daga1975
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez daga1975
-
a z Twojego pokarmu może Mu szkodzić po prostu laktoza, jakbyś się nie starała, ona tam będzie:-) i u nas tak chyba jest i było, co było słychać w silnym odgazowywaniu się, takim przelewaniu się w brzuszku itp. że nie trawi tego cukru...i do dzisiaj źle znosi biały ser, właściwie tylko masło jogurty i trochę żółtego sera je i sporadycznie danonek a inne formy nabiału to biegunka (np. po ukochanych naleśnikach). dobra wiadomość to taka, że jak Wy-rodzice nie macie nietolerancji laktozy i po wypiciu mleka 3,2 % nie biegniecie do WC, to mała szansa, ze Mały to ma, wiec mam nadzieję, ze i moja i Twój wyrosną z tego.
-
mamo Filipka, też tak sobie pomyślałam z tymi testami choć już nie mam siły, bo jej nic nie wychodzi, ani z krwi, ani ze skóry, a w czymś problem jest...na czuja więc też ograniczam nabiał, a mogłaby zjeść chyba 5 jogurtów i zagryzać serem. niestety (albo stety), ale skórę ma super, tylko te śluzówki nosa takie alergiczne, ale jakby to była alergia np. na kurz, to cholera skóra powinna chyba na niego zareagować? jak to jest?...może laryngolog będzie mądrzejszy. napisałaś, ze nawet po pół roku "szaleństw nabiałowych" pokasłuje...to jaka dawka nabiału jest da Córci do przyjęcia? robisz jej wtedy całkowity zakaz na nabiał? może tym tropem pójdę, bo bakterie i pasożyty już wyeliminowałam, alergię wziewną chyba też, wracam więc do podejrzanego nabiału... a wracając do Filipa, suszony koper i pietruszki natka to juz na pewno mozesz, ja już dosalałam przed 2 rż bo tak nie chciała mdłych jeść, a wczesniej szczyptę kurkumy dawałam, żeby to miało smak, zaprzyjaźniona lek. zwolennik makrobiotycznej diety polecała mi tę przyprawę już jak Mała miał mniej niż rok. taki szybki pasaż jelit z brzydkimi kupami to był nasz stały punkt programu do ok. 1 rż, potem było lepiej ale śluz bywał, a choć Miśka ma 2,5 r prawie to 2-3 kupy są nadal i gastrolog nie widzi w tym nic złego. mówi coś o takim jelicie wrażliwym. dziwne to, ale wyraźnie lepsze kupy u mojej zrobiły się jak przeszliśmy na zupy gotowane na skrzydełku, a nie takie z osobnym mięsem i oliwą (lek. mówi, że to chyba efekt "biegunki pędraków" był) i tak jak kombinujesz czym mniej mleka (Pepti) tym ładniały. gubią jeszcze formę przy nadmiarze owoców czy jogurtów, nadal marchewki czy jagód nie trawi. wieczorna kupa to efekt 1 i 2 śniadania-w kolorze zależnym od menu, ale to juz niebo a ziemia....może tak być, że długo jeszcze nasze dzieci będą miały takie nadwrażliwe jelito, a może szerzej wszystkie śluzówki (u nas łącznie z nosowymi i gardłowymi;-)
-
teraz doczytałam, że Sinlacu z 70 ml mu wciśniesz:-) ale to dalej nie jest źle! może Mu Sinlac nie smakuje? a to Bobovity próbowałaś? Minima? takie jak Sinlac, ale niekiedy diabeł tkwi w szczegółach i coś zasmakuje bardziej...albo zwykła kasza jaglana gotowana z owcami i zmielona? Filip ma już swoje smaki, Ty byś Holle kaszki z owocem też niespecjalnie chciała:-) tak pisze, bo z mojego niejadka po 1 rż jak zaczęla podjadać nam z talerzy zrobił się jadek i zdecydowanie, jak cos ma smak wyrazisty to zamiata aż miło, a tych błyskawicznych kaszek, rozmielonych zupek bez jakichkolwiek przypraw itp. tez nie chciała i też było zabzwiane, kombinowane....
-
cześć mamo Filipa, na temat mieszanek Ci nic nie powiem, bo nie wiem, co do jedzenia 300 ml. mleka na dobę to + Sinlac to jest normalnie dla 10 miesięcznika. Tego ostatniego też chyba ze 150 ml zjada? a że to białko zastępujące mleko, to razem masz 450 ml na dobę, my jak mieliśmy ustaloną dietę przez gastrologa właśnie przed 1 rż to Mała jadła 2 x dziennie kaszkę na Pepti, 1 x Sinlac i 2 X zupkowo-obiadowe danie. więc też wychodziło mniej więcej tyle ml białka. zawsze możesz porozmawiać z lek., czy pomysłem nie byłoby np. mleko sojowe (jeśli jest problem z laktozą) czy kozie, a dostępność większa niż tych mieszanek. a jak się denerwujesz, że mało białka przy okresie wzrostu, to dbaj o warzywa z białkiem w diecie np. fasolka szparagowa. Podobno większość polskich dzieci jest jednak przebiałkowana (głownie białkiem mięsnym): a powinny w sumie jeść 1 g na 1 kg masy ciała ( np. całe jajo ma już 12,5 g białka, 100 g indyczego udźca to 19 g białka, a 100 ml mleka mod. to ok. 1,5 g białka), więc jak je zdrowe inne posiłki, to co On może w tym sztucznym mleku dostać (w Twoim to oczywiście samo zdrowie:-), żeby jadł różne zupki warzywne, różne rodzaje mięska i kasz (zamiast jaglanki, masz jeszcze do wyboru inne bezglutenowe), a wit.D na pewno dajesz, możesz jeszcze popytać lek. czy wit. C na przednówku wiosennym nie wprowadzić. a my po testach skórnych - kompletnie nic nie wyszło, bardziej czerwone miala miejsce, gdzie ja trzymałam za rączkę, niż jakikolwiek ślad po alergenach...a problem pozostaje, tzn. teraz niby wszystko świetnie, ale codziennie po nocy musi nos wydmuchać, odkaszlnąć,a zdarza sie po wydmuchaniu na chusteczce trochę krwi w śluzie, ale jeszcze konsultacja laryngologiczna (czy 3. migdał, czy ukrwienie śluzówki po tatusiu, czy coś gorszego) i lek. ma podjąć decyzję czy ją dożelazowywać, bo hgb. na granicach normy dla jej wieku (norma 11,0-13,5), a Ona ma 11,0!! a jeszcze Wam nie pisałam, jak skończyła sie opowieść z moim wiecznie przeziębionym mężem, pulmonolog wysłuchał zapalenie płuc! diagnostyka w kierunku chlamydii i mykoplazmy - czysto. brał więc antybiotyk na niezidentyfikowaną bakterię w sumie przez 3 tyg.!!! najdziwniejsze to, że On w ogóle nie kaszlał, raczej trochę odchrząkiwał, ciągle był słaby, zmęczony, i miał uczucie zalegania czegoś w tchawicy i tyle, a tu było sobie zap. płuc z takich niewyleczonych, przenoszonych przeziębień, leczonych ferwexami i rutinoscorbinami.
-
tralala, myślałam nad tym, co napisałaś w spr. szczepień i właściwie też coś takiego obserwowałam, w ogóle mam wrażenie (to chyba głupie), ale jak Mała musi/musiała skupić swój system odpornościowy na większej ilości zagrożeń to wtedy refluks wracał i inne z nim związane sprawy (i tak przy zębach, właśnie do 4-5 tyg. od szczepień, na jakimś wirusie, bakterii itd). może coś jest z tymi szczepieniami, bo mojej kol. córcia, zdrowa, bez alergii itp. wymiotuje po szczepieniach i w kilkanaście dni po nich ulewa, a normalnie nigdy.... a co do podrażniania przełyku po jabłku (jeszcze możesz spróbować gotowane, kompot dla Was, a jabłko maluchowi, Miśka zdecydowanie preferuje bardziej, ale musi być słodkie i miękkie), może być. tu opieram teorię na odczuciach mojego taty (z stwierdzonymi nadżerkami żołądka), że nie może zjeść ani jabłka, ani cytrusów, ani winogrona, a nawet herbaty z sporą ilością cytryny, bo zaczyna kaszleć i mówi, ze go podpiekuje przełyk. chyba nie przypadkowo przy refluksie każą tzw. białą dietę, bez kwaśnych owoców, a nawet bez ciemnych chlebów na zakwasie, a raczej białe pieczywo, banan, ryż itd.
-
ojoj, w tej sytuacji nasze "drobne" problemy są trywialne. będziemy betilou mocno Cię w myślach wspierać, i oby holenderska słuzba zdrowia okazała się skuteczna...w końcu na pewno dysponują porządnym sprzętem i możliwościami diagnostycznymi, daj nam znać, jak już wyjdziecie na prostą, co zapewne niedługo nastąpi!!!!
-
dzięki mamo ze skazą. jak zwykle full profesjonalizm alergiczny. no nic idziemy 30.01. i zobaczymy, co dalej.... to ja w sprawie szczepień jestem dokładnie na 2. biegunie, zaczęliśmy od hexy 6 w 1, po której z powodu tzw. płaczu neurologicznego = dosłownie pisku na wysokich tonach (!) nie do ukojenia przez kilka godzin i silnego obrzęku nóżki, dostaliśmy od neurologa skierowanie do przyszpitalnej Poradni Szczepień, gdzie Miśka jest szczepiona rozłożonymi, podobno oczyszczonymi szczepionkami, takimi jak mega wcześniaki albo dzieci z chorobami neurologicznymi. Szczepi ją lek. specjalizująca się tylko w szczepieniach. w efekcie jej częstych infekcji (żeby była jasność jest po Prevenarze:-) bździmy sie z tymi szczepieniami do dziś, bo każde osobno przy zdrowym dziecku to trwa i trwa...została nam juz tylko 4. dawka przypominającą:-) na odrę, świnkę, różyczkę dostała MMR2, bo lek. utrzymywała, ze na pewno jej nie zaszkodzi, a byłam oczywiście zdecydowana dopłacić itp. do priorixu, ale mnie zamotała. mam mieszane uczucia, co do szczepień, tzn. neurologicznie i refluksowo nic Misce nie zrobiły, ale za każdym razem gorączkuje i ma silny obrzęk w miejscu ukłucia, co sugeruje jakieś uczulenie na konserwant, składnik, który jest w każdej szczepionce. ale żebyście miały pełny obraz - po ugryzieniu komara moje dziecko ma plame bordową wielkości śliwki i podchodzi jej osoczem przez 3 tyg., po przyklejeniu plastra ma czerwone znamie utrzymujące sie z 2 dni, po przytuleniu tatusia od jego 1. dniowego zarostu ma cały dzień czerwone kropki. taki to więc typ:-( jak się jednak nasłucham opowieści w tej Poradni Szczepień, dlaczego tu maluchy trafiły i co mamy łączą ze szczepieniami, to jestem chora przez kilka dni. i szczerze Wam powiem, że nie wiem...była nawet 1 mama, która miała od lek. zaświadczenie, ze na 100% porażenie mózgowe wywołało szczepienie na gruźlice w szpitalu, a inna po 4 szczepieniach na krztusiec miała bumażkę, że jej córcia ma od kilku lat pseudo krztusiec poszczepienny itp itp. tak czy siak, cieszę sie, ze już bliżej niż dalej końca tych szczepień... jak szukam przyczyn słabej odporności u Malej to intuicyjnie czuje, ze ma to związek z alergią, a refluks albo też z nią, albo z faktem że to była ciężka ciąża, a ja brałam leki przeciwskurczowe, czyli rozluźniające i moze to głupie, ale za zbytnio jej rozluźniły uk. pokarmowy. taką mam teorię;-)
-
tralala, a co do tego kisielu, a słodkie było jabłko? bo gotowany banan nie może być kwaśny...z natury to jest słodkie. a z tym olejem lnianym to świetny pomysł, lepszy nawet niz siemie, a to chyba ta sama roślina czyli len? ja juz niespecjalnie mam go do czego dawac, bo zupy na mięsnych wywarach już lecą, rzadko da sie skusić na taką z osobno gotowanym miesem+oliwa, surowych warzyw w oliwie nie znosi:-( ale cos pomyśle!!
-
Edyta, i jeszcze sobie pomyślałam, jak często dajesz? bo ja wtedy jechałam równo - 3-4 x dziennie po 5 ml. teraz tylko 2 x po 4 ml. zanim się zaczniesz tym truć, masz Małej badania ogólne moczu w miarę aktualne? bo jak ma mocz kwaśny, to na pewno nie ma za duzo magnezu. bo mieliśmy ciagle zasadowy i podobno nery wydalały te nadmiary mg. i ten zasadowy stan jest też podobno typowy dla alergii...zasada ta nie dotyczy maluchów bo na mlecznej diecie większość ma zasadowy.
-
hej, nie ma pośpiechu, idziemy do alergologa dopiero w środę, więc zbieram info na wizytę:-) Edyta, nie każde dziecko tak samo reaguje, ale ja zrobiłam kiedyś po kilku mscach gastrotussa morfologię, a jak kułam to pojechałam na maxa: rożne poziomy, żeby zobaczyć, czy czegoś nie brakuje i zonk: za wysoki poziom magnezu. Lek. uznała, ze taki stan wynika tylko z nadmiernej suplementacji, a ponieważ Mała nie bierze żadnego zestawu witaminowego z magnezem, to uznała, ze to na bank gastrotuss bo on na alginianie magnezu jest i kazała na jakiś czas odstawić. teraz wróciliśmy. mówiłam o tym "zaprzyjaźnionej" farmaceutce i nie wiem, czy udawała wszechwiedzącą ale zareagowała, ze to oczywiste, ze jak się podaje o takim składzie syrop, to można przemagnezować... a objawy już za dużej ilości (ja nic nie widziałam, ale u nas był mały przerost): osłabienie siły mięśniowej, zaparcia, nudności, zatrzymanie moczu, za niskie ciśnienie krwi, senność a nawet śpiączka. i jeszcze jedno, ponieważ potem już badań nie powtarzałam, to nie wiem, czy czasami to nie był objaw stanu zapalnego w jelitach (bo też podobno podnosi poziom magnezu), albo alergii (podobno wtedy też jest za wysoki magnez, bo uszkodzone jelita i słabe kosmki wchłaniają zbyt szybko go do krwi), a że ja "suplementowałam" gastrotussem to miała skąd go brać...
-
a to muszę jeszcze poobserwować w 1 dzień po czkawce... na pewno siemię nie zaszkodzi, były tu dziewczyny pod opieką dr Stawiarskiego z wroc. klinik, który kazał już 2-3 msc. maluchom do butli dawać. moja lek. też nam nakazała, ale później, choc była zdziwiona, ze wcześniej nie próbowałam. była tu kiedyś mama Oliwki, której też lek. kazał w wieku ok. 5-6 mscy, ale miała jej zdaniem Mała po tym wzdęcie. musisz więc spojrzeć, bo ja nic nie obserwuję takiego, ale wiadomo, że co dziecko to inne. co do gastrotussa, to początkowo każą nawet po każdym posiłku, a na pewno przed spaniem, potem zmniejsza się dawkę do 2-3 x dziennie. to nie lek, tylko trzymacz jedzenia w żołądku, więc jak nie dasz nie będzie trzymać, trochę wykłada śluzówkę i łagodzi podraznienia i tyle jego działania. problem tylko taki, ze przy długotrwałym stosowaniu, kilka mscy podwyższa poziom magnezu we krwi i wtedy trzeba odpocząc od niego (jak kiedyś będziesz miała potrzebę morfologii to zleć też poziom mg). a co do leżenia na brzuszku, to ja się cieszyłam, ze Mała lubiła i była taka ruchliwa (choć więcej ulewała przy raczkowaniu), bo tzn. że nie boli ją brzuszek, a podobno porządny refluks, to dzieci nie znoszą pozycji na brzuszku.
-
tralala, to jeśli Twoja lek. ma racje z tymi czkawkami, to u nas efekt wręcz odwrotny, więc chyba nie problem w niedomkniętym zwieraczu, a raczej jakiejś nadkwasocie wespół z alergią. sama już nie wiem....
-
a i celowo nie pisałam o fridzie, bo po ponad 2 l. doświadczenia mam mieszane uczucia co do tego ściągania kataru, jak się leje i lekko sie zassie i wychodzi, to super, ale bez żadnego katowania nosa, bo można niezły obrzęk śluzówek wywołać. i uważajcie też z nasivinami, otrivinami itp. żeby było nie więcej niz 15 psikięć na dziurkę na 1 infekcję, bo przesusza sie strasznie nos i moze podkrwawiać. a najlepiej tylko jak już katar uniemożliwia sen, to wtedy tylko przed spaniem. no i euphorbium s u niektórych lepiej działa niz sól fizj. do nosa a to wyciag rumianku, z wodą morską i minerałami.
-
a co do dni czkawkowych, to ja ich nie lubię, bo ma wtedy z 4-5 dziennie, aż echo idzie i owszem nie ulewa, ale jedzenie jej podchodzi, bo mówi mi, ze ją zapiekło w gardło.
-
trallala, my to mamy, tzn. pokasływanie (raczej suche, takie w kierunku odkrzsztuszania, ale silne, choć krótkie) po tym jak zje, a potem skacze (mimo gastrotussa), niekiedy rano, a także po płaczu, jakby coś jej spływało z nosa i się tym krztusi, nie było tego w lecie, a jest w sezonie grzewczym, podobnie jak pochrapywanie (ale jak nawilżacz dobije w pokoiku do 50 % - mija). też nie wiem, czy to normalne i czy refluksowe, bo obserwuję to tylko przy zębach, nadmiernym ślinieniu się albo przy takich dniach czkawkowo-odbijaniowych, których nie brakuje w sytuacjach zębowych. a inne mamy mają jakieś doświadczenia w tym temacie? niestety więc ja może odpowiem Ci na to pytanie za jakieś 2 tyg., jak zakończymy tour alergologiczno-laryngologiczny i ostatnia piątka dokończy wychodzenie. bo to moze być i z przesuszonej śluzówki gardła, nosa, i z jakiejś wydzieliny spływającej z nosa po gardle (alergia, bakteria?) i z czystego refluksu, choć widziałam takie numery u dzieci moich znajomych którzy nie mają żadnych podobno problemów z refluksem czy alergią, a jest to u nich objawem ślinienia się zębowego i wysuszenia śluzówek w zimie... na początek obniżyłabym temp. w domu do 19 stopni i max zwiększyła nawilżenie. ja swoją jeszcze 2 x dziennie teraz inhaluję samą solą fizj., bo nie chcę jej tam nic wkrapiać, a czymś muszę nos nawilżyć.
-
dzięki, upewniłaś mnie we właściwej decyzji - jutro dzwonię do 2 poleconych alergologów. z wieści jeszcze jedna tajemnicza sprawa - może przypadek, ale taka masakra katarowa rozpoczęła sie u nas po szczepieniu odra-świnka...na białku kurzym. w ten sam dzień zaczęła kichać na sucho, jak alergik takimi kaskadami, a wieczorem wysypało ją po dłoni (tylko w na tej ręce, gdzie było ukłucie), a potem to juz poszło....moze przypadek, ale dzisiaj zjadła omleta na całym jaju i dokładnie te same objawy, włącznie z wysypką na tej samej dłoni! przed szczepieniem nie obserwowałam większych problemów z białkiem kurzym... a powiedz mi jeszcze, czy w tym wieku moze być juz alergia wziewna? bo jak byliśmy z Miśka przed 1 rż u 2 alergologów i 2 okulistów (te oczy załzawione), to wszyscy nam wciskali, ze ona za mała na alergię na kurz itp. nawet jeden dał fenistil i tyle. bo z moich obserwacji wynika że u nas też cały zestaw: kontaktowa (parafina? z emolientów, nagietek w kremach i coś w lakierze do podłóg mytych tylko wodą - bo jej schodziła skóra z dłoni przy raczkowaniu, a w lecie na boso-ze stóp), wziewna (kurz, pleśń? ale coś sezonowego też) i pokarmówka (białko krowy, jajka, chyba mąka pszenna i Bóg wie co jeszcze)...jak to teraz ustalić, oby ten alergolog miał jakiś pomysł, bo przeraża mnie dieta eliminacji i prowokacji w wieku 2,5 roku, a tak sie wcześniej starałam i żadnego klucza nie umiałam wyłapać (coś źle zrobiłam, ale co?), moze tymi wszystkimi probiotykami, eko sklepami i kosmetykami, proszkami dla atopików maskowałam te objawy, ze nie były takie spektakularne, ale ciągłe i upierdliwe....na pewno są to baaardzo spóźnione reakcje, najszybsza to ok. 12 godz. tak jak dzisiaj po omlecie ze śniadania. o i to, ze, uwierzcie, naprawdę zadbane dziecko domowe łapało wszystkie bakterie i wirusy, najpierw do uk. pokarmowego, teraz do dróg oddechowych, to też niezbity dowód. i drugie pytanie...a co z teorią, że z pokarmówek sie wyrasta? jak ja za pół roku mam ją do przedszkola dać? Miśki kumpel z porodówki z porządnymi objawami AZS na mleko, długo na zyrtecu itp., teraz juz normalnie na krowim w butelce! a ja ciągle w punkcie wyjścia!
-
no to teraz będzie 2 razy, bo jak zapisałam, to sie ukazał "stary"...wybaczcie...
-
kurcze wcięło mi post... chciałam napisać, ze Miśka miała lakie pojedyncze "liszaje" jak fasola jasiek po czekoladzie, na udach, suche w dotyku, z obwódką, robiły się pomarańczowe w kąpieli. kąpałam w rumianku, żeby się nie nadkaziło bakteryjnie i natłuszczałam, ale schodziło cholerstwo z 2 tyg. po drugie, że u nas cud się zdarzył tzn. już wybieraliśmy sie do laryngologa, bo wyglądało że 3. migdał jej blokuje swobodny oddech, ciagle taki katar tylny, nie do wysmarkania, chrapanie, śluzówki nosa obrzęknięte itp. ale namówiłam lek. na receptę na antyhistamin. podałam 2 x zyrtec i objawy natychmiast złagodniały, dla próby odstawiłam - wróciło tej samej nocy we wzmożonej sile, daję 4. dzień i Mała oddycha swobodnie, nie trze się po buzi, nie ma załzawionych oczu. a wiec zamiast laryngologa musimy iść do alergologa, tylko dręczy mnie pytanie, czy to oznacza na bank alergię, czy po prostu każdemu antyhistamin obkurczyłby śluzówki, nawet poinfekcyjne, czy to nie alergia na kurz (bo zaczęła sie amba w sezonie grzewczym, a w ub. roku przy trójkach to była też wczesna wiosna), a moze jednak pokarmówka....ciekawe, czy lek. jest w stanie to rozwikłać. tak czy siak, z bolącym sercem podaję zyrtec, ale wreszcie Mała oddycha swobodnie,po tylnej części gardła nic nie ścieka i zaczyna to gardło się regenerować. z pierwszych warzyw zapomniałyśmy jeszcze o zielonym, mrożonym groszku, na początek bez łupinek-wyskakują z nich po zlaniu wrzątkiem.
-
hej, Miśka jak kiedyś pisałam też miała "liszaje" na udach, jak ją poczęstowałam czekoladą i chyba przy pierwszych próbach z glutenem. były to suche w dotyku placki, wielkości fasoli jaśka, z obwódkami, w kąpieli pomarańczowiały. nie chciało to świństwo zejść z 2 tyg. mimo prób i chyba dopiero stary linomag to złagodził. a u nas dziwne sprawy: juz ją zapisałam do laryngologa i czekałam na wizytę, bo niby ok, ale ciagle "tylny" katar, który w nocy ją rozbudzał, w dzień nic nie leciało, chrapała, sapała itp. 3. migdał wydawał sie na bank powiększony i zatykający nos. niechętnie i z wątpliwościami, ale uprosiłam naszą lek. o receptę - na próbę zyrtec, bo nie mogę pogodzić się z faktem że dziecko nieprzedszkolne ciągle ze smarkiem i po 2 dniach zyrtecu nastąpił cud - nie ma kataru, na próbę odstawiłam na 2 dni - nocne armagedony, z rozbudzaniem się co chwilę i prośbami o oczyszczenie jej nosa, z którego nic nie chciało wyjść...i teraz mam zagwozdkę (i szukam dobrego alergologa - adresata moich pytań): czy to oznacza alergię, skoro antyhistamin pomógł natychmiast, czy po prostu on obkurcza śluzówki po infekcji wszystkim, łącznie z 3. migdałem...nie usmiecha mi sie jechanie na leku, ale wreszcie moje dziecko nie ma załzawionych oczu, nie trze sie po buzi w nocy i oddycha swobodnie, co od listopada nie miało miejsca (nomen omen od momentu kaloryferów). w tym wieku alergia pyłkowa juz? a moze jednak pokarmówka? takie mną teraz targają wątpliwości. pozdrawiam Was serdecznie. ps. a z warzyw "pierwszych" jeszcze mrozony zielony groszek - początkowo bez łupinek (schodzą po zlaniu wrzątkiem:-)
-
Ewela, a jeszcze sobie tak pomyślałam, a nie jadłby Synek owoców w kisielu? To jest w ogóle moim zdaniem ważna rzecz, aby przyzwyczaić od początku maluchy z wrażliwym uk. pokarmowym do konsystencji i smaku kisielu. W ten sposób podawane owoce to samo dobro dla nich. kisiel wykłada śluzówkę, a w sytuacjach awaryjnych przy chorym gardle, infekcji jamy ustnej czy nawet biegunce (jagodowy) jest niezastąpiony. do tego nasza lek. każe przemycać 1-2 łyżeczki tego wywaru z siemienia lnianego (zaparzonego w ziarnkach) i nic tak nie odbuduje śluzówki jelit i przełyku po lekach, wymiotach itp. tak czy siak podam moje proporcje: na 150 ml. gotującej się wody z owocami (krojony banan, tarte jabłko, dla starszaków mrożone jagody, maliny czy truskawki), albo wszystko po trochę daję z 30 ml. zimnej wody+1,5 łyżeczki skrobi ziemniaczanej. gotuję chwilę mieszając. doprawiam "glutem" z siemienia lnianego.
-
Ewela, a jeszcze sobie tak pomyślałam, a nie jadłby Synek owoców w kisielu? To jest w ogóle moim zdaniem ważna rzecz, aby przyzwyczaić od początku maluchy z wrażliwym uk. pokarmowym do konsystencji i smaku kisielu. W ten sposób podawane owoce to samo dobro dla nich. kisiel wykłada śluzówkę, a w sytuacjach awaryjnych przy chorym gardle, infekcji jamy ustnej czy nawet biegunce (jagodowy) jest niezastąpiony. do tego nasza lek. każe przemycać 1-2 łyżeczki tego wywaru z siemienia lnianego (zaparzonego w ziarnkach) i nic tak nie odbuduje śluzówki jelit i przełyku po lekach, wymiotach itp. tak czy siak podam moje proporcje: na 150 ml. gotującej się wody z owocami (krojony banan, tarte jabłko, dla starszaków mrożone jagody, maliny czy truskawki), albo wszystko po trochę daję z 30 ml. zimnej wody+1,5 łyżeczki skrobi ziemniaczanej. gotuję chwilę mieszając. doprawiam "glutem" z siemienia lnianego.
-
hej, ja też tylko na chwilkę, Dziewczyny w spr. warzyw już wszystko napisały. cukinia (choć teraz tylko u nas jakieś hiszpańskie mutanty w sklepach) smakuje i do zupy i na słodko do jabłka, a dynia super z gotowanym tartym jabłkiem (nawet jak nie lubi smaku, co mnie nie dziwi) na deserek. fajnie też komponuje sie zupa dyniowa z dodatkiem szpinaku, naprawdę dobre. ja tylko jeszcze raz zachwalę amarantus (ma przeciwgrzybiczny skwalen!) i kaszę jaglaną dla takich maluchów. spróbujcie nawet na sobie i mężach, jak będą zakatarzeni, taki pyszny kolacyjny zestaw kaszy jaglanej z cukinią i papryką (sporo przepisów w necie). ona wyśmienicie sciąga śluz z organizmu i albo to placebo, w które wierzę, albo naprawdę czuć jak katar po nocy mniejszy i samopoczucie lepsze. a natka pietruszki i suszony koper też by mogły być w tym wieku, a jakie zdrowe, ja w każdym razie tak doprawiałam, bo Miśka szybko zaczęła chcieć jeść wyraziście i zaglądać nam w talerze, bez soli ale już ok. 1 rż zaczęłam dawać np. kurkumę. a co do mięs, to jagnięciny nie próbowałam, trochę cielęciny, ale to niedawno, bo początkowo było nienajlepiej po krowich mięsach. nie mam niestety sprawdzonych "mięsnych" gospodarzy i jadę na sklepowych, jajka tylko wiejskie, a jak nie mam możliwości kupić od znajomych, to w eko sklepie. pamiętam tylko, żeby przy indyku kupować nie tylko pierś, czy skrzydło, ale także udziec, bo jako jedyne jest czerwonym mięsem i ma porządnie żelaza. Edyta, jakby to była infekcja, to Lila by gorączkowała (już jest za stara na bezgorączkowe przebiegi), nie ma opcji że to coś innego niz zęby, a jak nawet w tym śluzie sie zalęgła jakaś bakteria, to i tak się jej nie leczy, póki nie wywołuje infekcji. więc tylko cierpliwość i wiara, ze do wakacji Ci juz w pełni powie, co ją boli, czy jest smutna, czy zła, czy znudzona. a apeluje do siebie i do Ciebie, ze musimy opanowywać nasz strach i lęk, bo wychowamy niepewne siebie dziewczynki, moja lek. cały czas mnie pasie takimi opowieściami o anorektyczkach, rozchwianych emocjonalnie dziewczynkach itp. których mamy właśnie były takie "miękkie", przestraszone, w chorobie dziewczynek rozpanikowane itd. i ja mam nowo roczne postanowienie, aby Miśka nie widziała mojego strachu i niepewności, jak jest chora, czy jak sobie cos zrobi.
-
Edyta, wygląda wiec, że to po prostu (albo aż) ból i umęczenie tym bólem. te trójki są połączone z jakimiś nerwami w twarzy i zatokami, one naprawdę dają popalić. myślę, że za kilka tyg. jak już wyjdą i urosną Lila wróci do normy i złapiecie trochę oddechu, byle do piątek, bo te świństwa znowu blisko gardła i migdałów. dobrze, ze dzieci nie mają 30 zębów;-) poza tym sądzę, że Lila wchodzi w trudny wiek, jeszcze nie jest w pełni komunikatywna, a juz ma poczucie własnego ego. Miśka też potrafiła sie tak nakręcić w płaczu, że wymiotowała jak w horrorze egzorcyście, aż na 2. dzień miała naczynka popękane na twarzy. teraz juz łatwiej sie z nia dogadać, wytłumaczyc, ze jak będzie płakać to zwymiotuje itp. pomagało też przemycie buzi chłodną wodą, to ją zajmowało i uspokajało w histerii. a że histeryczkami są, to zapewne nasza trochę wina, bo człowiek sie tartasoli, trzęsie i wychowuje hydrę na własnej piersi. nie wiem jak Ty, ale ja jestem chyba taką lękliwą mamą i mam już tego efekty: moje dziecko ostatnio ciągle gada: "Jezus Maria, uważaj bo sie uderzysz", albo "Broń Boże nie wylej herbatki", a więc już moją panikę i lęk jej przekazałam, co sie wiec dziwię że jest histeryczką:-( a nam na bank się rozrósł 3. migdał i daje objawy takiego wewnętrznego kataru, niby nic nie leci a nos zakitowany....oby obkurczanie pomogło.
-
a co do Devikapu, to dzięki, ale to chyba w nast. sezonie (zapisałam nazwę), bo teraz kupiłam nam-starym citrosept i zestaw witaminowy tez z d. musze i nas trochę postawic do pionu.
-
sorry, ale coś sie rozmnażam, a blf to oczywiscie probiotyk:-)