Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Kochająca za bardzo

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Kochająca za bardzo

  1. Abssinthe : chyba mam problem z akceptacja i kochaniem siebie. On mi nie raz powiedział ,, ty mnie nie kochasz,, nie wiem czy to taka manipulacja czy faktycznie on to tak odczuwa lub jak pytałam dlaczego mnie nie szanuje to on mi odpowiadał że ,, sama się nie szanujesz,,. Zastanawia mnie czy on to mówi tak na przekór czy takie sprawiam wrażenie. Mi się wydaję, że się staram żeby odczuł, że mi zależy.
  2. aweb - co do wyjść bez niego to mogę, ale nie np na dyskotekę. Zawsze uważałam to za nienormalne. U mnie problem był taki, że ja faktycznie długo patrzyłam na niego przez różowe okulary i nie widziałam tych wszystkich manipulacji bo zawsze tłumaczył, że tak będzie lepiej dla ciebie, wymyślał sensowne wytłumaczenia.Ja ślepo zakochana wierzyłam w to. Więc nigdy nie myślałam tak że lepszy on niż żaden bo uważałam, że on właśnie jest dobry. Jak już zdjęłam różowe okulary i widzę te wszystkie wady to tkwię w tym bo nie umię odejść. Kocham go - ale jak tak czytam wasze wypowiedzi to zastanawiam się czy ja go naprawdę kocham czy tylko mi się tak wydaje i mylę uzależnienie z miłością?
  3. Dziękuję kochane za odpowiedzi. U mnie to było tak, że po rozstaniu z ojcem dziecka ( nie był moim mężem ) miałam kilka krótkich związków. Nie chciałam być sama i szukałam na siłe. Kiedy rozstałam się z ostatnim chłopakiem a właściwie to on mnie zostawił bo stwierdził, że jego rodzina nie zaakceptuje dziewczyny z dzieckiem - beznadziejna wymówka, wkurzyłam się wtedy i powiedziałam, że nie szukam już kogoś na siłe . I własnie wtedy zaczełam się kolegować z obecnym partnerem, pocieszał mnie po rozstaniu itp. Te krótkie związki pozwoliły mi zapomnieć o swoim byłym - jedyny plus tych znajomości. Ja w nim na początku nie widziałam mężczyzny tylko przyjaciela. On starał się o mnie, ale ja go odrzucałam. Kiedy to on mnie olał to znowu ja zaczęłam się o niego strać i od tamtej pory tak zostało do teraz i ciagle potem mi wypominał, że go odrzucałam. Wiem, że szanse są marne, ale ja uważam, że zawsze warto spróbować choćby po to żeby kolejny raz się umocnić w przekonaniu że nic z tego nie będzie - w poprzednim zwiazku to mi pomogło odejść. Mnie się wydawało zawsze, że aż tak go nie zmieniam. Nie ograniczam go, nie zmuszam go do niczego na siłę. Ale widocznie wydawało mi się. Myślałam, że jak ja będę inna zmienie się na lepsze to może spodoba mu się nowa Ja i zacznie mnie w końcu szanować :/. Zawsze mi powtarzał zmień się to i ja się zmienię. Chciałam być dla niego równorzędną partnerką i żeby mnie szanował - zawsze wydawało mi się, że to nie wiele. Patrze tak na znajome pary i widze jak koleżanki zabraniają swoim facetom wielu rzeczy bo ma spedzać czas z rodziną, inny kolega wszystko robi co jego żona mu karze, nie mogą nigdzie wyjść bez awantur z żonami i mnie się wydawało, że on ma dobrze ze mna pod tym względem. A może ja zgadzałam się na wszystko żeby go zatrzymać? Może tak powinno być, że on ma mieć jakieś ograniczenia? I tak wiem, że by mnie nie posłuchał, więc chyba pogodziłam się że robi co chce:( Choć nie podoba mi się to. Zaczęłam olewać co mówi i robi i tak tkwie w miejscu. Zawsze chciałam pojść z nim na jakiś kompromis, żeby było spawiedliwie, każdy ma jakis podział obowiązków, każdy z nas jest równy i może to samo co druga osoba - a nie że ja mam siedzieć w domu a on wychodzi sobie po nocach i nawet nie odbierze tel jak dzwonie martwiąc się czy się nic nie stało ( nie odbiera bo nie chce sobie psuć nastroju, a ja wcale nie dzwonię żeby się awanturować bo wiem że to nic nie zmieni). Sama nie wiem na co licze chyba na jakiś cud. Wiem, że obecna sytuacja nie jest dla mnie dobra, ale w tym tkwię tłumacząc się sama przed sobą, że przecież nie jest aż tak źle bo mnie nie bije itp, że inne mają gorzej. Nie raz ktoś mi mówi że dobrze trafiłam - haha. Dla innych jest dobry, pomocny, można mu ufać i jest to naprawdę szczere. Dla mnie tez taki był wcześniej - i własnie przez to że innych traktował dobrze a mnie przestał to myślałam, że to ja coś robie źle. Wiem, że nie jestem idealna , ale przynajmniej widze swoje wady. Dodam jeszcze, że on traktuje dobrze tylko swoich przyjaciół i obcych bo np swojego brata traktuje tak jak mnie - faktycznie robi dużo rzeczy źle no ale powinien go jakoś wspierać a nie ubliżać bo przecież to go nie nawróci na dobra droge. To samo jest z jego ojcem. Lubi sobie czasem wypić, ale ogólnie jest w porządku i poza piciem robi wszystko jak trzeba czyli pracuje i dba o dom. Kiedy jego ojciec wypije to też traktuje go jak mnie i brata. Co do jego matki nie mieszka już z ojcem, rozwiedli się - ale czasem bywa w domu. On nienawidzi matkę za to co mu w życiu zrobiła i nie rozmawia z nią wogóle! - nie dziwie się ale to jego matka powinien jakoś jej wybaczyć. Ja myślę, że on m.in. nie ma szacunku do kobiet (mnie) przez jego stosunki z matką. Nigdy jej tak naprawde nie miał i czasem mam wrażenie, że ja mam mu zapełnić ta lukę gotować mu obiadki, prać skarpety itp. jak kiedyś każda matka dla nas gdy byliśmy mali. Nie raz mówił, że robie coś jak ona, ale dla mnie wcale tak nie było.Tylko on to tak interpretował, a ja miałam zupełnie inne zamiary. Jednym słowem dużo rzeczy wydawało mi sie, ale już je widze. Ostatnio uśmiałam się jak nie wiem gdy mój M. pouczał dziecko za niestosowne zachowanie, a ona odpowiedziała mu w żartach ,, tak jest panie,, :) Śmieszne ale dziecko chyba zdaje sobie sprawę, że on próbuje nami rządzić. Jeszcze jedno tak jak pisałam wcześniej zadzwoniłam do Centrum Interwencji Kryzysowej w moim mieście i umówiłam się na czwartek z Panią terapeutką, chcę porozmawiać ze mną na temat mojej sytuacji rodzinnej aby ustalić jakiś plan pomocy dla mnie. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Zawsze jakiś krok na przód :) No i postanowiłam bardziej dbać o siebie wizualnie bo przestałam to robić w takim stopniu jak kiedyś. Dawniej byłam bardziej pewna siebie, miałam powodzenie u mężczyzn. Teraz moja pewność siebie i atrakcyjność równają się zeru. Trzeba to zmienić:)
  4. Ewa w Raju : Z tym biznesem to nie tak do końca wiadomo co z tego będzie bo się dopiero rozkręca. Zawsze mogę znaleźć coś innego. Już teraz rozglądam się za czymś dodatkowym żeby sobie dorobić :) Zawsze czułam , że coś jest nie tak ale nie wiedziałam co. Nie ma nic gorszego niż ta nieświadomość. Ja nadal mam głupią nadzieję, że się ułoży właśnie z tym partnerem, ale też pomału zaczynam myśleć że lepiej byłoby jakbyśmy nie byli razem. Ciężko mi to sobie wyobrazić bo jego świat, znajomi itp stał się moim światem. Wszystko mi się z nim kojarzy.
  5. Mam jeszcze jedno do bardziej doświadczonych koleżanek. Jak ja mam reagować na jego krzyki i obelgi ?
  6. renta 11 - w styczniu skończy 7 lat. Ja jestem bardzo młodą mamą. Jak będę rozmawiać z jakimś specjalistą to zapytam o nią. Mam nadzieję, że nie trafię jak kiedyś, babce chyba tylko na kasie zależało.
  7. Renta11 - chciałabym być taka silna jak nie jedna z was. Jestem jeszcze młoda i nie mam takiego doświadczenia. Co do rozstania masz rację narazie to nie jest ten czas. Do tego chyba trzeba dojść samemu. Ja napewno wybiorę opcję nr 2. Na początek zacznę zajmować się w końcu sobą i poświęcę więcej czasu dziecku. My mamy być na pierwszym miejscu a nie on. Niech to odczuje. W między czasie znajdę pomoc specjalisty. Zastanawiam się czy może zabrać też dziecko na taką rozmowę z psychologiem aby ocenił jaki to wszystko ma na nią wpływ. Może jej też jest potrzebna taka pomoc?
  8. Abssinthe - Masz rację. Zaczynam zauważać jak odbija się to w zachowaniu dziecka i boje się o jej przyszłość. Nie chce żeby miała jak ja kiedyś a nieświadomie wpakowałam Nas w to. W poprzednim związku przy rozstaniu miałam łatwiej bo miała tylko kilka miesięcy i teraz już nic z tego nie pamięta. A mojego obecnego partnera pamięta odkąd tylko sięga pamięcią. Przez te lata zdążyła pokochać go jak ojca. Ale wiem, że nie mogę na to patrzeć bo jeśli ja nie będę szczęśliwa to dziecko też nie będzie. Ogólnie stałam się bardziej nerwowa m.in. w stosuknu do dziecka. Nie mam tyle cierpliwości ile powinnam mieć. Wiem, że to przez stres w jakim żyję. Oneill - On uważa , że dużo zmienił dla mnie. No może trochę tak na początku było tylko co dalej;/ Zostało mi też takie poczucie winy troszkę, że też nie do końca jestem idealna jako partnerka ta cała sytuacja sprawia, że tracę panowanie nad sobą, wszystko mnie wkurza i czasem dostaje się bez powodu mojemu partnerowi. Na początku byłam nieznośnie zazdrosna, ale wydaje mi się, że przez to że nie dawał mi poczucia stabilizacji w związku, nie mówił mi że jestem dla niego najlepszą i najważniejszą kobietą, a w zamian używał słów które wywoływały we mnie przeciwne uczucia. Potrafił powiedzieć , że np nie nadaje się do jakiejś konkretnej rzeczy nie to co nasza koleżanka;/ Z niektórymi jego zarzutami zgadzam się, ale przecież to nie daje mu prawa żeby mnie obrażać. Ideały nie istnieją. On sam robi wiele rzeczy źle a potem wymyśla takie usprawiedliwienia że lepiej że tak się stało a nie gorzej. Teraz też jestem zazdrosna, ale już w normalny sposó staram się nie robić scen bez powodu. Co do DDA to jestem prawie pewna, że to mnie dotyczy. Przede wszystkim zacznę od jakiejś fachowej pomocy. Dobrze, że doszłam do tego co ze mną jest nie tak - od czegoś trzeba zacząć. Wcześniej wydawało mi się, że to moja wina bo nie jestem dość dobra, ale potem zrozumiałam, że wina leży zawsze po obu stronach. Ja jeszcze nie miałam takiego momentu żeby się wkur...ć i pieprznąć tym wszystkim. Trochę mnie też trzymają finanse. Jeśli zostałabym sama to do domu rodziców bym nie wróciła bo są tylko dwa pokoje . W jednym mieszka ojciec , a w drugim brat. Mam jeszcze babcię ale tam taka sama sytuacja. Tyle dobrze, że mogę liczyć też na pomoc finansową ze strony babci. Zawsze mi coś dołoży. Ale tu nie chodzi o pieniądze bo z tym dam sobie radę. Boje się jak dam sobie radę ze samą sobą:( Ze swoimi uczuciami. turkusek - kiedy jestem sama i wiem, że on jest w pracy właśnie tak robię " oddycham swoim powietrzem" i wrzucam na luz. Miłe uczucie :) Ja dopiero od niedawna troszkę uświadomiłam sobie skąd się biorą takie zachowania u mnie, wcześniej wdziałam to wszystko jakby inaczej i nie zdawałam sobie sprawy z wielu rzeczy i pewnie jeszcze minie trochę czasu zanim zdam sobie z nich sprawę. Trudno jest coś zmienić, ale wiem , że nie jest to niemożliwe.
  9. do Oneill : Chciałabym spróbować, żeby potem mieć pewność, że zrobiłam wszystko co mogłam. Wtedy będzie mi łatwiej odejść. Już raz miałam taki związek tylko, że wtedy w gre wchodził alkohol, już jednego pijącego miałam w domu (ojca). Najpierw chciałam ratować związek dla dziecka, a potem właśnie dla niego odeszłam bo nie chiałam żeby miała tak jak ja ojca który pije. Też trochę to trwało zanim odeszłam, ale udało się. Teraz mam wrażenie że kocham jeszcze bardziej... i że będzie trudniej.
  10. Co do kontroli meila to dlatego, że jest powiązane z jego kontem allegro. Ogólnie nie używam go do korespondencji. Jeśli chodzi o telefon to mi go nie sprawdza. Co do firmy po rozstaniu to tak jak mówisz to raczej zostanę z niczym, on dba żeby wszystko było na niego, ale więcej do tego nie dopuszcze. Co do wychodzenia wieczorami chodzi mi o jakieś wyjście do baru itp gdzie są inni faceci. Jeśli chodzi o mój wiek to w grudniu kończe 24 lata.
  11. Przepraszam, że tak dopisuję ale proszę o kontakt tylko na forum bo on ma dostęp do mojego meila :)
  12. Witam wszystkich serdecznie. Ja również tkwię w takim związku od 5 lat. Mam dziecko z innym mężczyzną z poprzedniego związku. U mnie od początku było coś nie tak, ale tłumaczyłam sobie to tym, że musimy się dotrzeć. Mineło 5 lat a jest tylko gorzej. Nie powiem bo o niektóre rzeczy z czasem przestał się czepiać, ale za to znalazły się zawsze jakieś nowe. Mam wrażenie, że choćbym stawała na rzęsach to i tak nie jestem w stanie go zadowolić. Dawniej myślałam,że to moja wina bo on mi to wmówił. Obiecywałam, że się zmienię byle został, ale nie potrafiłam. Z każdym rokiem jest coraz gorzej. Non stop wysłuchuję,że się do niczego nie nadaje, że gdyby nie on to co ja bym zrobiła, że się nie nadaje na matkę, nie umie nic załatwić i zrobić dobrze. Nie moge wychodzić nigdzie wieczorami bo nie umię sie zachować wśród mężczyzn i pewnie go zdradzę ( choć tak naprawdę nie znam drugiej tak wiernej dziewczyny jak ja). Oczywiście on może chodzić gdzie chce i kiedy chce bo facet raz a czas powinien się odchamić. Zdarza się to raz na pare miesięcy ogólnie on nie pije. Wkurza mnie jego średniowieczny pogląd na temat kobiet, że mają siedzieć w domu, sprzatać, gotować itp i mają jeszcze to lubieć, a on nie musi bo on pracuje! Kiedyś był czas, że faktycznie siedziłałam w domu i nie pracowałam, ale oprócz tego miałam swoje pieniądze i to takie jak właśnie wypłata, ale wtedy głupio mi było mu powiedzieć,że ma coś robić bo chodził do pracy i nas utrzymywał, a prace miał nie lekką do tego czasem po pracy robił dodatkowe fuchy.Ale gdy poszłam do pracy nadal tak zostało, że ja muszę robić wszystko sama w domu a on nic. Potrafi np zostawić syf a potem powiedzieć czemu tego nie posprzątałam, a nawet nie było mnie w domu i dopiero wróciłam więc kiedy to miałam zrobić? Wg niego poza obowiązkami domowymi i pracą kobieta powinna mieć jakąś dodatkową pracę i najlepiej na własny rachunek ( teraz prowadzę biznes sama ale na jego nazwisko bo wg niego są mniejsze koszta bo już ma otwartą firmę a poza tym pracuje na umowe o pracę ), więc teraz wysłuchuję, że gdyby nie ten interes co załatwił mi to bym dalej w domu siedziała. Poza tym całymi dniami go nie ma w domu, a kiedy pytam gdzie idzie to mówi, że interesy. Uważa, że kobieta nie powinna wiedzieć za dużo bo po co. Ciągle słucham wyzwisk, ale nie wzywa mnie od jakiś kur... choć raz mu się zdarzyło. Mam wrażenie, że mówi wszystko żebym się poczuła gorsza od niego. Najśmiejszniejsze jest to, że on uważa że nie ma żadnych wad. Jakiś rok temu wymyśliłam, że pójdziemy na terapię dla par po dwóch spotkaniach stwierdził, że więcej nie pójdzie bo to ja mam problem a nie on. Szantazował mnie, że jeśli nie bedę chodzić to odejdzie, więc chodziłam ale trafiłam na beznadziejna terapeutkę i przestałam chodzić. To potem zaczął gadać, że tylko zmarnowaliśmy pieniądze. Ja i moje potrzeby wogóle się nie liczą, nie spędza z nami czasu, raz a czas wychodzimy gdzieś wspólnie , ale nie sami tylko właśnie z jakimiś parami, no i oczywiście jak jedziemy do jego rodzinki, a tak to go nie ma dla nas. Kiedy prosze go żeby mnie przytulił to odmawia, ale jeśli on ma ochotę to sobie przychodzi kiedy chce. To samo jeśli chodzi o sex, jak np śpie i odmawiam to się obraża. Co kilka miesięcy robi mi awanturę i wtedy się wyprowadza i nie ma go kilka dni, niby przychodzi do domu itp ale nie śpi w nim. Ja głupia oczywiście proszę żeby wrócił. Czuje się nieszczęśliwa w związku bo nie tak to sobie wyobrażałam, ale tkwię w nim bo chyba jestem od niego uzależniona. Wolałam cierpieć niż odejść. Ale juz nie chce tak więcej. Chcę się zmienić i nauczyć się bronić przed takim molestowaniem psychicznym. Czy jest szansa, że jeśli ja się zmienię i przestanę odgrywać rolę ofiary to jest szansa, że on się zmieni? Chciałabym jeszcze tak spróbować. Czytałam w pierwszej części tego topiku, że jedenj z Pań to się udało. Narazie zbieram informację na temat i kupiłam książkę ,, kobiety które kochają za bardzo,, mam nadzieję, że to mi pomoże zrozumiec siebie i jego. Do tego wysłałam meila do Centrum Interwencji Kryzysowej w moim mieście i jutro mam tam zadzwonić do Pani aby porozmawiać o szczegółach. Ciekawe czy tam moga mi pomóc? Ciesze się, że nie jestem sama. Patrząc wśród swoich znajomych wydawało mi się, że tylko ja tam mam źle a tu widzę że jest was sporo. Powiedzcie mi czy to jest znecanie psychiczne czy tylko mi się tak wydaje? Pozdrawiam wszystkich. Przepraszam za długość wpisu, ale to i tak tylko namiastka wszystkiego
×