Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Justi80

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Justi80

  1. Cześć Dziewczyny Iwka, jeśli zdecydujemy się na zakup, też nie unikniemy kredytu. chyba, że -powtórzę- wygramy w Euromilion ;-) ostatnio nawet udało nam się uszczknąć 18EUR ze 180mln EUR hi hi hi więc trend jest obiecujący ;-) co do pracy- choć już bardzo kocham moją córcię i oczywiście cieszę się, że będę mogła z nią zostać, nie zdecyduję się nigdy na pozostanie w domu. także pracować będę tak czy siak, taki już mam charakter (i potrzebę). współczuję Wam kradzieży, kurczę, aż nóż się w kieszeni otwiera na podłość ludzi. też zarastam jak małpa, zauważyłam to od samego początku ciąży (na brzuszku też).nawet stopy zaczynają wyglądać u mnie jak u yeti o ile nie zareaguje w porę, ech...któraś z Was martwiła się jak to będzie z depilacją wkrótce. ja też się martwię i powoli przygotowuję męża, że dla jego własnego dobra, będzie musiał się zaangażować w proceder pozbawiania mnie owłosienia tu i ówdzie :-/ Ana, trzymam kciuki za oglądanie mieszkań.też korzystałam z gumtree kiedy szukałam mieszkań w Polsce. fajnie bo można coś znaleźć bezpośrednio od właściciela i uniknąć agencji.widzisz, Ty przejmujesz się, że pokój za zimny,ja się martwię, że u nas za gorący :-) Gabriel- rozważałam to imię razem z Benjaminem dla chłopca, Aleksander jako pierwsze też mi się podoba. Ksawery- hum, interesujące. jakie jest polskie zdrobnienie od tego imienia?
  2. Terikula, moje dziecię właśnie skończyło fikolki ( albo zbiera siły na więcej). wolałabym chyba jednak nie czuć kiedy ma zamiar zmienić boczek rozciągając przy tym moje wnętrze:-\
  3. Iwka, a ja np bardziej niż bardzo Wam zazdroszczę własnego domu...i przeżyłabym nawet gdyby mężuś wymykał się podczas mojej chandry na budowę, aby czegoś tam przypilnować...mieszkamy w wynajmowanym 47m2 mieszkaniu, za które płacimy koszmarne pieniądze.o domu tutaj raczej tylko możemy marzyć, chyba, że wygramy w totka.dobrze, że chociaż mamy osobny pokój dla Antosi. Dla niej miejsce jest, gorzej, że nie wiemy gdzie upchnąć własne rzeczy :-( koszmar :-( więc tak jak Ana, przeglądam intensywnie ogłoszenia wynajmu, w nadziei, że trafię na coś sensownego i przed latem przyszłego roku wyniesiemy się w większe przestrzenie,a zakup dopiero przy kolejnym dochodzie (czyli moim). hormony też szaleją, właśnie mąż popatrzył na mnie i stwierdził,że chyba przechodzę małą depresję.możliwe.chociaż troszeczkę teraz się zmniejszyła po plackach z jabłkami mniam mniam :-)
  4. Iwka, aż tupnę nogą,daj spokój! dlaczego myślisz, że po ciąży wszystko Ci zostanie? zobaczysz, Ania tak Cię przegoni, że nawet nie będziesz wiedzieć kiedy będziesz szczupłą laseczką :-)
  5. miałam na sobie luźne ogrodniczki i elastyczną bluzeczkę, więc myślę, że ubranie jej raczej nie przeszkadzało, moja pozycja również :-/ fakt, że w ciągu dnia to raczej krótko daje o sobie znać,obowiązkowo po jedzeniu/piciu.natomiast wieczorkiem się ożywia, w sumie o stałych porach, ok 18-19 i właśnie koło północy ( i w nocy kiedy ośmielę się przez przypadek ułożyć na plecach podczas snu też daje mi do zrozumienia co o tym myśli..) czyli co, mówicie, żeby się nie przejmować?
  6. Iwka, ależ wcale się nie martwię jej wagą, coś Ty! powiedziałabym nawet, że jak na swoje 15cm (teraz ma już pewnie więcej) to sporo ważyła. Dopóki lekarz mówi, że jest OK nie mam zamiaru się przejmować nic a nic :-) myślę też, że moja wagina wiedząc co ją czeka, raczej ucieszy się z mniejszej niż większej dzidzi ;-) Misia, widzę,że szybko znalazłabyś wspólny język z moją mamą- ją też sprzątanie odstresowuje. zdaje się, że ta "choroba" (;-) ) przeszła również na moją starszą siostrę. w całości, bo dla mnie nic już z niej nie zostało. tak czy siak "się wzięłam i zrobiłam" wczoraj podłogi i okna i pranko ręczników. dziś następna tura pranka, sprzątanie tarasu i zmiana firanek.na tym się dziś zatrzymam, bo wczoraj wieczorem wyglądałam jak zombi. jutro padnie na łazienkę. Wczoraj moje dziecię dało mi 1,5godz popis swoich umiejętności w kopaniu i boksowaniu (żeby było jasne- zaczęła po 23h00...). dała radę nawet jednocześnie i rączkami i nóżkami, a ja czułam wszystko w "stereo", z lewej i prawej strony brzucha. czy któraś może wie, czy to normalne, aby niuńka tak mocno i przez tak długi czas dawała się we znaki? jak należy rozpoznać, że dziecko "przegina"z ruchami i kręci się, bo coś mu mocno nie pasuje? próbowałam szukać czegoś w necie, ale znalazłam aż cały " guzik" konkretów...
  7. Gratuluję zdrowych dzieciaczków i rozwiązania brzuszkowych zagadek! pechowa...wow..! gratulacje! moja to taką wagę osiągnie chyba dopiero pod koniec sierpnia (tydz temu miała 300gram)...jeszcze "tylko" 12dni czekania na usg...
  8. tak, teraz to już pewne, mam dzisiaj gorszy dzień. nawet nie mam ochoty pisać na forum,poczytam Was pod koniec dnia. do tego moja psika zamieniła się w boginię płodności i nie ma odwrotu, przez następne 3tygodnie będę latać ze szmatą w ręku codziennie.nic to,pranie zrobione, za tydzień odwiedza mnie psiapsióła więc "nie chcem ale muszem" się wziąć za robotę.powieszę sobie nad łóżkiem hasło "odkurzacz i mop- mój przyjaciel" i kto wie, w przypływie szaleństwa, może nawet okna dziś umyję...może wtedy wypluję złą energię razem z płucami..? 3majcie się Kobitki, baaardzo zazdroszczę wszystkim Mamom, które mają dziś połówkowe.
  9. Serio, przekręcanie się dzidzi "na drugi boczek" to bardzo dziwne uczucie, nie potrafię go obrazowo opisać,to tak jakby, nie wiem,kręcąca się piłeczka naciągała skórę brzucha od środka.dla mnie to nieprzyjemne wrażenie i krzywię się wtedy.a czuję je czasami, kiedy leżę "brzuchem do góry". Misia, też bym chciała, aby mój szanowny małżonek poczuł ruchy dziecka.bo widzisz, choć jest na miejscu to kiedy proszę go aby położył rękę na podskakującym brzuchu, on nic nie czuje :-/ (Mała też potrafi być wredna, bo jak tylko dotyka się brzucha to zamiera na chwilę. jak ona to czuje??czyżby miała nadprzyrodzone moce jak superman i rentgen w oczkach??w dodatku nadal jeszcze zamkniętych??zastanawiające). mam wrażenie, że M spodziewa się, że Tośka poda mu rączkę przez brzuszek i powie "dzień dobry"(lub bonjour..) i wtedy dopiero poczuje jej ruchy...oj, coś mnie dziś chyba druga połowa drażni..przydałoby się chyba "zatęsknić"...:-/ Macie dziewczyny rację z ubrankami, wezmę Wasze uwagi pod uwagę przed zakupem (tj łatwość zakładania itp). Mam również stracha przed zrobieniem krzywdy Maleństwu podczas podnoszenia, ubierania itp ale jeszcze bardziej martwi mnie to,że mamy okna wschodnie i jest okrutnie gorąco w mieszkaniu od samego rana...boję się, że się przegrzeje i coś złego się stanie.mamy w mieszkaniu klimę,inaczej byśmy się roztopili,ale nawet ona jest zbyt słaba wg mnie :-( nie wiem jeszcze jak ten problem rozwiązać (oprócz zmiany mieszkania)
  10. Iwka, "rampers"..? Matko (dosłownie i w przenośni ;-) ), ale Ty znasz trudne słowa. jak tak dalej pójdzie, to będę musiała znowu do szkoły językowej uderzać, żeby się nowego słownictwa nauczyć...jejku, odkładam to na wrzesień, teraz tylko wirtualnie poprzeglądam.na jesień zaplanowaliśmy w sumie...wszystko. Co do pogody to chyba wolałabym jednak polską zimę i pewność, że jak sama nazwa wskazuje "będzie zimno". można kupić ubranka czysto zimowe i chyba tak jak piszesz Małą zamienić w "dymkę" i jazda na spacer...tutaj człowiek nigdy nie wie co go czeka za oknem w grudniu- 15 stopni w cieniu czy jednak śnieg, niespodzianka :-/
  11. jejku znowu kafe coś dziś szwankuje...i muszę pisać od nowa, pfff.no dobra, do roboty: terlikula,niestety, nie wybiorę się z Tobą na kawę, bo mieszkam we Francji, ale może któraś z pozostałych dziewczyn jest Twoich okolic? zrezygnowałaś z pracy definitywnie czy jesteś na zwolnieniu lekarskim? pechowa szczęściara, pewnie, że na połówkowym będzie OK, musi być :-) ja mam dopiero 13.08 (ostatni dzwonek). ruchy a jakże czuję codziennie, z okazji jedzenia, picia i bez okazji też :-) już się zdążyłam z nimi oswoić, chociaż wolałabym, aby niunia spała ok 1 nad ranem, zamiast figlować (pewnie zachowa ten rytm, kiedy podrośnie w brzuszku i to dopiero będzie czad...).kopy i boksowanie są spoko, ale muszę przyznać,że nie jestem fanką kiedy Mała decyduje się na zmianę pozycji o 180stopni. tez tak macie, czy znowy wychodzę na wyrodną matkę? ;-( o rozmiarze brzucha wspominać nie będę...myślę, że przez min kolejne 4miesiące zdanie"to jest na mnie za duże" nie padnie z moich ust (chyba, że zacznę przymierzać górę od balonu...). wczoraj popełniłam wielki niewybaczalny błąd- przymierzyłam jednoczęściowy kostium kąpielowy co by się dzić wybrać na basen- NIGDY WIĘCEJ..! tak Was czytam, Kochane, i widzę, że jedna, druga..ba, nawet i piąta z Was ma tyle energii do sprzątania..a umnie zapał do porządków jest na poziomie ok -33 w skali od 0 do 10...więc tak sobie myślę, że kiedy już skończycie u siebie, może wpadniecie też na porządki do mojego mieszkanka, co? nudzić się nie będziecie, obiecuję ;-)
  12. terlikula, no nie wiem czy możesz dołączyć... :-/ żartuję :-D pewnie, witaj!!! :-D każda Mama jest tu na wagę złota, więc "wal jak w dym" ;-) to masz dzidzię- żartownisię (lub żartownisia). a co podpowiada Ci intuicja? a skąd jesteś? a co porabiasz? a masz już dzieci? hmm? hmmm? hmmmm? ;-) Misia, dzięki, o Ateno, za podzielenie się wiedzą ;-)Widzisz, nie mam zamiaru ukrywać,że czegoś nie wiem. podobno kto pyta, nie błądzi...i chyba mogę Was śmiało uprzedzić, że takich pytań będzie prawdopodobnie z mojej strony więcej :-) Marcyś, przeczytałam Twój wczorajszy wpis i powiem tak- wszystkie Twoje wyobrażenia, jak by to było po wyjeździe, znam z autopsji. Niestety, ale zarówno czułam się, eee tam BYŁAM sama (mąż również w pracy po min 10godz), bez pracy,rodziny, znajomych i języka, nie będę Cię czarować, że było inaczej.tyle, że dla mnie to było zaskoczenie, i chociaż miałam tego świadomość przed wyjazdem, to kiedy już byłam na miejscu, rzeczywistość uderzyła mnie z dwukrotną siłą.dlatego piszę otwarcie, że było uffff źle. i oczywiście odbiło się to również na moim mężu. ale przeżyliśmy, wzmocniło to jeszcze bardziej nasz związek.nie wiem jak jest z Tobą, dla mnie przeszkody są po to by je pokonywać, więc uznałam, że język to TYLKO język, można się go nauczyć- zaczęłam więc szkołę językową. w szkole poznałam wielu fantastycznych ludzi-obcokrajowców, którzy mieli takie same problemy jak ja- i voila- rozwiązał się drugi kłopot- braku znajomych. na rodzinkę/przyjaciół, cóż- korzystam z "cudów techniki" czyli skype i kamerka.ale oczywiście i tak tęsknię za nimi okrutnie. teraz pojawi się Tosia, więc nawet nie próbuję teraz szukać tutaj pracy, ale zrobię to w przyszłym roku.i choć po 1,5roku czuję się tu jeszcze obco- jest już o niebo lepiej.i myślę, że po urodzeniu Antosi, miejsce stanie mi się jeszcze bliższe, bo to tu będzie mój prawdziwy dom. I jeszcze raz- do niczego Cię nie namawiam, wyraziłaś się wczoraj bardzo jasno. Dodatkowo piszesz, że to sytuacja tymczasowa (my też taką mieliśmy przez 2 lata początku znajomości, tyle, że nam pod koniec było już mega ciężko i wiedzieliśmy, że musimy to zmienić, bo niestety kłótnie pojawiały się zawsze pod koniec weekendu a wynikały ze stresu i napięcia przed wyjazdem.), więc może takie podejście możesz zastosować podczas pobytu w Niemczech u męża? że to tylko tymczasowo?łatwiej zaakceptować taką sytuację wtedy.mam nadzieję, że to co napisałam ma jakiś sens, bo piszę przed śniadaniem i bez kawy a to się u mnie równa odmóżdżeniu... ooo jjjeeeejjjkkkuu ale nudy Wam zadałam z rana...pewnie znowu poszłyście spać ;-/
  13. yhmy, słyszałam od znajomych, że podobno pod koniec ciąży już ma się tak serdecznie dość, że dosłownie czeka się na poród, jak na wybawienie. ło matko, przyjdzie to sprawdzić empirycznie (wentyluj się Justi, wentyluj...)... dobra, restart, już nie myślę o porodzie, bo znowu jakieś pierdoły będą się śnić (o tfu).
  14. Iwka, dzięki za wyjaśnienie,serio nie wiedziałam co to (co ze mnie za przyszła matka? chlip chlip ;-( ) poproszę jeszcze profesora google co by mi zdjęcia pokazał, bo wyobraźnia podpowiada mi różne wersje "pajaca". i właśnie o to mi chodziło, żebyś miała nogi wyżej niż poziom serca, wtedy podobno najlepiej się człowiek czuje ( a jeszcze lepiej się poczujesz jak powiesz mężowi, że MUSI Ci zrobić masaż łydek i stóp bo tak kazał ginekolog ;-) ) ech ciąża ciąża...pomyśl, że za 3 miesiące i bez zakładania nóg na krzesło będziemy wyglądać "ciekawie" i będziemy miały to jeszcze bardziej w d**** ;-)
  15. Iwka, ponieważ ostatnio wszystko pomiędzy nogami mi przeszkadza (ku rozpaczy męża...), zrezygnowałam z "poduszki między" na rzecz "poduszki pod" stopami...nie wiem, może spróbuj obie metody..? w nadziei, że nie będziesz się czuła jak ludzik z reklamy opon michelin...
  16. Misia, yyyyyy, co to jest "pajac"?? nie żartuję, to taki pajac "pajac" czy pajac, jakiś niezbędny element do obsługi dziecka, o którym nie mam pojęcia..? 8-/
  17. Iwka, współczuję Ci problemów z nogami. Próbowałaś w nocy "zarzucić" je gdzieś (tj np na dość wysoką poduszkę albo męża ,chociaż to ostatnie może skutkować "od-rzuceniem")?mnie przynosi ulgę, ale aż takich problemów jeszcze nie mam. Co do mężów- żadna z nas (ani żaden z nich!) nie ma gwarancji, co może się wydarzyć w przyszłości, chociaż zaczynamy być ze sobą w dobrej wierze, że miłość będzie trwać do grobowej deski. samotna matka z dzieckiem czy mąż "kopnięty w 4 litery" może się zdarzyć zarówno po wyjeździe z kraju, jak i w Polsce, nie ma reguł. małżeństwo, czy w ogóle związek, to sztuka kompromisu, i choć to okrutne, to również "czysta" matematyka- musi być zachowana równowaga, a bilans pomiędzy partnerami musi wychodzić na zero. słowo "poświęcenie" to bardzo ciężki kaliber, który wcześniej czy później wystrzeli raniąc którąś ze stron. więc jeśli faktycznie Marcyś wyjazd z mężem jest dla Ciebie poświęceniem, wtedy nie warto, bo ryzyko niepowodzenia znacznie się zwiększa.
  18. Iwka, krostkowa siostro, z pewnością coś wczoraj "nie poszło" i wylazły. ja ze swoimi walczę od 2tyg i wygrywam, oh yeah! dermatolog poradziła smarować maścią (która w praktyce okazała się cieczą 8-I )Avene, taką wysuszającą krostki.powoli, ale pomogło.dostępne bez recepty, myślę, że jest również w Polsce (zapłaciłam jakieś 7EUR chyba,co na tutejsze warunki jeszcze jest do przeżycia.w PL może tańsze, nie wiem. albo pewnie znajdziesz odpowiednik)
  19. Dzięki za wsparcie kobitki, zarówno w sprawie "językowej"Małej, jak i moich rozterkach "mentalnych". I choć wszystkie strachy i wątpliwości do najprzyjemniejszych nie należą, cieszę się, że nie przechodzę przez nie sama. Iwka, rozumiem Cię, ja np zawsze powtarzałam, że dzieci mieć nie będę. Kiedy inni z rozkoszą wpatrywali się w małe szkraby w wózkach, ja sobie myślałam "Boże, jakie te dzieci brzydkie..." (wyjątek stanowiły córy mojej siostry) :-/ ktoś mądry słysząc mój stosunek do posiadania dzieci powiedział: zobaczysz, zmienisz zdanie kiedy poznasz właściwego mężczyznę...i....miał rację... Marcyś, muszę zabrać głos po Twoim ostatnim wpisie. Powiem Ci, że podziwiam Was. Nie znam Waszej sytuacji tzn czy np mąż jest Polakiem (podejrzewam, że tak?). u nas było inaczej, bo któreś z nas musiało opuścić ojczyznę, aby być ze sobą,a dojazdy nie wchodziły w grę (dystans Polska- Francja bez łatwego połączenia lotniczego odpada). przeżywałam piekło zaraz przed i jakieś 6mies po przeprowadzce. I choć miałam prawie rok, aby oswoić się z myślą, że jednak będzie trzeba wyjechać z kraju (a nigdy wcześniej nie miałam takich planów)- to i tak był to psychiczny koszmar. Kocham swoją rodzinkę bardzo (kilometry robią swoje i teraz nawet jeszcze bardziej), ale w domu (ba, nawet w mieście)rodzinnym nie mieszkam już od 19roku życia (wyjechałam na studia i wracałam już tylko na weekendy.potem przyszła praca a z nią 4 różne miasta zamieszkania...). do czego zmierzam- my wiedzieliśmy,że związek na odległość nie jest dla nas (ćwiczyliśmy to jeszcze w Polsce,dzieliło nas 800km)i nie damy rady.i chociaż było ciężko na początku, nie żałuję decyzji pozostania przy mężu.oczywiście,że każde z nas poniosło konsekwencje tej decyzji-ja opuściłam ojczyznę i przerwałam karierę zawodową (co było dla mnie największym problemem), za to mąż "zyskał" niebywałą odpowiedzialność utrzymania rodziny...coś za coś...będę Cię namawiać do przemyślenia decyzji chociaż o tymczasowej przeprowadzce do męża.może nie będzie aż tak źle, jak sobie to wyobrażasz?jedno jest pewne-nie powinnaś być sama teraz czy po porodzie, a Twoja druga połowa też na pewno chce (na swój sposób) uczestniczyć w ciąży,nie wspominając o czasie "po"...napisałabym więcej, ale już za długi ten post i nie chcę, abyś odebrała go jako wymądrzanie się czy pouczanie.po prostu chcę się z Tobą podzielić własnymi doświadczeniami :-)
  20. witam! a to sobie dzisiaj pospałam, tiru titu!, pewnie odsypiałam mało wypoczynkowy WE. za to miałam koszmarny sen,tfu. śnił mi się poród, a raczej, że termin nadszedł i ja tak czekałam czekałam i nie wiedziałam co się wydarzy, brrrrrrr..!!! pewnie dlatego, że rozmawialiśmy wczoraj z mężem, że chciałabym spotkać się z tą sage femme i pogadać co i jak, a on, że przesadzam z porodem i że mogę o to gina zapytać...no tjaaa...wkurzyłam się tak, że przyszło mi do głowy pozbawienie go męskości nożem leżącym koło talerza (bo w restauracji byliśmy), ale powstrzymałam się- w końcu ta część męskiego ciała czasem się przydaje.. użyłam argumentu nie do przebicia, że to ze mnie a nie z niego wyjdzie inny człowiek i jeśli potrzebuję spotkań i informacji to będę je mieć.kropka (tu nastąpiło tupnięcie nogą). rozpisałyście się wczoraj i już dzisiaj, Szalone...muszę nadrobić, ale to po śniadanku, sprzątanku, gimnastyce (zmęczyłam się tylko od pisania tego wszystkiego uffff)...na koniec pytanko- mam wrażenie, że teraz kiedy ciąża/dzidzia są już "fizycznie" bardziej oswojone (nie tak jak w I trym), wkraczam w okres bardziej filozoficzny. zastanawiam się jak to będzie, jak życie się zmieni, jak już się zmieniło, czy będę dobrą matka (iiiikksss...) itp itd....też tak macie..? miłego dnia!
  21. Dzięki Marcyś. jeszcze się taki/taka nie urodził/-a co by mi na głowę wlazł/-a, o to się akurat nie martwię (choć może się tak zdarzyć, że ktoś taki przyjdzie na świat w grudniu tego roku ;-) ). na pewno nikt za nas nie będzie decydował, nawet nie o to chodzi, takimi rzeczami w ogóle nie się przejmuję (przykład: nawet mojej mamie, nie wspominając o teściach, nie podoba się imię jakie wybraliśmy dla córci. nawet przez myśl nam nie przyszło, aby je z tego powodu zmieniać) . po prostu zabolało mnie jej podejście (mam wstydzić się swojej narodowości,języka, a moja córka pochodzenia?) i hipokryzja.
  22. no nie wierzę :-) jaki zonk, znowu zmieniło...nie chodziło mi o obraźliwy wyraz zaczynający się na ch a będący określeniem penisa, ale o przymiotnik rozpoczynający się na h, synonim szczodry-/-a. jaka żenada 8-@
  23. nie "ch*jna" tylko hojna - i napisałam poprawnie.ej, kafeteria nie zmieniaj wpisów w cudzysłowiu na obraźliwe !!!! co się w ogóle dzisiaj z tym portalem dzieje,,,nie wiedzą, że kobiet w ciąży nie należy drażnić..? :-/
  24. cześć dziewczyny dziś też wcześniejsza pobudka, no ale po co spać dłużej, skoro to niedziela ;-)już dawno po spacerze z psiurkiem, teraz podglądam jednym okiem tvn24 i faktycznie współczuję Wam pogody, zwłaszcza burz i..trąb powietrznych (o rany!) wczorajszy dzień minął raczej przyjemnie, chociaż pod koniec myślałam że zniosę jajko z bólu kręgosłupa ( teraz już wiem, że moje 4litery i plastikowe krzesło ogrodowe nie idą w parze..). Końcówka wieczoru zakończyła się dla mnie mało fajnie...teściowa zaczęła jak co spotkanie komentować fakt, że 1,5roku we Francji a ja jeszcze mam opory w mówieniu w tym języku. a zaczęło się od jej grymasu,kiedy powiedziałam, że Antosia po polsku na pewno będzie mówić po polsku bo nie wyobrażam sobie zwracać się do niej w innym języku niż mój ojczysty (przynajmniej jak będzie małą kruszynką), ani że nie będzie mogła się porozumieć z moją rodziną.francja i tak będzie jej krajem,a francuski pierwszym językiem.polski będzie znać jedynie ode mnie.przykro mi się zrobiło :-( pomijając fakt, że mój mąż a jej syn przez ponad 2 lata pobytu w PL i jednoczesnej nauki języka zatrzymał się na poziomie "jak się masz"...potem to już poleciało- okazało się że chcą nam kupić łóżeczko, a kiedy powiedzieliśmy że zdecydujemy się chyba na takie z Ikei bo nie widzimy sensu w wydawaniu min 200EUR na takie od innego producenta, skoro są zrobione z takiego samego materiału.to stwierdziła, że nie będzie wydawać pieniędzy na produkty niskiej jakości..dzikiego seksu dziecię uprawiać w łóżeczku nie będzie, więc nie wydaje mi, aby miało się np zarwać pod ciężarem 3-4latki (chyba, że coś o tym wiecie???), a o odpryskach farb czytałam właśnie w przypadku tych bardzo drogich.jak już chce być taka "hojna" to wolę,żeby się dorzuciła taką kwotą do wózka, bo tu nie mam zamiaru oszczędzać...wymian poglądów na inne tematy było więcej, ale oszczędzę Wam...sorki musiałam to z siebie wyrzucić :-( ja chcę do mamy :-( zamierzam powiedzieć o swoich żalach mężowi, bo od facetów mimo wszystko można a nawet trzeba wymagać.a najgorzej tłumić w sobie złe emocje...
  25. no i oczywiście zapomniałam dodać, że przyszły moje jeansy z esprit i znów strzał w dziesiątkę, yes yes yes :-) są bardzo wygodne, i choć wzięłam rozmiar 34 (o jeden mniej niż normalnie) to w dalszym ciągu dają mi jeszcze trochę przestrzeni na zaś. i bardzo dobrze, bo użyję ich dopiero pod koniec sierpnia. tym razem nie kupiłam jednak jeansów z "golfem" na brzusio, ale takie z bawełnianymi wstawkami po bokach- i to jest to! nic nie czuję, nic nie uciska.piszę, bo pamiętam, że kiedyś o tym rozmawiałyśmy. a zamawiam rzeczy tylko wtedy kiedy mogę je bez problemowo i bezpłatnie zwrócić w razie czego. na szczęście jak do tej nie było to potrzebne :-) dobra teraz to już na serio kończę, bo zaraz zacznie na mnie warczeć (mąż nie pies, żeby było jasne )
×