Byłam w związku przez ponad 5 lat, rozstałam się z chłopakiem 3 tygodnie temu. To była nasza wspólna decyzja, od dłuższego czasu nie układało się między nami, mogę powiedzieć, że nasz związek skończył się już długo przed definitywnym rozstaniem. Początek był ciężki, chciałam chwycić za telefon i powiedzieć że nie mogę bez niego żyć, ale wiedziałam, że to do niczego nie prowadzi. Jak mówią czas leczy rany, po tygodniu utwierdziłam się w przekonaniu, że to była dobra decyzja i życzę mojemu byłemu jak najlepiej, jest fajnym facetem, ale nie byłam z nim szczęśliwa...przechodząc do sedna, wybrałam się w weekend z moją przyjaciółką w ramach babskiego wieczoru, potańczyć do klubu. Poznałam tam fajnego chłopaka, świetnie się nam tańczyło, pomiędzy nami pojawiła się niesamowita chemia, nie byłam pijana, ale lekko wstawiona i jakoś tak wyszło, że zaczęliśmy się całować, bardzo namiętnie...potem chwilę rozmawialiśmy, ja musiałam już uciekać do domu, on poprosił mnie o nr telefonu i się zgodziłam. Miałam różne myśli i wątpliwości, ale zgodziłam się na to, żebyśmy się spotkali. Mam wyrzuty sumienia, że uległam wtedy na imprezie, wydaje mi się, że wyszłam na łatwą, a taka nie jestem...wiem jak może to wyglądać z boku, trochę się pospieszyłam, ale co się stało to się nie odstanie. Zastanawiałam się też nad tym czy nie za szybko umówiłam się na randkę, w końcu nie minął miesiąc od rozstania...z drugiej strony doszłam do wniosku, że życie toczy się dalej i raz się żyję...proszę Was, żebyście napisali co o tym wszystkim sądzicie.