Witam. Czytam to forum już od pewnego czasu, i nadszedł czas że chciałabym wam napisać jak było ze mną. W styczniu 2009 wyszła mi źle cytologia. Dzień po odebraniu wynikow byłam już w szpitalu na kolposkopi i pobieraniu wycinkow. Wyszło CIN 2. Moj doktor powiedział ze jeśli chcę mieć dziecko, to najlepiej żebym starała się teraz po po zabiegu są pewne utrudnienia. W grudniu 2009 urodziłam coreczkę. W czasie ciąży i po niej cytologia wychodziła dobrze. Przeniosłam się do prywatnego ginekologa bo wydawało mi się że będzie lepsza opieka. Robiłam cytologię co 3 miesiące do trzech dobrych wynikow, a pożniej kazał mi przyjść za poł roku. Po poł roku jakoś mi nie pasował termin do prywatnego gin więc poszłam do tego pierwszego lekarza na kasę chorych. A tu znowu wynik kiepski. I znowu na drugi dzień szpital, kolposkopia, wycinki. Bardzo się cieszę że poszłam do tego lekarza na kasę chorych, bo doktorka ktora robiła mi kolposkopie mowiła że to nie zrobiło się w ciągu poł roku, musiało być wcześniej. Nie wiem czy to było złe pobieranie cytologii czy co, ale jak pomyślę że ja chodziłam zadowolona że jestem zdrowa, a wcale nie byłam to mnie telepie. Teraz z wycinkow wyszło niestety już CIN 3. Tydzień temu miałam konizację, (dali mi tzw. głupiego jasia i znieczulenie w kręgosłup). Nic mnie potem nie bolało, dzień po wyszłam do domu. Teraz trochę boli mnie brzuch i kręgosłup, ale dostałam okres więc tomoże z tego. Za tydzień wybieram wyniki. Powiedzcie co powinno pisać jeśli wszystko w porządku?
Bo innej opcji nie biorę pod uwagę. Pozdrawiam.