W skrócie: mój facet nie chce łożyć na nasze dziecko. Urodziłam dziecko i na okres urlopu macierzyńskiego przeprowadziłam się do mojego faceta do innego miasta (do jego domu), bo tak chciał by nie musieć dojeżdżać do pracy (bo nie byłoby go stać). Ja mam mieszkanie własnościowe, które wynajęłam (bo bez sensu by stało puste). Mój facet uznał, że skoro mam zysk z najmu a mieszkam u niego (płacę na pół wszystkie opłaty) to cała kasa z najmu powinna iść na dziecko i on nie będzie dokładał. Moim zdaniem rodzice powinni na dziecko łożyć po równo! Na razie nasz synek nie ma wielkich potrzeb bo ma tylko parę miesięcy ale później wiadomo. Ja kupiłam prawie całą wyprawkę, sporo rzeczy mamy używanych po jego siostrzenicy (nie zaproponował żadnej partycypacji w kosztach!). Jego kolejnym argumentem jest to, że ja zarabiam wiecej od niego... Kto ma racje i jak to rozwiązać?