Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

December77

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Jesienna, koniecznie idź na tego sylwestra. Tak jak mowi May: zawsze możesz wrócić, nikt przecież nie będzie Cię trzymał na siłę, jestes dorosłą kobietą, która ma prawo robić to, co chce i jak bedzie chciała to wyjdzie wcześniej. Ale jest okazja do poznania kogoś, moze nie pzrez duże "K", ale moze dobrego znajomego? Kto wie... Też miałam doła, chyba wszystkie przez to ostatnio przechodziłyśmy, przynajmniej od świąt, czy sie mylę;)? ja miałam potwornego. Dzisiaj sie doleczałam z niego i jak juz postanowiłam, ze dość tego uzalania sie nad sobą przypadkiem (?) weszłam na wróżby "Claudii", gdzie napisano, ze nie poddaję sie przeciwnościom losu. I pomyślałam sobie: "do jasnej anielki, właśnie że zadzwonię". Zadzwoniłam i od słowa do słowa zaprosił do siebie na sylwestra. Ten sam, co to zaprosił na wesele, potem zamilkł, a ostatnio płacił za mnie i mielismy obejrzeć film (mieliśmy, bo "jakoś" - nie wiem jak - nie wyszło). MAm gdzieś czy to ja się wprosiłam do niego (ostatecznie to on zaprosił, więc dlaczego niby sie wprosiłam? głupie myślenie małej zahukanej dziewczynki), czy to on ma jakiś cel (poprawienia sobie własnego ego?). Mam ochotę dobrze się bawić i poflirtować, bo tego ostatniego muszę sie nauczyć. Moze wlaśnie on jest po to, zebym sie tego nauczyła i zwabiła;) przeznaczonego mi księcia z bajki;))) Choć - o przewrotności kobieca! - idę z nastawieniem czysto koleżenskim. Bo szczerze mówiąc na myśl, ze 34 pod rząd sylwester miałabym spędzić w domu... Dziewczyny, zdaje sie musimy poczytać książkę pod wiele mówiącym tytułem "Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam gdzie chcą" (oczywiscie, niegrzeczne w granicach normy;)) I tego nam wszystkim życzę: zdrowego egoizmu.
  2. She - dokładnie tak samo jest ze mną: są koledzy - nie było związków. Wiem, że ludzie myślą (sami to powiedzieli na jakiś warsztatach dokształcających) ze jestem wyniosła, pewna siebie - juz kiedyś o tym pisałam, więc nie będę tu na nowo zabierać miejsca - a tak naprawdę jest wprost przeciwnie. To wpływ tanecznej postawy a nie wewnętrznego przekonania i jest "poza mną" (ponoć jak staram się nie być wyprostowana to z kolei sie garbię). Też nigdy nie zabiegałam o mężczyzn. Zawsze uważałam, ze to upokarzające. Ten chłopak jest wyjątkiem. Widzisz, chyba bardziej wzięłam sobie do serca jego uważne spojrzenia, opiekuńczość, taką jego atencję i sympatię jego znajomych wobec mnie niż własne prawdziwe odczucia. Brakowało mi tego, czułam sie przy nim jak spełniona w pełni kobieta, ale zawsze po spotkaniu była gdzieś we mnie pustka, zero uczucia (ani złego ani dobrego) i chyba to przekonanie, którego nie chciałam dopuścić do głosu, ze to jednak nie mężczyzna na całe życie. Ale lubię go, czuję się przy nim zrelaksowana, nawet gdy wspomniał o dziewczynie z którą się spotykał ponoć już w trakcie naszych spotkań (nie bardzo w to wierzę, swojej rodzinie podał inny powód niespotykania sie ze mną, poza tym tak się nie traktuje innej dziewczyny mając swoją) nie wstrząsnęło to mną za bardzo.
  3. Ja nietypowa - jeśli jesteś szczęśliwa w takim bezmęskim stanie to tak trzymaj! Najważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa, a jeśli dodatkowo nie czujesz się samotna to tym bardziej nie masz co się pchać w męskie ramiona tylko dlatego, że tak by należało. Myślę, że niejedna z nas tu piszących (ja na pewno) też by chciała czuć ten spokój co Ty mimo braku życiowego partnera. Fajnie, że napisałaś:) May - dopiero odkrywam kryminały, właśnie dzięki Miłoszewskiemu. Pora wziąć się za klasykę. Wallandera widziałam w TV, bardzo mnie urzekł - i swoją osobowością, i zagadkami do rozwikłania, i taką ogólną atmosferą. A widzisz, nawet nie wiedziałam, że wcześniej była książka. A teraz idę wziąć jakąs tabletkę, wypić sok z cytryny posłodzony miodem, bo coś mnie rozbiera. I nie są to bynajmniej silne dłonie krolewicza ;) A jutro rada w szkole... co oznacza, że będę w pracy od 7.00 do 18.00 :( Idę zatem nabrać sił.
  4. Obejrzałam trochę "Kobiety pragną bardziej" (teraz, TVN) - zadziwiające: wszędzie te same problemy damsko-męskie. Teraz będę robić projekty do pracy. Hm, weekend...
  5. Właśnie, właśnie, Pseudonim, o to chodzi. A czy Wy też macie takie wrażenie, że coraz więcej chłopców, a coraz mniej mężczyzn? Latać za nimi, inicjować spotkania, odzywać się pierwszej... O, niedoczekanie. Może to głupie, a może duma? staroświeckie wychowanie? nie wiadomo co? ale naprawdę uważam, że to on powinien latać za nią, to on powinien dawać znać jak mu na niej zależy. Takie uganianie się jest, przynajmniej dla mnie, upokarzające. Już wolę jak on przyzna sie, że jest nieśmiały - wtedy wiadomo, na czym się stoi i jest szczerze, dojrzale, a tak? Właśnie z niedomówień wszystko się psuje, o ile w ogóle się zaczęło. Jesienna - dziękuję za porady co do ośmielenia partnera. Nie wiem czy sie zdobędę na ten prywatny grunt mimo że to tylko kolega. Ostatnio, ten nieudany start w pierwszy zwiazek przyspieszyłam wbrew sobie (ale za namową dobrze mi życzących) i teraz postrzegam wszystkich facetów tak samo, niezależnie czy mi na nich zależy w ten szczególny spośób czy nie - tak samo czyli tak jak Ty właśnie. Ale pomysł ogólnie jest świetny:) Oneway i Jesienna też - a może chodzi o to, że żeby tylko ktoś nas nie wziął za takie nieśmiałe nieświadomie przywdziewamy kostium pewnej siebie babki? A moze to nieśmiałe milczenie tak jest odbierane? Plus obserwowanie, które wynika tylko z tego, że trzeba coś ze sobą zrobić: skoro juz sie milczy to przynajmniej można poobserwować ludzi w około.
  6. O, właśnie, właśnie, Jesienna78, to wycofywanie się. Doskonale to znam. To jest właśnie to, co powoduje, że muszę czekać, czekać aż się przekonam do kogoś i wtedy sie otworzę. Jakby to powiedzieć? Zyskuję przy drugim podejściu? Tylko większość ludzi (ok, mężczyzn) wycofuje się już przed tym drugim podejsciem. Uznają zapewne, z nikim ciekawym nie mają do czynienia, więc cóż tu jeszcze odkrywać. Ale Ty Jesienna koniecznie idź na te Andrzejki. Brawo za odwagę! Tak trzymać! Zawsze przecież bedziesz mogła wyjść, ale spróbować warto! Trzymam kciuki już teraz!:) I zapewne im mniej serio będziesz traktować całe wyjście tym będziesz bardziej wyluzowana i tym bardziej zwiększysz szanse na poznanie kogoś sympatycznego. Choćby kolejną znajomą czy znajomego. A poszerzyć krąg znajomych zawsze warto:) A przy okazji chciałam sie Wam wszystkim pochwalić: w styczniu biorę udział w turnieju tańca:) co prawda tylko wewnątrzklubowym i coś partner taneczny przebąkuje, że za Chiny Ludowe nie wystąpi, ale liczy się fakt docenienia przez trenera. A kurs trwa zaledwie trzeci miesiąc:) Teraz muszę posiąść jakąś głębszą wiedzę psychologiczną, żeby namówić partnera. Swoją drogą jakie to dziwne: jesteśmy dorosłymi ludźmi, coś przeżyliśmy, a występ publiczny wywołuje takie emocj i stresy. A wmawiano nam, że po maturze wszystko będzie juz proste, pamiętacie? A co do tej chemii: to chyba jest ta intuicja, że to jest właśnie "ten ktoś". Te pierwsze sekundy, kiedy - chcąc niechcąc - ocenia się człowieka. I dochodzę do wniosku, ze ja też nie posłuchałam tej intuicji, bo pierwsze wrażenie było "o rany, z kim ta koleżanka chce mnie poznać?! to naprawdę on? ten co miał być taki ach i och?", pamiętam też jak po naszych spotkaniach miałam wrażenie totalonej pustki - żadnych uczuć, po prostu: pustka, a raz nawet pomyślałam, że nic z tego nie będzie. A mimo to tak sie zaangażowałam, że potem jego nagłe milczenie odchorowałam. Chyba za bardzo chciałam porzucić singlowy stan. A jesli padło pytanie na co przy pierwszym spotkaniu zwracamy uwagę u mężczyzny to ja na ogólny sposób bycia, głos i to co nim mówi. I ten kark - tylko krótkie włosy!
  7. Ja pewnie też nie. Będę w domu, po raz kolejny z nadzieją, że może w przyszłym roku... z kimś... Z mężato/żonatymi znajomymi się nie wybiorę - sami rozumiecie dlaczego;) Ale tak rzuciłam hasło o tym Sylwestrze - żeby troszkę ożywić Forum. Może jednak ktoś ma jakieś plany? Dzisiaj usłyszałam od zamężnej koleżanki, że się wycofuję ze znajomości z nią (biedactwo, poskarżyła się mężowi;)) I pomyślałam: o rany, chyba dziczeję. To była pierwsza myśl. A zaraz potem zrugałam siebie: a dlaczegoż nie miałabym dać sobie przyzwolenia na to żeby zdziczeć? Muszę przestać myśleć w kategoriach wypada-niewypada. Też tak macie, ten głęboko zakorzeniony w Was system wartości kompletnie nieprzystosowanych do współczesnych czasów, które utrudniają Wam funkcjonowanie? Wypada-niewypada, takt, honor i co tam jeszcze... "Ojacieżpierdziele" - jakby powiedziała Pola z "Przepisu na życie";)
  8. No właśnie: pusto. Może to przez pierwsze przymrozki? Jak myślisz, Pseudonim;)? Miejmy nadzieję, że towarzyszki i towarzysze doli-niedoli nie pozamarzali i wkrótce się odezwą. Nie wiem jak u Was, ale u mnie w pracy juz zaczęto odliczać czas do świąt? A myśleliście już o Sylwestrze? Bo może czas porozglądać się za jakimś fajnym ciuszkiem, tak żeby olśnić i oczarować księcia/księżniczkę i opuścić grono singli, i już nie myśleć, że "być może do końca życia" będzie sie samym, żeby zacytować topik:) Jesienna78 - a ja wczoraj zaczęłam oglądać w TV Dziewiąte wrota. Niestety, jakoś tak mi się stało ("mi się" - "misie są w lesie" - tak bym powiedziała swoim dzieciakom w szkole;)) że przełączyłam kanał i już nie wróciłam. A teraz dręczy mnie ta niewiedza, co to dalej było w tym filmie... Tematyka nie należy od ulubionych, ale przyznam: ten film mnie zaintrygował.
  9. Lenkaa, ten topic to raczej nasz obecny stan ducha. Pewnie, że wszystko może się zmienić i pewnie w najmniej oczekiwaym momencie, ale teraz tak czujemy. Bo właśnie boli chyba to wyczekiwanie a z nim jednoczesny brak nadziei, no bo czas mija - dzień za dniem, tydzien za tygodniem itd. a tu nic. Wypowiadam się "my", ale chyba się nie mylę? Ale fakt faktem, teraz jest nasz czas na spełnianie się zawodowe, hobbystyczne. No a potem przyjdzie czas na zachwycanie rycerzy na białych koniach naszą pięknością i odstraszanie ich naszą mądrością ;P May78 i Pseudonim - partner jak partner, dopiero się uczy, ale takie słowa usłyszałam - o zgrozo!- z ust trenera, mistrza w swoim stylu (najwyższa klasa międzynarodowa). A ja tak się staram... ach gdyby wiedział jak bardzo... Nie wiem czy chciałabym mieć takiego partnera, żeby zatracić się w jego zmysłowości. O rany! Tzn. oddałabym się bez wahania i pod warunkiem, ze i on zatraciłby się we mnie (ha ha - bez skojarzeń proszę, tak jakoś wyszło), ale ten problem paraliżu przed TAKIM mężczyzną. Przed każdym innym - no problem. Tango? Mniam... widziałam dziś Empiku kalendarz z przepięknymi czarno-białymi zdjeciami tangowych par. Ale wolę sambę, cza-czę (o, tak!), rumbę (mmmm...), paso doble (po 100-kroć tak!!) i jive;a (no, najmniej). O właśnie! Kolejna myśl jakże odkrywcza: wybór tańca = ujawnienie charakteru. Przpadek, ze uwielbiam paso doble (choć nawet go nie spróbowałam)? Kojarzycie: hiszpańskie stroje, ona wyniosła i pełna gracji w roli byka, on pewny siebie w roli torreadora. Przy okazji: niesprawiedliwość dotknęła stylu latino: tango zostało przesunięte do tańców standardowych i tańczy sie go łącznie z walcem, fokstrotem itd. Bóg raczy wiedzieć dlaczego. Tango tak zmysłowe, takie intymne, ale jaka rumba seksowna! Ech, rozmarzyłam się. Dobranoc dziewczyny. Zajrzę tu jutro:) Obiecuję juz nie zanudzać taneczną tematyką;)
  10. Na mnie też:) No to, dziewczynki, już! Proszę się spowiadać ;) jak to u Was z tym prowadzeniem w tańcu? Poddajecie sie partnerowi czy wolicie same prowadzić? A może prowadzicie nie wiedząc o tym (a potem wysłuchujecie jak to ciężko z Wami, bo prowadzicie? (nawiasem mówiąc trener chyba stracił do mnie cierpliwość po nieskutecznej próbie "spacyfikowania" mnie; powiedział mojemu partnerowi "Weź ją wreszcie, bo ona sama się prowadzi";)) May78 - jaka za stara?! Czy wiesz, ż na turniejach tanecznych tańczą ludzie nawet po 50-tce, 60-tce? A kursy są też od 35+, 45+? Ja mam 33 i rok temu zapałałam miłością gorącą - mam nadzieję odwzajemnioną - do latino. A jak potem inaczej ogląda się Taniec z gwiazdami;)! Jeśli już myślałaś - nie wahaj się. Super terapia. Pseudonimie - samotne wyprawy? Nooo, spooora odwaga! Zazdroszczę i podziwiam. May78 i inne: a takie samotne wyjścia do zwykłych miejsc - do kina? kawiarenki?
  11. Witajcie dziewczynki:) Ależ się temat rozwija:) Zacznę od tego co bardzo mi bliskie: od tańca. Jak widzę jednak jest prawdą powiedzenie, ze tańcząc pokazujesz jakim człowiekiem jesteś;) Nie wierzyłam, ale dzięki Wam uwierzyłam. Chyba "popełnię" jakiś dłuższy tekst na ten temat;) (ciekawe gdzie by go opubikować;)) Ktora z Was jeszcze ma "problem" z porwadzeniem w tańcu? Albo jesteśmy silne psychicznie i partner musi być silniejszy od nas albo coś (co?) nas blokuje i przez tę blokadę "atakujemy" prowadząc. Do May78 i innych szukających partnerów do tańca. Polecam http://taniec.info/partner/SzukajPartnera.dance Miałam wątpliwości (wiecie, ten Internet... nie wiadomo kto się po drugiej stronie czai), ale drugiego partnera tanecznego tam właśnie znalazłam. Odezwał sie też inny, ale już po czasie, niestety. Mogę polecić też, jeśli jesteście z Wrocławia lub okolic, szkołę Esens - chyba jako jedyna w mieście ma zajęcia dla singli: dziewczynki i chłopcy zapisują się osobno, tańczą razem (zawsze jest losowanie partera), a potem - jesli przypadli sobie tanecznie do gustu - zapisują się juz jako para na zwykłe zajecia taneczne gdzie tzeba zapisać sie parami. Tak znalazłam swojego pierwszego partnera. Ale - widać taki los - u zadnego nie wyczuwam tego szczególnego zaintersowania. Leaa, ja też uważam, ze powinnaś kuzynce szczerze powiedzieć jak Ty ją odbierasz i pewnie też mężczyźni. Na początku może ją zaboleć,a le koniec końców powinna być Ci wdzięczna. Jesli poszukuje, a to jest jej problem... Jesienna , trzymam kciuki za pozytwną odpowiedź banku:) @ Psedonim - znam ten strach przed facetami. I też nie wiem skąd to się wzięło. Jak dajesz sobie radę? Samo uswiadomienie sobie, ze taki problem istnieje pomogło? Mogę rozmawiać o wszystkim z facetami, którzy sa mi absolutnie obojętni, ale za Chiny ludowe nie pisnę słówka do tego, który mi się choć troche podoba. Udanego weekendu:) @ A mi szkoda - koszulki "Szukam męża"? Świetny pomysł. Tylko czy nie słyszycie już feministek oburzonych, że KOBIETY demonstrują "COŚ TAKIEGO"??? Nie żebym miała coś do feministek, dzięki nim osiągnęłyśmy baaardzo dużo, ale chyba (?) też dużo straciłyśmy. Nie wiadomo kto powinien płacić za kawę, kto zaprosić na randkę... Właśnie dziewczynki, nie pomyslałyście kiedyś, że stare dobre czasy konwenansów ułatwiały sprawę "podrywania"?
  12. Pseudonimie:) myślałam raczej ogólnie, nie wytykając li tylko Polski. Raczej o tym, że we wszystkich ludziach tkwi ta potrzeba pozostawienia czegoś po sobie - artyści zostawiają swoje dzieła na przykład, a pozostali - dzieci. Nie wiem, może ci co nas samotnych "obrzucają błotem" mają inne powody, ja innego jednak nie widzę. Jak pisałam: moi znajomi naprawdę zachowują sie wobec mnie fair, nigdy nie usłyszałam od nich złego słowa na mój samotny stan. Nie mam wiec dręczyć takim pytaniem;) Hm, trzeba by było tez się zastanowić dlaczego nas samotnych tak bardzo boli, że niesamotni się czepiają albo że źle sie z tym po prostu czujemy że jestesmy same/sami. Czy my też mamy tak niską samoocenę? Czy to też wynik tej niezaspokojonej potrzeby społecznej - braku akceptacji czytaj miłości? Czy czegoś innego? W moim przypadku chyba to pierwsze, zawsze czułam sie "wyróżniona" gdy obok mnie szedł chłopak, choćby najzwyklejszy kolega. Ale inaczej czułam, gdy byłam w towarzystwie tego z którym, w najlepszej wierze, zpoznała mnie koleżanka. To było takie naturalne, że jestem przy nim, że jego znajomi biorą nas, nie wiedzieć czemu, za parę. Żadnej dumy, ze mnie tu facet obejmuje czy coś. Po prostu jak najbardziej zwyczajne. A więc jaka jest odpowiedź? nie wiem.
  13. ??? Ciekawe jaka? (Przepraszam za powtórzoną odpowiedź powyżej - dałam do usunięcia, może zniknie za jakiś czas).
  14. Gdzieś zniknęło co napisałam, spróbuję raz jeszcze. @ nieprawdziwy pseudonim: Dobre pytanie. Może przez głęboko zakorzenioną "oczywistą oczywistość", że związek dwojga = rodzina = pozostawienie czegoś po sobie = przedłuzenie własnego życia (przy założeniu, że związek dwojga daje dziecko/dzieci). A może najbardziej prozaicznie: zabezpieczenie jednej z podstawowych potrzeb: bycia kochanym, docenionym, zaakceptowanym? Może im mniejsza samoocena tym większa duma z bycia kimś: to MNIE ktoś akceptuje, a was (samotnych) nie = to MNIE ktoś wybrał i kocha, a was nie = JA jestem lepsza/-y. Na zasadzie pogardliwego: byłam/-em kiedyś w takim samym bagnie, ale juz nie jestem; nie jestem już takim nieudacznikiem.
×