Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

asia1004

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez asia1004

  1. E-de kochana ja też wogóle nie miałam żadnych objawów. W tej ciąży wymiotowałam może z 10razy przez całe 9 miesięcy. Jedynie to na początku byłam strasznie senna. Codziennie musiałam robić sobie drzemkę, bo inaczej nie potrafiłam funkcjonować. Ale na początku oprócz pozytywnego testu i braku @ zero objawów. Więc głowa do góry Kochana Musi być dobrze!!!
  2. E-de kochana ja też wogóle nie miałam żadnych objawów. W tej ciąży wymiotowałam może z 10razy przez całe 9 miesięcy. Jedynie to na początku byłam strasznie senna. Codziennie musiałam robić sobie drzemkę, bo inaczej nie potrafiłam funkcjonować. Ale na początku oprócz pozytywnego testu i braku @ zero objawów. Więc głowa do góry Kochana Musi być dobrze!!!
  3. Dziewczyny jesteście Kochane Jeśli chodzi o padaczkę, to u takiego maleństwa oni nie zdiagnozują od razu. Padaczkę można zdiagnozować dopiero po ok. roku, obserwuje się dziecko i tyle. A dopiero później jakieś badania w tym kierunku. Tak przynajmniej usłyszałam od lekarki na Ligocie... Może dzisiaj ten znajomy powie nam co tak naprawdę podejrzewają... Bo najgorsza jest ta niepewność i niewiadoma, na co mamy się przygotować albo co nas może czekać.
  4. Dziewczyny jesteście Kochane Jeśli chodzi o padaczkę, to u takiego maleństwa oni nie zdiagnozują od razu. Padaczkę można zdiagnozować dopiero po ok. roku, obserwuje się dziecko i tyle. A dopiero później jakieś badania w tym kierunku. Tak przynajmniej usłyszałam od lekarki na Ligocie... Może dzisiaj ten znajomy powie nam co tak naprawdę podejrzewają... Bo najgorsza jest ta niepewność i niewiadoma, na co mamy się przygotować albo co nas może czekać.
  5. Witam was Dziewczyny. Gratuluję rozpakowanym mamusiom, trzymam kciuki za kolejne. Napiszę Wam co u Filipka, bo dawno się nie odzywałam... Miał mieć na Ligocie robiony rezonans, ale się okazało, że jak tylko tam dostał rotawirusa to automatycznie na Jego miejsce zapisali inne dziecko, a Jego przesunęli na później. Byłam już tak wściekła na ten "szpital" i tych lekarzy tam, że przenieśliśmy Małego do Chorzowa. Jest tam od zeszłej środy, a ogólnie w szpitalu od 9 stycznia. Przewieźli Go w środę ok 20., od tamtej chwili do niedzieli nie miał drgawek, ale dostawał leki na to. Pisałam wcześniej, że podejrzewali zwapnienia na nerkach. W tym szpitalu badanie powtórzono i na szczęście nie potwierdziło się, pani Nefrolog powiedziała, że żadnych nieprawidłowości nie widzi, ale jeśli będziemy chcieli to możemy powtórzyć badanie za kilka miesięcy. Rezonans miał mieć już robiony w Chorzowie wczoraj w znieczuleniu i jak podali Małemu już jakieś leki, żeby Go uspać do tego dostał ataku drgawek, i jak lekarz powiedział był niestabilny i stanie nie mogli wykonać badania. Powiedział, że skoro Filipek tak reaguje na leki to on nie będzie się upierać przy tym rezonansie, że zrobimy go najwyżej jak Mały będzie starszy, a teraz zrobią tomografię komputerową, bo trwa ok 15-20sekund i nie trzeba dziecka usypiać do tego, tylko wystarczy, że mocniej zaśnie i mogą wykonać badanie. Dzisiaj przy podejściu do TK jak Go przewozili znowu dostał ataku drgawek i znowu nie mogli wykonać badania. Jutro podejmą jeszcze jedną próbę, jeśli się nie uda to już nie wiem co będą robić. Jedne badania metaboliczne robiła Ligota i wyniki powinny być jakoś w przyszłym tyg chyba, a dzisiaj pobierali w Chorzowie też na metaboliczne, ale jakieś inne choroby i znowu wyniki za ok 3-4 tyg. Filip już w sumie nie musi być na Intensywnej terapii, chcą Go przekazać na neurologię, żeby neurolog miał Go na oku, ale na razie brak miejsca, jak tylko się zwolni to Go przeniosą. Ale dopóki drgawek nie zdiagnozują i nie ustalą leczenie to nie ma szans na wypisanie do domu. Jeśli uda im się już zrobić ten TK i nic nie wykaże to będą chyba czekać na te wyniki badań metabolicznych, i boję się, że będzie musiał zostać tam te 3-4tygodnie. Ten nasz znajomy niestety tych drgawek nie widział, bo akurat atak nie wystąpił przy Nim. Jutro będzie to jeśli znowu drgawki będą, to może zobaczy. Ale do niedzieli jak Filipka nigdzie nie wozili to było ok, a wczoraj na rezonans jak miał jechać to po podaniu leków dostał, i dzisiaj jak jechali z Nim na TK to też dostał ataku, i jak byłam u Niego to lekko jeszcze miał, a mąż jak był to mówił, że miał dość mocne... Jestem już taka zmęczona, jutro będzie 3tygodnie jak Mały jest w szpitalu a my nadal w zawieszeniu, nic nie wiemy. Straszne jest to czekanie. Tyle u nas.
  6. Dziewczyny Filipek dzisiaj miał mieć robiony ten tomograf komputerowy, ale znowu dostał ataku drgawek... I nie mogli zrobić badanie, bo musi być spokojny do tego i spać. Zrobią jeszcze jutro podejście, jak się nie uda to już nie wiem co będą myśleć. Rozmawiałam z tym naszym znajomym. On powiedział mi, że de facto Fifi już nie musi być na intensywnej terapii (czyli u Niego na oddziale), że on przekazał by Filipka na neurologię, ale na razie nie ma miejsca, jak tylko się zwolni to tak zrobią... Bo chce, żeby neurolog miał Filipka na oku. Jedne badania metaboliczne robili jeszcze w tamtym szpitalu i wyniki powinny być chyba w przyszłym tyg., a dzisiaj pobrali jeszcze jakieś inne ale też metaboliczne i znowu czekać 3-4tyg... Powiedział, że dopóki nie zdiagnozują drgawek i nie ustalą leczenie to nie ma opcji, żeby Fifi wyszedł, więc jeśli uda się już zrobić ten TK a on nic nie wykaże, to będą czekać na te wyniki badań metabolicznych, więc może być i tak, że Fifi jeszcze 3-4tyg co najmniej będzie musiał być w szpitalu. Już jestem tak wykończona tym czekaniem i za każdym razem płaczę, że nie mogę już zabrać Filipka do domu, że nie mogę Go przytulić, pocałować. Jest mi tak źle, jak jeszcze w życiu mi nie było....
  7. I zapomniałam Wam napisać, że neurolog też powiedział, że Fifi rozwija się prawidłowo, tylko te drgawki. Po za tym jest zdrowy, nic Mu nie dolega. Nie wiem czego się bardziej boję, czy tego co TK pokaże czy tych wyników z badań metabolicznych. Bo nie daj Boże jeśli ma jakąś chorobę metaboliczną, to nie dość, że do końca życia będzie na to chory, to jest duże prawdopodobieństwo, że gdybyśmy chcieli mieć drugie dziecko to też może być chore, a wtedy nie wiem czy bym się zdecydowała na drugie dzieciątko... Najgorsze teraz jest to czekanie. Napiszę do Was jutro co z tym tomografem. Izi aż mi łzy poleciały jak to przeczytałam...
  8. Dziewczyny dziękuję, że o nas pamiętacie. Faktycznie dzisiaj Fifi miał mieć robiony rezonans w znieczuleniu. Wzięli Go na ten rezonans i podali już jakieś leki i dostał ataku drgawek. Niestety ten nasz znajomy tego nie widział, bo stało się to w pracowni rezonansu i niestety nie było go przy tym... Zrezygnowali z tego, ponieważ jak ten znajomy określił Fifi był niestabilny i w takim wypadku nie mogli ryzykować. Przywieźli Go z powrotem na salę. Ten znajomy powiedział, że na siłę nie będą się upierać przy tym rezonansie. Jutro zrobi tomografię komputerową, bo trwa krócej niż rezonans ok 15-20 sekund, a rezonans 15-20 minut. No i przy TK obraz jest trochę gorszy, ale i tak jakoś sobie poradzą... No i przede wszystkim Filipek wystarczy, że mocniej zaśnie i nie trzeba Go usypiać do tego. Drgawki pokazały się dopiero dzisiaj po podaniu leku, wcześniej od środy nie miał, ale dostaje cały czas kroplówki na to. Po za tym ma jeszcze antybiotyk, ale już niedługo. Te podejrzenia zwapnień na nerkach na szczęście nie potwierdziły się, zrobili USG w tym szpitalu i Pani, która robiła badanie powiedziała, że wszystko jest w granicach normy wieku Małego, Pani profesor Nefrolog też powiedziała, że żadnych nieprawidłowości nie widzi. Możemy skontrolować to za kilka miesięcy. No i ten rezonans jak coś to znajomy też powiedział, że zrobimy jak Filipek podrośnie. Więc czekamy co jutro TK pokaże (wyniki są od razu), i jeszcze musimy czekać na wyniki tych badań metabolicznych, które mają przyjść z Warszawy. Mąż mi mówi, że ja jak śpię, to też mam takie drgawki, więc może Fifi będzie mieć to po mnie, ale jak już jest w szpitalu to nie wypuszczą Go stamtąd z diagnozą "drgawek nie zdiagnozowano...", więc chyba będą tak długo szukać, aż coś znajdą... I aż się boję :/ Chciałabym, żeby był już w domu, zobaczymy co jutrzejszy dzień przyniesie. Tyle u nas. Trzymam kciuki za starające się. Dwupaczki dbajcie o siebie i Maleństwa. Motylku co u Ciebie? Madziu zaczyna się już coś? Olciu jak po chrzcinach? Lena jak się czujesz? E-de kochana jak mama? Beatko buziaczki dla Ciebie i Frania J55j555 jak Wiktorek? Co u Was? Dla wszystkich niewymienionych wielkie
  9. Madziu już niedługo będziesz tuliła Klaudusię w ramionach :) Ja powtarzam mężowi, że czasami żałuję, że Fifi jeszcze nie jest w brzuszku, bo przynajmniej dbałam o Niego i wiedziałam, że nic złego Mu nie grozi tam, a teraz biedactwo ciąga się po szpitalach, sam, bez mamy. I nikt mi nie powie, że Dziecko nie czuje czy mama jest czy nie, bo czuje.
  10. Dziewczyny u Filipka dzisiaj byliśmy, ale akurat spał. Te plastry z główki i z rączki już ma ściągnięte, ale jeszcze ma nie za fajne te miejsca, ale te plastry już nie są potrzebne. Dzisiaj nie było tego znajomego, więc nie rozmawiałam z nim. Pielęgniarki pytałam czy miał drgawki, ale powiedziała, że przy niej nie, tylko jak Mu krew do badania pobierała, ale to normalne, bo musiało Go boleć po prostu. Tak nic więcej nie wiem, ale widzę, że wygląda lepiej, niż jak leżał w tamtym szpitalu... No i w poniedziałek będziemy czekać na ten rezonans, ale wyniki nie będą w tym samym dniu tylko za kilka dni, mam nadzieję, że już może koło środy będzie coś wiadomo. Tyle u nas. E-de trzymaj się, bo wyobrażam sobie co przeżywasz. Wiesz Kochana sama się zastanawiam czy stresami w ciąży, z powodu awantur z mamą nie zaszkodziłam Małemu i teraz ma te drgawki... Albo jak jechaliśmy w Wigilię na Pasterkę to o mały włos a mielibyśmy wypadek, bo było ślisko i samochód nam wyjechał prosto przed maskę z podporządkowanej i mąż w ostatniej chwili odbił na przeciwny pas (dobrze, że samochód nie jechał z naprzeciwka) i ja się tak wystraszyłam, że zaniemówiłam na dobre 2h... I teraz mam myśli co mogło bardziej Filipkowi zaszkodzić i ma wyrzuty sumienia. Nie myślałam, że w ten sposób Dzieciątko może reagować. I wiem, że pomyślisz, że łatwo mi się mówi, że masz się tak nie przejmować, ale naprawdę postaraj się dla Twojej Fasolinki. Trzymam kciuki Kochana za Ciebie i modlę się, żeby się wszystko dobrze skończyło. Motylku pytałaś jak z mamą. W sumie to za bardzo nie ma szczególnej pomocy z jej strony. Ten znajomy, to bardziej ona ma z nim kontakt niż ja, numer zdobyłam od Siostry mojej, bo moja mama powiedziała, że nie zadzwoni do Niego i nie będzie się nam narzucać z pomocą... Sama sobie wszystko załatwiłam. A teraz zadzwoni raz dziennie ogólnie co z Małym i tyle, a przed rodziną obgaduje nas, że kto to widział, żeby tak małe dziecko dać do szpitala, że powinien być w domu... Tylko że ja Go tam nie dałam z powodu mojego widzi mi się, tylko dlatego, że musi póki co być, żeby Go przebadali i żeby wyzdrowiał, bo co ja bym zrobiła sama w domu gdyby dostał tych drgawek. Ale ona tego nie rozumie, i choć jeszcze tak naprawdę nie poczułam się "mamą" i nie mogłam się "wykazać" w tej roli, to ona już mi przylepiła łatę "zła matka".
  11. Witam Was Kochane. Przykro mi, że kolejne dziewczyny musiały dołączyć, ale zobaczycie, że w k*pie zawsze raźniej:) Gratuluję nowym dwupaczkom II kreseczek :) Madzia co u Ciebie? Jak się czujesz? Lenka a Ty Kochana jak? J55j555 Kochana dziękuję za wsparcie i ucałuj Wiktorka ode mnie 9tygodni Kochana nie poddawaj się, ale tak jak Dziewczyny mówią, daj się ponieść chwili, nie licz dni, nie patrz na śluz, nie mierz temp., po prostu się przytulajcie. A ja będę trzymać kciuki, żeby się udało :) Nadzieja spróbuj powtórzyć test. Mi w pierwszej ciąży, którą straciłam test wyszedł pozytywny dopiero chyba tydzień po @. A wcześniej pomimo, że ciągle wymiotowałam testy wychodziły negatywne. E-de jak się czujesz? Jak Twoja mama? Wom@n co u Ciebie? Dentist gratuluję II kresek. Ja rozumie, że noworodek jest bardzo skomplikowanym organizmem, ale żeby przez 2 tygodnie czasu nie potrafili zrobić dziecku rezonansu?! Nie zauważyli, że mu się robią odczyny po wenflonach?! Ja mówiłam, że coś jest nie tak, że On ma takie brzydkie te miejsca, ale nikt mnie nie słuchał. A jeśli poczytasz wcześniejsze moje posty to chodziło też o to, że lekarka prowadząca każdemu mówiła co innego, a nas też traktowała jak idiotów, bo jednego dnia mówiła tak, a następnego już zupełnie coś innego... Po za tym tam większość rodziców była zbulwersowana lekarzami, i sama byłam świadkiem takiej awantury tam, że co drugie słowo było niecenzurowane, bo już tak rodzicom tam nerwy puszczają. Dziewczyny byliśmy wczoraj u Filipka. Tak jak pisałam od środy od godz. 20 Filipek jest u tego naszego znajomego. I wczoraj jak byliśmy tam o 13.30 i pytałam tego znajomego czy Mały miał drgawki, powiedział, że ani w nocy nie miał ani od rana też nie zaobserwowali. Śmiałam się, że Synuś po mamusi odziedziczył alergię na te tereny, gdzie był tamten szpital... Ciekawa jestem jak będzie dzisiaj. Czy coś zaobserwowali od wczoraj czy też może nie miał drgawek. W poniedziałek już będzie mieć robiony rezonans, musiałam podpisać zgodę na to znieczulenie, trochę się boję o Niego, ale wiem, że to dla Jego dobra, choć mam nadzieję, że ten rezonans nic poważnego nie wykaże. Dzisiaj jak wrócimy dam Wam znać co u Filipka. Bardzo Wam wszystkim jestem wdzięczna za wsparcie i za modlitwy. A już nie dziękuję, bo nie chcę zapeszyć.
  12. Dziewczyny chciałam Wam tylko napisać, że Filip od wczoraj od godz. 20 jest już u naszego znajomego w szpitalu. Mąż w końcu mógł zobaczyć Synusia od 2 tygodni, bo wcześniej Go nie wpuszczali wogóle do Małego, dopiero w tym szpitalu może wchodzić. Nasz znajomy akurat wczoraj był jak Filipka przywieźli i jak pooglądał te zmiany po wenflonach to też mu się nie podobały... A rączkę lewą co miał zabandażowaną od soboty 12.01 i ja nie potrafiłam od nikogo się dowiedzieć dlaczego, okazało się, że miał jeszcze gorszą z wenflonu niż tą nóżkę, dopiero teraz jak była odbandażowana, ale plaster nalepiony to widziałam jaką ma biedną tą rączkę. Biedactwo moje, ile On tam musiał wycierpieć. Aż się serce kroi. Z Mężem gdybyśmy mogli to dalibyśmy Małemu nasze zdrowie, byle On już był w domu. Ale mam nadzieję, że teraz coś się ruszy i albo znajdą przyczynę drgawek, albo powiedzą, że Mały z tego wyrośnie i będziemy Go w końcu mogli zabrać do domu. A w poniedziałek już skoczy 3tygodnie i jeszcze w domu nie był...
  13. Motylku w tym prywatnym nie mają oddziału dla noworodków, bo to jest klinika ginekologiczno-położnicza, więc nie ma tam patologii noworodków. Filip leży teraz w "Centrum Zdrowia Dziecka" w Ligocie, a zabieramy Go na Chorzów do Centrum Pediatrii i Onkologii. A Ligoty nigdy prze nigdy nie polecę żadnemu rodzicowi!!! Powinien się nazywać "Centrum Chorób Dziecka"!!!!!!!
  14. Lena niestety nie zrobili. W poniedziałek zadzwoniłam do szpitala co z tym rezonansem. Lekarka prowadząca powiedziała (a właściwie się wygadała), że Filipek nie będzie mieć rezonansu, bo jak tylko dostał rotawirusa, tzn. w czwartek na jego miejsce na rezonans wpisali inne dziecko, a Jego przesunęli na czwartek, cytuję jej słowa: "Rezonans odbędzie się w czwartek o ile wcześniej Dziecko nie zostanie przekazane do szpitala, gdzie Państwo chcieli przenieść Dziecko, dzisiaj na ten temat będę rozmawiała z panią ordynator"... Pisząc, że się wygadała, miałam na myśli to, że jak Mały dostał rotawirusa w czwartek to mówiła nam, że będą znowu badać w sobotę czy ten wirus już będzie ujemny, bo jeśli tak to w poniedziałek normalnie rezonans się odbędzie. A tu się okazuje, że Jak Filipek tylko zachorował (jak oni Go zarazili!!!) to automatycznie to z rezonansu wykreślili, wpisując na Jego miejsce inne dziecko. Wczoraj byłam sama w szpitalu, bo mąż nie mógł ze mną pojechać. Powiedziałam tej lekarce, że teraz najlepiej się pozbyć "problemu" (czyt. Filipa), że dwa razy przez nich miał zakażenie i antybiotyki, zarazili Go rotawirusem i jeszcze na dokładkę przez 1,5 tygodnia nie potrafili zdiagnozować przyczyny drgawek u Dziecka. A przez ten czas mogli zrobić ten rezonans co najmniej 10 razy... Powiedziałam jej, że zamiast leczyć Dziecko to oni potrafili tyko dawać Mu kroplówkę ze środkiem uspokajająco - nasennym, że Dziecko nic nie robiło tylko jadło i spało, a sen miał tak twardy, że automatycznie drgawek nie było. I to było całe rozwiązanie problemu z ich strony. I nawet ja już nie chcę czekać do tego czwartku na ten rezonans tylko żądam przeniesienia Dziecka natychmiast. Potem poszłam do Małego, o dziwo nie spał, miał oczka otwarte i był z 30minut po karmieniu. Zaczęłam Go głaskać, mówić do Niego, a On słuchał. A były takie dwie pi*dy pielęgniarki i ta jedna do mnie mówi: "Ale proszę nie mówić do dziecka, bo On ma spać!", a ja po kłótni z tą lekarką już byłam taka zła, że nie wytrzymałam i wydarłam się na tą pielęgniarkę też: "Dlaczego nie mogę mówić do Dziecka, skoro On i tak nie śpi? Po za tym Dziecko też potrzebuje kontaktu, a nie będzie non stop spać, bo Pani ma akurat takie widzi mi się!!! Nie zabroni mi Pani mówić do Dziecka, bo jestem matką i mam takie prawo." Stałam chwilę przy Nim, ale On dalej był niespokojny, więc zaglądam w pampersa a tam kupa prawie po same plecy... Mówię do tej pielęgniarki: "No ciekawa jestem jak Dziecko ma spać jak ma kupę prawie po same plecy...? No ale przecież ciężko jest zobaczyć Dziecku pampersa, lepiej niech w tym leży aż mu d*pka odpadnie!!!" Wzięłam pampersa i Go przebrałam, a ta pielęgniarka już bez słowa została. Potem Fifi zasnął a ja im powiedziałam, że jak się obudzi to mają mnie zawołać na karmienie. Obudził się za ok 2h. Zawołała mnie. W międzyczasie podawała mu jakieś lekarstwa do buzi przez strzykawkę, potem przebierała pampersa, a Mały już się tak darł, bo był głodny, więc głaskałam Go po policzku, mówiłam do Niego, a ona do mnie a takim tekstem: "No ciekawa jestem czy jak będzie Pani sama w domu z Dzieckiem i będzie się darło, bo Pani będzie przed karmieniem zmieniać pampersa to kto Pani Go tak będzie uspokajać...?" A ja powiedziałam jej na to tak: "W domu to ja nie będę czekać aż Mały się odparzy z przesikanym pampersem, tylko na pewno zrobię to wcześniej a na karmienie Dziecko już dawno zapomni, że miało zmieniany pampers." I znowu była cisza. Nakarmiłam Go, poprzytulałam, potem znowu nie chciał spać, trzymał mnie za palec, ale potem zasnął i pojechałam do domu. Dzisiaj pojechaliśmy z mężem do szpitala, lekarka już z nami nie rozmawiała, tylko jej szef (ale on jest jeszcze pod ordynatorami), a ona stała i wpatrywała się w okno. Jutro Mały zostaje przewieziony do tego naszego znajomego. Ten jej szef nam powiedział, że u Dziecka są dwie sprawy, pierwsza to te drgawki a druga to te zwapnienia na tych nerkach... A ja mu weszłam w zdanie "Tak i przez blisko 2tygodnie nie potrafiliście znaleźć przyczyny drgawek, a nerki też do końca nie jesteście pewni, bo zapewne nefrolog znowu nie miał czasu przyjść na konsultacje do naszego Dziecka.." No i tak jak mówiłam, nefrologa nie było, ale powiedziałam im, że nawet to i dobrze, bo teraz gdzie Dziecko będzie to przynajmniej zajmą się nim specjaliści i tak jak się należy, a nie z łaską i wielkim ale. Potem jeszcze zapytałam tej lekarki jak wyniki z tych badań na hormony przytarczyc, a ona mi mówi, że się zgubiła probówka z krwią od Małego i dzisiaj dopiero drugi raz pobierała do badania. A ja się pytam jakim cudem się mogła stracić probówka? Dlaczego akurat od Naszego Dziecka i dlaczego teraz jak ma zostać przeniesiony? Ale podsumowałam to, że w tym szpitalu już mnie nic nie zdziwi, ale każdemu kto będzie tam chciał dać dziecko to powiem, żeby omijał ten szpital z daleka. No i to zakażenie co teraz bierze antybiotyk już Mu nioby schodzi, bo CRP w sobotę miał 12, a dzisiaj już 2,5. No i ona mi mówi, że to zakażenie to z główki, z tych wenflonów, a ja jej mówię, że nie trzeba specjalnie być wyuczonym, żeby wiedzieć że zakażenie poszło z tej nóżki co miał tak spuchniętą po tym wenflonie, a po za tym zastanawia mnie to, że Ona przez 1,5tygodnia czasu nie zauważyła, że Mały ma uczulenie na wenflony, tylko dopiero lekarka co była na dyżurze zwróciła na to uwagę... Wogóle wczoraj jak tam byłam to już była totalna olewka, zero zainteresowania. Dzisiaj podobnie. Mały dzisiaj miał dość mocne drgawki przy mnie, więc chwyciłam Go tak za rączki, że On ściskał moje kciuki, a ja Jego rączki miałam w moich i wtedy przestał mieć te drgawki. Spał spokojnie. A pielęgniarka mówi niech Pani mu nie trzyma tych rączek, bo On wtedy nie drga, a ja jej mówię, no właśnie, wtedy jest spokojny i może właśnie tu jest problem, że Dziecko mamy potrzebuje, a nie na siłę Mu chorób szukacie... I wczoraj co ochrzaniłam te pielęgniarki okazało się, że zrobiły mi na złość, bo ja jak odciągałam Filipkowi pokarmi to miałam takie buteleczki szklane z zakrętkami po mlekach jednorazowych, a one wzięły i mi te zakrętki wyrzuciły i zostały same buteleczki.... Dzisiaj powiedziałam tym co były na dyżurze, że te butelki niech sobie wyrzucą, a te pampersy, których Fifi nie zużyje i chusteczki, oliwka i krem do pupy to mają sobie zostawić w tym burdelu z tymi zarazkami, bo ja ich (tych zarazek) w nowym szpitalu nie potrzebuję... Dziewczyny już mi od wczoraj tak nerwy puszczały na ten szpital, że w końcu musiałam im powiedzieć co o nich myślę, bo już nie wytrzymałam. Ale się cieszę, że przenoszą Filipka, bo w końcu zajmą się nim tak jak się należy,a nie że Dziecko leży 2 tyg w szpitalu, a te konowały nadal nie wiedzą co jest Dziecku. Jak będę coś więcej wiedzieć jutro albo w czwartek to Wam napiszę. Wiem, że w tym szpitalu, gdzie jutro zostanie przewieziony to rezonans wykonują w poniedziałki i wtorki, więc mam nadzieję, że się załapie zaraz po weekendzie. No a minus jeden jest taki, że nie mogę Go karmić piersią, ale będę odciągać tak jak do tej pory i chociaż tak dostanie moje mleko. Trzymam kciuki za wszystkie Dziewczyny. Buziaki.
  15. Dziewczyny u Filipka znowu kiepsko :( W piątek miał wenflon w stópce, wczoraj jak byłam (był jeszcze na izolatce, oznaczali mu rotawirus i był już ujemny, ale mógł mieć jeszcze małe ilości wirusa, które badanie by nie wykazało) miał tą stópkę tak spuchniętą i zaognioną. Lekarka, która była na dyżurze kazała zrobić badania czy to uczulenie na wenflon czy też zakażenie jakieś się wdało. Wczoraj już nie musiał mieć wenflonu, bo jedne lekarstwa dostawał doustnie a jedne doodbytniczo, ale nie wiem czy w postaci czopka czy innej. Dostawał lek na drgawki, a drugi na jony, bo organizm Jego nie przyswaja i muszą uzupełniać. Dzisiaj dostałam ok 12 tel ze szpitala (myślałam, że zawału dostanę jak usłyszałam, że dzwonią ze szpitala), czy przyjeżdżamy dzisiaj, bo Filipek musi mieć zrobione centralne wkłucie (robi się je na ok. 14dni i przez to ma podawane kroplówki), ale musi to być zrobione na sali operacyjnej i musi mieć znieczulenie a my musimy podpisać zgodę u anestezjologa na znieczulenie. Myślałam, że się zapłaczę. Pojechaliśmy, do szpitala, w główce co miał wenflony dane teraz ma plastry przeciw odleżynowe polepione, bo też ma brzydkie te miejsca... Ale dzisiaj Mu jeszcze dali jeden wenflon do główki, chyba jutro go dopiero wyciągną. Do tego wszystkiego dostał znowu zakażenie i wszystko wskazuje na to, że to z tej nóżki i ma znowu antybiotyk od wczoraj na kolejny tydzień, więc znowu na pewno nie wyjdzie w najbliższym tygodniu. Jutro rano mamy dzwonić czy zrobią Mu ten rezonans czy znowu będzie trzeba przesunąć ze względu na to zakażenie... Jest znowu na ogólnej sali, z 6 innych dzieci, są cały czas pielęgniarki, no i póki co ja znowu nie dostanę pokoju, żebym mogła z Nim być 24h, bo m antybiotyk... Już mi się rzygać chce tym szpitalem. Serce mi pęka jak widzę jak mój Maluszek cierpi. A ja nie potrafię nic zrobić. Jestem tak załamana psychicznie, że sama nie wiem jak jeszcze funkcjonuje. Czuję się jakbym była w jakimś koszmarze!!!!!!!!!!
  16. Rosered dziękuję, że pytasz o nas. Niestety nie jest w porządku. Drgawki powróciły po odstawieniu leku, więc znowu muszą go podawać. Nadal przyczyny nie znają. Badania ciągle wychodzą nie tak. Ciągle czegoś jest za mało, poniżej normy. Wiem, że Mały miał mało sodu, nie przyswaja jonów, miał konsultację z endokrynologiem i badanie na hormony przytarczyc, ma jakieś zwapnienia na nerkach (ale muszą potwierdzić diagnozę na lepszym sprzęcie, miał konsultację z nefrologiem). Czekamy na wyniki badań metabolicznych, jeszcze ok 2-3tyg, bo w Warszawie je wykonują. Miał zakażenie wrodzone, dostawał antybiotyk do czwartku. W czwartek dostał rotawirusa (miał biegunkę i leżał na izolatce), dzisiaj byliśmy i okazało się, że znowu dostał zakażenia i od wczoraj znowu ma antybiotyk przez kolejne 7dni. Leży już tam od 9 stycznia, a nadal nie ma przyczyny, ani konkretnej diagnozy. Dzisiaj robili Mu centralne wkucie, bo ma uczulenie na wenflony (stąd prawdopodobnie zakażenie, bo miał w stópce włożony i tak spuchła i była cała zaogniona), musieli robić w znieczuleniu, myślałam, że mi serce pęknie jak patrzyłam potem na Niego. Jutro ma mieć rezonans magnetyczny oczywiście też w znieczuleniu, ale musimy rano dzwonić czy znowu nie przełożą z powodu zakażenia... Już mam dość tego szpitala!!! Dziecko co chwilę łapie coś nowego, z dnia na dzień jak jeździmy to jest gorzej, jeszcze nie było dnia, żebyśmy przyjechali i powiedzieli, że jest poprawa. No i póki ma antybiotyk nie ma szans, żeby wyszedł, więc kolejny tydzień co idzie będzie spędzony w szpitalu. Jestem psychicznie wykończona. Jak znajomy lekarz dzwonił pytać jak wyniki to mówią, że są ok, a nam, że są poniżej normy. Więc już nie wiem kogo oszukują, czy nas czy lekarza, żeby im dał spokój, na odczepnego lepiej powiedzieć, że jest ok, żeby nie drążyć tematu. Szkoda słów na to wszystko.
  17. Dziewczyny u naszej Beatki po konsultacji z internistą, mówi, że osłuchowo jest ok, na kaszel ma herbapect, z Franiem też jest ok, ale jeszcze Ją trzymają w szpitalu i przypuszcza, że przez weekend nie wyjdzie. Ale niech Ją wyleczą do końca, niż potem znowu by miała się Bidulka zamartwiać. X Sitarowa jeśli chodzi o pracę, to wiem, że jest ciężko podjąć jakąś decyzję, zwłaszcza teraz, kiedy proponują lepsze zarobki, ale pozwól, żeby samo życie napisało scenariusz. Now też się martwiła jak będzie z pracą, żeby umowę jej przedłużyli, a teraz jest dwupaczkiem i na pewno nie zmieniła by tego, żeby czekać do przedłużenia tej umowy :) X Roza1985 nie martw się Kochana, że lekarz nie dał Wam zielonego światełka. Lepiej teraz poczekać i potem cieszyć się ze zdrowego Skarba. Ja też pamiętam jaka byłam zła jak mój gin kazał poczekać 3 pełne cykle a dopiero potem się zacząć starać, i staraliśmy się już po 2 cyklu, ale udało się po 3 tak jak powiedział. A badania Ci zrobi i zobaczysz, że wyjdzie ok i potem będziecie się przytulać ile wlezie :) X Now jak tam Twoje zakażenie? Mam nadzieję, że lepiej, albo, że byłaś u lekarza. Napisz jak się czujesz. Buziaki X Womąn jak się czujesz? Kiedy masz wizytę u gina? Pomiziaj brzusio ode mnie :) X 9tygodni Kochana ja też myślałam, że po 17godzinach dla mnie ciężkiego porodu już nic złego się nie stanie. Myślałam, że wyjdziemy do domu i będziemy się cieszyć Filipkiem, a tu ten szpital i cały koszmar. Wciąż się modlę codziennie o zdrowie dla Filipka i za Was wszystkie Kochane, żeby w końcu zła karta się odwróciła. Mam nadzieję, że pomimo mojego zwątpienia jednak tam na górze Ktoś wysłucha modlitw i w końcu jakoś zacznie się układać. X Doris27 napisz jak tam wyniki wyszły. Ale na pewno wszystko jest ok:) Super, że czujesz ruchy Maluszka :) X Zaspana_marzycielko przykro mi, że spotkała Cię ta tragedia aż 4 razy. Ale masz rację nie możesz się poddać. Walcz o swoje Szczęście a zobaczysz, że w końcu się uda :) X 9_mamo Aniołka a może idź zrób Bete. Przynajmniej czarno na białym będziesz wiedzieć co się dzieje. Trzymam kciuki, żeby @ nie przyszła. X WaitingForAMiracle Kochana to leż dużo i myśl pozytywnie, bo nasza psychika też ma duże znaczenie. Będzie wszystko dobrze, zobaczysz:) X E-de strasznie mi przykro z powodu mamy. Ale musisz być dzielna. Wiem, że jest ciężko, rozumiem Cię doskonale, ale musisz być twarda. Buziaki Kochana X Madziu jak po wizycie? Masz już jakieś rozwarcie? X Milenko, Motylku, Olcia co u Was i Waszych Szkrabów? Buziaki dla Was X Dziewczyny u nas póki co w sumie bez zmian. Filipek dzisiaj już biegunki nie miał, ale nadal na izolatce leży. Żeby oznaczyć czy rotawirus przechodzi muszą zrobić badanie, ale dzisiaj było by za wczas, prawdopodobnie w sobotę będą robić badanie. Dzisiaj dostanie ostatnią dawkę antybiotyku na to zakażenie wrodzone. Podobno już schodzi to zakażenie. Drgawek znowu nie ma, bo dostaje na to leki. Na wadze przybiera, wczoraj wieczorem jak Go ważyli to miał 4070g. Pielęgniarka dzisiaj była bardzo miła i mówiła, że Filipek wypija całe mleko, które Mu odciągam, nawet po 100ml jak w buteleczce jest. Nie karmiłam Go dzisiaj piersią, bo lekarka i pielęgniarka stwierdziły, że lepiej nie, żebym się i ja nie zaraziła. Byłam przy Nim może z 3 minuty, nawet Go dotknąć nie mogłam:( Ale mi ciężko było, ale mówiłam do Niego, choć spał to mam nadzieję, że słyszał, że byłam u Niego. Miał mieć robione badanie EEG ale ze względu na rotawirusa nie mógł mieć i jest przesunięte, ale nie wiem na kiedy. Dzisiaj nawet był endokrynolog u Niego i zlecił badanie hormonu przytarczyc chyba czy coś takiego. Bo z tego też mogą być drgawki. Zrobili też badania na cytomegalię, toksoplazmozę, itd., i okazało się, że ja w ciąży załapałam cytomegalię, ale na szczęście Fifi się nie zaraził. Jak robiłam badania to były ok, czyli pod koniec ciąży chyba musiałam złapać. Ale nie jadłam ani surowego mięsa jak np. tatar, ani serów brie czy camembert, ani surowych jajek, ewentualnie na póltwardo... Więc nie wiem z czego to się przyplątało. Ale bardzo lubię pasztety, możliwe że to z tego. Dzisiaj nam też lekarka mówiła, że organizm Fifiego nie przyswaja jonów czy jodów. Teraz już nie wiem bo tyle tego było. Ale nie przyswaja tego, a jak w kroplówce dostaje to jest ok. I ja wywnioskowałam, że to z tego też mogą być te drgawki. Nie wiem jak wygląda ewentualne leczenie tego, ale ona mówiła, że może też zdarzyć się tak, że pewnego dnia organizm zaskoczy sam i zacznie to przyswajać i będzie ok. Zrobili jakieś badania i wyniki będą za ok 2tygodnie, więc w podobnym czasie jak te metaboliczne, ale też już nie wiem jakie. Jutro dopytam. Powiedziała nam też, że pod względem neurologicznym to z Małym jest ok tylko te drgawki, trzeba znaleźć przyczynę, bo po za tym to prawidłowo się rozwija, przybiera też dobrze, nie gorączkuje. Wszystko ma wykazać ten rezonans, ale jak rotawirus nie przejdzie to w poniedziałek się nie odbędzie, ale mam nadzieję, że przejdzie. Boję się o Niego, o to że musi być w narkozie, ale ten nasz znajomy powiedział, że Mu się krzywda nie będzie dziać a muszą to zrobić, żeby wykluczyć ewentualne choroby czy schorzenia albo znaleźć przyczynę, jeśli tam właśnie tkwi problem... Zwapnienia na nerkach jednak są, i ten rezonans ma też pokazać czy nie ma też tych zwapnień w mózgu. Tego się nie leczy de fakto, tylko jeździ z dzieckiem na rehabilitację, i albo te zwapnienia zanikają, albo są ale przez rehabilitację dziecko rozwija się normalnie. Wszystko się wyjaśni po rezonansie. Mam nadzieję, że te drgawki nie okażą się niczym poważnym, i że Fifi z tego wyrośnie. Ale dzisiaj już była zupełnie inna rozmowa z tą lekarką, jak wczoraj rozmawiała z tym naszym znajomym i usłyszała, że jest ordynatorem, potem jeszcze mój gin też dzwonił i się interesował... Nawet sama podeszła do męża, bo ja byłam w ubikacji i sama zaczęła rozmowę co z Fifim. No i pytałam czy nie daj Boże gdyby wyszła jakaś choroba metaboliczna to czy przybierał by na wadze, a ona powiedziała, że niestety tak. A tych chorób metabolicznych jest mnóstwo, są niewyleczalne, czyli do końca życia się choruje, na niektóre trzeba stosować diety, a odpowiedzialne są za to niestety geny, które przenosi jedno z rodziców lub oboje... Jeśli takie coś by wyszło to rodziców potem wysyła się na badania genetyczne, żeby zobaczyć w którym genie i u kogo jest coś nie tak. Później gdyby się miało 2 dziecko jest duże prawdopodobieństwo, że znowu odziedziczy tą samą chorobę. No i gdyby w przyszłości miał dzieci to raczej też by dziedziczyły... Jednym słowem MASAKRA. Musimy czekać, ale to czekanie jest najgorsze, a ten czas tak po mału leci. X Jeszcze raz Wam z całego serca dziękuję za wsparcie i za modlitwy. X Całuję Was mocno i przesyłam
  18. Kochane Beatka jest od wczoraj w szpitalu. Te twardnienie brzucha co miała to z tego kaszlu. Na szczęście z Franiem jest wszystko ok, szyjka zamknięta, ale lekarz chciał ją na obserwacji i podleczy ją z tego kaszlu w szpitalu. Jak będę wiedzieć coś więcej albo kiedy wyjdzie to Wam napiszę.
  19. Dziękuję Wam za wsparcie, ale czuję się jakbym żyła w jakimś horrorze, funkcjonuje jak w amoku. Nie potrafię się na niczym skupić, w nocy spać nie umie, a na dodatek jeszcze mi się dopiero teraz po porodzie tak porządnie "rozlało"... Nie wiem czy to z nerwów czy z czego. Chciałabym zasnąć i się obudzić w domu przy Małym, żeby był zdrowy i żeby wyglądał tak dobrze jak był ze mną na porodówce :(:(:( 6tygodni połogu powinny być najszczęśliwsze dla matki i dziecka, a dla mnie to koszmar!!! Codziennie boję się jechać do tego szpitala, co znowu usłyszymy, co tym razem będzie nie tak. Kiedy nadejdzie taki dzień, że powie, że jest poprawa i możemy jechać z Filipkiem do domu??? Najgorsza jest bezradność i to, że nie potrafię pomóc własnemu dziecku, które tak liczy na mnie, a jesteśmy zdani na łaskę innych :(:(:( Now spróbuj się podmywać Tantum Rosą. Możesz bezpiecznie stosować w ciąży. Kupuje się w aptece na saszetki.
  20. Dziewczyny dzisiaj już mija tydzień jak Fifi jest w tym zas*anym szpitalu i nie ma żadnej poprawy. Na dodatek jeszcze zarazili Go w szpitalu rotawirusem, jest znowu pod kroplówką, bo ma biegunkę i żeby się nie odwodnił. Dzisiaj już Go nawet nakarmić nie mogłam z piersi, bo zaraża i żeby mnie nie zaraził, bo ja też bym na innych przenosiła tego wirusa. Jest na izolatce. Ja codzień przychodzę i jest z dnia na dzień coraz gorzej. Ten znajomy teraz Go przejąć nie może, bo nie ma wolnej sali, bo leżą dzieci po operacjach, a na ogólną salę nie może Go dać, bo tak jak piszę Fifi teraz zaraża :(:(:( Drgawki wróciły, więc znowu dostaje lek przeciwdrgawkowy. Miał dzisiaj konsultację z neurologiem i zlecił na poniedziałek rezonans magnetyczny, niestety co jest najgorsze musi być wykonany w znieczuleniu, więc będą Go usypiać, czego sobie nie wyobrażam. Lekarka prowadząca rozmawiała przez tel z tym naszym znajomym pediatrą i On mi potem powiedział tyle, że póki co to diagnostykę wykonują pod różnymi kierunkami, i On zlecił by te same badania, ale jeśli chcemy przenieść Małego do Niego to musi wyjść z tego rotawirusa. No i raczej musimy się zgodzić na ten rezonans, bo tylko on może wnieść coś więcej. Mój gin też dzisiaj dzwonił tam i powiedział, że wie z pewnego źródła, że podstawowe badania wychodzą ok, i że zakażenie schodzi. A ja mu mówię, że dziwne, że ma wyniki dobre, skoro codziennie lekarka nam mówi, że ma jakieś wyniki poniżej normy, wczoraj mówiła o zwapnieniach na nerkach... A on mi mówi, że o zwapnieniach na nerkach nic nie wie, że teraz wszystko zależy od rezonansu. A wyniki mają być albo w tym samym dniu albo na drugi dzień rano z tego. Ja już powoli zaczynam tracić siły na to wszystko. Dzisiaj przyszłam przed 15, bo wiem, że tak Filipek budził się do jedzenia i chciałam mu dać pierś, a pielęgniarka daje mu mleko sztuczne. Pytam się czemu Go karmi tym mlekiem, skoro codziennie o tej porze ja daje mu pierś. A ona, że nie wiedziała. Idę do lodówki, gdzie zostawiam odciągnięte mleko, patrzę a tam jeszcze jedna butelka mojego mleka dla Małego, a ona Mu dawała to sztuczne. Myślałam, że mnie krew zaleje. Mówię jej, że jeszcze było moje mleko w lodówce, a ona, że nie wiedziała. Pytam się jej, czy tak ciężko podejść i zobaczyć w tej lodówce??? Dzisiaj Mu też zostawiłam i mam nadzieję, że chociaż dostanie to mleko... Jestem załamana, nie wiem co jeszcze nas czeka, a najbardziej boję się o tą narkozę przy tym rezonansie i o wyniki, żeby nie wyszły żadne zmiany w mózgu :(:(:( Już nawet wiarę zaczęłam tracić. Całą ciążę się modliłam, żeby urodzić zdrowe dziecko, teraz codziennie się modlę, żeby było lepiej, żeby Fifi wyszedł z tego. A my jak przyjeżdżamy do szpitala to codziennie słyszymy tylko, że jest gorzej, że kolejna choroba dochodzi. Jeszcze nie było dnia, żebyśmy usłyszeli, że jest poprawa, że coś Mu się polepsza. Psychicznie już nie daję rady, nie wiem jeszcze na ile mi starczy sił...:(:(:(:(:(
  21. Dziewczyny u Filipka nadal żadnych konkretów. Wczoraj Mu odstawili ten lek na drgawki, tzn. ostatni raz dostał Go w niedzielę wieczorem, wczoraj już nie, i dzisiaj jak rozmawiałam z lekarką po 13 to mówiła, że drgawek nie miał. Ale jak ja poszłam do Niego ok 14 to miał parę razy i zgłosiłam to pielęgniarką, miały Go obserwować. Na internecie czytałam, że po odstawieniu tego leku co dostawał, może też się pojawić taka reakcja organizmu jak drgawki. No i nie wiem czy one wrócą czy to po odstawieniu. Zobaczymy co powie jutro. Oczywiście konsultacji z neurologiem nadal nie miał, bo dzisiaj łaskawy neurolog skonsultował aż 4 dzieci, ale oczywiście znowu nie Filipka. Zrobili jakieś badania, stwierdziła, że ma zaniżone normy braku jakichś witamin czy czegoś, ponad to wyszły jakieś zwapnienia nerek, ale muszą powtórzyć badanie na lepszym sprzęcie, bo na tym co robili jak sama powiedziała jest stary i trzeba dla pewności potwierdzić. Jeśli wyjdzie coś z tymi nerkami to chce robić kolejne badania... Zaczęła już się doszukiwać jakichś chorób genetycznych z tym związanych, ale ani u mnie w rodzinie ani u męża nie było tego problemu. Dzwoniłam dzisiaj do znajomego pediatry i mówiłam mu o tej całej chorej sytuacji, powiedział, że jak będziemy chcieli to On nam Filipka weźmie do siebie do szpitala. Droga nasz będzie ta sama czy tu gdzie teraz leży czy tam do tego znajomego, a ten znajomy przynajmniej jest ordynatorem, więc myślę, że inaczej by się Filipkiem zajęli. Ale kazał się wstrzymać do piątku czy coś się zacznie dziać czy nie. Jak nie to w piątek chyba byśmy Go przenieśli. Ale zobaczymy jeszcze czy coś ustalą czy nie. Czasami mam wrażenie, że oni szukają igły w stogu siana. Już chyba piątą chorobę Małemu wynaleźli, ale powodu drgawek jak nie było tak nie ma. Filip przybiera na wadze, wczoraj wieczorem miał 3880g. Mąż mnie dzisiaj tam zapisał na pokój, jeśli oczywiście będzie miejsce i Małemu się poprawi, że będzie mógł leżeć na normalnym łóżeczku, ale tak jak mówię, nie wiem czy Go nie przeniesiemy więc zobaczymy jak to będzie.Wogóle wydaje mi się, że ta lekarka prowadząca jest niedoświadczona i szuka na ślepo. Nie ma nawet 30 lat i ciągle coś nowego wynajduje... Czasami wydaje mi się, że traktują tam Filipka jak królika doświadczalnego, że się po prostu dopiero na Nim uczy. A mój gin się nic nie dowiedział, bo dzwonił z komórki, a nie wiem czy oni tam mają prezentację numeru, ale powiedzieli, że przez tel nie podawają żadnych informacji. Ale powiedział, że jutro ma dyżur w tej klinice co ja rodziłam i spróbuje zadzwonić do szpitala z numeru stacjonarnego z tej kliniki i może w ten sposób uda mu się czegoś dowiedzieć... Ale jakoś za bardzo w to nie wierzę. A dzisiaj zapytałam tej lekarki czy jest szansa, że Filip wyjdzie w ten poniedziałek to powiedziała, że raczej marna... Więc tym bardziej bym Go chciała przenieść, bo przynajmniej bym wiedziała, że będę informowana o wszystkim na bieżąco i że w końcu zajmą się Filipkiem tak jak się należy, a nie traktować Go jak królika doświadczalnego. Wogóle dziwi mnie to, że całą ciążę było wszystko ok, USG, badania prenatalne, moje wyniki, wszystko. A teraz nagle wychodzi, że Filip ma tyle niedoborów, nieprawidłowości...? Już jestem głupia z tego wszystkiego. Now gratuluję bety.
  22. Dziewczyny my nadal jesteśmy w d*pie z informacjami. Dzisiaj się tak zdenerwowałam, że myślałam, że ich rozniosę w tym szpitalu. W czwartek czy w piątek lekarka prowadząca powiedziała, że wykluczyli zakażenie wrodzone u Filipka, ale ma wirusa i dostaje antybiotyk. Dzisiaj mi mówi, że antybiotyk dostaje na zakażenie wrodzone, a ja się pytam jakie zakażenie skoro mówiła Pani, że zakażenie Mu schodzi a dostał wirusa. Ona, że ona tak nie mówiła... A mąż był przy tym, słyszał i potwierdził, że tak nam mówiła. Wczoraj pielęgniarki mówiły, że Mały dostaje wit. B12, dzisiaj się pytam lekarki na co dostaje tą witaminę. A ona mówi, że nie B12, tylko B6... Dzieciom B12 się nie podaje. Miały być dzisiaj wyniki na toksoplazmozę, cytomegalię, różyczkę, pytam jak te wyniki. A ona mówi, że jeszcze nawet badań nie robili, że dopiero będą robić i będą wieczorem albo jutro. Konsultacja z neurologiem też się nie odbyła, bo cytuję "neurolog ma swój oddział i swoich pacjentów i w ciągu dnia konsultuje tylko 2 dzieci"... Skonsultował, ale nie Filipa, przyjdzie może jutro, może pojutrze. Już mam ich dość!!! Mówią co innego, robią co innego, a dawają jeszcze co innego. Dzisiaj mają odstawić ten lek przeciwdrgawkowy i będą obserwować czy nie powrócą. Antybiotyk musi brać 7 dni, czyli do piątku, i jeśli wypuszczą to dopiero w poniedziałek. Ale to wszystko się okaże co łaskawy neurolog powie, czy zleci jakieś badania, czy każe za pół roku dopiero zrobić rezonans magnetyczny główki czy co. Mówię tej lekarce, że mąż też u mnie zauważył takie drgawki, ale nie wiem czy ja miałam to z nerwów czy z czego, i że może być tak, że Mały ma to po mnie, a ja już mam przeszło 22 lata i jakoś żyję. Mówię jej też, że rozmawiałam z pediatrą i mówiła mi, że może tak mieć, bo musi się zaaklimatyzować w nowym środowisku a ona mi mówi no może tak być. I tyle. Już mi powoli zaczyna brakować sił na to wszystko. Rozmawiałam dzisiaj z moim ginem, żeby On tam się czegoś dowiedział, bo oni traktują nas jak idiotów. W zeszłym tyg mogłam być przy Filipku jak spał, teraz już nie mogę, tylko na karmienie wołają, jak mu pierś daję i tyle. Po za tym z Jego sali (tam jest chyba z 10 dzieci) wszyscy już leżą w normalnych łóżeczkach (takich jak są na porodówkach) w ubrankach, a Filipek nadal leży na tzw. promienniku, podgrzewa Go z dołu i z góry, leży w pampersie i w body. Wenflon nadal ma w główce... Wcześniej zmieniali codziennie, więc myślałam, że już dzisiaj nie będzie go mieć, a on ma go już od soboty. Mam dość tego szpitala i tych pożal się Boże "lekarzy". Już nie wiem co robić, albo z kim rozmawiać, żeby dowiedzieć się czegoś konkretnego, żeby ktoś z nami zaczął normalnie rozmawiać i informować o stanie zdrowia naszego dziecka!!! Jutro ok 12 mam dzwonić do mojego gina, czego On się dowiedział. Mam nadzieję, że chociaż On będzie w stanie jakoś wpłynąć na ich decyzje i powie mi jak sytuacja naprawdę wygląda. Ale powiedziałam mu dzisiaj przez tel, że jak zabierali moje dziecko z kliniki do tego nieszczęsnego szpitala to wyglądało 1000 razy lepiej, niż jak teraz tam leży. Serce mi pęka jak patrzę na Niego, jaki jest słaby. Przepraszam Was Dziewczyny, że ja tylko o sobie, ale już naprawdę zaczynam wpadać w totalnego doła.
  23. Dziewczyny wiem, że dobrze, że nie ma tych drgawek, tylko niestety dostaje na to leki, nie ma tak, że one same przeszły. Nie wiem co będzie jak mu odstawią te leki, czy przypadkiem nie powrócą... Niestety sama nie wiem ile jeszcze musi tam zostać. W piątek jak rozmawialiśmy z lekarką prowadzącą to nie wspominała o żadnych innych badaniach oprócz tych co jutro mają być wyniki, czyli toksoplazmoza, cytomegalia, różyczka i jeszcze jakieś... No i konsultacja z neurologiem. Jak jutro wyjdą wyniki ok, to nie wiem czy będzie jeszcze jakieś badania zlecać czy już wszystko możliwe zrobili. Teraz chyba póki co zależy co neurolog powie. Bo wczoraj jak pytałam tej lekarki z Kliniki (bo też pracuje w tym szpitalu i akurat miała tam dyżur) co będzie jeśli badania nic nie wykażą i okaże się, że taki po prostu urok Filipka i z czasem może mu to minie. Ona powiedziała, że neurolog może np. powiedzieć, że będziemy musieli być pod opieką poradni neurologicznej i jeździć z Małym na kontrole, ale to wszystko się wyjaśni jutro. Powiedziała też, że np. może też być tak, że te drgawki są tzw. drgawki noworodkowe i one miną, bo dziecko musi się zaaklimatyzować w nowym środowisku i czasami organizm też tak może reagować. A mąż mówił, że ostatnio u mnie też zauważył, jak spałam, że miałam takie drgawki parę razy... Więc może mieć po mnie. Ale ja nie wiedziałam nawet, że takie coś mam. A może to po prostu z nerwów mi się tak działo... Nigdy się na takie coś nie leczyłam, więc nie wiem co o tym myśleć.
  24. Witam Was Dziewczyny. U Filipka na razie nie ma większych zmian. Leży na patologii noworodków, wczoraj possał z piersi mleczka, dzisiaj też. Zostawiam już odciągnięte mleko dla Niego w lodówce i Mu dawają, ale niestety sztucznym też jeszcze dokarmiają, bo ja zostawiam ok 4-5 butelek + to co karmię na miejscu z piersi, a On je co 3h, więc resztę dokarmiają. Dostaje antybiotyk na tego wirusa co złapał, nie wiem jeszcze jak długo. Ponad to ma witaminę B12 i nie wiem czy tylko to na te drgawki, czy jeszcze jakiś inny lek przeciwdrgawkowy. Ale wczoraj nie miał drgawek, w nocy z piątku na sobotę też nie i dzisiaj jak byłam to pielęgniarka mówiła, że od rana też nie zaobserwowała. Przy mnie nie miał kroplówki, ale ma dostać o 20. No i dzisiaj miał wenflon wbity w główce, to co mu wygolili, bo codziennie zmieniają wenflon :(:(:( Ale jak Go karmiłam to poprzytulałam Go, wycałowałam, mówiłam, że musi być silny, bo chcemy Go już zabrać do domku, żeby wyzdrowiał. Potem spać nie chciał, bo czuł, że jestem i miał oczka otwarte, a ja musiałam iść :( bo pielęgniarka mówiła, że jest zakaz odwiedzin i tylko matki karmiące mogą wejść i to tylko na karmienie, nawet jak spał to nie mogłam przy nim być, dopiero jak się obudził to mnie zawołała, żebym Go nakarmiła. Ale jadł chyba przeszło godzinkę, więc mnie nie mogła wyrzucić i tyle Go dzisiaj miałam. Mam nadzieję, że jutrzejszy wyniki wyjdą dobrze, i że neurolog też nie znajdzie żadnych nieprawidłowości. Wczoraj rozmawiałam z pediatrą, tą która była w tej klinice co rodziłam, i to ona zdecydowała o tym, żeby Go przewieźć do szpitala. Pytałam ją jak sytuacja wygląda. Ona powiedziała, że na początku podejrzewali zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, ale na szczęście się nie potwierdziło. No i teraz trzeba czekać co powie jutro ten neurolog... A te wyniki, które musimy czekać 3-4 tyg to są jakieś badania metaboliczne i wysyłają je do Warszawy, dlatego tak długo się czeka na wyniki. Dziękuję Wam za wsparcie i proszę Was, żebyście jutro trzymały kciuki, żeby wszystko było dobrze, i żebym w końcu mogła przywieźć Filipka do domu. Dziewczyny ja trzymam za Was kciuki, za te starające się i te już zafasolkowane, żeby Wam się udało i żeby było wszystko ok. Codziennie się za Was modle tak jak i za mojego Skarba, żeby szybko wyzdrowiał i wrócił do domu, bo jutro już będzie mieć tydzień, a jeszcze w domku nie był :(
  25. Witam Was Dziewczyny. U Filipka na razie nie ma większych zmian. Leży na patologii noworodków, wczoraj possał z piersi mleczka, dzisiaj też. Zostawiam już odciągnięte mleko dla Niego w lodówce i Mu dawają, ale niestety sztucznym też jeszcze dokarmiają, bo ja zostawiam ok 4-5 butelek + to co karmię na miejscu z piersi, a On je co 3h, więc resztę dokarmiają. Dostaje antybiotyk na tego wirusa co złapał, nie wiem jeszcze jak długo. Ponad to ma witaminę B12 i nie wiem czy tylko to na te drgawki, czy jeszcze jakiś inny lek przeciwdrgawkowy. Ale wczoraj nie miał drgawek, w nocy z piątku na sobotę też nie i dzisiaj jak byłam to pielęgniarka mówiła, że od rana też nie zaobserwowała. Przy mnie nie miał kroplówki, ale ma dostać o 20. No i dzisiaj miał wenflon wbity w główce, to co mu wygolili, bo codziennie zmieniają wenflon :(:(:( Ale jak Go karmiłam to poprzytulałam Go, wycałowałam, mówiłam, że musi być silny, bo chcemy Go już zabrać do domku, żeby wyzdrowiał. Potem spać nie chciał, bo czuł, że jestem i miał oczka otwarte, a ja musiałam iść :( bo pielęgniarka mówiła, że jest zakaz odwiedzin i tylko matki karmiące mogą wejść i to tylko na karmienie, nawet jak spał to nie mogłam przy nim być, dopiero jak się obudził to mnie zawołała, żebym Go nakarmiła. Ale jadł chyba przeszło godzinkę, więc mnie nie mogła wyrzucić i tyle Go dzisiaj miałam. Mam nadzieję, że jutrzejszy wyniki wyjdą dobrze, i że neurolog też nie znajdzie żadnych nieprawidłowości. Wczoraj rozmawiałam z pediatrą, tą która była w tej klinice co rodziłam, i to ona zdecydowała o tym, żeby Go przewieźć do szpitala. Pytałam ją jak sytuacja wygląda. Ona powiedziała, że na początku podejrzewali zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, ale na szczęście się nie potwierdziło. No i teraz trzeba czekać co powie jutro ten neurolog... A te wyniki, które musimy czekać 3-4 tyg to są jakieś badania metaboliczne i wysyłają je do Warszawy, dlatego tak długo się czeka na wyniki. Dziękuję Wam za wsparcie i proszę Was, żebyście jutro trzymały kciuki, żeby wszystko było dobrze, i żebym w końcu mogła przywieźć Filipka do domu. Dziewczyny ja trzymam za Was kciuki, za te starające się i te już zafasolkowane, żeby Wam się udało i żeby było wszystko ok. Codziennie się za Was modle tak jak i za mojego Skarba, żeby szybko wyzdrowiał i wrócił do domu, bo jutro już będzie mieć tydzień, a jeszcze w domku nie był :(
×