Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Dareq76

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Zgadzam się z Kola86! Szukajcie jakiegoś sposobu na wyrwanie się z tego zaklętego kręgu wspomnień, rozmyślań obwiniania się bo to do niczego nie prowadzi. Czasu nie możemy cofnąć, przeszłości zmienić. Możemy tylko wyciągnąć wnioski z własnych błędów i żyć dalej nie oglądając się już za siebie. Musimy starać się żyć nowym, innym życiem. Trzeba znaleźć sobie swój sposób na dalsze życie, znaleźć jakiś nowy cel, szukać nowych pasji. Wiem że nie jest to łatwe szczególnie jeśli minęło nie wiele czasu. Wiem że na początku nie będzie wychodziło ale każda, nawet nieudana próba przybliża do "normalniejszego" życie. Na pewno nie jest łatwo ale można. Mamy tylko jedno życie którego szkoda na bezsensowne trwanie. ........................................ Trzeba z żywymi naprzód iść, Po życie sięgać nowe, A nie w uwiędłych laurów liść Z uporem stroić głowę Wy nie cofniecie życia fal! Nic skargi nie pomogą: Bezsilne gniewy, próżny żal! Świat pójdzie swoją drogą! Adam Asnyk
  2. Witam i pozdrawiam wszystkich gorąco! Widzę że temat zrobił się nie tylko kobiecy więc i ja się udzielę. Od dawna czytam ten temat i w końcu postanowiłem podzielić się swoimi doświadczeniami może komuś w ten sposób pomogę. Mam 35 lat. Nie całe trzy lata temu moja żona zginęła w wypadku samochodowym. Byliśmy ze sobą 11 lat z czego 5 po ślubie. To był dla mnie cios którego nie udźwignąłem. Nie mieliśmy dzieci więc pozostałem sam jak palec. Póki trwały wszystkie sprawy, formalności musiałem jakoś funkcjonować. Kiedy wszystko ucichło i przyszła jesień i zima kiedy wracałem do pustego, ciemnego domu, codziennie przejeżdżając obok miejsca wypadku mój stan psychiczny z dnia nadzień się pogarszał. A i tak był tragiczny. Przeżywałem to samo co wy wszyscy więc nie będę tego opisywał. Nastrój poprawiałem sobie alkoholem a zasypiałem dopiero po silnej tabletce nasennej. Nie mogłem spać, jeść, jedyne co mi smakowało to papierosy. Chudłem i marniałem w oczach. Moje życie nie miało żadnego sensu chociaż próbowałem go szukać na różne sposoby. Pewnego zimowego wieczoru stwierdziłem że jest ze mną bardzo źle i coś z tym muszę zrobić. Na samobójstwo byłem za słaby więc zacząłem szukać pomocy. Zacząłem od psychologa jednak on mi nie pomógł. W końcu trafiłem do neurologa ze specjalizacją z psychiatrii. Diagnoza była jednoznaczna: głęboki pourazowy zespół depresyjno- lękowy. Dostałem leki i oczywiście kompletny zakaz alkoholu:-) Pierwszy tydzień chodziłem jak otumaniony i najchętniej cały czas bym spał ale po kilku dniach te objawy minęły. Po trzech tygodniach już całkiem nieźle funkcjonowałem. Przełom nastąpił po dwóch- trzech miesiącach. Zacząłem porządnie się wysypiać, wrócił apetyt a nastój poprawiał się z dnia nadzień. Czułem że staję na nogi. Pod wpływem impulsu wykupiłem wycieczkę i poleciałem sam na dwa tygodnie do Egiptu. Niesamowicie mi to dobrze zrobiło. Wróciłem, sprzedałem dom, kupiłem nowy i zacząłem nowe życie. Po roku odstawiłem leki, stwierdziłem że już dam sobie radę sam. Zacząłem otwierać się na nowe znajomości i próbować budować nowe związki. Kilka mniej lub bardziej udanych prób i zaczęły nawet pojawiać się pierwsze uczucia. I chociaż dziś nie mam nikogo to jednak z ogromną nadzieją i wiarą patrzę w przyszłość i nie tylko wierzę ale jestem przekonany że w końcu znów będę szczęśliwy. Założę nową rodzinę i doczekam się upragnionego dziecka. A dla was mam radę. Jeśli po roku wasze nastawienie do życia się nie poprawia lub wręcz pogarsza to szukajcie pomocy. Jeśli nie dajecie sobie rady, wasze życie nie ma najmniejszego sensu, nie możecie jeść, nie macie snów (co też jest objawem depresji) nie czekajcie i udajcie się do lekarza. Na chorobę duszy i umysłu są już skuteczne leki czego jestem dowodem. Jeśli jest ktoś z Warmii i Mazur to mogę dać namiary na dobrego lekarza. Jeśli ktoś ma ochotę popisać to podaję maila: drlk@wp.pl Życzę wam przede wszystkim dużo sił i wytrwałości!
×