daga1975
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez daga1975
-
hej, Edyta, ja teraz jestem złym doradcą, bo uważam, że większość objawów wymiotów i złego humoru u mojej Małej po 1 rż. to jest kwestia, jak jej się lęgnie jakaś bakteria w nosie/zatokach (choć podobno nie ma zatok, to w jakis jamach przynosowych). może na bazie nadmiernego ślinienia się (bo ślina jest zasadowa), moze przy spadku odpornsci od zębów....ambę mieliśmy przy trójkach i jeszcze z 1,5 miesiąca po ich wykluciu. ciągłe takie wewnętrzne katary, niby nic, a w nocy słyszałam jak coś ściąga z zatok i przełyka, a jak wymiotowała to śluzem, była baaardzo rozhisteryzowana i ciężka w pożyciu. posiałam ten śluz (aż wymazówka była żółta) i wyszedł gronkowiec złocisty. lek., że to nosicielstwo, nie rusza sie, nie leczy itp. po kilku miesiącach sam sobie poszedł(?) tzn. wymaz był czysty. moze zbieg okoliczności, ale wymioty ustały całkowicie, inne dziecko było przez kilka miesięcy, przewidywalne, w stałym rytmie, uśmiechnięte, cieprliwe. a teraz od połowy listopada nawrót - ze spaniem rosyjska ruletka, w zachowaniu histeryczka, aż do wymiotów, a do tego nawracające katary. nie wierzę, że 5 infekcji pod rząd było wirusowych (my też nie chodzimy do supermarketów, nie wpuszczamy chorych itp). teraz crp było wysokie, więc musiała być bakteria. dostała antybiotyk. i znowu inne dziecko - uśmiechnięte, bez histerii i wymiotów. choc sprawa nie jst jeszcze wyjaśniona (chcę znowu posiać gardło), bo gardło wyglada nadal brzydko, a w nocy Mała pochrapuje, z nosa nei leci, ale słyszę, ze cos tam jest. Chcę isć do laryngologa, niech on mi wreszcie wyjaśni, jak to z tym jest. dam jej jeszcze z tydzień, moze sie zregeneruje samo. na bazie tego podrażnia sie śluzówka żołądka, i od leków i od zarazków, ale nie objawia się to juz czystym refluksem, raczej nadmiernym odbijaniem, pobolewaniem brzucha przed kupą itp. bo pytanie Edyta, czy Ty coś widzisz oprócz złego humoru Lili? jakim śluzem ona wymiotuje, katarowym? ślini się? czy słyszysz jak oddycha w nocy? czy leci jej na dworze, albo po przyjściu do domu woda z nosa?ma 36,6 czy łapie stany podgorączkowe? Miśka ma jeszcze taki odruch, po którym poznaje, ze cos jej spływa po tylnej części gardła - wystawia język, otwierając tym sposobem gardło, wycisza sie już to ale w ub. tygodniu robiła to po kilkanaście razy dziennie. o BLF pytałam - mówiła, żebyśmy na razie nie zmieniali antybiotyku, bo wiele nowości Miśka dostała i tran, i ceruvit junior i jeszcze ruszamy z tym uodparniającym środkiem. tralalla, u nas był ciężki 9 miesiąc - dopiero 1. dolne zęby, raczkowanie i dalsze rozszerzanie diety. generalnie takie armagedony wyciszały sie po 2-3 tyg. i potem wracały znowu, ale coraz rzadziej. a po 2 ur. przyjęły postać kłopotów laryngologicznych, może przypadek, ale i laryngolog i nasza gastrolog uważa, ze niestety nie jest to zbieg okoliczności.
-
hej, Edyta, ja teraz jestem złym doradcą, bo uważam, że większość objawów wymiotów i złego humoru u mojej Małej po 1 rż. to jest kwestia, jak jej się lęgnie jakaś bakteria w nosie/zatokach (choć podobno nie ma zatok, to w jakis jamach przynosowych). może na bazie nadmiernego ślinienia się (bo ślina jest zasadowa), moze przy spadku odpornsci od zębów....ambę mieliśmy przy trójkach i jeszcze z 1,5 miesiąca po ich wykluciu. ciągłe takie wewnętrzne katary, niby nic, a w nocy słyszałam jak coś ściąga z zatok i przełyka, a jak wymiotowała to śluzem, była baaardzo rozhisteryzowana i ciężka w pożyciu. posiałam ten śluz (aż wymazówka była żółta) i wyszedł gronkowiec złocisty. lek., że to nosicielstwo, nie rusza sie, nie leczy itp. po kilku miesiącach sam sobie poszedł(?) tzn. wymaz był czysty. moze zbieg okoliczności, ale wymioty ustały całkowicie, inne dziecko było przez kilka miesięcy, przewidywalne, w stałym rytmie, uśmiechnięte, cieprliwe. a teraz od połowy listopada nawrót - ze spaniem rosyjska ruletka, w zachowaniu histeryczka, aż do wymiotów, a do tego nawracające katary. nie wierzę, że 5 infekcji pod rząd było wirusowych (my też nie chodzimy do supermarketów, nie wpuszczamy chorych itp). teraz crp było wysokie, więc musiała być bakteria. dostała antybiotyk. i znowu inne dziecko - uśmiechnięte, bez histerii i wymiotów. choc sprawa nie jst jeszcze wyjaśniona (chcę znowu posiać gardło), bo gardło wyglada nadal brzydko, a w nocy Mała pochrapuje, z nosa nei leci, ale słyszę, ze cos tam jest. Chcę isć do laryngologa, niech on mi wreszcie wyjaśni, jak to z tym jest. dam jej jeszcze z tydzień, moze sie zregeneruje samo. na bazie tego podrażnia sie śluzówka żołądka, i od leków i od zarazków, ale nie objawia się to juz czystym refluksem, raczej nadmiernym odbijaniem, pobolewaniem brzucha przed kupą itp. bo pytanie Edyta, czy Ty coś widzisz oprócz złego humoru Lili? jakim śluzem ona wymiotuje, katarowym? ślini się? czy słyszysz jak oddycha w nocy? czy leci jej na dworze, albo po przyjściu do domu woda z nosa?ma 36,6 czy łapie stany podgorączkowe? Miśka ma jeszcze taki odruch, po którym poznaje, ze cos jej spływa po tylnej części gardła - wystawia język, otwierając tym sposobem gardło, wycisza sie już to ale w ub. tygodniu robiła to po kilkanaście razy dziennie. o BLF pytałam - mówiła, żebyśmy na razie nie zmieniali antybiotyku, bo wiele nowości Miśka dostała i tran, i ceruvit junior i jeszcze ruszamy z tym uodparniającym środkiem. tralalla, u nas był ciężki 9 miesiąc - dopiero 1. dolne zęby, raczkowanie i dalsze rozszerzanie diety. generalnie takie armagedony wyciszały sie po 2-3 tyg. i potem wracały znowu, ale coraz rzadziej. a po 2 ur. przyjęły postać kłopotów laryngologicznych, może przypadek, ale i laryngolog i nasza gastrolog uważa, ze niestety nie jest to zbieg okoliczności.
-
dzięki Ewela, jutro będzie lek. to niech myśli nad innym mukolitem (zapisałam sobie te nazwę, bo to jeszcze inna substancja niz ambroxil z Mucosolvanu i karbocysteina z Pectodrillu), bo Mała nic a nic na mokro nie kaszle, trochę na sucho po śnie i nie może tego odkrztusić, aż chrypy dostaje i potrafi mieć odruch wymiotny po tym kaszlu albo czkawkę. oddycha juz spokojnie, wiec chyba steryd nie będzie potrzebny, choć warto byłoby mieć na wszelki wypadek. inhaluję ją samą wodą fizj. ale ogólnie jest już lepiej, śpi, je, bawi się, tylko wygląda cienko, no i od tego kaszlu gardło ciągle mocno podrażnione, aż widać nagłośnię!!! ale jutro i wyniki męża i kontrola, więc będę mądrzejsza.
-
dzięki Ewela, jutro będzie lek. to niech myśli nad innym mukolitem (zapisałam sobie te nazwę, bo to jeszcze inna substancja niz ambroxil z Mucosolvanu i karbocysteina z Pectodrillu), bo Mała nic a nic na mokro nie kaszle, trochę na sucho po śnie i nie może tego odkrztusić, aż chrypy dostaje i potrafi mieć odruch wymiotny po tym kaszlu albo czkawkę. oddycha juz spokojnie, wiec chyba steryd nie będzie potrzebny, choć warto byłoby mieć na wszelki wypadek. inhaluję ją samą wodą fizj. ale ogólnie jest już lepiej, śpi, je, bawi się, tylko wygląda cienko, no i od tego kaszlu gardło ciągle mocno podrażnione, aż widać nagłośnię!!! ale jutro i wyniki męża i kontrola, więc będę mądrzejsza.
-
betilou, a ta żelatyna, to nie po gastrotussie? moze jego nie trawi do końca, moja miewała po nim takie grudki jak kisiel. zresztą, czego ona nie miewała w kupie...
-
hej Dziewczyny, to jakaś grypa koszmar, skąd jesteś Ewela, że i Was to dopadło? ale nam w sumie chcieli summamed na 8 dni rypnąć (bo po 3 dawkach już była), a tak jak piszesz 5 dni to jeszcze miałoby sens. a jak wygladała zła reakcja synka na ten antybiotyk? po czym poznałaś, ze nie służy? a masz doświadczenie z zimnymi okładami? w jakiej temp. powinny być? pokojowej, czy miło cieplejszej? i gdzie kładłaś? bo ja 1. raz stosowałam i kapiele i okłady na gorączkę i wiele w tym było paniki, a 1. kąpiel to schrzaniłam tak, że Małej temp. natychmiast wzrosła do 39,2. ja też teraz na summamedzie jestem, bo w życiu nie smarkałam takimi pomarańczami i żółciami i dostałam też. i jakieś ataki zimna mam po jego zażyciu, ręce mi sie trzęsą a wątroba boli. biedna moja Miśka:-( u nas dzisiaj lepiej, tzn. je, rozrabia (choć nogi jej się plączą), choć wygląda jak cień, ale bardzo mało jej się odrywa. jutro zmieniam mucosolwan na pectodrill - inny mukolit - może wreszcie się rozrzedzi. śpi już na szczęście spokojniej, bo nie dało się spać lub słuchać jej oddechu z taka przykurczoną tchawicą. Wdech jakby traktor ruszał, a wydech jak u gruźlika. my też w czwartek kontrola, to zobaczymy. tymczasem dzisiaj mąż był u pulmonologa, bo nadal temp. ok. 35 stop. i kaszel trudny do odkrztuszenia (dostał kolejny antybiotyk), mukolity itp. i czekamy na jego wyniki w kierunku bakterii atypowych. choć cały czas mam intuicyjne wrażenie (albo nadzieje), że to jednak wirusowa grypa, tylko takie cholerstwo ciężkie, a nie dodatkowo problem z bakteriami - i to jeszcze takimi trudnymi do wyleczenia. aaasica, domyślam sie, jak się boisz, bo szpital to stres i syf. ale może wreszcie coś to posunie do przodu, są inne leki poza omeprazolem, teraz juz jesteś mądrzejsza, wiesz o co pytać, poprosisz o więcej informacji, może dodatkowe badania itp. musisz w tym znaleźć plus, żeby ten czas wykorzystać max konstruktywnie ku zdrowiu Córci. edyta, w czw. zapytam lek. o ten probiotyk (czytałam też o nim), moze to jakis pomysł, coś w kwestii uodpornienia trzeba podziałać, bo bioaron c i inne takie tam głupoty nic nie zdziałały. a co do szczepienia na ospę, moja lek. pokiwała tylko głową na nie, ale czemu, nie zapytałam, w sumie i tak nie chciałam szczepić...choc teraz sobie myślę, ze jakby np. na grypę była zaszczepiona, to byłoby lepiej, a ja tak na jeża do tych szczepień nastawiona.
-
hej Dziewczyny, to jakaś grypa koszmar, skąd jesteś Ewela, że i Was to dopadło? ale nam w sumie chcieli summamed na 8 dni rypnąć (bo po 3 dawkach już była), a tak jak piszesz 5 dni to jeszcze miałoby sens. a jak wygladała zła reakcja synka na ten antybiotyk? po czym poznałaś, ze nie służy? a masz doświadczenie z zimnymi okładami? w jakiej temp. powinny być? pokojowej, czy miło cieplejszej? i gdzie kładłaś? bo ja 1. raz stosowałam i kapiele i okłady na gorączkę i wiele w tym było paniki, a 1. kąpiel to schrzaniłam tak, że Małej temp. natychmiast wzrosła do 39,2. ja też teraz na summamedzie jestem, bo w życiu nie smarkałam takimi pomarańczami i żółciami i dostałam też. i jakieś ataki zimna mam po jego zażyciu, ręce mi sie trzęsą a wątroba boli. biedna moja Miśka:-( u nas dzisiaj lepiej, tzn. je, rozrabia (choć nogi jej się plączą), choć wygląda jak cień, ale bardzo mało jej się odrywa. jutro zmieniam mucosolwan na pectodrill - inny mukolit - może wreszcie się rozrzedzi. śpi już na szczęście spokojniej, bo nie dało się spać lub słuchać jej oddechu z taka przykurczoną tchawicą. Wdech jakby traktor ruszał, a wydech jak u gruźlika. my też w czwartek kontrola, to zobaczymy. tymczasem dzisiaj mąż był u pulmonologa, bo nadal temp. ok. 35 stop. i kaszel trudny do odkrztuszenia (dostał kolejny antybiotyk), mukolity itp. i czekamy na jego wyniki w kierunku bakterii atypowych. choć cały czas mam intuicyjne wrażenie (albo nadzieje), że to jednak wirusowa grypa, tylko takie cholerstwo ciężkie, a nie dodatkowo problem z bakteriami - i to jeszcze takimi trudnymi do wyleczenia. aaasica, domyślam sie, jak się boisz, bo szpital to stres i syf. ale może wreszcie coś to posunie do przodu, są inne leki poza omeprazolem, teraz juz jesteś mądrzejsza, wiesz o co pytać, poprosisz o więcej informacji, może dodatkowe badania itp. musisz w tym znaleźć plus, żeby ten czas wykorzystać max konstruktywnie ku zdrowiu Córci. edyta, w czw. zapytam lek. o ten probiotyk (czytałam też o nim), moze to jakis pomysł, coś w kwestii uodpornienia trzeba podziałać, bo bioaron c i inne takie tam głupoty nic nie zdziałały. a co do szczepienia na ospę, moja lek. pokiwała tylko głową na nie, ale czemu, nie zapytałam, w sumie i tak nie chciałam szczepić...choc teraz sobie myślę, ze jakby np. na grypę była zaszczepiona, to byłoby lepiej, a ja tak na jeża do tych szczepień nastawiona.
-
hej, a u nas był sajgon tzn. mąż przytargał do domu grypę, taką która teraz szaleje we Wr. i daje objawy z tchawicy i krtani - duszności, ból tchawicy, mocno zagęszczoną wydzielinę trudną do odkrztuszenia i jak to przy grypie samopoczucie zdechłe. ja jak zwykle przeszłam łagodnie (ale mnie w ub. roku lek. zaszczepiła broncho vaxum i od tej pory nic mnie nie bierze). oczywiście, kiedy katar Miśki (ten załapany na urodzinach kol.) zaczął gęstnieć zaraziła się - ma zmiany na oskrzelach (niewysłchuchiwalne, ale widoczne w rtg, który jej zrobili), 4 dni gorączka prawie 40 stopni, ból krtani, karku, tchawicy i wymioty, biegunka, nie do opisania płacz, walka o każdy ml picia, bo o jedzeniu zapomnij, jakieś majaki, dreszcze i noce bez snu, bo nie mogła uregulować oddechu. do tego crp 50 jednostek a wiec nadkażone to jakąś bakterią. dostała antybiotyk i lek. kazała czekać na efekt jego działania (bo to sumamed, wiec daje sie 3 dni a działa 10 dni). wczoraj jednak spanikowałam (Mała przy takiej temp. bredziła (nie pomagały leki przeciwgorączkowe, zimne okłady), charczała jakby nie mogła złapać oddechu itp), pojechaliśmy na izbę przyjęć, tam zrobili to rtg i wyszło zap. oskrzeli. kazali przedłużyć antybiotyk, nasza lek. upiera sie jednak, że ten który dostała wystarczy i żeby inhalować i czekać do czwartku na poprawę. jestem już skołowana. na tej izbie szpitalnej rzeczywiście manufaktura, nawet 2 x wypisali mi tę samą receptę w chaosie, lek. sprawdzała ciągle w książce jak dawkować i dała na 5 dni ten sumamed, który się daje wg ulotki 3 dni i potem przerwa i ewentualnie znowu 3 dni itp., a nasza lek. na mnie krzyczy że pozwoliłam ją naświetlić, że oczekuje natychmiastowej poprawy, ze nie mam do niej zaufania, choć prowadzi Miśkę od 2 lat itd. itd. fakt, że dzisiaj było już o niebo lepiej, apetyt i humor wraca, gorączki nie ma, ale boję sie, że się myli w optymiźmie i w szpitalu mieli rację, że to będzie nawrót, tym bardziej, że i w szpitalu i nasza lek. podejrzewa, że moze być wspólny klucz tych nawracających spływających po gardle katarów: jakaś atypowa bakteria w nosie- mykoplazma albo b.popularna wśród dzieci chlamydia, a to świństwo jest odpowiedzialne za takie ciągłe smarkanie maluchów, nawracające stany podgorączkowe itp. nawet nie wiecie, jak sie biję z myślami, kogo posłuchać. tak czy siak, mąż idzie jutro ze sobą do pulmonologa dla świętego spokoju, bo nadal kaszle, a bywała nawet krew w flegmie i może poprzez diagnostykę jego uda się zdiagnozować także Miśkę...bo 3 x w ciągu tygodnia hektolitra krwi to jej nie pobiorę, żeby szukać chlamydii. zwłaszcza, ze już od poziomu żelaza jest blada jak ściana, o tym ile schudła nie wspomnę (a jak ja wyglądam po tych kilku dniach mozecie sobie wyobrazic)... oczywiście na fali tego wszystkiego wyszła jej kolejna piątka, została nam tylko jedna - ciekawe jaką ona ze sobą niespodziankę niesie. pozdrawiam Was serdecznie i jak w to w życiu bywa pełna szczęścia i ulgi bo po 4. dniach armagedonu, który dzisiaj minął - jak to można zmienić punkt widzenia, że nagle "drobiazgi" które mnie dotychczas martwiły wydaja się niczym;-)
-
cześć, Ewela, też tak kombinuje z tym śluzem (pomijając stan kataru, kiedy w kupie jest katar), to ewidentnie wraz z dojrzewaniem uk. pokarmowego śluz znikał z kup. ostatecznie ok. 1 rż sobie poszedł, a potem kupy czasowo brzydły-żółkły, śmierdziały kwasem, były niestrawione i było ich po 2-4 dziennie przy nawrotach refluksu (albo ataku zębów), na usg radiolog mówił, ze ten śluz świadczy, ze cos jej podrażnia jelita - może kwas, może ślina, albo wirus kataru i tak by to wyglądało. u nas teoria jelitówki się nie potwierdziła, albo trwała 1 dzień, ale to żadne pocieszenie, bo ten katar jest znowu mega: w efekcie kichniecie co 15 min z glutem po pas (nadal nie gęstnieje), jak sie nazbiera Mała kaszle tak na mokro, ze aż do wymiotów (dzisiaj 3 x), w których dużo tego śluzu, więc noce i drzemki koszmarne (bo jak śpi to jej ścieka i kaszle/wymiotuje). do tego trzy brzydkie kupy ze śluzem. to już 3. taka jej infekcja wirusowa, po prostu po całości!!!! ona prawie nie je (pije!), schudła już jak pies, a jak cos zje to potem po kaszlu tym wymiotuje, snuje sie po domu i płacze, ze ją boli brzuch jak kaszle...koszmar, mam nadzieję, ze dzisiaj był przełom i jutro odrobię do przodu. a i do tego meza zaraziła, a tu nie ma go gdzie posłać do lek. musi wytrzymać do pon. a chory facet gorsze niż urok.
-
hej, to jeszcze ja na dobranoc (z weną)...ten latopic to chyba trzeba długo stosować, żeby był efekt, możesz spróbować Mu urozmaicić florę bakter. czymś innym prze kilka tyg., zawsze urozmaicenie to zdrowa konkurencja i jak mówi moja gastr. walka o jedzenie między bakteriami jest zdrowa dla jelit, bo wykańczają "obcych". staram się znaleźć pozytywy w tych infekecjach, że to nei są anginy, albo inne dziadostwa tylko takie "lekkie" szkolenie dla uk. odpornosciowego, może w przedszkolu będzie łatwiej. teraz z perspektywy 2 lat widzę, że może i wcześniej Mała już przechodziła rózne infekcje (ale jak to niemowlę bez gorączki), bo niektóre objawy np. wysypki skórne w formie pojedynczych czerwonych a la "potówek" na twarzy znam i teraz przy infekcjach wracają, ale wcześniej byłam pogubiona w tych objawach refluksowych i alergicznych i nie wiedziałam, czy np nos zatkany od tego, czy od innego. i może to ją już trochę zaprawiło w bojach, bo np. rotawirusa w ub. roku naprawdę przeszła łagodnie (choć nie szczepiona), a wykosił pół podwórka, że w szpitalu leżeli. może więc i część Waszych objawów (jakieś chwilowo tajemnicze kupy czy niezidentyfikowane pogorszenia skóry) to zwycięska walka uk. odpornościowych z obcymi zarazkami, alergenami z "obcych" ciuchów/proszków, bo przecież nikt nie trzyma dziecka w namiocie tlenowym (choc przyjście z chorym dzieckiem, które kaszlało i wymiotowało na urodziny, było przegięciem). a co do eko warzyw, na początku mama mi od zaufanej działkowiczki przywoziła, potem sami kupowaliśmy, czym bardziej brudne i karłowate tym lepsze, najlepiej z kocyka od działkowca. teraz już jadę jak dla nas. i zawsze lepiej znosiła moje gotowanie niż słoiki (poza jej hitem z hippa - łosoś z marchewką i królik z ziemniakiem, choć to drugie w smaku jak gips). a śluz w kupie mamy i przy zębach i przy katarze i jak jej cos zaszkodzi, a nawet potrafi nie strawić gastrotussa i wtedy jest taki bursztynowy glut. a co do miotana się w diecie i objawach, też tego doswiadzczam, choć jak w ub. roku z takim roczniakiem zaczęłam w piaskownicy widywać inne mamy z roczniakami, to doszłam do wniosku, że nie jest ze mna najgorzej i że w tym chaosie jest metoda, która pozwoli, ze nasze dzieci za kilka lat nie będą miały niedoborów, czy kłopotów gastrycznych. jakie ja kupy w pieluchach widywałam, czy wysypki, od których byście juz miotały się z dietą, a inne mamy luz i teraz czy one o tyle mądrzejsze (na pewno bardziej zadbane i z większą ilością czasu dla siebie;-), czy jednak te "zaniedbania" wylezą za lat kilka/kilkanaście. jeden tylko minus i oby Was ominął, takie "tartasolenie", wpatrywanie sie, emocjonalne reakcje na każdy objaw, powodują ze wychowuje się "bestie", który w wieku 2 lat zręcznie wykorzystuje swoją "chorobę", hasłem "bo zwymiotuje", albo celowo nawet potrafi stymulować wymioty, jak czegoś nie dostaje i boję się myśleć, jakie sztuczki ma w zanadrzu....
-
a Ty mamo ze skazą nie denerwuj się tym wzdryganiem - po prostu kwasne było, wiele dzieci tak robi, nawet oczy albo jedno bezwolnie zamyka jak mają coś kwaśnego, co Tobie wcale nie wydaje się kwaśne.
-
hej, a u nas...nie zgadniecie - infekcja, a właściwie dwie. z urodzin kolegi w piątek przed świętami przywlokła mega katar wirusowy (wykluł się książkowo po 3 dniach) i rotawirusa czy innego wirusa jelitowego, wykluł sie po 5 dniach jak w książce. nie wiem, czy się cieszyć, czy martwić tzn. lekarka mnie pociesza, ze to tylko pierdy i w sumie dobrze o Małej świadczy, ze nic wielkiego się nie dzieje, że sobie radzi z tymi wirusami i nie dopuszcza ich do oskrzeli, płuc itp., ale z drugiej strony w wyniku tych nawracających wirusów ma już tragiczną hemoglobinę (10,7) i jak to nie wróci do normy za 2-3 tyg. musi dostać żelazo. Niby nie uchronię jej od wirusów, nie zabronię kontaktów z dziećmi, ale cholera mnie wzięła, jak usłyszałam, że na 4 dzieci na tych urodzinach jedno kaszlało z wymiotami na dywan jubilata włącznie, a dwoje pozostałych było właśnie z tydzień po rotawirusie....póki co walczymy na dwa fronty, a potem będziemy pracować nad odpornością. poza tym, nie wiem, jak w Waszych miastach, ale we Wr. wszyscy zasmarkani, zakaszleni, generalnie pogoda wiosenna i zarazki powyżej pasa buszują. po 7 dniach omperazolu kupy chwyciły fason (na chwilę przed rotawirusem), skończyło się to burczenie w brzuchu, jakieś takie wzdrygania się i nocne nagłe ruchy ręką lub nogą i ogólnie podobało mi się... co do zależności między mięśniami na zewnątrz a w środku, tak kombinuję na podstawie zdania naszej lek. która oglądając Miśki brzuch stwierdziła, ze ona ma słabą masę mięśniową na zewnątrz i to jej zdaniem wskazuje, ze i taka miękka i wiotka jest w środku. a i jelita i chyba cały żołądek to mięśnie, a na pewno ten zwieracz. a i przy morfologii itp. powtórzyłam ige (1. miała w wieku chyba 8 czy 6 mscy) i teraz nadal niskie nie wskazuje na alergię ige zależną, choc już 15 a nie 5 jednostek. norma jak pamiętacie zapewne do 60.
-
byłam=byłaś:-)
-
Eddafi, wszelki duch Pana Boga chwali:-) już straciłam nadzieję, ze zaglądniesz...Tobie też życzę więcej spokoju i radości w 2013, pamiętam ze byłam na zakręcie z pracą, mam nadzieję ze i to i zdrowotne sprawy będą pomyślne. ale nie myśl, że Cię tak puszcze!!! jak Igor? opanowana sprawa u prawie 2 latka? u nas w skrócie, refluks w miarę ok (ale dalej bezmleczna), ale za to (on, alergia?) zrypały Miśce śluzówki gardła i nosa i z takimi laryngologicznymi problemami sie zmagamy.
-
hej, ja widziałam róznicę miedzy nestle, a bobovitą, a najlepiej jest po zwykłym kleiku takim gotowanym kilka minut, ale moze ma Edyta rację, że to sie zbiegało w czasie z pogorszeniami i stąd to wrażenie. jak wprowadzisz zieniaka, a potem zieniak +dynia, a potem np. znowu spróbujesz z ryzem (mozesz nawet łyżeczkę gotowanego Waszego ryżu zmielic do marchewki), to otwiera to już możliwości kilku dań obiadowych. potem brokuł, trochę pietruszki do zupki, na sam koniec seler i por (ale to naprawdę na sam koniec). z mies królik i indyk najlepiej, żółtko też powinno przejść. jak przejdzie ryż, masz możliwość jeszcze kaszy jaglanej, gryki białej niepalonej i amarantusa. a z owoców banan i jabłko, to drugie raczej gotowane lub pieczone w folii. polecałabym własnej roboty na początek. co do słoików, niektóre firmy dają kwasek cytrynowy (czytaj etykiety), więc odpada, nam w ogóle słoiki zawsze powiększały refluks, słyszałam, ze są to owoce gotowane na parze, ale chyba w to nie wierzę, sądzę że surowe po smaku, ale z dodatkiem wit. C.
-
jeszcze ja, a moze mamo ze skazą, skoro marchewka przeszła daj Mu teraz marchewki z ziemniakiem, potem trochę oliwy z oliwek i tak sobie rozbudowuj ten posiłek, aż dojdziesz do zupki...jak pisałam, ja się miotałam i w takiej sytuacji wycofałabym kleik, ale pojechałabym ze sprawdzoną marchewką nadal. a za jakieś 2 tyg. bym spróbowałabym kleik. a jaki dajesz? bo może Mu błyskawiczne nie pasują, a te gotowane kilka minut byłyby ok (tak jak u nas sie okazało)? może innej firmy?
-
aaasica, a kisiel albo budyń (taki własnej roboty z maki ziemniaczanej i owoców, lub kakaa czy wanilii) Córcia by nie zjadła? taki deserek może by ja zadowolił, a by się trzymał żołądka i trochę wyłożył śluzówkę. pierniczek własnej roboty, to jej chyba krzywdy nei zrobi, zawsze mozesz dawać nierafinowany cukier, to podobno zdrowsze przy refluksie, ale słonecznik czy inne tłuściochy (np. awokado), to Moja też zawsze odbije po tym brzydko, bo to chyba normalne przy refluksie, że nadmiar tłuszczów żołądek wywala.
-
Wam też życzę spokojnych Świąt i oby nowy rok był lepszy i radośniejszy (choć zapewne zaglądnę, bo święta 1. raz u nas). też dzisiaj złapałam doła - byliśmy na 2. ur. jej kolegi, był sam rocznik 2010 i jadły wszystko, bawiły sie itd., a ja sie skupiłam na wyrywaniu mojemu dziecku słodyczy z rąk i teraz zastanawiam się, jak będzie jutro po torcie, czekoladkach, m&msach itp, poza tym wszyscy ze smarkiem i kaszlem, a my dopiero co wyszliśmy z wirusówki:-( aaasica, ja znam tylko jeden przypadek na realu Małej (ur.lato 2010), która była przygotowywana do operacji, bo miała 2 x zachłystowe zapalenie płuc, była ciągle na omeprazolu i w sumie lek. zwlekają z tą decyzją, a niby teraz jest lepiej (tzn. od wiosny br nie dostała zachłystowego zap. płuc). yły tu mamy z rocznika 2010, ale juz przestały bywać, moze lepiej się zrobiło, choć też zmagały sie ciągle z gardłem i katarami, choc wyglądało że refluks się wycofywał, ale to tylko był pozór. tak sobie myślę, ze gdyby Córcia miała nadkwasotę, to byłoby jak u nas: i kupy leciałyby kwasem, z buzi czułabyś brzydki zapach,w brzuchu by jej się tak przelewało, burczało itp., miałaby brzydko wybarwione szkliwo zębów - widoczne w słońcu bardziej przezroczyste palmy na górnych jedynkach zwłaszcza, ciagle biały jezyk, a i śluzówki gardła, nosa miałaby tak jak my zjechane tym kwasem, obrzękniete i rozpulchnione. może po prostu ta jej delikatna budowa (moja też nie jest "twardej", umięśnionej budowy) powoduje ze ten zwieracz też taki delikatny i luźny i jak odbije to jej podchodzi razem z powietrzem do góry. wiem, ze jesteś zmęczona, ale jak nabierzesz sił i mocy, warto byłoby, gdyby lek. Ci wyjaśnił, dlaczego tak sie dzieje, czy ten zwieracz jest otwarty, czy to widać w usg (ale to musi zobaczyć gastrolog, a nie radiolog - bo u nas ten drugi też nic nie widział, a Dziewczynom, które tu bywały, gastrolog co do mm był w stanie zobaczyć jak jest otwarty i czy to rokuje na samodomknięcie), czym ona, do cholery, cofa o 6.00 rano, skoro jest na omeprazolu itp. bo to rtg z kontrastem (takie jak u astronauty, w róznych pozycjach?) to tylko im pokazało, że cofa sie pokarm? ale dokąd podchodzi, czy zawsze do tchawicy? jak pójdę na te testy igg po swiętach i coś wykażą będę Cię na nie namawiac, bo ciągle liczę, że to jakaś pierda w diecie wywołuje podnoszenie sie pokarmu i wycofam np. seler, albo ryż i wszystko minie, jak za dotknieciem czarodziejskiej różdżki.
-
hej, ale u nas też były taki pierdki śluzowe, zresztą znam wszystkie kolory i konsystencje kupy, w tym tzw. stolce strzelające:-) mało znalazłam zależności po czym, na pewno uregulowanie flory bakteryjnej trochę pomogło, ale nie na tyle, co sądziłam. na pewno zęby i infekcje natychmiast widać u nas w kupach. też mam obawy, ze refluks (i po części alergia/nietolerancja) nadszarpnął jej uk. immunologiczny, przecież odpornosć "siedzi" w brzuchu, poza tym takie podrażniane sluzówki nosa czy gardła łapią łatwiej. raz byliśmy na zabawie w klubie krasnala, przyniosła rotawirusa, jak ktoś na podwórku kicha, my mamy katar gwarantowany itp. a przecież mało które dziecko je tak zdrowo, z eko sklepu, tak sie z nimi rodzice nie tartasolą co do braku kupnych słodyczy, wędlin itp. więc to chyba refluks.
-
mam dietę od lek. z 21.05.2011, a więc Miśka miała wtedy 8,5 msca. 1. 2 x bebilon pepti z nutritonem (śniadanie i kolacja) 2. 1 x sinlac na wodzie na 2 śniadanie z gotowanym lub pieczonym jabłkiem lub bananem (100-150 ml.), ale moja skokowo przybierała na wadze i chodziło też o uregulowanie wagi. 3. zupa jarzynowa z oliwą i z mięsem lub z jajkiem, nigdy razem. zalecony królik, indyk, ewentualnie drób. mięsa nie więcej niz 20-30 g na dzień tj 2-3 łyzeczki, max 50 g. 1 dzień w tygodniu bezmięsny. 4. 1 posiłek warzywny lub warzywno-mięsny.
-
z glutenem, to jak zwykle róznie, niektórzy każą normalnie, inni po 1 rż. mi sie udało dopiero po 1 rż (wcześniej próbowałam kilka razy, ale zawsze było gorzej i kupnie i refluksowo). dodawałam z 3 msce po 1 łyzeczce kaszy mannej (a nie innych wynalazków), ewentualnie trochę chleba do pogryzienia i po tym czasie pojechałam juz z normalnym glutenem i jakos zaakceptowała, choć do dziś po pełnym posiłku kaszy mannej podawanej przez kilka dni ma brzydką skórę. po omeprazolu wyszedł nam gronkowiec złocisty w kupie, citrobacter i klebsiella pneumoniae, generalnie bardzo zaburzona bakteriami flora bakteryjna. miesiąc wcześniej ich nie miała, a brak kwasów w żołądku spowodował, ze jakos złapała do buzi i ją skolonizowały w jelitach. walka z nimi trwała ponad rok. od lata br ma prawidłową florę w jelitach. z tym bifidusem, to przecież nie daja serwatki do probiotyku, tylko te bakterie na nich hodują, wiec jak pomaga, to tylko sie cieszyć. sinlac generalnie powinno sie robić na wodzie, bo on zastępuje mleko,ale w sytuacji alarmowej mozna nim zagęszczać, tak robiliśmy po rotawirusie Małej, bo tylko jego chciała pić. ja z trunków w tym wieku to jeszcze rumiankową podawała i tyle. sok malinowy babcinej roboty d wody i kompoty to dopiero ok. 1 rż wprowadziłam.
-
aaasica, my byliśmy dotychczas nadłuzej na omperazolu 4 tyg., teraz 7 dni, we krwi nic jej nie zmieniło, tylko posiew kału był koszmarny po tym. ale twoja kupki ma ok?
-
refluks generalnie pobudza drzemiace w dzieciach wirusy i bakterię, więc jak cos nosi w gardle lub migdałach, to jak mu od refluksu się gardło podrażnia to może być i angina....ale czy to tylko tak na chłopski rozum, to nie wiem... a zamiast nutritonu, na ten czas nie lepiej na sinlac przejść? niby cukier, ble, ble, ale też maczka świętojańska. ja długo miałam wrażenie, ze kleik ryzowy jej pogarsza refluks, ale czy na pewno tak było, nie wiem, bo i był okres że i woda moim zdaniem pogarszała;-) a ile Mały ma? bo ja mam dietę ustaloną dla 8,5 miesięcznej Miśki przez gastrologa, to mogę się podzielic, ile i jak tego...a wczesniej, niespecjalnie pamietam, mocno sie miotałam. aaasica, byliśmy u larungologa, który ma endoskop i przez nos wprowadził. trwało to kilkanaście sek. i naprawdę nie zdązyła nawet zapiszczec, raczej przy wyciąganiu się rozryczała. na ekranie widział tym sposobem i kolor wszystkiego i stan. nie zazdroscie mi, bo ciagle czerwone gardło i wieczne katary to naprawdę mózg się przegrzewa.
-
tralala, bo bifidus hodują na serwatce (ale nie wiem, czy każdy typ tej bakterii), taką informację zamieściła w ub. roku na swojej stronie firma Nestle, która ten bifidus pakuje do wszystkich kaszek, po tym, jak mamy rozpętały wojnę, ze niby kaszki bezmleczne, a dzieciom z wyraźną alergią na mleko szkodzą. tylko mówię, ze nie wiem, czy to specyfika każdego bifidusa, czy tylko Nestle. trochę sie boję dać, choć mnie kusisz tym multilaciem... Dziewczyny, a w takich momentach zachłyśnięcia się- bo chyba to ten mechanizm, nie pomógł by ten ruch z przewieszeniem sobie maluchów przez kolana i oklepaniem jak przy zachłyśnięciu? bo mi się Michalina raz zachłysnęła, pijąc z kubka tańczyła i śpiewała i poszło jej picie nie tam gdzie trzeba. chaotycznie i w panice ale wypróbowałam teoretyczną wiedzę i wypluła i wykaszlała z pół kubka picia na podłogę i ewidentnie przyniosło jej to ulgę... kurcze, nie wiem, jak Wy słyszycie podchodzący pokarm, ja nic nie słyszę, niekiedy powietrze, taką gulę która podobno jest bolesna, ale jedzenia nie (no chyba że przy czkawce, to aż echo idzie). a przecież podchodziło i podchodzi...jakos bezszelestnie?? Edyta, a jak Lila, uspokoiły sie te niepokojące Cię objawy? przy takim zaniesieniu się, pomaga podobno porządne chuchniecie Maluchom w nos, to łapią oddech, a wymioty w histerii - jakże znam to doskonale:-) pocieszę Cię tylko, że to mija z wiekiem, u nas bilans 2. latka to juz był miód i uśmiech u lek. a kilka tyg. wcześniej wymioty na sam widok białego fartucha.
-
tralala, bo bifidus hodują na serwatce (ale nie wiem, czy każdy typ tej bakterii), taką informację zamieściła w ub. roku na swojej stronie firma Nestle, która ten bifidus pakuje do wszystkich kaszek, po tym, jak mamy rozpętały wojnę, ze niby kaszki bezmleczne, a dzieciom z wyraźną alergią na mleko szkodzą. tylko mówię, ze nie wiem, czy to specyfika każdego bifidusa, czy tylko Nestle. trochę sie boję dać, choć mnie kusisz tym multilaciem... Dziewczyny, a w takich momentach zachłyśnięcia się- bo chyba to ten mechanizm, nie pomógł by ten ruch z przewieszeniem sobie maluchów przez kolana i oklepaniem jak przy zachłyśnięciu? bo mi się Michalina raz zachłysnęła, pijąc z kubka tańczyła i śpiewała i poszło jej picie nie tam gdzie trzeba. chaotycznie i w panice ale wypróbowałam teoretyczną wiedzę i wypluła i wykaszlała z pół kubka picia na podłogę i ewidentnie przyniosło jej to ulgę... kurcze, nie wiem, jak Wy słyszycie podchodzący pokarm, ja nic nie słyszę, niekiedy powietrze, taką gulę która podobno jest bolesna, ale jedzenia nie (no chyba że przy czkawce, to aż echo idzie). a przecież podchodziło i podchodzi...jakos bezszelestnie?? Edyta, a jak Lila, uspokoiły sie te niepokojące Cię objawy? przy takim zaniesieniu się, pomaga podobno porządne chuchniecie Maluchom w nos, to łapią oddech, a wymioty w histerii - jakże znam to doskonale:-) pocieszę Cię tylko, że to mija z wiekiem, u nas bilans 2. latka to juz był miód i uśmiech u lek. a kilka tyg. wcześniej wymioty na sam widok białego fartucha.