Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

zgaslo_swiatelko

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez zgaslo_swiatelko

  1. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Czarna Rozumiem twój strach związany z błogosławieństwem.... To taki ważny moment, ale trzeba patrzeć na to z drugiej strony. Starać sie myśleć pozytywnie mimo wszystko, choć to często nawet bardzo często jest bardzo trudne. Zakładasz nowa rodzine. Uwierz mi jakie to ważne ją mieć. Ja bez niej, bez męża i córeczki nie dzwiglabym sie ani trochę, wręcz nie wiem czy bym jeszcze w ogóle była. Człowiek, chcąc nie chcąc musi dla tej własnej rodziny funkcjonować i to nie byle jak. Teraz bierzesz ślub, ale może po jakimś czasie pojawi sie dzidzius, ktory będzie miał cząstkę Twojej mamy. Pewnie że mogło to wszystko być tak samo i byłoby pięknie gdyby mama była, bo przecież tak miało być, ja mam takie odzucie wlasnie. Że komu to przeszkadzało, ze miałam wszystko, że byłam taka szczęśliwa?! Ktoś to musiał popsuć?!! Za chwile jednak myślę sobie czy to myślenie choć trochę mi pomaga? Nie, wręcz znowu wtedy ryczę i wszystko zaczyna sie od nowa. Moim obecnym sposobem na przetrwanie jest odsuwanie tych wszystkich myśli od siebie. Może nie jest to dobre rozwiażanie na długi czas, ale przynajmniej znowu na najbliższa przyszłość pozwoli iść do przodu. Dlaczego to pisze? w lipcu byly chrzciny mojej coreczki. ten dzien byl dla mnie strasznie trudny, bo z mama mialysmy nawet menu rozplanowane, kto co piecze, kto co gotuje itd. nagle ona odeszla, a ja musialam zrobic to sama. psychicznie mnie to przeroslo. filmu z kosciola nigdy nie bede nawet po długim czasie oglądać wspominając go miło, bo prawie cały film w kościele płyną mi łzy. Dlatego życzę Ci dużo siły, żebyś kiedyś ten dzien, może po dłuższym czasie, ale jednak kiedyś wspominała miło.
  2. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Pierwszy raz byłam u niej 1,5 godziny, rozmawiała najpierw ze mną, potem jeszcze z mężem i ze mną. Teraz jak chodzę to różnie, czasami godzina, a czasami jak nie chce mi się gadać, bo sątakie dni, że wole na nowo tego nie rozdrapywać to siedzimy, rozmawiamy chwilę, dostaję receptę i wychodzę. To tak naprawdę zależy ode mnie, bo płacę zawsze tyle samo. Są gorsze i są spokojniejsze dni, od tego zależy z jakim nastawieniem tam idę i czego w danej chwili oczekuję, raz rozmowy a innym razem wręcz odwrotnie. W grudniu mam urodziny i ostatnio coraz częściej o nich myślę :( czasami myślę, że wolałabym przespać ten dzień, zeby go w ogóle nie było, bo co to za urodziny, jak nie zadzwoni, ani nie przyjedzie mama? :( mama, która zawsze w ten dzien wracała myślami jak przyszłam na świat, jak w daną godzinę tego dnia mówiła " o, już sie urodzilaś". Wiosenka masz racje, mojej rodziny juz tez nic tak nie wiąże... Wydawałoby sie ze taka tragedia powinna zbliżyć ludzi do siebie, ale czasami jest wrez odwrotnie.
  3. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Wiosenkaja tez cieszę sie ze mam swoja rodzine, pewnie ze łatwiej sie pozbierać, ale tęsknota jak sama wiesz jest ogromna :( bo jak sobie pomyśle jakby teraz moje życie wyglądało jakby była moja mama... To robi mi sie gorąco. Najgorsze jest to, ze jeszcze 4-5 miesięcy temu wiedziałam co mama by powiedziała do córeczki.... Teraz mała tak bardzo sie zmieniła, urosła i juz ne do końca wiem jak teraz by sie ze sobą bawiły :( i juz nigdy tego nie zobaczę i to wlasnie boli jak cholera! Co do lekarza, to tak chodzę systematycznie co 2-3 tygodnie. Nie chodzę do psychologa, a do psychiatry, ale z duszą psychologa. Ktoś pytał czy te spotkania mi cos dają. Dają. Mogę powiedzieć wszystko co czuje i nikt mnie nie ocenia. Nikt nie mówi, ze powinnam sie wziąć w garść, bo muszę być twarda. Dla mnie najważniejsze jest wygadanie sie, a okazuje sie, ze obcemu łatwiej. Ważne dla mnie było pierwsze spotkanie, kiedy byłam tam z mężem i pytała jak mąż sie z tym wszystkim czuje. To otwarlo mi oczy, bo zobaczyłam, ze jemu tez jest cholernie cieżko. Dodatkowo biorę leki i one tez maja swój duży wkład, nie wstydzę sie tego, bo uważam ze lepiej dać sobie pomoc niż trwać w najgorszym etapie żałoby i zeby rozwój mojej córeczki uciekał mi pzez palce.
  4. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    moniczek kiedys nietzschyja napisala ze byl czas kiedy mi tego tez zazdroscila. ona ma podobna sytuacje do twojej. a przynajmniej miala bo tez byla sama. ja nie watpie ze nie mam szczescia majac meza i coreczke, ale uwazam ze nie ma sensu sie licytowac, bo strata jest stratą. czlowiek zyje dalej ale mamy brakuje i to cholernie bardzo. kazdy mial dotychczas swoje ulozone zycie w ktorym mama byla bardzo wazna. ty mialas mame jako przyjaciolke z ktora mieszkalasi dzielilas sie wszystkin ale ja tez mialam mame jako przyjaciolke. a kiedy urodzila sie mala ja dodatkowo w koncu zrozumialam ze ona poswiecila dla mnie swoje zycie. ja to zrozumialam zaczelam doceniac jak nigdy dotad a ona odeszla. pewnie ze latwiej sie pozbieraz majac w kolo siebie corke meza ale uwierz mi strata jest tak samo ogromna i boli tak samo bo z poczatku gdy czlowiek cierpi najmocniej zwykle nie widzi niczego poza swoim cierpieniem a tym samym poza soba. kazdy swoja zalobe przezywa na swoj sposob ja pierwsze piec miesiecy tkwilam w jakiejs "otchlani" na wszystko doslownie na wszystko patrzalam przez pryzmat a co bym teraz robila gdyby mama byla a o czym bysmy rozmawialy a kiedy bym zadzwonila. to bylo bledne kolo bo zamiast probowac sobie ukladac zycie bez mamy ja nieustannie staralam sie ja trzymac tu przy sobie bo jak zaczne zyc od nowa to ją wypuszcze i ona naprawde odejdzie a ja ją zdradze zaczynajac sobie to ukladac. bylo mi dobrze w wiecznym placzu a jak nie plakalam to mialam wyrzuty sumienia ze mamy nie ma a ja sie zachowuje jakby sie nic nie stalo
  5. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Wiosenka ja nawet czekam na zimę... Myśle ze skoro i tak jakoś musimy trwać dla naszych bliskich to lepiej zeby juz było biało niż tak jak jest teraz :( nie powiem, pogoda nie nastraja.... U mnie przez moment mozna powiedzieć może nie było lepiej a spokojniej a teraz jak jest tak szaro buro to nie jest dobrze :( dzisiaj byliśmy u mojej koleżanki z mężem, ona ma córeczkę tylko 3 tygodnie młodsza od naszej Agatki i wszystko było w porzadku do momentu jak nie zadzwoniła jej mama ze jutro wpadną do nich popołudniu tak po prostu pobyć z nimi, wnuczka.... To mnie złamało, mimo ze bym jej mąż poryczalam sie :( bo pewnie moja mama tez by tak dzwoniła, bo TAK WLASNIE BYŁO!!!!! Było idealnie.... I co lepsze? Ja naprawde o tym wiedziałam, czułam to że jest idealnie, że mam wszystko.... Byłam taka uśmiechnięta, taka szczęśliwa, spontaniczna.... Ehhh :( życzę wszystkim miłego weekendu, mimo wszystko
  6. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Wczoraj była msza za moja mamę. Wiecie co było smutne? :(. Ze na tej mszy byłam ja z mężem, mój tata i 3 panie które pewnie codziennie tam przychodzą..... Nie było nikogo z rodziny. Nikogo. I nie chodzi tu o mnie, tylko o mojego tatę. Gdzie ta cała rodzina, która się zarzekała po pogrzebie, że będzie tatę wspierać, że będą dzwonić, zapraszać go do siebie? Moniczek widzę teraz jak Ty się czujesz! Minęło pól roku, człowiek się jeszcze nie pozbierał, a inni już zapomnieli. :(
  7. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Wczoraj była msza za moja mamę. Wiecie co było smutne? :(. Ze na tej mszy byłam ja z mężem, mój tata i 3 panie które pewnie codziennie tam przychodzą..... Nie było nikogo z rodziny. Nikogo. I nie chodzi tu o mnie, tylko o mojego tatę. Gdzie ta cała rodzina, która się zarzekała po pogrzebie, że będzie tatę wspierać, że będą dzwonić, zapraszać go do siebie? Moniczek widzę teraz jak Ty się czujesz! Minęło pól roku, człowiek się jeszcze nie pozbierał, a inni już zapomnieli. :(
  8. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Dziś mija równe pól roku ;( nawet nie wiem kiedy to zleciało.... Nie wiem jak przez te pól roku radziłam sobie bez mojej mamy :( najgorsze są momenty kiedy zaczynam sie zastanawiać jak moje życie by teraz wyglądało, wtedy jest naprawdę tęskno i smutno. Tak bardzo tęsknię
  9. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    a u mnie dzisiaj bardzo zle :((( rycze i rycze :( wszystko puscilo :( tak strasznie mi brakuje mamy :( tak cholernie tesknie :( to wszystko nie tak mialo byc mamusiu. przeciez tak cie kocham :( nie mam juz sily ;(
  10. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    I po tym smutnym dniu.... Jak u Was? U mnie szczerze mówiąc myślałam ze będzie gorzej. Może dlatego że mąż myśle ze celowo stworzył nam na dzisiaj tak "napięty grafik" objechalismy 4 cmentarze, wszystkich naszych krewnych, obiad i ciasto u cioci... I jakoś dzień przeleciał, jak tylko wróciliśmy to jeszcze wymyslilismy skrecanie szafy która kupiliśmy 2 dni temu i dzień maksymalnie sie zapelnil. Myśle ze dobrze... Ulzylo mi kiedy widziałam ze te wszystkie kwiaty dobrze wyglądają.... Ze mama ma tak ładnie :( !!!! Tylko te kwiaty i modlitwa. tyle mogłam zrobić dla Ciebie mamusiu. Kocham i tęsknię ! Będziesz ze mną zawsze. W moim sercu.
  11. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    chcialam napisac w miare spokojnie. i oczywiscie wczesniejszy wpis.to moj
  12. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    chcialam napisac w miare spokojnie. i oczywiscie wczesniejszy wpis.to moj
  13. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Jeszcze jedno: ja zeby zająć czas zaczęłam ćwiczyć. Odkurzyłam swojego orbitreka którego kupiliśmy zaraz po porodzie i walczę na nim. Jak tylko zaczyna mnie łamać zaczynam ćwiczyć. To naprawdę dobry sposób. Moniczek może zapisz się na jakieś zajęcia aerobiku czy coś co Tobie pasuje, bo sama wiesz, że najgorzej wrócić do pustego domu. Zajmij swój czas, by póki co wracać do niego jak najpóźniej. Wysiłek fizyczny pomaga. Proszę spróbuj.
  14. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Tęsknota piękny wiersz! Chętnie sie podpisuje pod tymi słowami. To co piszesz, ze trzeba sie wziąć w garść to bardzo mądre słowa. Moniczek Justynka Wiosenka Zniechęcony, my MUSIMY żyć i to żyć godnie, tak jak nasze mamy by sobie tego zyczyly! A zyczylyby sobie zeby to nasze życie było mimo wszystko barwne i szczęśliwe. Ostatnio znowu mam chwile załamania, ale wtedy myśle sobie co ta moja biedna mama tam wtedy przeżywa jak widzi ze ja płacze... Mam wspaniałego męża i córeczkę i muszę dla nich zyc i zajmować sie nimi! Mama tak bardzo cieszyla sie z córeczki i dlatego ja muszę sie nią zajmować tak jakby mama tego chciała i staram sie robić to jak najlepiej. Zbliża sie 1 wszy listopada i to pewnie dodatkowo nie nastraja, ale co zrobimy? Nie mamy wyjsćia, nikt nam tutaj nie dał wyboru, nasze odsunięcie sie od wszystkich wokół nie sprawi ze nasi bliscy wrócą a im prędzej to zrozumiemy tym nam samym będzie łatwiej. Moniczek Ty myśle że wlasnie dla mamy musisz założyć rodzine i te wszystkie mądrości od mamy przekazywać dalej. Wiem, ze teraz myślisz o tym, ze to irracjonalne bo tkwisz w najgorszym bólu, ale uwierzysz czy nie czas pomaga bo pomalu wszystko sie oddała i pozwala spojrzec na te sytuacje troszke spokojniej. Samej mi cieżko uwierzyć ze to pisze. Sciskam mocno!
  15. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    W lipcu czy w czerwcu kiedy byłam pierwszy raz u lekarza dostałam 3 leki. escitil , miansec na sen i propanolol na zmniejszenie czynności uderzeń serca. wtedy miałam puls nawet 130-150 i wtedy czułam taki lęk . mnie escitil nie pomagał ale może wtedy było za wcześnie. nie wiem. Escitil też jak większość leków tego typu potrzebuje czasu żeby zaczął działać. ją się do biegów nie przekonalam i odstawilam .Do reszty leków nie miałam zastrzeżeń. teraz dostałam tritico i czuje różnice. zresztą można poczytać na internecie że dodaje energii i poprawia nastrój. to mogę potwierdzić. wiosenko mam nadzieję że już z maluchem będzie ok!!!!!!!! moniczek uważam że powinnas iść. czasem rozmowa z obca osoba jest naprawde potrzebna i może być pewnego rodzaju ulga. leki pomagają. wtedy jak dostałam pierwsze to nie wierzyłam że lek może pomoc a teraz do tego namawiam. kobieta nie mówiła mi że musze żyć bo mam dla kogo bo na dzień dobry jej powiedziałam że te spiewki już znam na pamięć. raczej słuchała i rozumiała. trzeba dobrze trafic ją chciałam iść do psychologa ale tę dr mi poleciła znajoma mojej mamy mówiąc że wyciągnęła kogoś z głębokiej depresji. stwierdziłam że nie mam nic do stracenia. ty Moniczek też nic nie stracisz idąc do lekarza.
  16. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Wiosna jak możesz to napisz co małemu było że w szpitalu byliście. mam nadzieję że już lepiej bo potrzebujesz teraz spokoju a nie dodatkowych stresów. przytulam Moniczek musisz się jakos trzymać !!!! ja wiem bardzo dobrze jak to łatwo powiedzieć a ciężko zrobic. dwa miesiące to czas kiedy nie ma lepiej tylko z dnia na dzień jest coraz gorzej. może spróbuj też iść do lekarza. czasem rozmowa z obca osoba jest owocna. ja poszłam tylko dlatego że mąż nalegał ale w poniedziałek idę znowu. Myślę że jesteśmy winne naszym mamom żeby się podnieść po to by prZeżyć nasze życie godnie tak jak one żyły i jak nas tego uczyły
  17. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Przepraszam że się nie odzywalam ale musiałam się wyciszyć i przez moment nie pisać i nie mówić o tym wszystkim. w poniedziałek tydzień temu byłam u dr psychiatry z dusza psychologa. rozmawiałam z nia godzinę. mąż z córeczka był za drzwiami. po godzinie poprosiła też jego i opowiedziała mu w skrócie to co ja jej mówiłam. co jakiś czas pytała się go co on czuje jak to słysZy. po kilku pytaniach mój mąz miał łzy w oczach mówiąc że nie może patrzec jak ja cierpię i że brakuje mu jego usmiechnietej żony i tego jaka byłam wcześniej. to było straszne. babka zdiagnozowala depresję sytuacyjna spowodowana wyparciem tego co się stało. Wytłumaczyła mężowi że to nie moja wina że tak jest. dostałam leki antydepresyjne I tu o dziwo nie wiem czy leki pomagają czy świadomość że je biorę ale od kilku dni jest może nie lepiej ale spokojniej. ruszyłam się z miejsca. nie siedzę na kanapie tylko gotuje. co chwilę coś szukam i myślę co gotować upiec itd. zrobiłam pierwszy jablecznik tort pierogi itp. wyprasowalam zaległości 2 m-czne .. dalej jest smutno i źle ale staram się odsunąć te myśli i zająć się czymś. pewnie że nie działa za każdym razem ale są momenty kiedy się to udaje. Myślę że te leki pomagają napewno rozluźniają ale nie otumaniaja . pewnie że jest ciężko ale inaczej.moniczek i wiosna dziękuje że o mnie pamiętacie :* ciężko w to uwierzyć ale czas jest sprzymierzeńcem jedynym jakiego mamy. musimy się jakoś trzymać. najgorzej jest z wyrzutami sumienia. zaczynam się pomału podnosić a wyrz uty sumienia są nie do zniesienia że jak to zaczynam normalnie funkcjonować skoro mamy nie ma :( dzisiaj u mnie jest 5 miesięcy :( wczoraj byłam na mszy eh no nie tak miało być :(
  18. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Zniechecony pisalam juz to wczesniej ale ktos tutaj naprawde polecil super lekture zycie po zyciu. sa tam relacje ludzi ktorzy doswiadczyli smierci klinicznej. pokazuje ona ze istnieje cos pozniej. Nie jest ona o Bogu. ci co zdaja relacje z tego co przezyli sami po swojemu interpretuja to co zobaczyli. ci co wierza w Boga utozsamiaja to z Bogiem ci co nie wierza utozsamiaja to z czyms innym. naprawde polecam. mnie to choc troche pociesza.
  19. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Zbliża się kolejny przerażający weekend :( smutno :(
  20. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Zniechęcony zgadzam sie z Justyna. Każdy ma prawo do swoich przemyśleń i jeśli ma ochotę to rowniez do uzewnetrznienia ich tutaj. Te krótkie odzywki o których tu piszesz jak sam zauważyłes zwykle są bez żadnych argumentów. Tak jak Justyna napisała nie trzeba sie z każdego zdaniem zgadzać ale trzeba je uszanować, ja mimo wszystko wierze w Boga bo wierze ze mama jest tam teraz u niego. Nie chce nawet myśleć co by było jakby nie istniał. Myśle ze Ci co w niego wierzą jest dla nich choć trochę ukojeniem. Mnie osobiście jest po prostu lżej wierząc w niego. Ty z nim sie teraz klocisz i masz do tego prawo. To Twoje prawo. Myśle ze po prostu warto to uszanować. Każdy na swój sposób przeżywa to co sie u niego stało. Każdy reaguje inaczej. Po prostu każdy z nas jest inny. Trzymaj sie.
  21. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Ja chodzę do kościoła, nie jestem wierzacym niepraktykujacym. Pisałam o innych, którzy tak twierdza.
  22. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    No i właśnie przez to ze w Boga wierze to zdecydowałam sie iść do spowiedzi znowu. Spowiedź miała nie tylko polegać na wyliczeniu grżechow ale właśnie na rozmowie z księdzem, przecież oni są właśnie osobami które maja łączyć nas z Bogiem, bo kto jak nie oni?! Ja niestety nie otrzymałam żadnej pomocy. " spowiedź sakrament uzdrowienia" to przecież ten sakrament mimo ze idzie od Boga prowadzi go ksiądz. To dlaczego oni nie pomagają? Przecież ja na to liczylam, pewnie nie ja jedna. Nie dziwie sie ze ludzie sie odwracają od Kościoła a przez to od Boga, bo przecież wszyscy tak krytykują tzw wierzących nie praktykujacych. Twierdza ze jeśli sie kogoś kocha to sie go odwiedza, a zeby go odwiedzić to spotyka sie z duchownymi i koło sie zamyka :( nie powinni traktować ludzi przedmiotowo. Łatwiej jest mi pogodzić z nauczycielem bez powołania niż z ksiedżem bez niego :(
  23. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Monicżek Napewno sie Twoja mama na Ciebie nie gniewa! Z tego co piszesz, Twoja mama kocha Cie nad życie! Nie mogłaby sie gniewac. Nie wiem sama czemu sie nie śni, moja tez. Proszę mame codziennie wieczorem, proszę Boga zeby pozwolił jej sie mi przysnic. Myśle ze to nie od naszych mam zawsze zależy czy sie przysnia czy nie. Mnie sie wydaje, ze jakby od mojej mamy wszystko zależało to ona snilaby mi sie codziennie i jeszcze objawiala. Nie zwariowalam. Po prostu objawienia sie zdarzały, ja w to wierze. Ale nie wszystkim i nie wszyscy. W Życiu po Życiu jest fragment który mówi o tym, ze ci co umierają, w tym przypadku smierć kliniczna, próbują coś powiedzieć do tych co ich ratują, do tych którzy są fizycznie. Nie potrafią. Chcą ale nie mogą. Myśle że tak właśnie jest.
  24. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Dzisiaj już podchodzę do tego trochę spokojniej, ale wczoraj naprawdę mnie to dobilo. Nawet nie chce pisać co ja wczoraj sobie myślałam jak stamtąd wybieglam. Wiem, ze księża są różni, ale jak człowiek liczy na pomoc, na jakieś wsparcie, a otrzymuje obuchem w głowę to naprawdę można sie żalamac. Ja ostatnio mam takie huśtawki nastroju, ze wystarczy jakiś szczegół który jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi, nie zloszcze sie tylko wyje, czuje ze nic nie ma sensu, ze sobie z tym wszystkim nie poradzę i ze tego nie dźwigne, a czas nie działa na moja korzyść. Tęsknię tak cholernie tęsknię. Wszystko było idealnie i rozsypalo sie w małe kawaleczki, które mam uczucie są tak drobne, ze nie potrafię ich już złożyć z powrotem. Nic juz nigdy nie będzie tak samo, a inaczej nie chce żeby było :(
  25. zgaslo_swiatelko

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Evek przykro mi. Naprawdę mi przykro. Jedyne co Ciebie teraz może pocieszac to fakt, ze Twój tato już nie cierpi,ze tam gdzie jest jest mu napewno bardzo dobrze i w to wierze mimo tego co dzisiaj mi sie przytrafiło. Przytulam Cie mocno. Pisz tutaj. Mnie to pomaga. Co do Częstochowy to zastanawiałam sie dzisiaj czy w ogóle Wam to pisać, ale zgodnie z tym co napislam wyżej, mam nadzieje ze wygadanie sie mi choć trochę pomoże. Pojechałam tam dzisiaj, bo szczerze mówiąc liczylam na ukojenie, choćby chwilowe. Po Cichutku liczylam,ze pójdę tam na msze, w spowiedzi trafię na księdza (w takim miejscu - to byłam tego pewna) ktory choć troszeczkę wytłumaczy mi z punktu widzenia kosciola co tak naprawdę sie stało. Nie wiem, na co liczylam. Naprawdę uwierzcie mi wiązałam z tym wyjazdem duże nadzieje. Do rzeczy. Przyjechałam, mąż mnie pod Jasna Góra zostawił i poszlysmy z malutka. Plan był taki ze najpierw spowiedź, potem msza, potem może coś sobie kupię, tam takie rożne stoiska, stragany. Plan uległ zmianie diametralnie. W spowiedzi ksiądz sprowadził mnie na ziemie. Powiedziałam mu, że zmarła moja mama, ze nie potrafię sobie z tym poradzić, ze przyjechałam aż tam, żeby poszukać wsparcia. Powiedzialam mu ze bol jest tak wielki ze bylam bliska dolaczenia do mamy. Duchowny najpierw wypytywal mnie o to czy jestem zamezna o wiek i takie tam. Nie obchodziło go to co mówiłam. Wiecie co mi powiedział? Ze on myśli że mam problemy psychiczne ze sobą i żebym poszukala sobie lekarza- dobrego lekarza!!!!! Spytal czego ja oczekuje. Odpowiedzialam, ze wsparcia takiego duchowego, bo wierze ze mama jest u Boga. Powiedział ze Bóg nie jest sluzacym, ze jest wielki, a ja mam iść do lekarza. To były jedyne jego słowa. Potem jezcże pokuta, której nawet nie pamietam, łzy płynęły mi po policzkach! Wybieglam stamtąd poryczana i przed wejściem siedziałam i wylam czekając na męża. Jedna z ostatnich desek ratunku prysla jak bańka mydlana. Nie potrafię napisać nawet co czułam jak siedziałam tam po wyjściu. Zawód. Ogromny zawód. Wiem, ze Bóg to jedno, duchowni to drugie, ale kto ma nam te wiarę przekazywać jak nie oni. Przecież oni są łącznikiem miedzy nami a Bogiem, oni te mądrość maja przekazywać. Zawiodlam sie. Nawet nie chce mówić jakie miałam myśli jak stamtąd wyszłam, jak poczułam ze to w co wierze żalezy od zwykłych ludzi, którzy mogą być tak podli i nie empatyczni.
×