie wiem jak się ustosunkować. A mogła byś zapytać tej znajomej co konkretnie jej tam usuwali? jeżeli to nie problem oczywiście.... Ja akurat mam żel ze sklepu zielarskiego firmy: Laboratoria Natury za 23 zł. Duża tuba 150 ml. Co prawda na opakowaniu jest napisane, że do ciała...a nie, że konkretnie do twarzy, ale pani poleciła również na twarz i faktycznie super. Z tego co się orientuje, również firma Forever produkuje fantastyczne prod. z aloesu, jedne chyba z najdroższych na rynku. Wiem , że można na allegro kupić w miarę tanio...ale za np. galaretkę aloesową trzeba dać prawie 100 zł :-(. No ale to już jest naprawde mercedes jeśli chodzi o kosmetyki aloesowe.
  3. po całonocnym przykładaniu maści ichtiolowej mogę powiedziec, że wczoraj raptem tyle ropy wyciągneło co główka od szpilki...a dziś rano chyba nawet mniej...zaczerwienie natomiast zamieniło się w odcień blado różowy...zobaczymy co będzie się działo jutro rano po kolejnej nocy przykładania. Teraz w ciągu dnia posmarowałam maścią pimafucort - bo też gdzie na tym forum wyczytałam, że można na takie coś... A zuzak wyobraź sobie że wczoraj też kupiłam żel aloesowy, posmarowałam wczoraj na wieczór i muszę przyznać że rewelacja !!! Skóra jest fajna w dotyku...i nie świeci się tak jak po normalnym kremie. Zobaczymy jak będzie po dłuższym czasie stosowania. Niestety świeżego aloesu nie mam bo mi zdechł :-(( Salchicha...nie jestem do końca przekonana czy w moim przypadku byłoby co usuwać chirurgicznie, gdyż to nie jest jakiś wrzód - w tradycyjnym tego słowa znaczeniu...a permanentne miejsce zbierania ropy....jak się ją wyciśnie, to miejsce się robi normalne- zdrowa skóra etc...z tym, że po kilku tyg. znowu się tam zbiera. Dzięki za pomoc....ale jakby komuś coś jeszcze przyszło do głowy to proszę o komentarze i rady. Dzięki dziewczyny !
  4. Nadmienię jeszcze, że 2,5 roku temu przeszłam terapie curacne - odpowiednik roacutane - pewnie wiecie, albo słyszałyście. I muszę przyznać że kosztowało mnie to ponad 3 tys. zł na pół roku kuracji, mnóstwo nerwów, jeżdżenia, badania, smarowania, ale było warto !. Teraz ogólnie nie mam problemów - nawet jak się najem czekolady etc. tylko ten jeden syf psuje cały efekt...ehh....trzymajcie kciuki aby się udało po tej maści ichtiolowej :-)
  5. No można można, chciałam być fajna córeczka co to się mamusi słucha ( chociaż raz ) i teraz mam za swoje hehe. W zasadzie na samym początku to to wyglądało jak lekko zaczerwieniony punkcik, który z czasem zaczął się powiększać. Po około roku czasu zauważyłam, że chyba coś się "zbiera" i to przekułam igłą i wycisnęłam ropę. Myślałam, że na tym się cała sprawa zakończy. Oczywiście dezynfekowałam twarz, igłę, etc. Potem smarowałam maściami: clindacne, borną, cynkową, propolisową,tormentiolem...no chyba wszystkim....i co? po jakiś 4 miesiącach zauważyłam, że znowu się powiększa w tym samym miejscu..i tak od ponad 2 lat. Ja już cholery dostaje, na całej twarzy praktycznie nic i ten jeden okropny syf - makabra. I właśnie dziś rano wyczytałam na tym forum :-) - że można jeszcze maścią ichtiolową spróbować. Od godz. 17:00 mam wysmarowaną gębę, zobaczymy jak wstanę rano co będzie...ale jak na razie nic się nie dzieje... Dziwi mnie po prostu, że taki długi czas i non toper w tym samym miejscu się zbiera...Jak tylko będę miała jakieś info odnośnie stau to dam znać, ale jak macie jeszcze jakieś inne pomysły to proszę o komenty :-)
  6. Drogie forumowiczki, Chciałabym się podzielić moimi przemyśleniami i zarazem prosić o poradę. Od jakiś 10 lat mam problem z trądzikiem - jestem nałogowym wyciskaczem :-(. Mimo wiecznych krzyków mojej mamy abym tego nie robiła nie mogę się powstrzymać. Niestety jakieś 2 lata temu zawzięłam się i postanowiłam przestać. Postanowiłam nie walczyć ( nie wyciskać ) kolejnego, wielkiego, ropnego paskudztwa. I co? wytrzymałam, nie wycisnęłam i teraz mam problem taki: w miejscu gdzie był pryszcz, ropa się niby wchłonęła, ale cały czas jest zgrubienie, które się powoli powiększa, jak przekuję igłą, to wyciskam rope, bo samo nie chce wyleźć na wierzch i tak od 2 lat. Cały czas to miejsce jest zaczerwienione i nieładnie wygląda. Co można zrobić aby się jakoś pozbyć tego " ukrytego gejzera" ? czy któraś miała podobnie. Od tamtej pory uważam że: NALEŻY WYCISKAĆ !!! a nie zostawiać, bo potem zchodzi pod skórę i dalej jest problem. Z góry dziękuję za wszelkie rady i uwagi.
×