Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Mika-KA

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Dzień dobry wszystkim... :) Piszę, ponieważ moje sumienie mnie męczy...muszę wyrzucić z siebie to co mnie dręczy... Jak pewnie niektóre z Was wiedzą mój Ex odszedł już 4 miesiące temu. Na samym początku prosiłam go żeby wrócił...lgnęłam do Niego, a gdy to nie przynosiło żadnego skutku (On znalazł godną zastępczynię to cierpiałam) ubolewałam...byłam załamana. Później stopniowo to wygłuszałam... walczyłam o swoje szczęście twardo i wytrwale dążyłam do celu, wszystko sobie układałam może na siłę chciałam wyszarpać życiu szczęście, ale musiałam żeby zacząć normalnie żyć...no i zaczęłam :) Poznałam dwa tygodnie temu świetnego faceta, rewelacyjnie się dogadujemy, jest inteligentny, zabawny i bardzo kulturalny... Przez te dwa tygodnie widywaliśmy się codziennie, uśmiech znów zagościł na mojej twarzy...do dzisiejszego poranka... Przemek obudził mnie słowami "Dzień dobry Kochanie", a ja z zamkniętymi oczami wyobrażałam sobie, że to mój Ex! To już chyba jakaś obsesja, czy ten mężczyzna nigdy nie wyprowadzi się z mojego serca i z moich myśli? Czy to ja mam jakieś zacięcia masochistyczne? To jest bez sensu...dosłownie bez sensu!!!
  2. anja1976, masz rację idealne związki nie istnieją, ale wydaje mi się, że to wszystko właśnie na tym polega ażeby codziennie zwalczać jakieś napotkane przeszkody, ponieważ wtedy związek się umacnia. Zrekonstruowanie zamku nie jest takie proste, ale przynosi wiele radości, gdy rekonstruujemy go razem...Ja niestety na naprawienie tego co miałam szansy nie mam...Te piękne czasy nigdy nie wrócą :( pomóżcie, no ja też nie wiedziałam jak mam się zachować...chyba na szczęście oni mnie nie zauważyli...byli tak szczęśliwie zapatrzeni w siebie :( A jak sobie radzę...szczerze to sobie nie radzę, ale zrobić nic nie mogę...żyć trzeba dalej. My mieliśmy tak, że po rozstaniu ja faktycznie przez pierwszy tydzień miałam wielkie bum na to żeby go codziennie przepraszać, ale jak zauważyłam, że to nic nie daje to odpuściłam...Minął miesiąc później drugi i On się odezwał, zaproponował spotkanie, niestety z uwagi na to,że ja nie miałam czasu, spotkanie do skutku nie doszło. No i od tamtego czasu minęło kolejne dwa miesiące...między czasie on pisał od mnie co tam u mnie, ale to były tylko takie puste pytania, które nic nie wnosiły, a dla mnie tylko pogarszały sytuację, ponieważ cały czas mi o sobie przypominał i nie pozwolił spokojnie zapomnieć. Teraz, gdy widziałam jaki jest szczęśliwy odpuszczam na dobre. Wciąż go kocham, ale życzę mu szczęścia...po co dawać drugą szansę osobie, która Cię skrzywdziła skoro można dać pierwszą szansę osobie, która na nią czeka... No nic...mój smutek też kiedyś minie. Na razie nie jest najlepiej, ale dam radę :)
  3. Hej... :( Mam doła... Podratujcie ;( Widziałam dziś mojego Ex z nową laską... Wyglądali na bardzo szczęśliwych. Mogę być twarda, mogę być silna, ale tylko wtedy, gdy go nie widzę. Kurcze jestem bardzo o niego zazdrosna. Dopiero dziś sobie zdałam sprawę z tego, że On nigdy do mnie nie wróci. Może to i lepiej...znalazł sobie kogoś, kto na prawdę doceni jego starania i jego dobroć. Ja miałam już swoją szansę, która niestety zaprzepaściłam. Myślałam, że może zmieni zdanie, ale widocznie nie...Wolał sobie znaleźć godną zastępczynię... Takie podejscie jak On mają ludzie, którzy idą na łatwiznę... łatwiej zbudować chatkę od podstaw niż remontować pałac, ale lepiej będzie się żyć w zrekonstruowanym pałacu niż zbudowanej nowej lepiance, ponieważ kiedy budujesz nowe, wydaje się, że budujesz pałac, ale skoro jeden już popadł w ruinę, znaczy, że nie znasz się na budowaniu pałaców i wielce prawdopodobne, powstanie tylko lepianka... Ale co się będę w pieprzone sentymenty bawiła...On mnie nie kocha, zraniłam Go odszedł świadomy co robi. Nikogo do niczego zmuszać nie można, ale najnormalniej w świecie mi przykro...Z jednej strony nie mogę patrzeć na jego szczęście a z drugiej strony cieszę się, że znalazł sobie kogoś kto go uszczęśliwi... Buuu....
  4. Pomóżcie, widzisz w moim przypadku rozstanie było definitywnie też z mojej winy, ale wpadałam w histerię tak jak Ty, owszem zadzwoniłam do niego poprosiłam żeby mnie wysłuchał...wyjaśniłam mu całą sytuację, przeprosiłam, ale to niestety nic nie dało. Byłam prze pierwszy tydzień załamana...później przez kolejny tydzień to samo - cholerny dół. Po dwóch miesiącach się odezwał, ale to było raczej coś na zasadzie "nie dam Ci o sobie zapomnieć". Dalej były wyrzuty itp. Także słuchaj przetrzymaj go, nie poniżaj się!!! Nikt nie jest tego wart. Przeanalizuj na spokojnie co zrobiłaś...przeprosiłaś Go, zapewniłaś o swoim uczuciu i o tym, ze będziesz na Niego czekała - nic więcej na dobrą sprawę zrobić nie możesz. Jak już kiedyś pytałam to na naszą korzyść działa tylko i wyłącznie CZAS. Spokojnie, nie bądź taka wyrywna, ponieważ tak na prawdę nie dajesz mu nawet czasu na to, żeby sobie wszystko przemyślał, zatęsknił. Jeśli na prawdę Cię kocha to się odezwie, zrozumie i wróci. Niestety nikogo na siłę do siebie nie przywiążesz! Zrozum to...
  5. Witam ponownie :) Tak czytam te Wasze wypowiedzi i widzę, że każda z Was przechodzi te same etapy co ja...O zgrozo!! Raz jest dobrze, czuję się silna, nie myślę, nie wspominam, żyje pełnia życia, szczęśliwa i spełniona, a z drugiej strony przychodzą dni, że siedzę i mimowolnie w pamięci budzą się wspomnienia, te miłe chwile wspólnie spędzone...Wtedy jest żal, rozgoryczenie, ogromny ból i dręczące pytanie "Dlaczego On odszedł, zostawił mnie mimo, że tak bardzo go kochałam?". Takie błędne koło wyniszcza i nie przynosi nic dobrego :( Czasem zbyt wiele miejsca w naszych myślach ciągle zajmują ludzie, o których już dawno powinniśmy zapomnieć, ale nie da się zapomnieć kogoś kogo się cholernie kochało (kocha). W moim przypadku jest tak, że muszę nauczyć się żyć ze świadomością, że już się nigdy nie zobaczymy. Ja jestem na straconej pozycji, wiem że mój Ex nigdy nie wróci. Jest na to zbyt dumny, jego męska duma chyba nie pozwala mu racjonalnie myśleć. Moja babcia cały czas powtarza mi, że: "Tęsknota jest jak każda inna choroba - wymaga czasu by przełamać się i zniknąć, a jeśli coś było na tyle ważne, że nie możesz o tym zapomnieć. Wiedz, że musi to do Ciebie wrócić. Może w innej osobie, innym miejscu i czasie, ale wróci". Tak na prawdę tylko te słowa jakoś podnoszą mnie na duchu w te "gorsze" dni. Czas, czas i jeszcze raz czas, każdy go potrzebuje do tego żeby przetrwać najtrudniejsze chwile i poukładać wszystko od nowa, gdy świat się zawali. Wychodzę z założenia, że mimo bólu i cierpienia trzeba cieszyć się z życia, a nie stać i użalać się nad sobą, gdy wokół nas dziej się tyle wspaniałych rzeczy wartych naszego uśmiechu :) Mimo przeciwności, które życie nam przygotowało powinniśmy odnaleźć swoje szczęście. Wiem, że to trudne, kiedy traci się najważniejszą dla Nas osobę, ale w dzisiejszym świecie najgorsze jest to, że właśnie miłość - najpiękniejsze z uczuć - coraz częściej odbiera ludziom radość z życia. Nie dajmy się porwać frazesom, że całe życie to jedno wielkie gówno. Ono jest piękne, ale musimy odnaleźć radość życia w Nas samych!! Nie wiem, czy pozytywna jest ta wypowiedź, czy negatywna, ale chciałam się z Wami podzielić moimi przemyśleniami :)
  6. Mała-o , gratuluję :) Owacje na stojąco oby tak dalej...wytrwaj i bądź szczęśliwa :)
  7. Mi już przeszło zupełnie...Faktycznie czuję jeszcze coś do mojego ex, ale to się mieści tylko w słowie sympatia, długo nad tym rozmyślałam i okazuje się, że faktycznie bardzo mi go na początku brakowało, nie mniej jednak mogę bez niego żyć. Mam z nim bardzo miłe wspomnienia i to z pewnością pozostanie w mojej głowie do końca życia, ale nikogo na siłę zatrzymać nie możne. On się nie odzywa, nie myśli o mnie - ja też nie szukam kontaktu i skupiam całą uwagę tylko na sobie, wszystko jakoś chyba popłynęło w eter. Chcę żeby był szczęśliwy...Widocznie to szczęście nie było mu pisane ze mną, wiec niech sobie ułoży życie z kimś innym. Ja mam teraz stan błogiego spokoju, wyciszenia. Po prostu trzeba ogarnąć swoje emocje. Kobiety są zbyt nerwowe, wyrywne i to nas gubi. Trzeba podejść do życia z dystansem, a ono na pewno przyniesie nam coś dobrego :) Zajmijcie się sobą...ja np. byłam u fryzjera - zmieniłam całkowicie look, zrobiłam przemeblowanie w mieszkaniu z resztą w pracy też zrobiłam małe machniom :) Takie małe zmiany na prawdę dobrze działają, trzeba się czegoś złapać mieć jakiś punkt zaczepny do zmiany, a może nawet rozpoczęcia, życia na nowo! Trzymam kciuki aby każdej z Was się to udało!!
  8. Hipokrytka dwieście sześć, widzę, że jedziemy na tym samym wózku, u mnie też wszystko rozpadło się przeze mnie... "W uczuciach nic się nie zmieniło, nadal kocham, tęsknię i w duchu wierzę, bo w końcu uczucie się nie wypaliło, zdrady nie było, a ja zawiodłam i walczę z problemem... " Mam dokładnie to samo! Ten sam problem i tożsamy tok myślenia :) Ale jak już mówiłam nie ma sensu ubolewać nad swoim losem, stało się tak a nie inaczej! Widocznie był w tym jakiś cel. Człowiek popełnia błędy po to aby móc z każdej lekcji życia wynieść coś cennego o nazwie "bagaż życiowy". Mnie te dwa miesiące rozłąki dały dużo ... zrozumiałam co jest dla mnie ważne i czego chce od życia...A chcę najbardziej trywialnej rzeczy na świecie SZCZĘŚCIA... Czy odnajdę go w samotności, czy u boku mojego Ex, czy z zupełnie innym mężczyzną to nie ma znaczenia. Najważniejsze jest to żeby budzić się i zasypiać z uczuciem spełnienia i uśmiechem na ustach :) Doradzanie, dzielenie się konkluzjami to wszystko na tym forum jest meeega dobrem, ale każdy/każda z nas i tak zrobi to co będzie uważała dla siebie i swojego związku za najlepsze. A serce to takie "urządzenie",które da się naprawić tylko trzeba trochę czasu na poszukanie "dobrego fachowca" :)
  9. Hej to znowu ja hihi :) No wiec na spotkanie z moim Ex'em nie poszłam, zostałam przy swoich weekendowych planach i dziś jestem pewna, że dobrze zrobiłam! Świetnie się bawiłam, odpoczęłam, wszystko na spokojnie przemyślałam! Doszłam do mądrej konkluzji, że i owszem bardzo za nim tęsknię i nadal go kocham, ale żeby naprawić, odbudować związek to trzeba chęci dwóch stron, a ja z jego strony na razie tego nie widzę, może potrzebuje więcej czasu, może jeszcze sobie wszystkiego nie poukładał, a może po prostu przestał mnie kochać?? Nie ma co gdybać! Czas pokarze co dalej będzie ja żyję już tylko teraźniejszością żadnych wspomnień, rozpamiętywania ect. Liczy się to, co tu i teraz. Jest dobrze, jestem spełniona, szczęśliwa :) Może teraz przyjdzie czas na nową miłość? Na razie nigdzie mi się nie spieszy chyba muszę odetchnąć od tych wszystkich "wielkich" uczuć...boję się kolejnego przywiązania. No nic koniec jojczenia :) Wam wszystkim życzę więcej pozytywnych myśli, odnalezienia wewnętrznego spokoju i cierpliwości w oczekiwaniu na wielkie szczęście!!! :)
  10. ProblemowaGabi tak też właśnie zrobię nic przekładała nie będę, praktycznie całe dwa miesiące siedziałam i "buczałam" w domu, a gdy skończyłam się użalać i zaplanowałam weekend w górach ze znajomymi, to on jakby wyczuł i ruszył do ataku zburzenia spokoju!! Ale z drugiej strony tak myślę, że przecież wszystko skończyło się przeze mnie i powinnam skorzystać z tego, że On wyciąga rękę hmmm...Może powinnam udać się w pokorę? Kobitki :) Skoro już przeszłyśmy do tematu jacy to niby mężczyźni są prości to muszę to głośno zdementować...!!! Właśnie, że tak nie jest dwuznaczność w ich wykonaniu jest niemal taka sama jak w wykonaniu kobiet. Tok myślenia faceta, a przynajmniej mojego EX jest tak pokrętny i niezrozumiały dla mnie, że wprost "rwę włosy z głowy"! Moja babcia jak dowiedziała, że EX'uś się odezwał (niestety ona też go bardzo lubiła) to powiedziała tylko jedno: "Szczęśliwi do byłych nie piszą!!". Do szczęścia brakuje mi tylko jednego cudu - cofnięcia czasu! P.S. Hipokrytka 206 - odnośnie chwili sentymentu to ja tez bardzo Wam wszystkim dziękuję za doradztwo...czyjaś obiektywna ocena przy zbieraniu myśli do kupy jest bardzo ważna...Dyskusja z Wami jest bardzo konstruktywna i naświetliłam mi kilka ważnych kwestii! Dziękuje! :*
  11. sosenek, my rozstaliśmy się jakieś dwa miesiące temu... Powiem szczerze...taka byłam zrozpaczona i tak wyczekiwałam właśnie takiego ruchu z jego strony, że teraz już chyba nie mam ochoty na to spotkanie...całkowicie się wypaliłam tym żalem haha :) Owszem mam jakieś "motylki w brzuchu", ale jestem pewna obaw...no bo właśnie tak na prawdę chuj wie o co mu tak na prawdę chodzi!! Nie chcę mieć w nim przyjaciela, dobrego znajomego. Albo niech znika na zawsze, albo raz na zawsze zostanie!! Krótka piłka!!
  12. ProblemowaGabi najwyraźniej mamy tożsame zdania w pewnych kwestiach :) A teraz news ode mnie...wczoraj rozmawiałam z moim Ex'em (to była pierwsza szczera rozmowa od naszego rozstania) i sama nie wiem co mam o tym myśleć... pytał mnie czy mam już kogoś, czy mi jeszcze na nim zależy. Mówił, że on nie jest wystarczająco dobry dla mnie...najbardziej utkwiły mi w głowie jego słowa: "Może powinnaś mieć kogoś z pozycją,tak mi sie wydaje... ja chyba jestem za skromny - prawdziwa dama powinna mieć prawdziwego księcia. Ja nie jestem w stanie zapewnić Ci takiego standardu do jakiego jesteś przyzwyczajona". Cholernie mnie to zabolało...zagranie z grubej rury. Nigdy nie byłam jakaś kapryśną księżniczka, a to że mam pewne wymagania to hmmm...nic na to nie poradzę, że nie potrafię zadowolić się ochłapami i sięgam po najlepsze! Ale na tym chyba polega życie żeby dążyć do tego czego się chce, a nie siadać na laurach i cieszyć się tym co tzw. los nam dał... Gdy mu powiedziałam, że wciąż mi na nim zależy to od razu musiałam powiedzieć dlaczego zażądał powodów, dla których tęsknię i chcę wrócić. On chce się spotkać na weekendzie...ja mam już plany i nie wiem co zrobić, odwołać wyjazd i spotkać się z nim, czy kazać jemu zaczekać. Mam mieszane uczucia.
  13. Hmm... hipokrytka 206 ja to widzę tak: Pomiędzy kłótnią a konstruktywną dyskusją, często też dosyć burzliwą, jest zasadnicza różnica, ponieważ kłótnia prowadzi tylko i wyłącznie do niezgody (nerwy, wzburzenie, emocje wzbierają wybuchamy i z reguły mówimy więcej niż byśmy chcieli powiedzieć). Choć z drugiej strony naukowcy twierdzą, że dobra kłótnia to objaw zdrowia :) Ty widocznie jesteś okazem zdrowia moja droga:) Problem polega często na tym, że za wszelką cenę próbujemy komuś wcisnąć do głowy nasze racje i opinie, często nie słuchając tak racjonalnie drugiej strony - nie wolno się zacietrzewiać... zawsze trzeba przyjmować zdanie drugiej strony z otwartością. Natomiast takie przepraszanie po kłótni bez względu na to czy on miał rację czy nie jest chyba bezsensowne, ponieważ tak na prawdę nic nie wnosi...robił wszystko byleby było dobrze, ale tak na prawdę czy było? Ja się pewnie na tym nie znam, ponieważ nigdy się nie kłóciłam z moim ex, może właśnie tego brakowało w naszych bliskich relacjach, ale my po prostu praktycznie w każdej kwestii się dogadywaliśmy, mieliśmy tożsame zdania. Co do kwestii, w których się mijaliśmy myślowo, gdy już było lekkie napięcie sytuacji to zarówno z jego jak i z mojej strony była prośba "chodź, usiądź porozmawiajmy spokojnie" i zawsze się jakiś konsensus znalazł. Ja czasami w duchu aż warczałam na jego tłumaczenie, ale po analizie okazywało się, że faktycznie ma rację. No i tak jakoś zawsze wychodziło dobrze. Reasumując związki są bardzo trudne, ponieważ jak widać czy się w nich kłócimy czy nie to i tak na końcu wychodzi z tego wszystkiego dupa :) (sorki za takie określenie)
  14. ProblemowaGabi zgadzam się z Tobą. Kłótnie nie wróżą niczego dobrego, można mieć odmienne zdania, polemizować, ale ni kłócić się. Mogę tylko posiłkować się tutaj przykładem moich rodziców, którzy po 27 latach małżeństwa zaczęli się ze sobą kłócić najpierw o "wielkie życiowe problemy", a później nie było dnia bez kłótni nawet o błahe sprawy, kurz wyciągnięty spod sofy...Bezsens...Po roku już w ogóle nie potrafili się ze sobą dogadać i się rozwiedli. Także Truskawka86 problemy należy rozwiązywać, ale nie kłótnią. A teraz coś ode mnie...użalanie nad sobą i moim losem chyba mi weszło w rozpiskę codziennych ZADAŃ! Może robię źle, ale mimo wszystko nadal w głębi serca wierzę, że się uda, choć wszyscy w koło mówią "to nie ma sensu, zapomnij o Nim". Ja cholera wierzę i czekam mimo wszystko. Trudno jest żyć bez kogoś, o kim ciągle się myśli... Dlaczego nie może być tak, że gdy ktoś odchodzi zabiera ze sobą wszystkie nasze wspomnienia, marzenia...? Rozum podpowiada żebym zapomniała nie mniej jednak serce ma jakieś podrygi i szepcze "nie wszystko stracone", a uwierzcie moje serce bije mocniej niż pięść :) Ehhh... w życiu to jest tak, że nasze złe czyny są ważniejsze,dostrzegalne bardziej niż nasze starania, dobre uczynki...
  15. Pierwsze tygodnie są najgorsze...Kolejne też nie lepsze w moim wydaniu przynajmniej... Najgorsze jest to, że ja w sumie nie mam tzw. "zamuły" tylko jestem nadpobudliwa i odgrywam się na znajomych i rodzinie. Przez moje huśtawki nastrojów pokłóciłam się z przyjaciółkami i siostrą. No i oczywiście nie obyło się bez scysji z moją mamą, która akurat ubóstwiała mojego ex i teraz jeszcze ona mnie dobija!!! To jakiś dramat!!! My nie jesteśmy już ze sobą już dwa miesiące...mój ex ostatnio napisał do mnie "od czapy" co u mnie. Ja w najbardziej naturalny sposób niezdradzający emocji odpisałam, że wszystko w porządku, raz lepiej raz gorzej, ale generalnie do przodu. Przemyciłam jeszcze pytanie do niego jak jemu leci i czy załatwił kilka spraw, które były dla niego ważne w pracy. No i co....A to, że odpowiedzi się nie doczekałam. Bardzo mnie to boli i bardzo za nim tęsknię...choć w duchu go wyklinam to i tak nadal go kocham :( Żenujące...płakać mi się chce!!! :(
×