Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

oollaa89

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. dziekuje Wam z calego serca... te slowa znacza dla mnie bardzo wiele. od tygodnia nie spotkalam sie w tak krotkim czasie z tak niesamowitym wsparciem. lecz pomimo wsparcia wiem,ze sama musze sie z tym uporac... co nas nie zabije to nas wzmocni... http://www.youtube.com/watch?v=HBnfmyH2s4k dziekuje:*
  2. jeszcze raz kasia bardzo ci dziekuje... :* a jesli chodzi o szpital to chyba nie mam sily przezywac tego od nowa.
  3. dziekuje za te slowa,plynace z ust osob ktore przezyly to samo znacza o wiele wiecej... boje sie,ze uczestniczac w takim forum bo mam wrazenie tylko bardziej rozdrapuje juz powstale rany,ale nie wiem dlaczego potrzebuje teraz tkwic w tym temacie i przezyc swoja zalobe. czy Wasi przyjaciele tez okazali sie w Waszym mniemaniu nie miec serca I zrozumienia? to straszne bo czlowiek ma poczucie okropnej pustki i wyobcowania od calego spoleczenstwa. w piatek moja kolezanka obchodzi urodziny. beda wszyscy. kazala mi tam isc. ale to chyba zly pomysl bo bede miala wrazenie,ze tylko psuje im zabawe. ale z drugiej strony placzac do poduszki szybciej sie z tym nie uporam. dlugo trwalo zanim "wrociliscie do ludzi"??
  4. witam.widze,ze bardzo sie wspieracie na forum.dobrze miec kogos kto przezyl to samo co my.chcialabym opowiedziec komus swoja historie.... poronilam w tamtym tygodniu.... dali mi leki poronne.mysleli,ze mlody organizm sam sie oczysci. w szpitalu chcialam byc sama czego zaluje caly czas,maz nie mogl byc ze mna.jest za granica. po tebletkach przez szesc godzin wilam sie z bolu wymiatujac,z dreszczami,goraczka.pozniej to zastrzyki przeciwbolowe nie wiele pomogly.bylam cala we krwi. po osmi godzinach jak to lekarze okreslili,kiedy"wypadlo" wszystkozabrali mnie do jakiegos brudownika grzebic w tym mowili cos a akcie zgonu,ale niewiele do mnie dotarlo... chcialam tylko wrocic do domu.myslalam,ze jest po wszystkim. okazalo sie,ze trzeba lyzeczkowac. nie uspali mnie.testowali na mnie pierwszy raz gaz.nic nie pomogl.zrobili to na zywca. nie wiem jak to przezylam.do tej pory mam zakwasy od prezenia ciala i chodzis nie moge od zastrzykow. dla spoleczenstwa moje dziecko nie zaistnialo.dla mnie bylo najwazniejszym,najkochanszym malenstwem,dzieckiem,nie plodem...choc to byl 8/9 tydzien. najlepsi przyjaciele nie odezwali sie slowem,jedna kolezanka stwierdzila zebym pomyslala o plusach tej sytuacji... zalosne.... rodzina twierdzi,ze juz czas wracac do normalnosci. "to sie czesto zdarza" "to byl dopiero osmy tydzien" "zrob cos ze soba" "mloda jestes,wszystko przed toba" "ludzie maj wieksze tragedie" to slyszalam. z dwa tygodnie mam wrocic do pracy.nie wiem jakim cudem. nie wiem jakim cudem mam zyc jak nie moge nawet myslec.jak wy sobie z tym poradzilyscie.prosze napiszcie cos.... pozdrawiam....
×