Witam. :P
Mój Chłopak jakieś pół roku temu wziął się ostro za siebie: ćwiczenia, bieganie itp... Wszystko super, poprawiła Mu się kondycja, zrzucił niepotrzebny tłuszcz, przestał chorować, powiększyła się klata i mięśnie. No właśnie. Doszło już do tego, że zaczynają Mu wychodzić na przedramionach żyły. A ja NIE CIERPIĘ żył. Można powiedzieć, że połowę dzieciństwa spędziłam w szpitalu i mam do nich uraz. Kiedy je widzę to po prostu robi mi się niedobrze, a czasem nawet słabo... :/ Niestety, Mój Kochany Chłopak twierdzi, że wychodzące żyły są bardzo męskie, widać, że ma duże mięśnie, że są fajne, że chce być jeszcze silniejszy (więcej treningu= widoczniejsze żyły) i w ogóle to marudzę. Jak przemówić Mu do rozsądku, że wygląda to makabrycznie i na ten widok robi mi się słabo? Z resztą nie tylko mnie. Jego Siostra i Mama także nie mogą już na Jego ręce patrzeć... Mówię Mu, że przecież może trenować inne partie ciała, a te nieszczęsne ręce zostawić w spokoju, ale nie dociera... :/ Weźcie coś doradźcie, bo naprawdę już nie wytrzymuję...