Dziękuję za wpisy.
Coś we mnie drgnęło, albo teraz albo nigdy.Boję się jak diabli, ale dla dobra moich dzieci i mnie rozpoczynam walkę o lepszy byt i radość.Jestem bardzo znerwicowana już od czasu gdy byłam dzieckiem(ojciec pił , bił-mamę, wyganiał nas z domu,straszył,rozbijał meble), a teraz to samo czuje przy mężu(tylko mąż tak nie szaleje, pójdzie spać, ale to i tak za wiele jak na mnie). Biorę stale tabletki ziołowe uspokajające.Martwię się o byt, o jutro, o dzieci.W domu robię wszystko - sprzątam, gotuje, piorę, prasuje, zajmuje się warzywniakiem w polu,kanapki jemu do pracy, na kacu często go ratuje jakimś ekstra jedzeniem, by mu ulżyć Obrzydza mnie jak pije, jak jet na kacu.Nawet łóżko nie jest przyjemne:on na kacu ,a ja muszę mu dać bo jestem żoną.Powiedział mi że to obowiązek małżeński.Nigdy nie wymusił sexu siłą, ale jak mu mówię ze nic z tych rzeczy to chodzi za mną jak pies i w końcu tego tez mam dość i dla św.spokoju się godzę, choć mówię mu że ja teraz nie chce i ze robię to tylko dla niego
-chcę,by wiedział,że nie daje mi to żadnej satysfakcji,ale świadomość tego mu nie przeszkadza by dopiąć swego.Jak nie pije -czyli rzadko-sex jest miły.Przecież go kocham.