daga1975
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez daga1975
-
oj małe biedactwa, ale jak wyrosną z tego wszystkiego, to na pewno nam wynagrodzą (proszę eddafi o nie wyprowadzanie mnie z błędu;-) Marlaa, to tak podobno jest, że jak polubią coś, to zaskakują, nawet po kilku tygodniach...a wiec jest nadzieja, że u Igora tak właśnie będzie:-) A już jestem pewna, że ząbkowanie nasila refluks. Przebiły sie dolne czwórki i jak ręką odjął z dnia na dzień język przestał być biały, ręce wywędrowały z gardla i odruch wymiotny sie wyciszyl. Oczywiście, nie na długo, bo nawet nie jesteśmy na zębowym półmetku - mamy osiem. Chwilami zastanawiam sie, czy u nas to nadal refluks - Mała po prostu bardzo dużo odbija, tak powietrzem, jak starsi ludzie chorzy na dwunastnicę, nawet po kropli witaminy D jest odbicie. Poza tym jak rozgrzebalam kupy, to w nich mix niestrawionych resztek, nawet włókna mięsa, a także tłuszcz (kupy są takie szkliste). Rozmawialam z naszą lek, bo kiedyś sugrowała przeleczenie Misi Kreonem - enzymami trzustkowymi dla poprawy trawienia. Ale teraz mnie pogonila, że wymyslam, że dzieci mają szybki pasaż jelit i że póki nie ma śluzu i innych kłopotów, to mam przestać grzebać. ze na pewno jakąś alergie lub nietolerancje ma, ale nie wiadomo na co:-( i że na wszelkie badania alergologiczno-trawienne (np. celiakie) jest za mala i powie mi kiedy mamy wystartować z badaniami.... wcale mnie to nie uspokoiło, bardzo sie boję, że ona źle wchłania (bo to dziecko naprawdę dużo je, a przybiera jak przybiera) i że bedzie taka lebioda z niedoborami witamin i minerałów. A kiedy eddafi robiliście synkowi jakieś testy alergiczne i jakie?
-
ja też sie dołączam do życzliwej zazdrości, ze Szymek może tyle jeść. U nas chęci też by były, ale możliwości brak:-( Moja lek. mówi, ze powinnam sobie gumową lalę sprawic, to by ją nie wysypywało niczym, a tak przy dzisiejszej chemii z żywości, wody itd. mam sie nie dziwić, ze coś tam sie plącze. Póki to nie jest dyskomfort dla dziecka i nie ma tego duzo, nie przejmować się...tylę moge Ci Dulka powiedzieć w sprawie wysypek, u nas też bywają, znikają, suche i czerwone i kaszki i pokrzywki...nie wiadomo po czym i skąd. Jeszcze raz polecam krem Dexeryl na wszelkie suchości i AZS. Naprawdę zmiękcza i łagodzi. Ma w składzie głownie ciekłą parafinę, więc można też jak mam Oliwki po prostu parafina jechać...
-
a co do spania: Miśka zredukowała to do 1,5-2 godzin w jednej drzemce około południa a w nocy 10-11 godzin i tyle spania...a bywają dni, ze śpi pół godziny i pada ok. 18.30. Jakaś dziwna rzecz, że u nas idą dolne trzonowce, albo przedtrzonowce, a mamy na dole tylko jedynki. W każdym razie też już czuje pod palcem liczne kłujki w formie "korony",a wiec to nie byle jaki ząb;-)
-
nie wiem, czy jest zawsze ta sama zasada w spr. chodzenia. słyszałam, ze to rożnie bywa...u nas po Bożemu: stanie bez podparcia-chodzenie za 2 rączki-za jedną-samodzielne. A usypianie ze wstawaniem i kładzeniem to jednak wszech obowiązująca zasada;-)
-
Przede wszystkim: zdrowia i samych radości dla Roczniaka:-))) na parze, mówisz....to by znaczyło, ze Mała po prostu nie moze brzoskwini i moreli, bo po nich było ewidentnie żle, a po innych gotowanych owocach jest ok. A z kakaem to ostrożnie, ja próbowałam żeby robić budyń z nim, to mnie lek. mało nie oskalpowała, że kakao nawet u dorosłych wywołuje zgagę. Przestraszyłam się i stoi, a tak jej smakowało:-(( A mleka też mi się wydaje, ze nie za dużo: nam powiedziała ze do 500 ml. na dobę możemy dawać. Niestety Miśka je więcej, bo od jakiegoś miesiąca budzi się na 2 butle w nocy, do tego śniadanie i kolacja kaszki, bo Sinlac na razie odstawiliśmy jako odpowiedzialny za jej nocne niepokoje.
-
eddafi, to Igor nie je nic ryżowego (oprócz Sinlacu?), ale to wynik biffidusa, czy jednak zauważyłaś że ryżowy kleik (nawet z bobovity) coś Mu szkodzi? Bo pamietasz nam na początku lekarka kazała kleik wycofać, ale potem ponieważ po eliminacji produktów Nestle z biffidusem, pozostało nam niewielkie pole manewru powróciliśmy do kleiku i sama juz nie wiem... od wczoraj refluks szaleje - biały jęzor ciagle na wierzchu, palce w gardle, a oko i połowa nosa załzawione i czerwone, bo tak sie u Miśki objawia ulewanie do nosa (ale o dziwo na ogół tylko prawa dziurka...) więc to albo kleik po tygodniu się odezwał, albo wczorajsze ciasteczko maslane jak u Igora dało do pieca...
-
errata: Miśka miała w kwietniu7 miesięcy, a Sinlac był na podwieczorek:-)
-
w kwietniu, tzn. jak Miśka miała 6 miesiecy, lekarka ułożyła nam tak menu: śniadanie i kolacja (ewentualnie w nocy) mleko z nutritonem, na 2. śniadanie - zupa lub jakiś inny obiadek, po spacerze: posiłek mięsno-warzywny lub warzywno-żółtkowy lub sam warzywny lub coś na słodko np. zapiekane jabłko z jakąś kaszką na wodzie, na kolacje Sinlac z dodatkiem owocu gotowanego. My tej diety zasadniczo się trzymaliśmy. Dopiero teraz nam ją lek. zmodyfikowała. Rzeczywiście coś wojowałyśmy z ryzem, ale to chyba były ataki refluksu nie nim spowodowane. Teraz już wszystkie podajemy i jest ok. Ale ja tylko po prostu ryz albo kleik ryzowy z bobovity (a nie Nestle), bo po wszelkich kaszkach Nestle u nas są problemy z brzuchem. Kaszek smakowych nie podajemy do dziś, wolę sama dosmaczyc gotowanym owocem lub bananem. Kupuję też na allegro jaglane kaszki Hippa, albo Milupy ryzowo-kukurydziane, bo kukurydziane kaszki na naszym rynku są tylko Nestle. Co do Sinlacu - ciągle nie wiem, ale fakt, ze Miśka jakby mniej się pręży i odgina głowę, odkąd na kolacje je kleik. To moze nie wina ryzu, ale tego chlebka świętojańskiego, nasza lek. mówi, ze są dzieci, które tego nie tolerują. ale zrobiłaś to na wodzie, a nie mleku? Proponuję, zebyś Oliwce kilka dni odpuściła aż się poczuje lepiej i dla pewności znowu spróbowała, ale sam (bo się pogubisz, czy to morele czy sinlac). niestety innych sposobów nie ma:-(
-
łatwo powiedzieć nie dawaj...ona na widok kwasnych rzeczy aż sie trzesie i biegnie do stołu, że aż pięt nie widac. Lek. nam pozwoliła próbowac i z własnej roboty ogórkami i kapustą. Po ogórkowej były kwasne kupy i mega refluks, ale kilka gryzów tygodniowo lub parę łyżeczek soku z kapusty jej nie odmawiam, bo widać trochę kwasu potrzebuje. A z owoców surowych: banany można przy refluksie, parę kęsów arbuza, ale to rzadko. resztę owoców dajemy nadal gotowane (jagody, truskawki lub maliny z mrozonek) lub pieczone jabłko albo z kompotu wyłowione. Codziennie dostaje też kompot świeżo gotowany do picia (najczęściej z jabłek lub gruszek). Poza tym pije (ale juz bez rewelacji, jak kompot) herbatę rumiankową (bo odkaża bakterie z jelit) i koperkową oraz wodę (dotychczas gotowany zywiec, a teraz surową nałęczowiankę). Pije ok. 200-300 ml. na dobę, a więc też nie za dużo. z owoców jada też na 2. śniadanie kisiel na soku malinowym własnej roboty. Próbowaliśmy z surowymi owocami ze słoiczków Hippa, ale po ponad tygodniu codziennego dodawania do sinlacu refluks sie bardzo nasilił, więc zarzuciliśmy.
-
tak temat mężów jest jak rzeka...mogę tylko zacytować mamę Igora seniora, ze przy trzecim podobno dojrzewają;-) najważniejsze, ze to tylko katar... a mieliście dzisiaj ciężką noc??...pytam, bo my tak i Miski rówieśnik z porodówki, też dzisiaj nie w humorze. i tak sonie myślę, ze moze za duzo zwalam na refluks - kazde jej humory, niepokoje i złe sny. a tu zdrowe dziecko ma niekiedy w te same dni jazdy, a nawet czkawki, jakieś niezidentyfikowane kaprysy, braki apetytu itd. a ja Małą katuję, że ogórka kiszonego nie dostanie itp. bo była niespokojna noc, albo śluz w nosie...a to moze po prostu tak bywa.
-
a Igor junior to moze słodkolubny? może dynia z ziemniakami z Hippa by Mu zasmakowała? albo po prostu pyry (Miśka je uwielbia). A do nich moze możesz dodać trochę Pepti, zeby takie pure wyszło i go oszukać, ze ma swoje mleko....
-
hej, napisz nam coś wiecej o tym laparoskopowym zamykaniu...oczywiście mamy nadzieję, ze nasze z tego wyrosną, ale któz to wie...to jest w narkozie, normalnie otwiera sie brzuszek, czy jak?
-
cześć Marlaa, zaglądaj do nas w miarę możliwości. Współczuję Ci, bo niestety u nas tak sie stało po 2 tyg. bioprazolu - kupy były rzadkawe, 5-6 dziennie, ze śluzem, a nawet niestrawionym żółtkiem. Do dzisiaj nie wiem (i nasza lek. też nie), czy to był wynik tego uaktywnienia się bakterii po omeprazolu, o którym rozmawiałyśmy (zrobilismy wtedy posiew kału i wyszedł cały arsenał), czy wprowadzenie zółtka, czy zęby (bo wyszły po wszystkim 2 na raz). Dawaliśmy wtedy probiotyk, a nawet czasowo enterol, żeby złapały konsystencję i jakoś minęło...z ulgą zakończyłam jednak kurację bioprazolem po 4 tyg. poproś nianię, niech zostawia w woreczku te pieluchy z kupą z całego dnia. Nie wiem, czy lek. Wam coś mówił o tym, ale nas uczulała lek., żeby koniecznie dawać to na czczo, po nocy (na pół godz. przed śniadaniem) na łyżeczce z wodą i do popicia wodę. To było w formie takich małych perełek i zeby ich nie rozgniatać, nie mieszać itd. bo się deaktywizują. W efekcie dawaliśmy jak Michalina zaczynała się rano przebudzać (braliśmy ją do siebie) i wciskaliśmy takiemu jeszcze nierozbudzonemu dziecku, a ona przy tej butli z wodą jeszcze podsypiała do tego śniadania. Co do wymiotów po lekach: przeszliśmy to przy furaginie (przemycaliśmy w bananie) i przy augumentinie. Wtedy inna lek. (byliśmy wtedy u rodziców) poradziła, zeby natychmiast po zapodaniu lek. dać jej na łyżeczce zimnej (z lodówki) wody (taka ilość nie przeziębi gardła), to osłabia jakieś tam receptory w gardle odpowiedzialne za odruch wymiotny. Nie wiem, czy to pomogło, czy ona zaakceptowała lek, ale dokończyliśmy kurację.
-
niech osłucha i zagladnie - będziesz spokojniejsza....a co do temp. też mamy albo taką niską, albo 37, ja już nie wiem, jaką to moje dziecko ma normalnie temp.:-(
-
chyba przesadziłaś z tym filmikiem....a jak inaczej przekręcają się "zdrowe dzieci" na brzuszek? sądzę, ze tak samo...a jesli masz rację, to też to mieliśmy!
-
to nie jest tak, ze się nasila. One są po prostu coraz mądrzejsze i na rożne sposoby uczą się sobie z tym radzić. Zauważ, że u nas też te objawy wystapiły nie jak była noworodkiem tylko w 6-8 miesiącu. jedne będą zanikać, a w ich miejsce nauczą sie innych sposobów. Ale to nie są odruchy niepokojące, one nic trwałego i złego nie robią. co więcej czym Miśka jest sarsza, tym mylę, ze ona aż tak nie cierpi, bo jak ją bolało gardło, to płakała n0on stop rozpaczliwie, a przy refluksie odbije, zaczerwieni sie jej i załzawi oko, coś tam się wykrzywi i tyle...płacze jedynie (chyba z tego powodu), jak jej się to w nocy zdarzy na leżąco, ale szybko mozna ją uspokoić. Więc moze to nie jest aż taki ból i cierpienie. Oby!!!! pomysl, ile pokoleń matek przed nami i obecnie nawet nie zwróciłoby na to uwagi, ulewa to ulewa, wykrzywia sie, bo ma taki kaprys i dzieci wyrastaly z tego i sa zdrowe!
-
jakby znaleźc taki idealny punkt posrodku, miedzy zdrowym rozsądkiem i nie przeoczeniem 1. syndromów, a dystansem i radością z macierzyństwa, to byłoby idealnie:-) oglądnęłam kilkanaście filmików pod hasłem "sandifer's syndrom" i oczywiscie znalazłam takie, jak mieliśmy w niemowlęctwie, a lek. patrzyli jak na wariatkę - przedłużający się odruch moro, wyginanie się na karpia do tyłu po jedzeniu....ale to wszystko jest mimowolne, podobnie jak uciekanie oczu itd. ale chyba nadużyciem mojej lek. było określenie tych mechanicznych cwaniackich odruchów Miśki, alby stymulować odbicie, lub strzepać kwas - kiwanie głową przy raczkowaniu, dociskanie bródki do szyi, czy memlanie językiem...tym samym określeniem. przecież to nie jest na tle neurologicznym, tylko jak sama nam mówiła, dziecko uczy się radzic sobie ze zgagą lub nieprzyjemnym odbiciem. Wiec sie eddafi nie denerwuj zespołem Sandifera, spróbuj poraczkować po zjedzeniu, to też będziesz mieć zgagę;-) ewidentnie jest lepiej przy pionizacji postawy - zostało odkąd Miśka chodzi tylko 2 rzeczy: spanie z wygiętą główką do tyłu (ale już nie co noc) i wsadzanie sobie rąk po łokcie, aż stymuluje odruch wymiotny. Niekiedy w efekcie tego uleje (ale z uśmiechem), co jej chyba ulge przynosi, bo ona od 2 tyg. je jak smok, wiec to moze byc z przekarmiania.
-
hej, nam lek. mówiła coś innego...tak właśnie zinterpretowała jej odruchy przy raczkowaniu, ale że to nie są bezwolne neurologiczne, tylko mechaniczne, aby strzepać te kwasy...zaraz oglądnę na youtubie, ale przypuszczam, ze tam to jakieś masakry. u nas z zębami jest róznie, teraz od miesiaca juz czuć pod palcem 2 trzonowce, ale ciagle się nie przebiły, przy tych przednich od czucia górki do widoku trwało ok. 2 tyg. wrezcie Miśka nie jest odparzona - moze tez spróbujcie tych domowych sposobów: krochmal, rumianek, wietrzenie.
-
dzięki za wsaprcie:-)jestem pewna, że u mnie to też objawy depresji. Też nie znoszę być z Małą sama, bo mam wtedy schizy i strach, że każda mina, grymas, gest coś złego oznaczają. Jedynie obecność mojej mamy mnie uspakaja, ale Ona częściej niz tydzień w miesiącu nie moze być z nami. Znajomi patrza już na mnie jak na dziwoląga, bo ja się odseparwuje od nich, bo wszystko jest podporządkowane Misi posilkom, spacerom i Jej spaniu. O mężu nie wspomnę, bo ciągle coś zgrzyta i widzę, jak się oddalamy, że ja nie mam na Niego siły i czasu. Ciągle zwlekam z pójściem do psychologa, licząc, że samo przejdzie. Bo i tak widzę postęp (przez 1. pół roku życia Michaliny latałam non stop po lekarzach różnych specjalności, ciągle ryczałam i mialam koszmary nocne, że moje dziecko umiera, albo jest smiertelnie chore). najgorsze, że wierzę w intuicję i to mnie gubi, bo boję się, że coś mi ona podpowiada...
-
wiem, wiem, tylko z tego, ze wiem, jak i tak sie wykańczam. nie umiem, zeby we łbie kliknęło. generalnie jestem na ciągłym stresie i ścisku w żołądku. Wam sie przyznaje, co w mojej głowie sie rodzi, bo mężowi juz nie...ale pracuję nad soba, tylko że niewiele mi z tej pracy wychodzi:-(naprawdę nie umiem odpuścić, ciągle coś mnie niepokoi, znam każdą kropkę na Jej ciałku i zadręczam sie tym.... Dulka to kiwanie na "tak" to właśnie zespół Sandifera (u nas było na "nie", ale mówiła na lek. że jest też odwrotnie). W ten sposób próbuje Szymek strzepać sobie kwas. Na pocieszenie: raczkowanie to najgorsza dla nich pozycja i dlatego, to sie ujawniło, jak stanie i zacznie chodzić, to natychmiast minie. A nie myślałaś, ze moze to odparzenie, to reakcja na cos nowego w jedzeniu, bo ja teraz w tę stronę kombinuję, co dałam nowego ok. 2 tyg. temu. Nie umiem wyprowadzić tej pupy na prosta (niby przysycha, ale osocze tam w tych czerwonych kropkach ciągle jest)...
-
u nas po alantanie było jeszcze gorzej, też sie właśnie z tym zmagamy co Dulka. wczoraj wykąpałam w krochmalu, podmywam Małą rumiankiem, a na noc posmarowałam te zmiany (za radą lek.) cienka warstwą Clotrimazorum...i jakby lepiej, zaczyna przysychać. Podziwiam Cię, że nie badaliście przez prawie rok moczu, kupy itd. My mocz chyba z 10 razy, krew dwa, a kupę z 5. Za każdym razem kiedy Mała ma jakiś gorszy czas, natychmiast nam lek. karze do laboratorium. Wielki to dla mnie stres, choc potem jak wszystko ok. to trochę mi bezpieczniej, ze to nic poważnego. Najchętniej to mocz i kupę badałabym raz w tygodniu, zeby mieć pewność, ze niczego nie przeoczę. Właśnie walczę ze sobą, czy nie zrobić badań mykologicznych kału (takich jeszcze nie mieliśmy;-P)
-
a w sprawie ige, jak ma Ci wyjść uczulenie na krowę, jeśli Mała jest na nutramigenie, a więc nie je laktozowego mleka, żeby wyszła alergia musi 2-3 tyg. dostawać alergen...porozmawiaj z lekarzem o tym, czy te wyniki są miarodajne?! bo w innym wypadku zakłada się, ze podwyższone ige (+podwyzszone kwasochłonne z rozmazu leukocyty), świadczy o pasożytach, co u Was chyba nie wchodzi w grę (nie ma kontaktu z dziećmi, zwierzętami, nie pracujesz jako przedszkolanka itd)...
-
hej, bardzo możliwe, ze ząbkowanie = katar, jeśli on nie jest zielony, ani żółty, a taki śluzowaty, tym bardziej, że dzieci mają wtedy obniżoną odporność, a wirusy szaleją. U nas pulmex bardzo pomaga, choć i tak 7 dni to trwa. Można jeszcze na noc maścią majerankową pod noskiem smarować, to będzie się łatwiej oddychało. A nie wolno lekceważyć kup, właściwie to najlepszy papierek lakmusowy ich zdrowia, a to czy pływają czy toną na pewno wiele mówi, jeśli byłby do tego mądry klucz, którego szukam. Takie moje zdanie:-)
-
no właśnie od 2 tyg. toną, a wczesniej (przy tych bakteriach w kale pływały), więc trochę mi lepiej:-)
-
dobrze, ze wróciłaś...i ze wszystko z Szymkiem dobrze...ale z zębami to sie rozszalał. U nas os miesiaca idą 2 dolne trzonowce (choć Miśka ma tylko na dole jedynki), juz są takie góry spuchnięte, a dziasło w tym miejscu jakby wąż połknął mysz, ale ciągle się nie przebiły. Podobnie jak u Was , ja juz nie wiem, które skrzywienie, a który płacz i niepokój to refluks, i co tak naprawdę go potęguje. My juz też jemy dużo więcej, nawet kanapki z wędliną własnej roboty (pasztet albo pieczony indyk) i mięska wszystkie (nie próbowaliśmy tylko cielęciny i jagnięciny). Zamiast czystej jajecznicy, ja jajko przemycam (w kluskach, pasztetach, zupach itc.) bo miałam wrażenie, ze Ją wysypywało takimi czerwonymi wokół ust (ale może to zęby?).Nawet troszkę(1-2 łyżeczki) soku z kapusty Miśka popija, bo b.lubi. Z refluksem mimo to jakby dobrze, ale raz dziennie daję Gastrotuss, bo się boję odstawić, choć niekiedy właśnie coś sie krzywi, odbija brzydko, albo nawet troszkę uleje, ale to i tak się da wytrzymać. Ważyłam ją wczoraj, widać, ze ma dobry bezrefluksowy okres, bo ładnie przybrała i waży 10,1 kg. Mam głupie pytanie....jeśli wyrzucacie kupy Waszych Maluchów do toalety, to one tam toną czy pływają? jak zwykle sobie coś wkręciłam! Pytam, bo zaobserwowałam dziwne zjawisko - odkąd Miska wygląda dobrze, ładnie przybiera i je itd. to toną (a jakieś 2 tyg. wcześniej pływały), a podobno zdrowego człowieka powinny pływać, choć z drugiej strony gdzieś tam wyczytałam, ze pływające to metan z bakterii, co akurat u nas by sie zgadzało, bo tym pływającym wcześniej towarzyszył śluz.w każdym razie nie daje mi to spokoju!