plimka
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez plimka
-
jej...naleśniki...mniam...ale mi pachnie... Nie wiem, co będę miała dziś na obiad, bo idę do teściowej na jedzenie...a u nich raczej konkrety się je, a nie jakies tam naleśniki... A ja wolę takie mączne...lżejsze... ale nie narzekam - smacznie gotuje i w zasadzie jakby nie wsparcie kuchenne mam, to bym chyba z głodu umarła, bo na gotowanie to ja zupełnie nia mam siły po pracy...a mój mąż potrafi ugotować: - ziemniaki - makaron - była jeszcze trzecia rzecz...ale zapomniałam...;) aaa...pierogi...takie mrożone ze sklepu - to była podstawa jego wyżywienia na studiach :)
-
Szkoda, że to moje drewniane mieszkanie nie jest małym, drewnianym domkiem...gdzieś na końcu świata :) My z mężem pojechalismy w podóż poślubną na Huculszczyznę...prowadziliśmy koczowniczy tryb życia, wedrując po połoninach od chaty do chaty...w poszukiwaniu ludowych muzykantów-skrzypków... Spaliśmy u takiej babulinki - na końcu świata właśnie...co za chata...co za piec...lepiony...na którym było spanie... I w sumie tam też rodzą się dzieci...niewyobrażalne...:)
-
no tak, no tak.. Tylko tak, jak wspominałam, jak wybierałam te meble to byłam nie w pełni władz umysłowych...i stąd te wątpliwości :) Teraz oglądam chlebaki i tak się zastanawiam, jakie są praktyczne...Macie drewniane, czy stalowe? Czy inne jakieś jeszcze? Ja mam mieszkanie w drewnie...więc w zasadzie te metalowe jakoś mi nie pasują...ale może bardziej praktyczne? W moim rodzinnym domu trzymało się chleb w koszyczku :)
-
Dzwonie do męża i pytam: no i jak nasze meble? A on: no mogą być...bedziesz miała troche roboty z nimi jeszcze, żeby powycierać... Normalnie zastrzelić! Myślałam, że wpadnie w zachwyt i mi wszystko opisze...Zazłosciłam się i odłożyłam słuchawkę... Czyżby aż taki niewypał: :) A wydaliśmy na nie sporo... :(
-
Nie pisałam, bo se zjeść musiałam :) Widzę, że się rozkręciłyście :) Koktajle, blendery, no no... Ale wymysliłyscie z tymi kotami - ja mam małego właśnie i lata po całym domu...:) i węszy w spiżarce i takie tam... Te ruskie pierogi to sobie zamówiłam u mamusi :) Myślę, że lekarz widzi, czy bliźniacza ciąża, czy nie... Mi powiedział: jest jeden dzidziuś! No i na zdjęciu jak byk widać jednego, wielkiego dzidziora...no chyba, że za tym jego brzuszkiem skrył się jakiś malutki miś ;) Co do owoców, to ja mam fazę na melony i pamelo :) I też kombinuję tak, jak Wy: kefir, zgnieciony widelcem banan i płatki - mniam! :) Coli nie piję...lubie smak, ale przecież to samo zło...
-
Fraisse, my też na etapie badań jesteśmy. Na szczęście teściowa mi tak sprytnie pobrała, że raz tylko się wkłuła - taką żyłką - i tylko probóweczki zmieniała-napełniała :) Ale co tam takie badania...-sama przyjemność :) Zastanawiam się, czy będziemy musiały robić badanie cukru, ale takie, co to się glukozę pije... To jest masakra...ja raz to miałam...i musiałam se cytrynę wcisnąć ;)
-
no phi! nie nabijajcie się :) Sardynki, a dokładniej szprotki :), już strawiłam dawno :) Była też bułeczka i pomarańcza...ale jakoś nie mogłam jej zgryźć i się strasznie poplułam...To pewnie przez ten aparat :) Nastrój mam taki średni, ale co tam! Cieszę się, że weekend będzie i zapomnę o pracy! :) Tak sobie myślę, że powinnam się z kimś spotkąć, pogadać - jakoś mi tego brakuje :( Po tej przeprowadzce jednak nikogo nie znam...Obok nas jest taka młoda para w rodzinie męża - może z nimi? Ale wciąż nikt prawie nie wie o moim stanie błogosławionym :), więc takie spotkanie też trochę do dooopy, bo przecież u mnie to temat nr jeden... No ale chyba poczekam jeszcze te dwa tygodnie i wtedy powiem komuś jeszcze...
-
jagódka, nie pekaj, przecież Cię czytamy i widzimy! Musisz więcej pisać, jak plimka ;) Wtedy chcąc, nie chcąc, będziesz na tapecie :) Ale wiecie co, ja myslę, że z tą toxo to nie ma co się przejmować..No chyba wiekszość tej toxo nie miała chyba...no ja nie wiem... Ja tam od dziecka kota miałam w domu i teraz też mam...jest fajny, malutki.. chciałabym go poprzytulac, ale odpuszczam sobie. Słyszałakm jednak, że zagraża nam bardziej kuweta, niz sam kot! :) Moje meble kuchenne jadą :) A ja, głupia, miałam kupic najtańsze garnki...a teraz mi się spodobały te pomarańczowe i jestem na etapie kompletu za 400 zł...:) Może jutro pojedziemy z mężem na łowy...
-
Cześć dziewczyny, przeczytałam, że Wy też macie problem z przespaniem nocy i troszkę mnie to pocieszyło. Ja codziennie się budzę w nocy i koniec...rzucam się na łóżku i w ogóle nie mogę się ułożyć, a do tego rozsadza mi nogi od środka :)
-
Ups, Gizula, ciężko mi doradzic z tą pracą... Ja też się ukrywam :) i wydaje mi się, że jak Ci na tym zależy, to zostań dłużej...Może to jednorazowe? No chyba, że źle się czujesz... Szprotki nie były takie złe ;) Choć przyglądałam się im i rozważałam, czy są surową rybą, czy nie... ;) Ale zaczynam mieć takie podjeście, że chyba sobie niedługo zjem paczkę chipsów na odreagowanie :) A teraz sączę zieloną herbatę z pomarańczą :) No - musimy jakies optymistyczne wątki wprowadzić, bo się zdręczymy :)
-
oczekująca, ale Ci dobrze z tą książka...coś Ci zazdroszczę co chwila... Co do ciucholandów - są fajne! Tak, jak piszesz, można wnich kupić nowe, oryginalne rzeczy. Ale trzeba umieć się w nich poruszać. Ja jestem stylistką, więc nie mam z tym problemów :) chyba jednak coś sobie zjem... A, i jeszcze do martyiemilki - słuchaj, ja tez w zasadzie nie mam objawów. Piersi ani raz mnie nie zabolały. Brzuch też przestał boleć w zasadzie. Jedyne co, to chodzę wcześniej spać i słabsza jestem oraz mam bezsenności nocna, połączone z zespołem niespokojnych nóg... -masakra... Mam nadzieję, że wszystko ok ze mną :)