plimka
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez plimka
-
hejoł, żyję jakoś :D mam piasek w nerkach i jakieś tam rozszerzenia kanalików :/ Mam łykać nospę, od której mi słabo i mam odloty :D Jestem jednak spokojniejsza. Grunt to dowiedzieć się, co dolega i zadziałać w ty kierunku. Zjechałam też do domku, więc powrót do wegetacji :) Znalazłam też kabelek od aparatu, więc niebawem zobaczycie moje zdjęcia i mój wielki brzuszek :)
-
Kinia, zarejestruj sobie nicka i pisz z nami :D Ja się baaaaardzo cieszę, że u Ciebie taki zwrot akcji. Jeśli chodzi o Twoje mdłości, to wiadomo, jest to strasznie uciążliwe, ale to równocześnie znak, że wszystko ok u Ciebie - tak wszyscy mówią. Co do ruchów - myślę, że kłucia to chyba nie ruchy. U mnie, jak już pisałam, to ewidentne puknięcia. W necie pełno o "trzepotaniu skrzydeł motyla", ale u mnie za nic to trzepotania nie przypomina. Jak kładę rękę na brzuszku to czuję miarowe tętno (zapewne moje) i przy odrobinie szczęścia puknięcia dzidziusia. Takie mocniejsze puk, jak bicie serca, ale nierówne. Czasem tylko raz puknie. Teraz czuję już nie dotykając brzuszka. Nie martwcie się jednak - mi w 19 tyg. gin powiedział, że nie muszę czuć jeszcze ruchów - a ja czułam :) Zdjęcia do albumu mam - od dawna...Jak zajadę do domu, to poszukam tego kabla - przekopię dom - i wstawię. Mamy dziś księdza tu, u rodziców. Pewnie będzie koło 21-22 - jak zwykle...
-
Dziewczyny, już coś wiem - udało mi się coś pozałatwiać. Mój rodzinny jest super - został specjalnie dla mnie po pacjentach i spisał się na medal. Szybko zrobiłam badanie moczu - coś tam jest nie tak, ale nie najgorzej. Zaczął dzwonić do wszystkich lekarzy i gadał z nimi - w tym z moim ginem. Załatwił mi na jutro na 8 rano usg nerki, bo to chyba coś z nią. Załatwił też wizytę u mojego gina - który przyjął mnie bez kolejki i nie wziął kasy!!! Z dzidziuśkiem wszystko dobrze :D Widziałam serduszko :) Mam łykać nospę i czekać co jutro na usg. Jestem spokojniejsza :)
-
a propos umowy - mam taką samą sytuację...wygasła...Dzwoniłam dziś do pracy, ale nikt nic nie wie, a kadrowa nie miała czasu ze mną rozmawiać... poza tym lipnie u mnie...mam problem z bolącym bokiem...walczę z przychodnią - zaraz idę drugi raz, a jak nic nie załatwię, to jadę do szpitala, a tam z pewnością powitają mnie z otwartymi ramionami :( trzymajcie kciutki, majówki! :)
-
borys, ja nie mam nic przeciwko - ale koniecznie musisz założyć tam swój album :) podaj e-mail tutaj, a dziewczyny podeślą Ci wejściówkę...ja nie mam energii na to... dzwoniłam do pracy - o umowie nikt nic nie słyszał...kadrowa biegała i nie miała czasu rozmawiać ze mną...odniechciało mi się dzwonienia... tak w ogóle, to wiosna idzie...fala ciepłego powietrza u mnie...chyba kwiatki zakwitną niebawem...a jak tak dalej pójdzie, to będziemy mieć czerwiec w kwietniu ;)
-
o, Kinga :D rowerowa Kinga - dobrze Cię pamiętam! Daj znać, jak potwierdzą się przypuszczenia - oby było dobrze! Co do tygodni - piszemy o tygodniach liczonych od ostatniej miesiączki - mój lekarz w każdym razie też tak liczy. Co do mnie: :( Właśnie zróciłam z ośrodka - tam jest sajgon! Okna zabite, kaloryfery grzeją, tłum i duchota taka, że mi babki kazały usiąść, żebym nie zemdlała...;) Byłam jak burak. Opóźnienie w przyjmowaniu jest 2 godz. ;), wsunęłam się do gabinetu i lekarz pow. żebym przyszła za 1,5 godziny to mnie przyjmie....oczywiście będę musiała odstać kolejną kolejkę, bo takich niedobitków jak ja, bez numerków, będzie sporo. Przyszłam do domu, bo mam blisko. Jednak nawet te 200 m to dla mnie masakra :( Bok uaktywnił się strasznie. To jest taki ciągły ból - trochę tępy, trochę kłujący, tak pod żebrami z boku - promieniuje na plecy i brzuszek :( Szwagier mnie macał dwa dni temu i na jego oko to możę być coś z nerką i ukl. moczowym. Czuję, że jeszcze sporo wrażeń przede mną dzisiaj...Jak u rodzinnego nic nie załatwię to chyba odpalimy samochód (mąz wróci ok. 17) i pojadę na Kopernika do Krakowa. A tam pewnie będzie kolejna masakra :/
-
no, koniec dobrego, tak mnie już napiernicza, że zacznę kwiczeć zaraz :( chcę do szpitala :( tzn. wcale nie chcę, ale tam mnie zbadają :( już sobie nawet spakowałam rzeczy... mam nadzieję, że z dzidziusiem ok i że nie ma to z nim nic wspólnego... JA nie kupuję żadnych rzeczy. Zresztą nie nadaję się nawet na zakupy ;) Jest jeszcze sporo czasu. Ozzekująca, chciałaś przyspieszyć wizytę ze wzgl. na ten ból boku właśnie, czy coś innego? Na zaparcia też próbowałabym activię. Albo po prostu KAWĘ! :D Co do soku malinowego - piję takowy regularnie, ze świeżych, ogródkowych malin. I jakoś skurczy nie miałam, jak do tej pory ;)
-
a ja jestem w 20 tygodniu, czyli półmetek, dziewczyny :D i powiem Wam, że ja też jestem jak babcia emerytka...nie wyobrażam sobie tańczenia....(podziwiam Pax za tańczenie w szpilkach)... W Sylwka lewdo z samochodu wyszłam, tak mnie bolało wszystko. No kurcze, chyba od tego ta zmiana humoru - ciężko przestawić się na bierny tryb w 4 ścianach. Trochę inaczej sobie to wyobrażałam... Gizula, ja wierzę w syrop cebulowy i łóżko. Ja, o dziwo, zwalczyłam chorobę i mało już kaszlę...normalnie szok :)
-
cześć, samanta, nie martw się - jeśli z uczelnią Ci nie wyjdzie - trudno. Nie można robić niczego ponad siły. Trzeba zachować granice rozsądku. Ja też planowałam dopracować do dzisiaj i co? I cały grudzień byłam na l4. Ciężki ten miesiąc był dla mnie. O mojej umowie oczywiście nic nie słychać...Jutro zadzwonię do pracy. Męczy mnie ten ból i postanowiłam zadziałać. Byłam dziś na krótkim spacerku, ale nie mogłam wrócić - tak bolało. Spróbuję zadzwonić jutro do gina, może odbierze i powie, co zrobić, gdzie się zgłosić. Boję się, że na SORze mnie zlekcewarzą... Jak siedzę lub leżę to jest całkiem znośnie...ale humor mam przez to do bani :( Dziś jestem u rodziców. Mąż cały dzień w pracy. Jesteśmy więc osobno :( Sylwestra spędziliśmy tutaj, było całkiem wesoło i smacznie, choć dla mnie mocno statecznie (przez ból). Najadłam się pyszności, wypiłam Trele Morele :) i położyłam się o 1. Zasnęłam oczywiście przed 6 rano...cóż. Czuję się trochę kulkowato i apatycznie, i smutki mnie ogarniają. To wszystko dlatego, że energii nie mam i w zasadzie powinnam tylko leżeć na lewym boku...:/
-
poczytałam sobie o porodach na forum i normalnie nie śpieszno mi do maja :D co do marchwianki - to taka zupka light ;) wywar mięsny z gotującymi się marchewkami - potem te marchewki miksujesz na papkę i łączysz wszystko... Ponoć dobre na jelita :/ Mam nadzieję, że się tym wyleczę :D Masakra...a na dole takie pyszne odsmażane pierogi z kapustą jedzą...:(
-
jeśli o jod chodzi, to ja codziennie, od początku prawie, zażywam jodid 200 - tak mi zalecili :) w kwestii mineralnej - już sama nie wiem, jaka dobra. Wodę piję w nocy - w dzień herbatki wolę. Dziś kupiliśmy Muszyniankę, bo lubimy ten smak. Wcześniej piłam Nałęczowiankę. Sama nie wiem, jaka woda jest najlepsza. Idę powalczyć z marchewkami :D
-
emisia, nie płacz za dużo i głowa do góry :) Ja też częściej szopki robię i płaczę, ale to hormony... A to, że trochę będziecie się kłócić przy organizacji wesela to normalne - jest sporo załatwień, trza wspólnie ustalić, co i jak, a wizje bywają odmienne... Ja też przed weselem kłóciłam się z mężem - nawet, jak szliśmy spisywać protokół małżeński to była akcja na 102 i sami nie wiedzieliśmy, co robić :D Doprowadzaliśmy się do takiego stanu, że oboje płakaliśmy :D Tak to już jest :) Byliśmy przed chwilą na małych zakupach i tak mnie ból złapał, że musiałam się w samochodzie wyciągnąć...Teraz na szczęście jest lepiej. Rodzina mi radzi (moja, nie męża...), żeby na małą dietę przeszła...że to może być wątroba...gotuję sobie więc marchwiankę...Może faktycznie coś jest na rzeczy, bo od tygodnia zamiatałam wszystko, co widziałam, a prawda też taka, że kuchnia teściowej, choć smaczna, różni się od tej, na której wyrosłam - jadałam mniej i lżej. Niki, też myślę, że do gina nie ma co iść - skasuje mnie za wizytę i co powie... :) Jeszcze poczekam troszkę z lekarzami, bo choć ból jest uciążliwy, nie wgryzam się w ścianę, tylko troszkę pojękuję :D
-
hej, a ja w nocy prawie nie spałam - normalnie załamka, tak bolał mnie ten prawy bok... Teraz jest lepiej, ale obserwuję...-nie wiem za bardzo gdzie z tym iść w razie czego. Obawiam się, że to coś z nerkami albo z wyrostkiem, który ponoć lubi nawalać w ciąży... Dlatego muszę kawę walnąć, bo oklapłam zupełnie. Nie mam weny do niczego. Za oknem też sypie u nas. Rano mąż położył rękę na moim brzuszku i doczekał się puknięcia :D - chociaż tyle, że dzidziuś sobie bryka od czasu do czasu...:) Jutro Sylwester - zupełnie tego nie czuję - pojedziemy do moich rodziców - mają przyjść ich znajomi i będzie moja siostra z mężem. Planuję sałatkę z kurczakiem i ananasem.