m0n1c23k
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez m0n1c23k
-
A miałam jeszcze napisać o Jillian. Zakwasy minęły. Silniejsza się nie czuję, ale coś mnie zaczyna boleć lewe kolano - pewnie od tych juniorskich, babskich pompek.
-
Haha dziewczyny! Radość. Niestety nie zobaczyłam 5-tki z przodu, wyśnionej, wymarzonej i upragnionej. Ale ale jest uwaga: 60,33 kg! Piszę aż tak dokładnie, bo ważymy się w stone'ach i funtach: 9 stone'ów i 7 funtów. Jeden funt w dół, czyli jakieś mniej niż pół kilograma w stosunku do poprzedniego piątku. Ale co tam, ważne ze spada! Fakt, nie mam żadnych jedzeniowych grzechów na sumieniu, jeden z pizzą w ciągu pełnego miesiąca, i dwa razy zjadłam bułkę, żeby nie mieć zaparć. A tak to pełen reżim. Potrafię się oprzeć wszystkiemu. Ostatnie dwa tygodnie to wzmożony wisiłek: orbitrek i Jillian. Może to zaprocentowało? Nie obrażę się jeśli waga w taki sposób będzie teraz spadać. Naprawdę. Minął miesiąc, bo zaczęlam równo 1-go. Na koncie ponad 6 kilogramów mniej i chociaż pierwszy raz ważyłam się w ubraniu, wiem, że to nie byle co, że było ciężko, że przeszłam tyle wyrzeczeń. Ale jest to możliwe i było warto. I to widać! Nie mam zdjęć mojego sadła, ale te poniżej przybliżą Wam co nieco jak wyglądałam jeszcze w sierpniu 2012: http://imageshack.us/photo/my-images/855/sdc11657t.jpg/ A to jak jest w końcówce stycznia: http://imageshack.us/photo/my-images/856/sam0623nk.jpg/ Megi - co do trufli to przepraszam. Ale od razu mi się nasunęło, ile mają zwłaszcza jak kiedyś walnęłam całe ich opakowanie na raz. Dzisiaj będę świętować miesiąc dietowania Mojito i nie obchodzi mnie ile ma kalorii... Dam z siebie wszystko w tym tygodniu, żeby za tydzień zobaczyć 59 kg! Z tego miejsca dziękuję Wam za wsparcie, rady, motywację. Dołożyłyście się do tego sukcesu. Miłego weekendu kochane. Papa!
-
Nie chcę nic mówić, ale jedna trufla ma 220 kcal! :D Jillian zaliczona, 1000 kcal również, i 12 h w pracy. Padam na twarz, jutro ważenie.... Trzymajcie kciuki!
-
Co za do dupy dzień. Nie dość, że leje (megi - u mnie też dla odmiany), to jeszcze tak mnie dzisiaj wszyscy w pracy wkurzali, że myślałam, że nie zdzierżę i zamknę drzwi z drugiej strony. A propos odchudzania, jedna koleżanka przyniosła tabletki na bazie kaktusa, z Tajlandii, nazywają się Hoodia57 i mają powstrzymywać łaknienie. Ponoć nie czuła się wcale głodna, a do godziny pierwszej nie dawała rady do tej pory wytrzymać i leciała 12:30 na lunch. Anglicy mają problem z tym, żeby powstrzymać wżeranie, bo brakuje im witaminy D, która bierze udział w procesie powiadamiania mózgu o tym, że jesteś najedzony. Cały Phat Club go wykupił, a że moja waga stoi i ruchu się boi od tygodnia, nie wróżę sobie podium w dzień ważenie - piątek. Zeżarło mi pół mojej odpowiedzi tutaj. Ech niech to szlag trafi. Zielonaolivka - fajnie, że jesteś. Czy widziałaś na Chomiku pakiet Body Revolution by Jillian? Pozdrawiam Was ciepło. Trzymajcie się. Chyba brakuje mi magnezu/czekolady. Humor by się od razu poprawił. Ech....
-
Hej ifa81 - TAK Rocznik 1981 naj naj lepszy! Prawda? Za Twoją namową motywacyjną rozłożyłam matę, wyjęłam ciężarki 1 kg, ubrałam się w moje orbi wcianko do ćwiczeń, włączyłam Jillian 30 Day Shred Lvl 1 i dawaj. Ukończyłam, coś mam prawą rękę obolałą, lało się ze mnie po 5 minutach, jedynie rozgrzewkę dzielnie zniosłam. Normalnie taki stan mam po 30 min na orbitreku. Najtrudniejsze były cardio, i te boczne ćwiczenia z ciężarkami (raz przenoszenie ciężaru na lewą a raz na prawą nogę). Niemniej ćwiczonka pozytywne, pompki niestety robiłam jak amator na kolanie ale co tam. 30 minut uciekło migiem ani się nie spostrzegłam jak Jill powiedziała, że level 1 ukończony. Szok.
-
ifa81 ja jestem ale nie wiem co z megi, meliską i oliwką. Ja odkładam tę Jillian jak zło konieczne hehe. Jakbym dzisiaj zaczęła to 23-go w moje 32 urodziny skończyłabym 3 levele 30 days shred. Ehhh niechęć do ćwiczeń najgorsza.
-
Gggunia, ja znalazłam w sieci ostatnio ćwiczenia na uda 3x 5 minut. Link poniżej: http://www.cwiczenia.org/cwiczenia-na-uda/cwiczenia-na-uda-w-5-minut/ Jeszcze nie próbowałam, więc o efektach nie mogę mówić. Ale recenzje mają pozytywne.
-
Ggunia nie wygłupiaj się, spowolnisz tylko metabolizm bo więcej niż nic potem nie będziesz mogła zjeść gdyż kilogramy wrócą. Zdrowo, wolniej i do celu. Pozdrawiam.
-
Tak zielonaolivka, jest to niezła satysfakcja. Zwłaszcza po wielkim zawodzie kiedy postrzegając siebie samych jako szczupłych nie możemy się wbić w dawne ubrania. I jest mega zdziwienie, że jak to? Może skurczyło się w praniu, potem jest realizacja: Boże ale się spasłam, widzisz to naocznie i albo coś z tym zrobisz albo nie. A jak zakładasz spodziewasz się oporu, a tu niespodzianka! Masz rację, że obwody najważniejsze. Każdy ma inną budowę ciała, masę kości, wzrost i ogólnie genetykę. Dlatego liczy się 'kształt', postura, rzeźba ciała. Zamierzam się jutro zmierzyć i podać w swojej stopce. Ciekawa też jestem efektów ćwiczeń z Jillian i ciężarkami. Jak boczki się będą zmieniały, pupa, ręce, brzuch i nogi. Zdjęcia pójdą w ruch! Moim marzeniem jest tzw. beach body, którego nigdy nie miałam ze względu na masywne uda. Będzie to ciężka praca, cięższa o wiele niż dieta. Z tych dwóch dieta jest dla mnie łatwiejsza niż ćwiczenia. Ludzie ćwiczą latami, żeby osiągnąć wymarzoną sylwetkę. Zielonaolivka - czekam na Twoje wrażenia z 'po' treningu. Ćwiczyłaś jednak 2x tyle, bo godzinkę minimum dziennie więc pewnie do takich efektów, te co ćwiczą tylko połowę tego trzeba będzie dojść w dłuższym czasie. Ja Cię podziwiam za te niesłabnące chęci. Jesteś niesamowita. Pozdrawiam Was wszystkie. Zmykam się pobyczyć. Do jutra :)
-
Słodko-gorzki dzień. Przeczytałam Wasze doniesienia i powiem Wam tak: zaczęłyśmy wszystkie mniej więcej w tym samym czasie, od nowego 2013 roku z wielkimi nadziejami, zapominając, że to nie tak łatwo, że to nie tak hop siup i do przodu, będą wzloty ale będą i upadki, stagnacja, zniechęcenie. To dlatego dzisiaj stoimy wszystkie w tym samym punkcie. Efekt Plateau trzeba przezwyciężyć. Organizm się dostosuje, zobaczycie. Utrzymujmy wypracowaną wagę, bo to jest najtrudniejsze, i wcześniej czy później da rezultaty. Dziewczyny nie dajmy się. nie tym razem, ja się poddałam w zeszłym roku. ale teraz nie odpuszczę. Lata budowania tłuszczu, i w miesiąc udało mi się zbić niemal 6 kg. To nie jest nic. Zobaczcie na swoje stopki. To nie jest nic! Nie zaprzepaśćcie tego. Na wiosnę/lato będziemy piękne, szczupłe, zdrowsze, nasze cery będą promieniały, w świetnych humorach będziemy, faceci będą za nami się oglądać a z tych kilogramów będziemy się śmiały patrząc na zdjęcia. Mój dzień dzisiaj był zakręcony. Wzięłam tabletki na zaparcie i od rana mnie goniło do łazienki. 3 razy skapitulowałam, i z obolałym ciałem poszłam do pracy dzierżąc wagę Weight Watchers, klnąc w duchu dlaczego nikt z mojego klubu grubasów nie przystał na przeniesienie ważenia na za tydzień. Ubrałam się lekko, nie zjadłam śniadania w obawie, że skończę w pracowniczej toalecie. I waga pokazała najpierw tyle samo co tydzień temu, a potem o cudowne kilo mniej: 60,77 kg. Tym razem byłam trzecia. Tylko i aż. Mam mieszane uczucia. Uważam, że było to niesprawiedliwe ze strony mojego organizmu, za najcięższy tydzień, najbardziej pracowity, ćwiczeniowo i ogólnie bo starałam się być aktywna, prztyczek w nos. Ale może tak miało być? Pozytywem dnia było to, że rano zmieściłam się w jeansy z 2006 roku, Nie byle jakie, złota nitka, biodrówki co prawda, ale ostatnio miałam je na sobie przed przyjazdem do Anglii, z wagą 58 kg. Byłam w szoku jak pięknie wyglądały. Tylko dlatego porażki z wagą nie uważam za porażkę. Weszłam w te cholerne jeansy, które 4 stycznia przymierzałam i doszłam tylko do ud! Także głowy do góry, polecam Wam się zmierzyć. Nawet porobić zdjęcia przodu, profilu i tyłu i porównywać. Bo przecież w gruncie rzeczy nie chodzi o kilogramy, ale aby się dobrze w swoim ciele czuć, aby nasze ciało było ładnie wyrzeźbione, i aby mówili o nas, że nie ważne co założy zawsze wygląda zjawiskowo. Życzę Wam tego z całego serca, i ba, wiem, że tak właśnie będzie. Buziaki :P I do następnego.
-
Rany, tyle pozytywnych wpisów a ja zaliczyłam właśnie pierwszego faila od początku diety. Ifa, megi i zielona - dzięki za dobre słowo. Otóż w pracy dzisiaj było mega świętowanie sukcesów zeszłorocznych no iiii zjadłam mega kawał pizzy z Costco - wg niektórych jakieś 1000 kcal, wg innych 750 kcal. Nie wiem. Czuję się z tym źle, zwłaszcza że naszło mnie po tym jak 3 dzień z rzędu waga nic nie drgnęła. Ćwiczyłam do upadłego a tu zero. Efekt Plateau mnie dopadł. Wrrr, jestem załamana no i do tego porażka z pizzą, normalnie mnie dobiło. Za dwa dni ważenie w pracy, mój brzuch dzisiaj jakiś wydęty, zaparcie na maksa, ech :(( Widzę to w ciemnych barwach.
-
Hej zielonaolivka Chyba tak zrobię, pociągnę jeszcze z tydzień i dołożę 100 a potem 200 kcal. Dieta jest jednak indywidualną sprawą każdego z nas - ktoś będzie się źle czuł na 1000 kcal, ja czuję się dobrze, tylko denerwuję się komentarzami na temat tej diety, że be, że zła itp itd. Ale na pewno jeśli ćwiczenia to zwiększyć kalorie. Hm, a tam, wypiję sobie szejka ananasowo -melonowego. Zapału wszystkim życzę! Taaak mi się nie chce ćwiczyć ale muszę...
-
Hejka dziewczynki. U mnie zabieganie z pomieszaniem. Waga coś tam podryguje w dół, ale daję sobie na spokojnie czas do ważenia w piątek. Ćwiczeń z Jillian nie zaczęłam jeszcze. Nie wiem jak to wkomponować w mój dzień, kiedy w domu jestem o 20 wieczorem. A jeszcze ugotować coś ciepłego, coś na lunch, odsapnąć, porobić coś w domu, poćwiczyć na orbim - tu muszę wspomnieć, że się przeprosiłam z nim i 3 ostatnie dni ćwiczyłam 30 min dziennie na ustawieniu nr 5. Mam płytkę z Jillian, właściwie 4ro-pak DVD, pierwszy trening to 30 Days Shred, myślałam, żeby się nie zanudzić na tym to będę dodawać też inne treningi a co drugi dzień orbi. Naczytałam się trochę o diecie 1000 kcal, ktoś gdzieś napisał KATEGORYCZNIE NIE STOSOWAĆ POWYŻEJ MIESIĄCA. Czy możecie się w temacie wypowiedzieć? Tchnęło mnie po wczorajszym treningu, kiedy dosłownie ostatkiem sił schodziłam z orbitreka, było mi wręcz słabo, kolana się trzęsły itp. Chyba jednak trzymanie się ściśle 1000 kcal plus ćwiczenia to nie jest dobry pomysł? Nie wiem co o tym sądzicie, co czytałyście. Jest tyle samo zwolenników co przeciwników tej diety. Napiszcie coś o tym. Opowiem Wam historię. Jakieś miesiąc temu byłam na przecenach w H&M, dokładnie 26-go Grudnia i kupiłam czerwone spodnie w rozmiarze 38 (10). Niestety nie weszłam w nie i postanowiłam je oddać. Mąż mówił, zostaw, będziesz miała cel, żeby schudnąć i w nie się zmieścić. zobaczysz jaka to satysfakcja. Ja na to, że nie wiem czy dieta na 100% wypali, ostatnio nie chciało zejść poniżej 65,5 kg itp itd, jak postanowiłam tak zrobiłam - wymieniłam spodnie na te w rozmiarze 40 (12) i zadowolona pomykałam w nich do pracy. Dzisiaj, po 3 tygodniach diety, ubrałam je po raz pierwszy od grudnia, luka taka, że chyba z 5-6 cm jak nic, wiszą, że muszę bluzkę na to naciągnąć. Niesamowite :) A kurczę ja głupia baba mogłam się męża słuchać i nie wymieniać! Co do zaparć - ja też je mam. Chyba jest to jedyny skutek uboczny jaki w tej diecie znalazłam, oprócz burczenia w brzuchu po 19tej, kiedy osiągnęłam mój limit kaloryczny. Na razie nie wymyśliłam dobrego i natychmiastowego sposobu jak się ich pozbyć, pomaga, choć niewiele, kawa z mlekiem. Tak tak, mnie też najwięcej zeszło z góry - twarz (cieszę się i to bardzo), ramiona (świetnie) no i niestety cycki (i tu ubolewam ale nie aż tak bardzo, przynajmniej jestem bardziej proporcjonalna). Ktoś pisał o piersiach powyżej - ja robię tylko zimne i ciepłe prysznice zaraz po treningu i są ok. Z udami zawsze miałam problem, ale odziedziczone po mamie i nie bardzo da się coś z tym zrobić - oprócz ćwiczeń. Także ktoś tu o tym pisał - nie jesteś sama! Dzisiaj zamknęłam się w 1000 kcal, myślę, żeby przejść na 1200 kcal jak zacznę Jillian. Czyli oby niedługo. Zmierzę się, porobię zdjęcia i do boju. Pozdrawiam i życzę dalszej wytrwałości. Leci 4-ty tydzień dzisiaj z 100 kcal! Damy radę!
-
ifa81 Podaję Ci linka do wszystkich leveli w jednym kawałku: http://www.youtube.com/watch?v=ve-WiQKi_W8 1 lvl ćwiczyć przez pierwsze 10 dni, potem kolejny przez kolejne 10 dni i trzeci zaczynasz w 21 dniu. Powodzenia.
-
No trzeba się pocieszyć trochę póki ładnie spada, bo nie wiadomo kiedy te dni się skończą oby nie! Dziękuję za mile wpisy. Przeprosiłam się z orbim, 30 minut zaliczone, wyglądam jak szczęśliwy czerwony burak. Dzisiejsze menu: - śniadanie: sałatka z twarogu z pomidorem i cebulką naciową z odrobiną naturalnego jogurtu, około 300 kcal - lunch: 2 kromki flat bread z ziarnami i kawałek kabanosa włoskiego, około 200 kcal - obiad: kawałek tarty z warzywami: szparagi, brokuły, cukinia, papryka, około 350-400 kcal - podwieczorek: kisiel z kawałkami kiwi, około 150 kcal Jutro jedziemy z mężem po ławeczkę - będzie wyciskał ciężary a i ja skorzystam i porobię brzuszki na niej. No i startuję z Jillian jutro! decyzja zapadła. Życzę miłego weekendu i do napisania wkrótce.
-
Kocham Was i tę dietę! 61,5 kg!!!!!!!!!!!!!!!!! Dziewczyny, przepraszam za niepisanie, niestety styczeń w mojej pracy jest miesiącem pracoholicznym, wzmożone eksmisje po tzw. amnesty w okresie Świąt i nadgodziny spowodowały, że nie miałam czasu przysiąść i pisać. Nie ćwiczyłam, tak tak, ostatnie ćwiczenie było w zeszłą Niedzielę i tu biję się w moją niestety wychudzoną 19 dniami diety pierś - ale będę zmuszona się zawziąć. Bo cel mój zbliża się wielkimi krokami a to oznacza, że efekt Plato (czy jak go tam nazywają) zwany również zastojem również jest nieuchronny. Ważenie wczorajsze zupełnie jak Red Bull dodało mi skrzydeł i nowej motywacji. 61,5kg. Nie mogłam uwierzyć. To ja? Ja. Znowy drugie miejsce w moim klubie, większość uczestników zarobiła kilogramy zamiast je stracić. Oznacza to, że właśnie teraz odpadają pierwsze osoby, siła woli maleje, kryzys dopada. Ile osób wytrwa? Nie wiem, ale nie dam się. Na pewno dotrwam do końca. zielonaoliwka - jesteśmy, jesteśmy. Jillian jeszcze do mnie nie zawitała. Mój mąż powtarza - Ty sie najpierw przeproś z orbitrekiem a potem się bierz za treningi z Amerykanką i hantlami. Ja na to - że orbitrek nudny, Jillian wydaje się ciekawsza, bardziej zróżnicowana. Chce żeby boczki, brzuch i niechciane zwisy wreszcie się wciągneły. Aniusia91- fantastyczny wynik, gonisz mnie dziewczyno oj gonisz. Strasznie się razem z Tobą cieszę. Nie wiem jak Ty ale ja tę dietę uwielbiam. W pracy się śmieją ze mnie, że niedługo całkiem zniknę. megi1986 - mnie w końcu zasypało śniegiem. Byłam na półgodzinnym spacerze ale bałwana lepić nie będę, bo śniegu trochę mało jednak. Z tym szefem to niezłe jaja. Megi ja też nie jem chleba, ale tego mi najbardziej brakuje. Co do chleba w UK to powiem, że uwielbiam chleb z Morrisons i ich własnej piekarni. Uwielbiałam jak robili taki chrupiący chili chleb ale go wycofali. Innego nie jadałam, jak widzę Anglików kupujacych tonami to tostowe świństwo zapakowane w folię, to mnie skręca. Obecnie jadę na flat breadzie, ale to nie to samo. ifa81 - Hej. Miło, że jesteś z nami. Wiecie co, obejrzałam zdjęcia z sierpnia 2012 kiedy ważyłam pod 70 kg i widzę niesamowitą różnicę, twarz, ramiona, brzuch, tyłek, no mega. W dodatku w pracy mówią, że widać zmianę. Najbardziej na twarzy. Jak zejdę poniżej 60 kg pokażę Wam zdjątka. Na okrągłą '10' mniej. A tymczasem trzymajcie się, idę robić tartę z warzywami. Pa pa
-
Wkleiło się dwa razy, za co przepraszam. Spamuję trochę :)
-
hej zielonaolivka - a który program ćwiczysz? 30 days shred? Zastanawiałam się nad tym i chyba wezmę 30 days shred, potem tego killera a na koniec albo 6 pack albo banish fat (chyba tak to leciało). Lub odwrócę kolejność banish fat a potem killer. Któryś z nich opierał się o sztuki walki, a to mnie jakoś nie kręci. Chcę zacząć od lutego, bo kondycji nie mam za grosz. Myślisz żeby teraz zacząć? I jak widzisz efekty (w sensie jędrności ciała), bo po wadze tutaj można powiedzieć, że świetnie Ci idzie. Ja mam straszny brzuch, chociaż widzę, że sporo go ubyło dzięki diecie i cardio. Do tego boczki, pupcie koło pach i ogromne uda. Zależy mi też na ramionach, żeby wyglądały ładnie, i można było ubierać normalne sukienki bez rękawów bo teraz to taka stara mamuśka z tymi rękoma. Czy te programy Jillian są 30-min czy 45? Słyszałam też że można je podzielić na 6-minutówki. Dzięki za info. Pozdrawiam i miłej niedzieli życzę. :)
-
hej zielonaolivka - a który program ćwiczysz? 30 days shred? Zastanawiałam się nad tym i chyba wezmę 30 days shred, potem tego killera a na koniec albo 6 pack albo banish fat (chyba tak to leciało). Lub odwrócę kolejność banish fat a potem killer. Któryś z nich opierał się o sztuki walki, a to mnie jakoś nie kręci. Chcę zacząć od lutego, bo kondycji nie mam za grosz. Myślisz żeby teraz zacząć? I jak widzisz efekty (w sensie jędrności ciała), bo po wadze tutaj można powiedzieć, że świetnie Ci idzie. Ja mam straszny brzuch, chociaż widzę, że sporo go ubyło dzięki diecie i cardio. Do tego boczki, pupcie koło pach i ogromne uda. Zależy mi też na ramionach, żeby wyglądały ładnie, i można było ubierać normalne sukienki bez rękawów bo teraz to taka stara mamuśka z tymi rękoma. Czy te programy Jillian są 30-min czy 45? Słyszałam też że można je podzielić na 6-minutówki. Dzięki za info. Pozdrawiam i miłej niedzieli życzę. :)
-
Oglądałam też 'przed i po' treningu P90X, najbardziej inspirująca była Ewelina (chyba Polka z pochodzenia?). Filmik tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=4z85Ik8bAcA Chyba jednak te ćwiczenia są zbyt ciężkie (siłowe), w dodatku trzeba mieć drążek. Zielonaolivka - ja kocham biszkopty i za Twoją inspiracją chyba je wprowadzę jako deser. Moje zapotrzebowanie to około 1800- 2000 - praca siedząca, ciągle wszędzie samochodem itp itd. Czyli jak pisałam wyżej 1000 kcal to w sam raz żeby chudnąć 100 gram dziennie. Meliska28 - dzięki za inspiracje filmowe. Chyba ściągnę sobie ten drugi film (jest na DVD?), bo mi sie nudzi na orbitreku strasznie. I jak tam ważenie? Pewnie już masz msporo niej niż ja (63kg). Czekamy na stopkę. Ucięło mi odpowiedź :)
-
Witajcie dziewczyny. elleNET - gratuluję, na pewno każda z nas chciałaby już skończyć dietę, przynajmniej ma takie myśli co raz na samym początku. Ja mam dzisiaj dopiero 13 dzień diety 1000 kcal. I powiem Ci, że zacznyam się wciągać. Tzn. produkty, które zniknęły z mojego menu już tak nie kuszą, jestem z siebie zadowolona, bo w końcu są namacalne i naoczne efekty, widzę, że warto, czuję się o niebo lepiej, ćwiczenia nie sprawiają już takiego problemu jak w pierwszym dniu, dodatkowo tyle ludzi wokół coś ze sobą robi i jest to motywujące. Jeśli poczytacie fora, od hula hop po baseny, siłownię, ćwiczenia z Jillian, rozmaite diety, włączycie You Tube - a tam pełno motywujących filmów. To jest okres właśnie kiedy wiele osób odpada, ale jest też wiele, którym się uda (będę to ja na bank!). I w to lato inni będą im zazdrościć na plaży :) Aniusia91 - gonisz mnie dziewczyno. Trzymaj tak dalej. Najgorsze chyba już za nami, powiedz czy Twoja motywacja się nie zwiększa jak widzisz spadające cyferki na wadze? Coraz krótszy czas do celu, 1,5 miesiąca jest realne, ale pamiętaj, że pod koniec nie będzie już tak szybko leciało. Niestety i stety utrzymać prawidłową i zadowalającą wagę jest trudniej. Ale ile satysfakcji :) Jesteśmy w tym razem. Zawsze patrzę na Twoje wyniki, bo zaczęłysmy mniej więcej równo z takim samym 'bagażem'. Mój mąż mi wyliczył, że z moim 1000 kcal nawet i bez tych ćwiczeń powinnam chudnąć jakieś 100 gram dziennie. Ja staram się raczej ich nie przekraczać i trzymać się na styk lub poniżej. dorcia44 - na pewno przy diecie 1000 kcal schudniesz. Mój metabolizm jest również w koszmarnym stanie. Ale co może pomóc - ćwiczenia z rana, ruch, ruch i jeszcze raz ruch. Żeby go rozruszać. megi1986 - czy pogoda w Lądku dalej piękna? Jutro u mnie ma spaść śnieg, nie wiem jak w Londynie. Nie mogę się doczekać! W końcu coś ciekawego porobię na świeżym powietrzu. Może nawet bałwana się ulepi.Miałam Cię zapytać o tą Jillian. Przestudiowałam temat dogłębnie - chyba zamówię sobie 3 pack DVD z nią; w skład wchodzą: 1) Ripped in 30, 2) Killer Buns 3) Thighs, Extreme Shed and Shred). A zainspirował mnie ten filmik: http://www.youtube.com/watch?v=iHIqYgAW48k Potrzebne tylko hantelki, matę mam i miejsce w salonie na wprost TV. Zaczynam od lutego, w maju jadę na wakacje więc 3 równe miesiące :) A na razie orbitrek, ewentualnie rowerek lub to i to + dieta. Tyle ode mnie :)
-
Hej dziewczyny. Jestem dzisiaj wniebowzięta. Drugie miejsce po pierwszym tygodniu w Fat Clubie. 2,12% mniej z mojej wagi w tydzień od zeszłego piątku i 63,04 kg na koncie. Strasznie się cieszę. Czuję się nieziemsko, light i w ogóle. Mam ochoty góry przenosić. Mam nadzieję, że u Was też fajnie. Cieszy mnie, że mój orbi oszukuje jednak. Też wydawało mi się raptem 200 kcal strasznie mało, zwłaszcza, że jak ćwiczę interwały to jest może 30 kcal więcej tak samo jak na przejechanym 1 km więcej. Wydaje mi się grubo niedoszacowane. Katy - masz pełną rację. Każdy chudnie inaczej. Największa niespodzianka - dziewczyna która jechała na fish and chips schudła 1,44%! Szok, ja się tu głodzę i ćwiczę a inni mają pod górkę (do tego ona seksu nie uprawia!). Eh życie. Moje menu dzisiejsze jest nudne więc nie będę tutaj się wypisywać. Dostałam okresu jeszcze więc może tak naprawdę spadek byłby większy? Idę się wylegiwać po męczącym tygodniu. Dobranoc i życzę Wam wspaniałego (lightowego) weekendu. Monika - prawda, że ładna stopka? Yay!
-
Cześć dziewczyny. Widzę, że dzisiaj o orbich. Nie wiem jak Wy to robicie, że tyle spalacie. Ja 'jeżdżę' na programie lekko-średnim w tempie 21-22 i spalam raptem 190 kalorii w pół godziny? Zawsze na bosaka, bo w butach cierpną mi stopy, w sumie nie wiem dlaczego. Jutro pierwsze wyniki w moim Fat Clubie pracowniczym. Drugie ważenie i sprawdzian dla całej grupy. Nie mogę się doczekać. Dzisiaj w menu sałatka z łososia na śniadanie i lunch, obiad - kurczak w sosie Teriyaki (wiem wiem cukier) i tyle. Piłam wodę i wypiłam jedną kawkę z mlekiem bez cukru. Korci mnie kisiel ale to aż 120 kcal. Jak myślicie? Chyba się skuszę. Dobrej nocy wszystkim!
-
Hej dziewczyny, normalnie mega fail wczoraj był. Cały dzień w biegu, do tego znajomi zaprosili nas do siebie i wcięłam gnocchi z wołowiną w sosie i lampkę wina, a potem... potem było jeszcze ciasto. Nie dość, nie dałam rady ćwiczyć, bo w domu po 12h wylądowałam o 23 i było za późno. Waga jednak pokazuje cały czas 64,5 kg, więc hurra. Od rana dzisiaj sprzątam, myje okna, orbitreka dorwałam na dwa razy po 30 min. Dzisiaj grzeczne: 2 wafle owsiane i mleko z jagodami na śniadanie, lunch - szejk z ananasa i truskawek i lodu, warzywka z kurczakiem z sosem tabasco na obiad i teraz kawka na podwieczorek. Polecam kupno blendera - ułatwia zadanie z sałatkami, zupami, musami i koktajlami. Ciekawa jestem ile na sprzątaniu kalorii można spalić. Witam nową koleżankę Anusię. Ja startowałam 1-go z podobnej wagi - 66,7 kg. Efekty już są, więc i na Twoje nie będzie długo trzeba czekać. Będę podglądać Twoją stopkę i porównywać z moją. Jakbym zbaczała z toru muszę się do pionu doprowadzić! Powodzenia! Co to za cwiczenia z Jillian? Bylam w Lidlu i mam niestety tylko matę, ale spoko - przynajmniej jest na czym ćwiczyć. Pozdrawiam Was wszystkie i życzę wytrwałości w nadchodzącym tygodniu i pomysłów na nasze dietetyczne kucharzenie.
-
Cześć dziewczyny. Dziękuję za motywujące wpisy. Dzisiaj trochę depresja mnie naszła. Otóż rano niespodziewanie waga pokazała tylko (wow) 64,5 kg. Zjadłam owsiankę z malinami i do pracy. Hurraoptymizm nie trwał długo. W pracy od razu zaczęłam ważenie naszej grupy (dzisiaj start naszego Fat Club), a że w biurze dywany są to niestety waga stała na dywanach (nie są aż takie miękkie). I co? Waga pokazuje 66,5 kg! Kurde no. Cały dzień mina skwaszona. Dzisiaj cały klub tłuściochów się ważył i ja (nie) uwierzcie lub nie jestem w sekcji 'skinny' haha (czyli w dolnej tabeli naszych klubowiczów). Normalnie w pracy jest ubaw, każda każdej sprawdza co na lunch mamy i ile to ma kalorii, co jadłyśmy na śniadanie, co na obiad będzie itd. Wariatkowo, ale takie pozytywne. Nie dość, że wszystko podają w ichniejszych stone'ach (kamieniach lol) albo funtach, to ja wszystko muszę sobie przeliczać na nasze w Google. I tak cały dzień o jednym. Część zakupiła rowerki stacjonarne, część szła do domu piechotą, pozapisywały się na siłkę itd itp. No pełen power i rywalizacja. Tylko jedna miała falstart, zakupiła bagietkę z Greggs'a o kaloryczności 600kcal i jeszcze się chwali, że może bo nie zjadła śniadania. Bagietka miała być zdrowa, bo była w niej sałata, a jak wiadomo powszechnie sałata = zielone = zdrowe. Najgorsze, że zbliża mi się okres w przyszłym tygodniu i pewnie w następny piątek przy pierwszych wynikach będzie dupa zbita, waga w górę zamiast w dół :) ale co tam. Głowa do góry! Dzisiejsze menu: - śniadanie - owsianka i maliny - II śniadanie - mały jogurt - lunch - sałatka z gotowanych warzyw z majonezem, i chlebek waza - obiad - udko kurczaka bez skóry z pieczarkami Jak się czujecie? Jutro pojawiam się w Lidlu po fitnesowe zakupy. Trzymajcie się!!!