Też kiedyś trafiło mi się na dentystę-sadytę ... na samą myśl dostaje ataku paniki.
Któregoś dnia zdecydowałam się poszukać bardzo wyrozumiałego dentystę. Trafiłam na pewną babkę. Zanim wzięła się za konkretnego zęba pochodziłam z 3 razy z mniejszymi ubytkami. W końcu gdy wzięła się za odpowiedni to chyba mnie całe skrzyżowanie słyszało :P okazało się, że musi rwać zęba. Pielęgniarka 3mała mnie za rękę (ściskałam ile wlezie), łzy leciały jak grochy i krzyk w niebogłosy. W którymś momencie dyntystka pyta się czy poważnie aż tak boli... odpowiedziałam, że nie nic nie boli. To robiła dalej swoje i ja również swoją synfonię kontynuowałam:) Wyszłam od niej cała zakrwawiona i z lekkim uśmiechem, a na korytarzu ludzie z przerażeniem na mnie patrzyli, bo chyba sądzili, że mnie tak zarzynają.