Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Kochająca za bardzo

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Kochająca za bardzo

  1. Zapomniałam dodać , że mam aż 260 zł miesięcznie z mopsu
  2. dziękuje że jesteście Odważna jesteś :) Ja nie mam męża także na alimenty dla siebie nie mam co liczyć. Na dziecko alimentów też nie dostanę bo ojciec dziecka nigdy nie miał praw rodzicielskich i dla mnie to było wygodne. Co ma być to będzie, narazie szykuje się na zderzenie z rzeczywistością.
  3. Dzisiaj zastanowiła mnie jedna rzecz. Dowiedziałam się od znajoej, że mój partner powiedział jej że jeśli się rozstaniemy to on będzie mi nadal pomagał finansowo i płacił za mieszkanie. Mi tak nigdy nie mówił. Choć gdy się wyprowadzał nigdy nie zostawiał mnie bez kasy. Nie wiem co o tym mysleć.
  4. Ogólnie opowiadasz dużo o sobie. Terapeutka pomaga Ci zrozumieć twoje zachowania i zachowania partnera. Może Ci zasugerować jakie masz możliwości wyboru. Pewnie uświadamia Cię jakie mogą być konsekwencje. W każdym razie napewno otwiea Ci oczy a to jest nam potrzebne. Bez fachowej pomocy może być trudniej.
  5. Drobniutka27 Byłam kiedyś ale Pani psycholog okazała się nie trafna - zapisałam nas na terapię dla par ale on zrezygnował po 2 spotkaniu mówiąc, że to ja mam problm a nie on. Teraz chodzę do innej, byłam dopiero na 2 spotkaniach. Na pierwszym spotkaniu terapeutka zapytała w jakim celu zgłosiłam się do niej, a więc odpowiedziałam jej, że uważam, że jestem ofiarą przemocy psychicznej i że jestem uzależniona od swojego partnera. Pytała na czym polega ta przemoc, prosiła o podanie konkretnych przykładów. Pytała też na czym polega to uzależnienie. Przyznała mi rację, że to jest przemoc psychiczna ze strony mojego partnera. Zapytała się czy chcę rozstać się z nim czy być z nim dalej. Odpowiedziałam jej, że póki co chcę zostać zmienić siebie i wtedy zdecyduję co dalej z nami. To było 2 tygodnie temu i od tej pory zmieniłam zdanie! Co ważne Pani terapeutka powiedziała mi, że jeśli naucze się przeciwstawiać mu to jest taka szansa, że on troche się zmieni że troszke bardziej będzie odnosił się z szacunkiem, ale jej zdaniem taka zmiana nie będzie mnie satyswakcjonować. Teraz gdy pójdę na kolejną wizytę powiem jej, że jednak uważam, że powinniśmy się rozstać i powiem jej czego oczekuje od niej. Na drugim spotkaniu rozmawialiśmy o asertywności. Wypytywała jak wyglądają nasze kłótnie,jak ja się zachowuje wtedy i jakie to przynosi skutki. Terapeutka dała mi wskazówki jak reagować na jego napady złości. Moje próby oczywiście nic nie dały :) On wcale nie chce mnie szanować, więc tego nie da się zmienić.
  6. Drobniutka27 A masz możliwość skorzystania z fachowej pomocy? Napewno przydałaby Ci się terapia. Dzięki takiej terapii może się stać tak jak pisały dziewczyny, że nie będziesz potrzebowała żadnego bodźca bo sama dojdziesz do takiego punktu, że zrozumiesz ze nie ma innej opcji niż odejść.
  7. aweb Ze mną nie jest aż tak źle. Mnie nie obchodzi co inni myślą o mnie. Rodzina jest za mną na szczęście.Dziecko choc małe też widzi, że to ja mam racje. Napewno przeleżę trochę czasu w łóżku , ale chyba tak każdy ma. Wszystko z umiarem no bo przecież jeszcze mam dziecko i musze się nią zająć. Powiem Ci jeszcze, że naprawde jesteś odważna i silna, że dałaś sobie radę z tyloma problemami które wymieniłaś:) Co Cię nie zabiło to Cię wzmocniło. Ja jeszcze nie wiem jak będę się czuła bo narazie mój nałóg jest blisko mnie, może gdy będzie bardzo źle to skorzystam z pomocy psychiatry, narazie wystarczy psycholog. Też tak myślę, że mój M. da mi jakiś powód, żeby go kopnąć w dupę. On lubi się wyprowadzać w złości i może tak to się wszystko skończy? Tego narazie nie wiem :) Z tymi podsłuchami to faktycznie przegięcie. Mój nawet mi telefonu nie sprawdza :P
  8. Ja tam wierze, że można stworzyć udany związek no ale trzeba trafić na zdrowego faceta , a wcześniej samemu wyzdrowieć bo kto wytrzymałby z taką kobietą co nie ma własnego życia tylko żyje życiem partnera. To jest uciążliwe i męczące dla obu sron. Taki zdrowy facet od razu chyba by nas kopnął w dupkę:) Albo my jego bo wydawałby się nudziarzem przy tych wszystkich emocjach jakie nas spotykają z psycholami :)
  9. Drobniutka27 Zazwyczaj wszystkie opowieści dziewczyn są bardzo podobne do siebie. Co do weekendów i barów to mój potrafi raz a czas zniknąć bez słowa, niby coś załatwić musi a potem wsiąka i nie odbiera telefonu. Uważa, że facet ma prawo czasami się odchamić, no ale jeśli chodzi o kobietę to nie ma prawa - może co najwyżej koleżanki odwiedzić :) Powiem Ci jeszcze, że mój M. nie pije tzn pije raz na pare miesięcy i bardziej jak jest jakaś większa okazja lub jak spotka się ze starym znajomym co go od dawna nie widział. Jęśli u Ciebie jest alkohol to tym bardziej tego nie widze. Ja jestem juz przekonana, że tacy pijący nie zmieniają się. Ten alkohol dodatkowo ich ogłupia. Ja mam cały czas uczucie, ze kocham go bardzo to jest najśmieszniejsze w tym wszystkim, ale czytając to forum ,książki i różne artykuły zdaje sobie sprawę, że to jest choroba a nie miłość. My mylimy nasze uczucia z miłością. Gdy się wyleczymy to dopiero wtedy to zrozumiemy. W książce pisze, że dopiero wtedy kiedy pokochamy same siebie i facet nie będzie dla nas niezbędny do życia to tylko wtedy dopiero będziemy w stanie stworzyć udany normalny związek. Będziemy przyciągac normalnych mężczyzn. Teraz to wygląda tak, że ciągnie swój do swego. Co oznacza że my tez nie jesteśmy normalne bo jesteśmy chore na uzależnienie od partnera i póki się z tej choroby nie wyleczymy będziemy przyciągać samych chorych psychopatów - a tego nie chcemy :)
  10. Czy któraś z was uczęszcza na spotkania DDA?
  11. Aagaaa Moja imienniczko;) Wiem, że nie warto marnować życia na kogoś kto ma mnie gdzieś. Muszę wyleczyć siebie i zacząć rozwjać się a nie stać w miejscu. Hehe z tą pomocą społeczną to prawda, dodatkowo jestem służącą, sekretarką, kucharką, sprzątaczką, kochanką i maskotką do wyżywania się i wiele wiele innych :) Żeby jeszcze za to płacił mi to byłabym bogata:) Muszę wziąść przykład z mojej mamy. Wcześniej gdy była z ojcem to była podobna do mnie. Teraz wie , że żyje. Powiedziała mi że teraz to ona jest najważniejsza i będzie tak robić żeby jej było dobrze a jak jakiemuś facetowi nie pasuje to dowidzenia. Jej udało się znalazła fajnego faceta :) Mnie też się uda , mam dobry przykład :)
  12. aweb Z ta niezależnością finansową to chodziło mi o to bardziej, że muszę mieć pracę żeby móc się utrzymać sama po rozstaniu. Gdy będę bezrobotna ciężko będzie mi zdecydować się na jakiś krok. Można Ci tylko pozazdrościc odwagi i wytrwałości :) No i oczywiście tych wszystkich życzliwych ludzi wokół Ciebie. Ja obawiam się, że co do znajomych nie mogłabym liczyc na wiele. Będąc w związku z obecnym partnerem odsunęłam znajomych na bok, a gdy wyjechaliśmy za granicę to ta przepaść jeszcze bardziej się pogłębiła. Jedynie mogę liczyć na rodzinę i siebie, ale to też dużo:) Niektórzy nie mają nikogo. Ja nie boje się aż tak bo wiem , że w najgorszym wypadku mam gdzie zatrzymać się chwilowo. Myślisz,że mi też przydałby się psychiatra? Póki co nie odczuwam jakiejś depresji żeby były mi potrzebne jakies lekarstwa, ale nie wiem co będzie ze mną jak on już odejdzie. Można uzyskać taką pomoc na kase chorych? Teraz stac mnie na to ale później pewnie juz nie będzie mnie stac na prywatnego. Ja sobie zdaję sprawę z tego, że mój świat jest sztuczny:( Zaznałam trochę wolności między związkami więc troszkę wiem na czym to polega i jakie to miłe uczucie :) Hahaaha z tymi zapałkami to się uśmiałam. Takie połówki zapałek jeszcze przydałyby mi się :) Aagaaa Wiem, że dziecko cierpi - wcześniej tego nie dostrzegałam. Stała się troszkę nieznośna, chyba chcę w ten sposób zwrócić na siebię uwagę :( Faktycznie nikt mi nie zwróci tych 5 lat, ale nie będę z tego powodu płakać. Wolę uznać to za lekcję. Po raz pierwszy dowiedziałam się co ze mną jest nie tak, dlaczego nie udają mi się związki, dlaczego kocham w taki sposób. Teraz gdy już wiem czemu tak jest mogę coś z tym zrobić. Drobniutka27 Jeśli masz tam przyjaciół którzy Ci pomogą i pracę aby się utrzymać to się poprostu wyprowadź choćby do koleżanki. Poczytaj koniecznie ta książkę ona pomoże Ci umocnić się w przekonaniu, że powinnaś odejść! On stosuje wobec ciebie przemoc, która jest jeszcze gorsza niż gdyby Cię bił. Wiesz, że takie znęcanie jest karane i grozi za to nawet do 5 lat więzienia jak dobrze pamiętam. On cie niszczy, stajesz się wrakiem człowieka. On Cię nie kocha i jemu nie jest Cię wcale żal. Tak jak powiedziała mi jedna z dziewczyn wyobraź sobie, że facet twojej przyjaciółki traktuje ją tak jak twój partner Ciebie co byś jej poradziła? Odpowiedz sobie na to pytanie i tak poprostu zrób! Nie bój się rozstania przecież zanim poznałaś partnera to jakoś żyłaś i teraz też będziesz :)
  13. Drobniutka27 Ciężko określić dlaczego mi go żal - z tego co zaczynam teraz dostrzegać to może żal mi tej iluzji którą stworzył. Zamydlił mi oczy tym jaki jest dobry, uczciwy, pomocny, tak jak twój dużo pracuje itp Może żal mi go bo łudze się, że może się pogubił, ale teraz umacniam się w przekonaniu, że on nie jest biedny, poszkodowany przez zycie bo on to robi wszystko świadomie. Manipulują nami, dręczą nas - co sprawia im przyjemność, a gdy czują że oddalamy się, że otwieramy pomału oczy to zaś są mili i kochani żebyśmy przy nich zostały - żeby mieli się nad kim znęcać. Poczytaj sobie książkę ,, Kobiety które kochają za bardzo,, Robin Norwood. Możliwe, że jak poszukasz w internecie to znajdziesz ją w postaci e-booka :) Ta książka otworzyła mi oczy. Pokazała mi że ta nasza miłość do nich to tylko złudzenie. Autorka nazywa to chorobą i porównuje nas do alkocholika, a żeby rzucić nałóg trzeba przestać pić, a w naszym przypadku zerwać związek. Tak jak ten alkohol niszczy alkoholika i nie ma nic dobrego w piciu tak nas niszczy destrukcyjny związek i tak naprawde też nie ma w nim nic dobrego. W linku który ci podałam pisze, że Ci faceci robią wszystko celowo, nie są w stanie się zmienić, nie są w stanie naprawde kochać. Wiedzą jak zagrać swoją rolę, żeby złapać nas w sidła. Książka pokazuje też skąd u nas się biorą takie skłonności do zawierania złych związków - to wszystko spowodowane naszym dzieciństwem, odtwarzamy role, uczucia które czułyśmy będąc dzieckiem. Przenalizuj sobie związek z twoim partnerem a twoje relacje z rodzicami czy sa jakieś podobieństwa? Ja będąc dzieckiem zawsze bałam się mojego ojca i siedziałam cicho, żeby go nie wkurzyć bardziej, kiedy wracał z pracy zastanawiałam się czy wszystko jest dobrze zrobione żeby nie miał powodów do krzyków.Wiele jest takich sytuacji. Teraz w związku mam identycznie do tego tak samo raz ojca nieznosiłam a innym razem było mi go żal tak samo teraz żal mi mojego M. Musimy nauczyć się trzeźwo patrzeć na facetów i przestac ich usprawiedliwiać. My poprostu widzimy to co chcemy, widzimy tak jakbyśmy chciały żeby było a tym samym odrzucamy rzeczywistość.Oni nas poprostu oszukali. My nie kochamy ich tylko ich maski które nam pokazują. Ja podobnie tak jak ty pisałam wczesniej, że chcę spróbować naprawić związek po raz ostatni żeby nie żałować, że nie zrobiłam wszystkiego, ale teraz zmieniłam zdanie! Kiedyś też miałam podobny związek i powiem ci , że nigdy nie żałowałam, że odeszłam. Też próbowałam go zmieniać , robiłam wszystko co mogłam. Wyprowadzałam się od niego 3 razy i za każdym razem wracałam, ale w końcu powiedziałam dość i ten 4 raz był ostatnim. Groził mi że się zabije itp Oczywiście nic nie zrobił i zaraz poszukał sobie inną a nawet dwie! Oszukiwał je aż wyszło na jaw i wtedy musiał wybrać jedną. Był z nią ponad 3 lata. Jakiś czas temu spotkałam się z nią przypadkiem i zaczełyśmy rozmawiać o naszym wspólnym ex chłopaku. Powiedziała mi, że miała identycznie jak ja. Nic się nie zmienił przez te pare lat! On już taki jest i będzie traktował tak każdą ,tak samo jak twój partner bedzie traktował kolejną dziewczynę tak jak ciebie. To samo się tyczy mojego M. Uciekaj dziewczyno do Polski póki możesz. Masz kogoś kto Ci może pomóc? Może rodzice? Pogadaj o tym z mamą. Nie wstydź się to on powinien się wstydzić. Twoja rodzina chce dla ciebie dobrze i kochają cię taka jaka jesteś. To nie twoja wina, że trafiłaś na psychopatę który umiał dobrze się maskować. Nie macie dzieci to tym lepiej dla Ciebie. Poradzisz sobie sama, a odległość która was będzie dzielić pomoże ci szybciej o nim zapomnieć. Jesli się go boisz i myslisz że cię nie puści to możesz np udać że wyjeżdzasz odwedzić rodzinę na jakiś czas, a gdy bedziesz już bezpieczna powiesz mu, że to koniec.
  14. Droniutka 27 Znalazłam, na innej dtronie tego topiku link http://quantumfuture.net/pl/psychopath_2.html Poczytaj sobie! Wg tego co tam pisze to mój partner jest psychopatą ;) Świetnie!
  15. Aagaaa Mogę liczyć na wsparcie finansowe ze strony babci. Mogę liczyć na chwilowe miejsce do spania u babci lub u ojca. Chwilowe bo nie ma tam nawet wolnego łóżka dla nas. Moja mama mówiła, że jak chce to mogę przyjechać do niej do Anglii, ale już tam mieszkałam i nie podobało mi się. Tym bardziej, że od wrzesnia moje dziecko idzie już do szkoły.
  16. Ja mam tak samo jak ty, że raz jestem na niego wściekła, a raz mi go żal. Mam dla Ciebie odpowiedź na pytanie dlaczego twój partner ma takie zmienne humory: Cykle przemocy w rodzinie Przemoc nie jest jednorazowym aktem, lecz procesem który ma tendencję do powtarzania się. Nie zatrzymana przemoc- narasta. Badania wykazały, że osoby doznające przemocy, przechodzą przez trzy fazy powtarzającego się cyklu przemocy. 1. Faza narastania napięcia Początkiem cyklu jest zwykle wyczuwalny wzrost napięcia oraz nasilające się sytuacje konfliktowe. Osoba stosująca przemoc jest stale poirytowana, napięta, często robi awantury z byle powodu, prowokuje kłótnie. Reakcjami ofiar przemocy na taką sytuację w domu jest najczęściej uspokajanie atmosfery, spełnianie wszelkich zachcianek, przepraszanie sprawcy „na wszelki wypadek. 2. Faza gwałtownej przemocy W tej fazie osoba stosująca przemoc staje się gwałtowna, wpada w szał. Eksplozję wywołuje zazwyczaj jakiś drobiazg, np. lekkie opóźnienie posiłku. Skutki użytej przemocy mogą być różne - podbite oko, połamane kości, obrażenia wewnętrzne, poronienie, śmierć. Najczęściej w tej fazie ofiary decydują się wezwać policji lub szukać pomocy gdzie indziej. Po zakończeniu wybuchu przemocy, ofiara jest w stanie szoku. Nie może uwierzyć, że to się na prawdę stało. Odczuwa wstyd i przerażenie. Jest oszołomiona. Staje się apatyczna, traci ochotę do życia, odczuwa złość i bezradność. 3. Faza miodowego miesiąca To faza skruchy i okazywania miłości. Sprawca szczerze żałuje tego, co zrobił, okazuje skruchę i obiecuje, że to się nigdy nie powtórzy. Stara się znaleźć jakieś wytłumaczenie dla tego, co zrobił i przekonuje ofiarę, że to był jednorazowy, wyjątkowy incydent, który już się nigdy nie zdarzy. Staje się znowu podobny do tego, jaki był na początku znajomości. Przynosi kwiaty, prezenty, zachowuje się jakby przemoc nigdy nie miała miejsca. Rozmawia z ofiarą, dzieli się swoimi przeżyciami, obiecuje, że nigdy już jej nie skrzywdzi. Dba o ofiarę spędza z nią czas i utrzymuje bardzo satysfakcjonujące kontakty seksualne. Sprawca i ofiara zachowują się jak świeżo zakochana para. Ofiara zaczyna wierzyć w to, że partner się zmienił i że przemoc była jedynie incydentem. Faza miodowego miesiąca przemijają. Po jakimś czasie napięcie znowu powraca i cały cykl przemocy powtarza się. Prawdziwe zagrożenie, jakie niesie ze sobą faza miodowego miesiąca jest związane z tym, ze przemoc w następnym cyklu jest zazwyczaj gwałtowniejsza. Cykliczność przemocy sprawia, że ofiarom trudno jest podjąć działania mające na celu zatrzymanie przemocy
  17. Czytałam właśnie dział w książce gdzie napisano, że kochanie za bardzo jest tak samo chorobą jak alkoholizm. Dla mnie tą wódką jest mój partner:( Pokazane są tam wykresy z opisami jak wygląda zatracanie się w nałogu kochania za bardzo i alkoholizmu jak i również wychodzenie z nałogu kochania i alkoholizmu są identyczne - szczerze to mnie przeraziło :( Nie myślałam, że jest to aż tak poważne. Dotarło do mnie że jestem chora nie mniej niż taki alkoholik:( I że tak samo jak alkoholikowi trudno jest wyjść z nałogu tak trudno będzie mi też :(
  18. aweb Bije się z własnymi myslami. Wiem co muszę zrobić, ale czasem pojawiają się myśli, że może to jednak nie jest dobre rozwiązanie. Nie jest mi z nim dobrze co najwyżej jemu jest wygodnie. Muszę chyba stać się większą egoistką. Koleżance doradziłabym żeby odeszła dla swojego dobra i dla dziecka, że unieszczęśliwia siebie i dziecko, że marnuje swoje życie i życie dziecka, które może mieć podobne problemy do niej w przyszłości. Ja także boje się samotności, wiem co mnie czeka bo już to przechodziłam i było naprawde tragicznie. Uciekałam w prace, imprezy byle zagłuszyć pustkę. Ja także od dziecka kogoś miałam, a pierwszy poważniejszy związek to był ten z ojcem mojego dziecka. On pochodził z rodziny w której ojciec pił i zresztą on też ( ukrywał się przede mną z piciem ). Związek ten zagłuszał moją pustkę, próbowałam go zmieniać, żeby przestał pić. Mając 17 lat urodziłam nasze dziecko i wtedy wszystko się posypało. Po rozstaniu z nim miałam kilka chłopaków, związki te trwały do 3 mies, albo ja zostawiałam ich albo oni mnie zostawiali. Tak mi się teraz wydaje , że Ci normalni wydawali mi się wtedy nudni i to ja ich rzucałam. A Ci którzy mi się bardziej podobali i chciałabym z nimi stworzyc związek to mnie zostawiali :) Mojego obecnego partnera tez poznałam zaraz po jednym z rozstań - pocieszał mnie. Ja cały czas bałam się być sama bo czułam pustkę i dlatego znajdywałam cały czas nowych partnerów bo czułam się chwilowo szczęśliwsza. Mnie tez chyba brakowało takiej przytulanki bo nawet w związku domagam się tego, mam taką wielką potrzebę przytulania jak dziecko. Pewnie dlatego, że nigdy tego nie miałałam. Teraz gdy pójdę na kolejną terapię ( niestety dopiero za 2 tyg, normalnie będzie co tydzień ) powiem terapeutce, że muszę odejść od partnera bo wiem, że to dla mnie będzie najlepsze choć póki co muszę się do tego troche zmuszać. Na pierwszej wizycie pytała się mnie czy chcę zostać czy odejść. Powiedziałam, że póki co zostać i spróbować zmienić siebie i wtedy zdecyduję czy chcę zostać nadal ( o ile coś się zmieni) czy odejść. Co do pytania czy czuję cokolwiek gdy idę z dzieckiem na spacer to niestety muszę odpowiedzieć, że nie czuję nic takiego, żadnej wolności. Nie zwracam uwagi na takie szczegóły bo różne myśli zaprzatają mi głowę. Jedyne co czuję to cieszę się, że moje dziecko jest zadowolone gdy zabieram je na spacer czy plac zabaw. Powiedz mi w czym pomógł Ci ten psychiatra może mi też by się przydał ? :) Jak dałaś sobie radę finansowo z dziećmi? Ja się troszkę boje, że jakiś nieplanowany wydatek i po mnie. gingerbread new Też tak myślę, że potrzebuję więcej pewności siebie i wiary we własne możliwości. Dlatego myślę, że dobrze będzie dla mnie gdy wstrzymam się trochę z odejściem i w między czasie stane się niezależna finansowo i silniejsza, teraz gdy patrzę na to jak mnie traktuje trzeźwym okiem to tym bardziej może umocnie się w przekoananiu, że dobrze zrobie odchodząc. Kiedy będę już wolna to będę tak długo sama, aż polubie tą samotność, polubie być sama ze sobą bo chyba tylko wtedy będę w stanie stworzyć normalny związek, gdy nie będzie on lekiem na moją pustkę. To wszystko takie trudne dla mnie, ale wiem że najwyższa pora zrobić porządek ze swoim życiem no bo jak nie teraz to kiedy.
  19. Trochę mi ucieło tekstu chyba za długi i coś mi się w nim pomieszało ;) Ostatnie zdanie miało być , że mała zdaje sobie sprawę z tego że on mnie źle traktuje. Skoro go ucieło to może nie będę już opisywać i tak za bardzo się rozpisałam i komu chciałoby się tyle czytać :)
  20. Ewa w Raju Co do finansów to do końca roku jak się nie poprawi to możliwe, że zamkniemy interesik - cóż dla mnie byłoby to na rękę i tak nie mam wypłaty do ręki bo biznesik ledwo zipie, jak coś z tego jest to i tak nie u mnie w kieszeni bo na wspólnym koncie. Dodatkowo dla mnie jedno uwiązanie mniej. Oczywiście będzie na mnie, że to moja wina bo za mało się starałam, ale mam to gdzieś. Ja już miałam wątpliwości do tego interesu zanim go otwarliśmy :) Co do posiłkowania się kobietą to wydaje mi się, że on chce mieć kobietę idealną, którą sam sobie wymyślił i co ważne żeby była przeciwieństwem jego matki. Jego matka nigdy nie pracowała, olewała dzieci, żal jej było kilka groszy dać dziecku a sama non stop robiła zakupy dla siebie najdroższe kosmetyki, co pare dni nowe ciuszki, nie robiła nic w domu tylko wysługiwała się dziećmi bo niby ma chore ręce, obiady porządne gotowała tylko jak ojciec przyjeżdżał z pracy raz na tydzień. Teraz ja mam nadrabiać te braki. Ona nie miała pracy to ja mam mieć pracę i dodatkowo jeszcze dorabiać, ona nie gotowała nie robiła mu posiłków wiec ja muszę robić dla niego każdy posiłek, kanapki do pracy, wysługiwała się dziećmi do sprzątania teraz ja muszę sprzątać sama, wydawała kase na siebię a teraz on dyryguje kasą domową i wydaje kupę kasy na jakieś gadżety niepotrzebne do samochodu itp. No i wracając z pracy o 18:00 i robiąc to wszystko co wymieniłam mam mieć jeszcze czas dla dziecka, ale niestety go nie mam bo dziecko chodzi spać po 19. Jedynie jakąś chwilę udaje mi się z nią spędzić no i weekendy, ale czuję że ją zaniedbuję emocjonalnie przez to wszystko. Wygląda to tak jakby był taki sam jak jego matka, którą to nienawidzi za to że taka była i z nią nie rozmawia a nawet nie zdaje sobie sprawy, że może jest od niej nawet gorszy. Najlepsze jest to, że on uważa, że inną traktowałby inaczej :) haha. Tylko która by wytrzymała? Chyba jakas małolata z takiego domu jak ja, ale to też pewnie na krótką metę. Powiedział też, że żadna nie będzie miała z nim już tak dobrze jak ja miałam ;) Może chodzi mu o te pierwsze 3 mies które za mną latał, robił dla mnie śniadanka, herbatki , nawet potrafił wstać o 5 rano żeby mi kanapki do pracy zrobić, pomagał trochę w sprzątaniu. Wydaje mi się, że to była tylko taka jego maska na początku - pierwsze półtora roku. Co do dyrygowania to nie sprawia mi to frajdy a wręcz nie leży to w mojej naturze :) Co do psycholog tej starszej pani to właśnie ta Pani co poszlismy do niej na terapię dla par a potem ja sama do niej chodziłam ok roku czasu. Może nie pomogła mi rozwiązać problemów, nigdy nawet nie pomyślała o tym, że mogę być molestowana. Doradzała mi jedynie żebym nie była uzależniona finansowo od partnera bo wtedy nie pracowałam i właśnie były teksty ze strony mojego M. że skoro nie pracuję to mam sama robić w domu wszystko, no ale jak poszłam do pracy to nic się nie zmienło. Doradzała mi też abym okazywała partnerowi dużo zrozumitraktuje. Sama nieraz mówi mu żeby się uciszył. Swojego ojca ona nie pamięta bo odkąd wyjechała z nami za granicę mając ok. 3 lat to od tamtej pory nie widziała swojego ojca czyli już 4 lata( 3 lata jesteśmy w Polsce już ). Myślę, że jak to dziecko kocha go mimo, że widzi jaki jest. Mam wrażenie że Mała czasem w złości zachowuję się względem mnie podobnie do mojego M. :( Wiem, że jego złośliwe teksty mają za zadanie mnie zranić;( Odkąd zobaczył, że czytam książkę robi sobie ze mnie żarty i pyta się mnie o różne niby porady wogóle nie w temacie książki , mówiąc żebym sprawdziła w książce czy pisze coś na temat jego pytań - debil ! haha. Wiem też, że nie robi nic żeby zmienić naszą sytuację. Sam powiedział mi, że nic nie będzie robił. Zdaje sobie sprawę, że w związku obie strony powinny się starać. Wiem, że nie ma czego ratować. Czytając książkę wiele zaczynam rozumieć. Odtwarzam rolę dziecka którym byłam, a moj partner odtwarza role mojego ojca. Tak jak wtedy czuję ciągły strach, ciągłe myslenie czy wszystko jest ok bo zaraz ojciec z pracy wraca. Tak samo siedzę cicho, żeby nie pogarszać sytuacji i jeszcze wiele innych podobieństw z mojego dzieciństwa. W książce była opisana para gdzie kobieta starała się o mężczyznę którego nie mogła mieć tak jak nigdy nie udało jej się zbliżyc do ojca, jak juz go zdobyła to stała się obojętna wobec partnera.Boje się, że u mnie tez tak mogłoby być, że ja potrzebuję takiej samej niepewności jaką miałam jako dziecko, a gdyby wszystko unormowało się uznałabym, że nudzi mnie partner. Jeśli zostanę sama to nie chce się z nikim wiązać dopóki nie naucze się normalnie kochać bo zdaje sobie sprawę, że takie związki z góry są skazane na niepowidzenie. Ja to wszystko wiem, że jego zachowania nie pownny mieć miejsca w normalnym związku - jestem od niego uzależniona i tylko to mnie trzyma przy nim. Na szczęście otwieram oczy i zaczynam mysleć trzeźwo jak każda normalna kobieta. Narazie będę robiła w domu to co robię dalej bo mam jeszcze dziecko i nie mogę pozwolić żeby zgniło w syfie:) Muszę doprowadzić jakoś do końca sprawę z interesikiem, a najlepiej do jego zamknięcia i znaleźć sobie pracę żeby mieć pieniądze w razie co. Przestane się tłumaczyć i też będę mu odpowiadać, że nie musze się tłumaczyć. Nie będę się przejmować jego złośliwościami. Niech sobie gada póki jeszcze może. Jak już stanę się bardziej samodzielna to tupnę nóżką za waszą poradą i powiem mu, że skoro jesteśmy singlami to niech robi sam za siebie. Jesli mi wtedy powie, że mam się w takim razie dołożyć do mieszkania itp to nie ma sprawy bo będę mieć wtedy pieniądze i wtedy zobaczymy jak się on zachowa czy dotrze coś do jego łba czy nie. Jak nie to dla mnie będzie sprawa jasna :) Tyle wytrzymałam to jeszcze chwilę wytrzymam, on juz nie jest w stanie badziej mnie pogrążyc. Swoje dno już miałam, miałam straszną depresję, nie pracowałam, nie miałam ochoty na nic zupełnie, nie chciało mi się z domu wychodzic, tylko tyle co musiałam i na tym koniec. Wtedy wlaśnie poszłam na tą terapię dla par i jakoś odbiła mnie trochę od dna, przestałam płakać, przestałam martwić się tym że się wyprowadza w końcu i tak wracał, zaczęłam olewać to wszystko bardziej.Wiele nie zdziałała ta terapia ale od tamtej pory jest ze mną lepiej. Mam nadzieję, że obecna terapeutka mi pomoże wyzdowieć zupełnie i że pokocham siebie. Szkoda mojego życia na bycie wiecznie nieszczęśliwą :) enia i ciepła :) No ale to ciepło na niego jakoś nie działało i dawało mu większe poczucie pewności, że może robić co chce bo i tak nie odejdę. Do aweb Masz rację Ci co mnie znają akceptują mnie nawet z moimi wadami, tak jak ja ich i nigdy mi ich nie wytykają. Zawsze mój M. nagadywał coś na moją rodzinę, że robią coś nie tak. Zawsze mu odpowiadałam, że to moja rodzina i cokowiek by robili to będę za nimi. On chyba tego nie rozumie bo wg niego nie ważne czy to rodzina czy nie jak się źle zachowują to nie musi z nimi utrzymywać kontaktu. Oczywiście nikt z rodziny nie robił mi nic złego tylko nie pasowały mu ich zachowania w róznych sprawach. On jest nietolerancyjny jak ktoś myśli inczaej niż on to wg niego źle myśli:) Co do tego pytania czy widzę to, że gdyby nie ja to ten związek nie istaniałby - odpowiadam, że wiem to, zawsze wiedziałam tylko miałam inne zdanie na ten temat. Uważałam, że to ja jestem nie dość dobra i że jeśli bardziej się postaram i zmienie się to będzie dobrze między nami no bo przecież on tak mówił. Teraz wiem, że to nieprawda. Teraz chyba widzę już wszystko czego nie widziałam. Jeśli chodzi o to, że dziecka mu żal to wiem, że to bez sensu - zawsze mu to mówiłam. Wypominałam mu w takiej sytuacji, że skoro tak mu jej żal to czemu nie chodzi z nią na spacery, czemu jej nie zabierze gdzieś, czemu się z nią nie pobawi, itp Jego odpowiedź była taka, że on więcej czasu spędza z nią niż ja :) Tylko kiedy jak zazwyczaj wraca do domu wieczorem i bardzo często ona już śpi :) Czasem powygłupia się z nią i tyle. Ostatnio jest zmuszony odbierać Ją z przedszkola i jeździ z nią wszędzie tam gdzie musi, nigdy jej nie zabierze w jakieś miejsce tylko dla niej. Uważa, że jak ją weźmie pod garaż i będzie robił coś z autem a ona sama będzie się bawić to że to jest spędzanie czasu z nią ;) Nie powiem bo mała go kocha, ale zdaje sobie z tego sprawę, że on mnie źle
  21. U mnie już sporo się zmieniło, ale jeszcze więcej musi się zmienić. Staram się nie brać do siebie to co on mówi, teraz wiem że to nie jest prawda, a nawet jeśli po części ma w czymś rację to nie ma mi prawa mówić o tym w taki sposób. Tak samo jeśli gdzieś wychodzi wieczorem to nie pytam o nic. Wraca rano to nie przejmuje się tym, że go nie było, śpię spokojnie bez zerkania na telefon. Nie przejmuje się tym kto do niego ciągle smsy wysyła, i co robił cały dzień itp. Jedyny problem mam ze sobą, że boje się co on powie jak coś zrobie źle, boje się tych krzyków choć wiem, że to tylko krzyki i że nic mi nie zrobi więcej, że jedynie może odejść.
  22. aweb Masz rację, że to trudne zadanie aby nie myśleć ,,co on pomyśli, co on zrobi ,,. Może z czasem się nauczę. Co do pytania czemu nie odejdzie to pytałam nie raz czemu ze mną jest skoro tak mu źle. To wyobraź sobie, że używał takiego argumentu, że szkoda mu dziecka lub mówił, że jest ze mną póki co, że to tylko kwestia czasu. No to ja się go pytam to po co mnie przytulasz itp skoro masz mnie gdzieś to on odpowiada, że to jest takie przyzwyczajenie w dodatku przyjemne, że on czasem tego potrzebuje. Tylko kiedy ja tego potrzebuje to potrafi mi odmówić :( Często podkreśla, że ze mną nie jest i że jest kawalerem i może robić co chce i nie musi mi się tłumaczyć. Mam wrażenie, że ze mną jest tylko z wygody bo w domu palcem nie musi kiwnąć ma hotel. Wczesnij byłam ślepa. Tłumaczyłam sobie jego zachowania tym, że robi mi na złość po to żeby wymusić na mnie moją zmianę, żebym bardziej się starała, ale nie dopuszczałam do siebie mysli że mówi to na serio tylko tak sie zgrywa i tak naprawdę mnie kocha:( Głupota moja nie zna granic.
  23. Ewa w Raju Co do terapeutki to czuje się przy niej swobodnie, może dlatego bo nie ma między nami aż tak dużej rożnicy wieku. Myslę że ta Pani ma może z 35 lat. Poprzednia Pani co do niej chodziłam była chyba ok 60-tki, więc czuło się ten dystans trochę. Ta obecna terapeutka wkurzyła mnie troszke swoją niesłownością, ponieważ miała do mnie wczoraj zadzwonić żeby umówić się na kolejne spotkanie i nie zadzwoniła. Poczekam jeszcze może do czwartku i zadzwonie do niej - póki co nie skreślam jej jeszcze zobaczymy jak będzie z czasem. Wczoraj w końcu odebrałam z poczty książke, która była polecana kilkakrotnie przez was ,, Kobiety, które kochają za bardzo ,, Mój M. zobaczył, że coś czytam i zapytał co, nie chciałam mu powiedzieć to tak się nakręcił że coś mu szczeliło do łba, żeby wyrwać mi książkę i zobaczyć co czytam ( zrobił to w formie wygłupów ). W końcu ustapiłam i pokazałam okładke. Oczywiście stwierdził, że czytam bzdury i znając go to pewnie myślał, że to jakiś romans czy coś tego typu :) Zdążyłam wczoraj wieczorem przeczytać tylko jeden rozdział i widzę, że mam wiele wspólnego z bohaterką tej części. Widzę wszystko tak jak chcę widzieć, usprawiedliwiam, tłumaczę i wypieram się prawdy :( Innej osobie potrafię dobrze doradzić co ma zrobić, ale sama sobie nie potrafię. Co do pracy to też trudna sprawa bo pracuje na umowę zlecenie u mojego M. To jest drobny biznes i opłaca się tylko wtedy gdy ktoś pracuje sam dla siebie. Gdyby mój M miał kogoś zatrudnić to by się to nie opłacało. Wydaje mi się, że narazie póki z nim jestem musze tu tkwić. Gdybyśmy się rozstali powiem mu, że póki co mogę tu pracować, ale chcę wypłatę do ręki i żeby sobie szukał kogoś, albo ustalimy czas zamknięcia interesu. Poza pracą mam 1000 zł miesięcznie . Moje obecne mieszkanie 2 pokoje( wynajmowane ) wychodzi mnie 1000 zł do tego z 360zł innych opłat - nie licząc art. potrzebnych do domu i żywności. Jakbym coś pokombinowała, żeby sobie dorobić to może jakoś by to było. Tylko do tego muszę liczyć się z tym, że moje dziecko bardzo często choruje i sporo kasy idzie na lekarstwa:( Powiem szczerze, że nie chciałabym się wyprowadzać bo w moim mieście jak na 2 pokoje to nie jest to duża cena. Do tego cały sprzęt i wyposarzenie mieszkania jest wspólnie kupione za czasów jak mieszkaliśmy za granicą. Jeśli ja się wyprowadzę to raczej on mi nie pozwoli zabrać tych rzeczy, a jesli on się wyprowadzi to myślę, że raczej nic by z tych rzeczy nie wziął. Poprostu tam mam już wszystko co potrzebuję, a nie miałabym kasy żeby urządzić nowe mieszkanie. Wolę żeby to on odszedł. Może się wkurzy jak nie raz i sam się wyniesie, a wtedy nie będę go już prosić o powrót - szczerze to na to liczę skoro i tak ma się to zakończyć to taki sposób byłby wygodny dla mnie. Jeżeli nie dam rady sama to mam takie wyjście, żeby wrócić do domu ojca lub do domu babci ale to tylko ostateczność, mma też mamę w Anglii ale mieszkałam tam i nie podobało mi się. U babci jak i u ojca nie ma dla nas miejsca , ani jednego pokoju. A z babcią to chyba bym oszalała na dłuższą metę:) Mieszkanie gdzie mieszkają dziadkowie jest przepisane na mnie, ale narazie nie mam co na nie liczyć. Dodam jeszcze, że nigdy nie mieszkałam sama. Mając niecałe 18 lat mieszkałam z ojcem mojego dziecka u jego rodziców, potem wróciłam do domu i mieszkałam tam rok. Potem wyjechałam za granicę razem z moim obecnym partnerem i od tamtej pory mieszkamy cały czas razem. Wiem, że i tak wszystko robię sama w domu, ja zajmuje się dokumentami i rachunkami. Jedyne co się zmieni jak jego nie będzie to zniknie mój strach i myśli czy napewno wszystko dobrze zrobiłam , czy czegoś nie zapomniałam żeby przypadkiem on się nie przyczepił. No i zmieni się jeszcze to że wezmę odpowiedzialność za siebię - do tej pory nie musiałam martwić się o pieniądze. No i niestety będzie ogromna tęsknota i poczucie pustki - już raz tego doświadczyłam i boje się tego jak ognia :( Zanim to się stanie potrzebuję jeszcze czasu, narazie nie potrafię, ale nastawiam się na to że wcześniej czy później to się stanie. Może książka którą czytam bardziej otworzy mi oczy no i licze też na terapię. Może w między czasie coś się wydarzy i on powie dość. Orientuje się może któraś z was na jaką pomoc mogę liczyć z MOPSu lub z kąd kolwiek będąc sama z dzieckiem? Prawnie jestem samotną matką z dzieckiem.Dostaję świadczenia rodzinne w tym dodatek dla samotnych matek. Teraz jestem zatrudniona na umowę zlecenie 3/4 wiec na umowie mam zarobek nie przekraczający 500zł na członka rodziny. Zastanawiam się też czy np. dodatek mieszkaniowy mozna uzyskać na wynajmowane mieszkanie? Na moje mieszkanie gdzie mieszkają dziadkowie napewno nie dostanę, tym bardziej, że nie będę tam mieszkać i dochód dziadka jest wysoki. A wy kobietki z niskimi dochodami jak dajecie sobie radę? Pozdrawiam was wszystkie :)
  24. Jeszcze wczoraj mój M. powiedział mi, że powinnam mu podziękować, że wyrwał mnie z domu od ojca, od przeszłości związanej z ojcem mojego dziecka, że gdyby nie on to nie wiadomo co by ze mną teraz było :( Naprawde jakaś masakra. Poza tym mówi mi różne teksty typu że zmarnował 5 lat na mnie :/ Skoro tak mu źle to czemu nie odejdzie ode mnie?
  25. aweb Po takich złośliwych żartach czuje się poniżona:( Dzisiaj jak dostałam tego smsa to poczułam jednocześnie złość i strach, ze gdy wrócę do domu to nadal będze po mnie jeździł, aż miałam gorące policzki z nerwów. Teraz siedze w pracy i zastanawiam się czy przyjedzie żeby pokrzyczeć sobie na mnie. Ja też mam takie wrażenie, że robie dużo rzeczy wbrew sobie. Ja zostałam inaczej wychowana i np nie popieram czegoś takiego, że jestem traktowana jak kura domowa. Poświęciłam się dla tego uczucia i robiłam wszystko żeby trwało. Zanim go poznałam byłam nieprzewidywalna, lubiałam chodzić na imprezy, spotykać się z ludźmi, a teraz nie mam na nic ochoty. Każdy dzień wygląda podobnie.
×