tak się zastanawiam...ja mam 19 lat, on 23...ale obydwoje jesteśmy dosyć nieśmiali. znamy się jakieś 3 lata, do tej pory się przyjaźniliśmy, to była naprawdę dobra, prawdziwa przyjaźń, ja opowiadałam mu o swoim poprzednim chłopaku, on o swojej dziewczynie...mogliśmy sobie powiedzieć wszystko, ale dobrze wiedzieliśmy, że to była tylko zwykła przyjaźń. ale ostatnio, jakoś 2 miesiące temu,on zaczął się zachowywać inaczej. zaczęło się od tego, że po prostu jak miał okazję siadał bliżej mnie, jakoś podejżanie dużo razy mnie przytulał, tłumacząc to banalnymi powodami, np. dlatego, że ktoś skrytykował moje obrazy (maluję). ja szczerze, też czasami przelotnie myślałam o nim jako o chłopaku, a nie przyjacielu, ale na myślach się kończyło. jakiś czas później on zrobił się bardziej śmiały, zaczął mi prawić komplementy, mówić że jestem piękna, trzymał mnie za rękę. pozwalałam mu na to, więc pewnego razu ośmielił się jeszcze bardziej...byliśmy wtedy u znajomych naszych znajomych, pojechaliśmy tam z naszymi znajomymi . ci znajomi naszych znajomych myśleli, że jesteśmy parą, więc dostaliśmy wspólny pokój. chciałam iść i ich poinformować, że jednak nie jesteśmy, ale wtedy mój przyjaciel powiedział, żebym zaczekała, usiadł koło mnie i zaczął głaskać mnie po udzie. nic nie mówiłam, bo było przyjemnie, tym bardziej, że sama nie wiedziałam, czy tego chce czy nie. wtedy pocałował mnie w szyję, później to ja odkręciłam się do niego, usiadłam mu na kolana i zaczęliśmy się całować. jak już skończyliśmy powiedział, że 'pójdzie się spytać o ten pokój' i zobaczyliśmy się dopiero rano, tylko że on zachowywał się, jakby nic się nie stało. minął tydzień od tego wyjazdu, a on nic, kompletnie. czy on może coś do mnie czuć, skoro robił podchody przez tyle czasu, czy może mu się po prostu nie spodobałam? ja tłumaczę to sobie tą jego nieśmiałością, ale sama nie wiem...może to ja powinnam zrobić pierwszy krok?
