

Andi14
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Andi14
-
Witajcie Kochane! Cisza jakaś taka u nas , że aż strach się bać. Chyba nie zapadamy w zimowy sen? Wczoraj miałam piżama party. Oczywiście nie paradowałam cały dzień w piżamie tylko do południa. Ubrałam się, zrobiłam obiad, przyszedł mój brat, zjedliśmy i pobajdurzyliśmy trochę o "starych Polakach". Brat zdjął mi szkła z żyrandoli do mycia i w taki sposób mam już czyste lampy. A dzisiaj, gdyby nie wiatrzysko, cudny, słoneczny dzień. Ranek był z przymrozkiem i oszroniałymi samochodami a później już tylko słonko i słonko. Co prawda temperatura na zewnątrz "dobiła" tylko do 12 kresek ale najfajniejsze jest oczekiwanie na prawdziwe ciepełko od soboty. Zwróciłam dzisiaj uwagę na liście na drzewach. Tylko klony i kasztanowce pokolorowały się i zaczynają opadać. Na pozostałych drzewach liście w dalszym ciągu są intensywnie zielone i wcale nie spieszą się do opadania. Wesoło wyglądają jarzębiny- ciemnoczerwone korale w soczystej zieleni. Nie mam nic przeciwko temu. Może tak być do 20 grudnia. Od 21 grudnia powinien zacząć padać śnieg, żeby piękne było Boże Narodzenie i Nowy Rok. Ależ się rozmarzyłam. Marzenia nic nie kosztują i nie ma ich w żadnym sklepie. I tym optymistycznym akcentem kończę na dzisiaj. Pozdrawiam.
-
Witajcie! Kończy się niedzielny wieczór. Jeszcze chwila i trzeba sprawdzić czy nie ma mnie w łazience. Fajnie piszecie o naszej samotności i ewentualnych partnerach. Nie obrażam się za słowa, które napisałyście wyżej. Mam też nadzieję, że nie myślicie o mnie jak o jakiejś bardzo potrzebowskiej. Na pewno w moim życiu nie pojawi się mężczyzna, który mógłby zastąpić męża. To wszystko było za piękne, żeby mogło trwać jeszcze dłużej. Dziękuję losowi za 39 lat szczęśliwego małżeństwa a mimo to gdzieś w środku pozostaje żal i pytanie bez odpowiedzi - dlaczego? Na pewno też nie zniosłabym stałej obecności obcego mężczyzny w swoim domu. Idąc dalej tym tokiem, powiem słowami Beaty Tyszkiewicz, że nie wyobrażam sobie obcego mężczyzny, który puszcza bąki pod moją kołdrą. Wspólne wyjście czy wyjazd, spacer, kino, teatr czy inne tego typu przyjemności to chyba nie za wysokie marzenia. Czasem są takie sytuacje w domu z którymi same nie możemy sobie poradzić np. cieknąca uszczelka w którymś z kranów czy jakaś inna bieda wymagająca męskiej ręki. Czas jaki upłynął od śmierci męża sprawił, że przywykłam do samotności w domu. Robię co chcę i kiedy chcę. Jeżeli mam dzień wolny bez żadnego wyjścia, urządzam sobie czasem piżama party. Nie muszę się ubierać, robić makijaż, jem tylko wtedy kiedy organizm się o to upomni. A mężczyzna na stałe to obowiązkowe obiadki, zakupy, dodatkowe pranie, prasowanie i inne d*perszmajsy. Wmawiam sama sobie, że już swoje w życiu odgotowałam a teraz mam czas tylko dla siebie. Smutek potrafi zaatakować w najmniej oczekiwanym momencie, leją się łzy, wracają wspomnienia, wpadamy w dołki mniejsze lub większe i tak na prawdę nie mamy na to najmniejszego wpływu. Każda z nas to przerabia i jeśli któraś z Was temu zaprzeczy to nie uwierzę. Jesteśmy tylko ludźmi. No dosyć tej filozofii. Pora na randkę z Morfeuszem. Życzę Wam kolorowych, ciepłych i pięknych jak dzisiejszy dzień, snów.
-
Witajcie! Ranek przywitał mnie gęstą mgłą i tylko 3 stopniami na plusie. Lepsze to niż ostatnie deszczowe dni. W tej chwili jeszcze świeci słonko a to znaczy, że w nocy możemy mieć minusiki. Poprałam siedziska z leżaków i składanych krzesełek, zrobiłam wyprowadzkę letnich butów i powolutku przyzwyczajam się do chłodniejszych i krótszych dni. Smutne to ale prawdziwe. Do końca roku już tylko trzy miesiące a ja nie zrobiłam nic aby poznać jakiegoś sputniczka na jesienne i zimowe popołudnia i wieczory. Będę czwartą jesień i zimę przeżywać w samotności. W przyszłym tygodniu trzeba chyba zabrać się za okna no i do lasu by się przydało wyskoczyć. Ten tydzień miałam bardzo pracowity a w tym czasie koleżanki i brat zbierali grzyby. No cóż nie można mieć wszystkiego. Jutro jestem zaproszona na imieniny brata, kupiłam już prezent, będzie miło i rodzinnie. Mam nadzieję, że się nie rozmazgaję. Czekam na wiadomość od siostry kiedy będzie już w kraju. Same fajne oczekiwania przede mną. Pogoda też ma być dobra więc jakoś to będzie. W niedzielę wszystkie powinnyśmy wyruszyć na spacery podziwiać kolory jesieni i łapać ostatnie w tym roku promyki słonka. Pozdrawiam cieplutko.
-
Witajcie Kochane! Po niedzielnej w miarę dobrej, bo bez deszczu pogodzie,mamy kolejne mokre i chłodne dni. W poniedziałek popływałam w basenie w Wielkiej Pieniawie. Rozruszałam po dosyć długiej przerwie mięśnie i kości. Zakwasów nie było. Wczoraj ruszyło ciepełko w moich kaloryferach. Nie jestem tym zachwycona bo lepiej by było, gdyby na dworze termometry pokazywały około 20 stopni a słoneczko pięknie się do nas uśmiechało. Mówi się "na układy nie ma rady" no i z naturą nie trzeba się spierać. Od piątku - z przerwą w poniedziałek- mam bardzo pracowite dni i tak będzie do końca tygodnia. Dobrze mi z tym bo nie mam czasu rozpamiętywać smutku z powodu krótszych i chłodnych dni. Jeżeli wrócę dzisiaj do domu "przed nocą" to spróbuję wysadzić cebulki kwiatowe w trawniku. No i jeszcze jedno, byłam wczoraj w hurtowni w której zawsze kupuję wkłady do zniczy a tam już pełną parą idą przygotowania do Wszystkich Świętych. Różnorodność lampionów i kwiatów przypomniała, że to już po raz czwarty sama, bez męża, będę w to smutne święto. Mam cichutką nadzieję na parę weselszych dni na początku października, ponieważ moja siostra przyjeżdża na trochę do kraju i może mnie odwiedzi. Pozdrawiam Was wszystkie i mam nadzieję, że teraz w dłuższe jesienne wieczory częściej będziemy do nas zaglądały.
-
Witam! To już 10-ty dzień kiedy za oknami nic tylko "szary,bury miś". Ranek dzisiaj był piękny i słoneczny, termometr pokazał tylko 3 stopnie ale miałam nadzieję na coś fajniejszego z upływem czasu. Nic bardziej mylnego. Pada z przerwami i jest bardzo zimno. Od wczoraj smażę węgierki a ponieważ robię to w piekarniku więc i mieszkanie troszeczkę się ogrzewa. I ja czytałam wczoraj tę paskudną prognozę o bardzo mroźnej zimie. Aż strach się bać. Pożyjemy, zobaczymy. Myślę, że jakaś sprawiedliwość istnieje nawet tam w górze. Miniona zima trwała prawie 6 miesięcy i jeszcze dobrze jej nie zapomnieliśmy. Mam nadzieję, że będzie normalnie tak jak na tę część świata przystało. Cebulek nie posadziłam z powodu deszczu. Bywajcie Kochane. P.s. Pozdrowienia dla naszej nowej Koleżanki.
-
Witajcie! Smutna40, sto lat w zdrowiu, radości i miłości dla Twojego synka. Pewnie, że smutno bez taty ale los kręci nam takie numery, że szok. U mnie kolejny "szary, bury miś" za oknami. Deszcz pada z maleńkimi przerwami na maleńkie przejaśnienia. W ciągu dnia było aż 18 stopni. Dzwonił mój syn i pocieszył, że u nich jest słonecznie ale bardzo zimno i na dodatek duży porywisty wiatr. Nie ma tak źle, żeby nie mogło być jeszcze gorzej. Mam nadzieję na cieplutkie dni i to już za kilka dni. Tęsknię za wyjazdem do lasu na grzybki. Jutro chyba pojadę do Polanicy na basen do Wielkiej Pieniawy. Przyda się trochę gimnastyki w basenie i zdrowych wodnych biczy. Pogoda nie nastraja do żadnych wyjść. Chyba już pisałam, że dokupiłam cebulek krokusów i narcyzów i trzeba je wysadzić w trawniki pod oknami, żeby wczesną wiosną było wesoło. Jak na razie tylko o tym myślę a na realizację trzeba poczekać aż przestanie padać. Już tej wiosny było pod moimi oknami weselej kiedy w młodej trawce zakwitły krokusy a trochę później narcyzy. W poprzednie lata kwitły krokusy tylko w klombach i borderach kwiatowych. Opowiedziały mi moje dzieciaki, że u nich wczesną wiosną żonkilowo, krokusowo zakwitają trawniki i zachciałam aby i u mnie było tak fajnie. Jednym zdaniem trzeba zacząć przygotowania do wiosny. Jak to śmiesznie wygląda, jeszcze jest lato a ja smęcę o wiośnie. Pozdrawiam i wzywam Was na nasze forum.
-
Witajcie! Oj działo się u nas dzisiaj działo. Poranne słonko nie zapowiadało całodziennej paskudy. Padało, lało, kropiło, w południe grzmiało a pod koniec dnia pokazało się słonko. Temperatura jak w kwietniu, tylko do 16 stopni. Przeżyć jakoś jeszcze tydzień i może zacznie się ciepełko złotej polskiej jesieni. Taka pogoda powoduje u mnie całkowity spadek chęci "na cokolwiek". Nic mi się nie chce robić jakaś totalna apatia i nostalgia za minionym. Wszystko wskazuje na to, że kolejna długa jesień i zima zejdą mi w samotności nie licząc obowiązkowych wyjść. Jedno co mnie trochę pociesza to prawdopodobny przyjazd mojej siostry pod koniec miesiąca albo w pierwszych dniach października. Chce mi się krzyczeć ze złości na los, pogodę i sam Pan Bóg wie na co jeszcze. Mam nadzieję, że Wam humory dopisują. A na dodatek za pół godziny zrobi się ciemno. Chyba zacznę odliczać dni do wiosny???????Pozdrawiam i rozkazuję "nie wpadajcie w taki dół w jakim ja jestem"!
-
Witajcie! Już wieczór i to nawet dość późny. U mnie po ulewnym deszczu i burzy a jeszcze do południa siedziałam ponad godzinę na słoneczku na balkonie. Od jutra zgodnie z prognozami ma być dużo, dużo chłodniej. To właśnie nasza polska jesień. Masz rację Reenko, mieszkam w pięknym miejscu.Dookoła mnie, dosłownie, wkoło góry i górki. Kiedy wracam do siebie do domu obojętnie z której strony kraju, zawsze zjeżdżam z góry. Oczywiście góra górze nie równa. Dzisiaj widziałam po raz pierwszy w tym roku nitki babiego lata. Koleżanka z którą podzieliłam się tą nowinką, powiedziała,że nitki babiego lata fruwają u nas już od miesiąca. O czym to świadczy, o tym że w moim zabieganym świecie nie było czasu na przyglądanie się przyrodzie. Cieszę się jednak, że jeszcze będzie bardzo letnio. Świadczą o tym wieczorne koncerty koników polnych pod moimi oknami. Pisałam Wam, że byłam już w lesie w poszukiwaniu grzybów. One będą u nas ( w lasach do których jeżdżę) ale dopiero około 20-go. Kiedyś jeden starszy pan zdradził mnie i mojemu mężowi tajemnicę, że wysyp grzybów w naszym rejonie następuje zawsze po pełni księżyca. Może to i prawda, poczekamy, zobaczymy. Pozdrawiam.
-
Witajcie Kochane! Lato nas dopieszcza przez ostatnie dni. Zimne noce wynagradza nam piękny słoneczny dzień. W tej chwili u mnie jest jeszcze 24 stopnie. Do obiadu 1,5 godziny posiedziałam na słonku. Po obiedzie z bratem i bratową pojechaliśmy do lasu. Mój rekord to jeden podgrzybek, bratowa zero a brat został królem dzisiejszego krótkiego grzybobrania. Znalazł 3 ładne prawd****i, parę podgrzybków i zajączków. Jest bardzo sucho w lesie i na prawdziwe grzybobranie trzeba jeszcze trochę poczekać. Pobyt na świeżym powietrzu i w dodatku w lesie przyniesie dobre spanie. Mam nadzieję, że wieczorkiem, kiedy już dzieci pójdą spać, wszystko przygotujecie do pracy to wskoczycie tu "do nas". Przykro jest otwierać nasz topik i nie widzieć żadnych innych wpisów prócz swojego.Pozdrawiam.
-
Witajcie Kochane! Piękny dzień jakna lato przystało. Posiedziałam na balkonie na słonku i teraz straszna nostalgia. Za tym co było, za mijającym latem, za latami przeżytymi z mężem. Nie wiem czy ze mną jest coś nie tak? Czy Wy też tak macie? Oczy na mokrym miejscu.Blisko godzinę porozmawiałam przez telefon z synem i nagle pustka. Skończyło się słonko na balkonie, w mieszkaniu miły maleńki chłodzik. Zazdroszczę tym, którzy mają "pełen dom ludzi", tym które mają bratnią duszę do pogadania i wyruszenia gdzieś w teren. Nie cieszy to, że kolejne 10 słoiczków malin zrobione. Kiedyś oglądałam filmik w którym bohaterka wywiesiła na piersiach i plecach tablice z informacją, że jest samotna i bardzo jej z tym źle. Pomysł dobry ale nie w naszej rzeczywistości. Fora internetowe to w większości wielkie szachrajstwo. Biura matrymonialne nie wchodzą w rachubę bo i tam można się naciąć. Najbliższa moja znajoma uciekła w kościół, zdewociała a ja tak nie chcę. Nasze forum cieniutko przędzie. Obowiązki nie pozwalają Wam na dłuższe tu przesiadywanie. Zadzwonię do brata i może pojedziemy po południu do lasu. Kaddarko, bardzo fajno że masz kogoś bliskiego. Będę trzymała kciuki za pomyślny rozwój tego czgoś co jest między Wami. Bywajcie do wieczora.
-
Witajcie!Nadmorski patrol zaliczony i muszę Wam powiedzieć, że zazdroszczę wszystkim tam przebywającym. U mnie paskudnie od wczoraj. Po szarym, pochmurnym dniu wieczorem się rozpadało i pada do tej pory. Obrzydlistwo. A nad morzem; w Świnoujściu i Międzyzdrojach odważni zalegli na plaży. Gorzej w Kołobrzegu, tam fale na całą szerokość plaży. Schodzę jednak na ziemię. Reenko, to wszystko co piszesz wyżej to smutek, tęsknota, wielki żal, który nie opuszcza mnie już 4-ty rok. Inaczej to odbierałaś bo jesteś między ludźmi, pracujesz, nie masz czasu na myślenie o sobie i swoich potrzebach. Miałaś blisko siebie przyjaciela, który był małą namiastką męża. Teraz kiedy Wasze kontakty rozluźniły się częściej jesteś sama i samotna. Dni stają się co raz krótsze, mniej okazji do wyjścia z domu. Dobra książka czy dobry film nigdy nie zastąpią obecności drugiej osoby. Wymyślanie sobie jakichś dodatkowych często niepotrzebnych zajęć też nie przynosi oczekiwanych efektów. Wyprawy do sklepów to zmarnowany czas i pieniądze. Kupujemy ciuchy, obuwie i inne bzdury mimo, że tak na prawdę tego nie potrzebujemy. Samotne spacery mnie męczą i bardzo szybko je kończę. Mimo upływu tak długiego okresu nie potrafię ułożyć swojego samotnego życia na nowo. Czasem wydaje mi się, że już coś wymyśliłam i jest to fajne lecz po upływie kilku dni dochodzę do wniosku, że to nie ma najmniejszego sensu. Pisałam wcześniej, że kilka dni w miesiącu zajmuje mi praca społeczna. Jestem aktywna, między ludźmi i jakoś się trzymam. Najgorsze są moje "wolne dni" np. dzisiaj. Co z sobą począć? Kino? - to tylko 2 godziny, obiad mam, zakupy - wszystko co potrzebne na bieżąco mam. W dużych miastach jest łatwiej. Są różne kluby dla osób w wieku poprodukcyjnym. W małych miejscowościach wszyscy wszystkich znają a kluby są kółkami wzajemnej adoracji i siedliskami plot i plotek. Nie dla mnie taka rozrywka. Czasem zastanawiam się czy my wdowy nie mamy wokół siebie jakieś złej aury, rodzaju jakiejś energii na którą nie mamy wpływu, energii, która innych trzyma na dystans. Ależ sobie ulżyłam. Wybaczcie, to nostalgia i tęsknota za słonkiem nie widzianym od soboty.
-
Witajcie!Ranne słoneczko ukryło się pod gęstymi, ciężkimi chmurami.Miałam cichutką nadzieję na ładny, letni dzień a tu kicha. W tej chwili na moim termometrze tylko 14 stopni i pewnie zacznie padać deszcz. Przed wizytą u nas pobiegałam po nadmorskich plażach. Mają tam słonko ale jeszcze za wcześnie na odważnych,którzy zalegną na plażach. Na dzisiaj zaplanowałam faszerowaną paprykę. Wszystko już przygotowane a ja bujam w wirtualnym świecie. Jest to moja chwila ze światem i ludźmi. Miejmy tylko nadzieję, że prognozy się nie sprawdzą tzn. zapowiadane ochłodzenie nie da nam w kość. Pusto i cicho u nas. Rozumiem to, szykujecie dzieciaczki do szkoły, odrabiacie całotygodniowe zaległości, trochę leniuc***ecie i nie w głowach Wam nasze forum. Pozdrawiam, do zobaczenia.
-
Witajcie! Ledwo żyję. Skończył się mój sierpniowy maraton i teraz liczę na kilka dni głębszego oddechu. Do domu wróciłam bardzo późno i teraz chwila wytchnienia przed wieczorną toaletą i wyprawą do łóżka. Rano zrobiłam 2 słoiki malin, wszystkie niezbędne prace kuchenne, odwiedziłam męża bo jakże by inaczej. Wiem, że sama sobie szykuję nadmiar prac domowych ale chyba wszystkie tak mamy. Zmęczone na maksa mamy przynajmniej na co narzekać i trochę się nad sobą poużalać. Dlaczego tak jest? Babeczki nie przejmujcie się kolejnym małym troolem. Za parę dni wróci do szkoły, dostanie wycisk i zapomni o głupotach, chyba że to jeden z tych co rzucają kamieniami na szkołę a w dorosłym życiu podpierają budkę z piwem i liczą na drapane. Kaadarko, Twój storczyk powinien za 2-3 tygodni zacząć wypuszczać nową łodyżkę kwiatową. Czasem wypuszcza ją ze "stawu" z tej pozostałej po przycięciu łodyżki. Będzie Ci pięknie kwitł. Pamiętaj o podpórce. Małe szczypczyki i podpórkę (jeżeli nie masz ich od zakupu rośliny) kupisz w sklepie ogrodniczym albo w dobrej kwiaciarni. Jeżeli nie ujarzmisz łodyżki po wyrośnięciu całego kłosa kwiatowego to będziesz miała kwiatka, który krzywo rośnie. Oczywiście wraz ze wzrostem łodyżki kwiatowej podpinasz go co raz wyżej. Moje kwiaty z każdym nowym kwitnieniem mają co raz obfitsze kłosy kwiatowe i kilka odnóżek. Życzę powodzenia i wierzę, że polubisz storczyki. I jeszcze jedno, czasem w kwiaciarniach mają storczyki bez kwiatów takie małe mizerne kępki liści. Sprzedają je za grosze a one po odchuchaniu w domu zaczynają pięknie kwitnąć. Idę się myć bo jestem bardzo zmęczona. Pozdrawiam.
-
Witajcie! Późny wieczór i wreszcie mam chwilę, żeby wskoczyć do nas. Dzień miałam bardzo pracowity - pisałam Wam, że ciężki tydzień przede mną. Rano przed wyjściem przygotowałam jabłka do smażenia. Trochę je rozpyrkałam i trzeba było wychodzić na posiedzonko. W przerwie obiadowej dokończyłam je i w taki sposób moje piwniczne zapasy powiększyły się o kolejne 6 słoiczków. Kolejne posiedzenie rozpoczęłam o 17,3o i teraz chwila odpoczynku. Reenka, jazda na nartach to już nieosiągalna dla mnie przyjemność. Mój kręgosłup nie pozwala na żadne rozrywki, które wymagają wysiłku. Jedyny sport a raczej gimnastyka, którą mogę uskuteczniać to pływanie. Najbardziej odpowiada mi basen w Polanicy Zdroju w Wielkiej Pieniawie. Padam dzisiaj na przysłowiową twarz. Uciekam do łazienki i do łóżka. Bywajcie Kochane do następnej wizyty. Kolorowych snów.
-
Witajcie! Pogoda piękna, mieszkanie wysprzątane, pranie prawie suche, obiad "dochodzi" i za trochę pojadę do męża. Chciałam pójść pieszo ale niestety dzisiaj mam za dużo do zabrania ze sobą.Moje wczoraj posadzone wrzosy są piękne a jeszcze wkłady do zniczy.Obskoczę dzisiaj wszystkich bliskich, żeby jutro był tylko spacer. Czy Wy mieszkające w małych miastach też wybierając się na spacer idziecie na cmentarz? Nie umiem i nie lubię spacerować po mieście. Parki a raczej małe skwerki też nie nadają się do spacerów. O wysiadywaniu na ławeczce już pisałam, to nie dla mnie. Chyba, że gdzieś gdzie mnie nikt nie zna. Mam cichutką nadzieję, mimo prognoz w Interii,że jutro będzie fajna słoneczno-plażowa pogoda i gdzieś wyskoczę sama albo z bratową. Do lasu raczej nie ma po co a i samej niebezpiecznie. Reenko, byłaś ode mnie o "rzut przysłowiowym kamieniem", tylko około 20 km. Może kiedyś tak się złoży, że się spotkamy? Czytałam na innym topiku, że forumowicze zorganizowali sobie spotkanie. Spotkanie, z tego co wyczytałam było udane ale towarzystwo się popsztykało i topik zamilkł. Hi-za-go, gdzie jesteś? Chyba nie siedzisz całymi dniami na działce? Milczy Twoje GG i nie widać Ciebie u nas. Pozdrawiam Was wszystkie. Dobrej pogody na niedzielę.
-
Witajcie! Dobrze, że już koniec tygodnia. Mój był dość ciężki a przede mną kolejny nie lepszy. Przetarłam okna w kuchni i jednym pokoju. Kurz z ulicy i deszcze sprawiły, że szyby były brudne jak okna w pociągach PKP. Od kilku dni pogoda nas nie rozpieszcza, maksymalna temperatura to 23 stopnie. Może jutro i niedziela będą lepsze, bardziej letnie. Reenka, piszesz, że miałaś dzisiaj odwiedzić moje "strony". Napisz gdzie byłaś. Pogoda wytrzymała, deszcz nie padał. Kupiłam dzisiaj wrzosy i już je posadziłam w misce, którą jutro zawiozę mężowi. PO upałach jakie mieliśmy, kwiaty posadzone w czerwcu wyglądają jak siedem nieszczęść. Noce są już chłodne a wrzosy lubią takie klimaty. Miałam dzisiaj biegany i pracowity dzień. Jutro trzeba coś ugotować, trochę ogarnąć mieszkanie no i najważniejsze odpocząć. W przyszłym tygodniu wolne będę miała w środę i piątek więc niedziela powinna być piękna, słoneczna, żeby jak najdłużej pobyć na powietrzu, nałapać ze słonka witaminy "D" na dłuższy czas. Teraz pora na kolację bardzo dzisiaj spóźnioną. Ważniejsze było wskoczyć "do nas" i poczytać co nowego u Was. Ciekawość zaspokojona, moje popisanie też. Pozdrawiam.
-
Witajcie! Deodato, wyobrażam sobie Twoją radość kiedy wreszcie tak wyczekiwana wkładka znalazła się w nocniczku. A u mnie, po wczorajszym pięknym i letnim dniu spędzonym bardzo przyjemnie nad jeziorem z bratem i bratową poniedziałkowy odpoczynek. Wczoraj mieliśmy 33 stopnie w cieniu. Późnym, mimo słonka, wieczorkiem zaczął padać deszcz. Była piękna tęcza a mimo to w nocy padał deszcz. W tej chwili też pada. Byłam u męża i dopadła mnie nostalgia.Kwitną astry, jarzębina czerwienieje a są to oznaki zbliżającej się jesieni. Wprawdzie jeszcze ponad miesiąc słonecznego lata przed nami i wiele pięknych chwil na powietrzu a mimo to smutno. Tego lata opaliłam się a nawet "strzaskałam na mahoń" jak kilka lat temu. Słonko mnie lubi i wystarczy, że trochę na nim pobędę i już skóra zmienia kolor. Dzwoniły moje dzieci, dzwoniła siostra z Niemiec a teraz gdyby nie szemrzące radio to pewnie cisza dzwoniła by w moim domu. W koszu czeka na mnie prasowanie pościeli ale podobno w poniedziałki nie powinno się brać za cięższe prace bo cały tydzień będzie taki. Siedzę więc leniwie przed komputerem i wyglądam wieści od Was.
-
Witajcie! Dzisiejsza piękna pogoda sprawiła, że wszystko po gościach i z siebie mam poprane i prawie wszystko już wysuszone. Dosychają na balkonie grube prześcieradła i ręczniki. Byłam też w myjni samochodowej i moje autko dostało ful usługę, łącznie z wypastowaniem skórzanej tapicerki i kokpitu. W taki strasznie głupi sposób reaguję zawsze wtedy kiedy wpadam w doła. Dół tym razem bardzo głęboki i uświadamia mi moją bardzo trudną i smutną samotność. Dodatkowo świadomość i stan faktyczny pokazują co raz dłuższe wieczory. Dlaczego lato nie trwa co najmniej 6 miesięcy? Byłoby łatwiej. Taka jestem niereformowalna i nie wiem jak realizować wcześniejsze postanowienie. Idę zrobić kolację bo oczy weszły na mokry teren i gardło coś ściska. Może jutro będzie lepszy dzień? Pozdrawiam.
-
Witajcie wieczorkiem! Przed nami kolejne dni pięknego tegorocznego lata. Dzisiaj na odleciał z kraju mój syn i jest mi niezmiernie smutno. Ostatnie 9 dni był ze mną i bardzo fajnie je spędziliśmy. Robiliśmy wypady nad wodę, nie zawsze gotowaliśmy obiady w domu,razem robiliśmy zakupy, sprzeczaliśmy się bo jakże by inaczej, każda z Was to przerabia lub przerabiała. Jednym zdaniem od dzisiaj od 5:45 w moim domu zagościła pustka i cisza. Żeby było śmieszniej to w poniedziałek wyjechała do Niemiec moja siostra i nie będziemy się widziały bardzo długo. Nie złożyło się tak podczas jej pobytu u siebie w domu, żeby mogła wpaść do mnie na kilka dni.Być może uda się jej przyjechać do kraju pod koniec września i być może spotkamy się u mnie i powtórzymy nasze coroczne wypady na grzyby. Jak więc widzicie zaczynam doła. Od rana, po nie przespanej nocy wylałam wiadro łez. Dzień jakoś przekaparzyłam a teraz siedzę przed TV przy komputerze. Zastanawiam się co zrobić w te zapowiadane piękne 3 dni. Może namówię bratową i pojedziemy w któryś dzień nad jezioro. Nad jeziorem jest mój brat. Pojechał, po odwiezieniu mojego syna na lotnisko, na kilkudniowe wędkowanie. Te plany są jak na razie tylko " na może". Fajnie, że odezwałyście się Kaadarko i Reenka. Reenko, pochwal się nam jak było na letnim urlopie - chyba dobrze pamiętam, że na nim byłaś? Piszcie dziewczyny, chociaż my nie dajmy się zwariować wszystkim dołom i innym smutastwom. Pozdrawiam weekendowo.
-
Witajcie! Niunia2013 witam szczególnie. Nie martw się. To o czym napisałam dotyczy tylko i wyłącznie mnie samej. Jesteś dużo młodsza ode mnie, masz córeczkę, która potrzebuje Ciebie każdego dnia i nocy. Masz zajęcia pracę zawodową i Twoje życie toczy się innym rytmem. Nie musisz szukać towarzystwa innych ludzi ponieważ oni są cały czas wokół Ciebie. Inaczej jest w moim przypadku. Jestem na emeryturze, pracuję społecznie ale ta praca nie zapełnia mi pustki. Nie lubię się nikomu narzucać w związku z czym na pewno wiele tracę.Zdaję sobie sprawę jakie zamieszanie powstaje, kiedy w odpowiedzi na niezobowiązujące zaproszenie zjawiam się u kogoś z rodziny czy znajomych. Staram się nie przeciągać wizyty bo zdaję sobie sprawę z tego, że każdy ma swoje życie. Lubię kiedy to do mnie ktoś przychodzi czy przyjeżdża. Jednak z każdym rokiem krąg tych bliskich jest mniejszy.Starzejemy się a niektórzy z nas zamykają się w swoich czterech ścianach i często w samych sobie i powstaje mur nie do przeskoczenia. Nie nadaję się jeszcze i nie jestem na etapie starszych pań wysiadujących na ławeczkach przed domem gdzie zazwyczaj dochodzi do obgadywania tych i owych. Ty to co innego, dzięki dziecku masz kontakt z rówieśnikami, dzięki pracy zawodowej masz codzienny kontakt z fajnymi i niefajnymi ludźmi. Twoje obowiązki nie pozwalają na codzienne bieganie na cmentarz i pielęgnowanie grobu męża więc i cała żałość związana z jego odejściem ma inny wymiar. Głowa do góry a wszystko będzie dobrze i zaręczam, że jeszcze ułożysz sobie życie na nowo. Pozdrawiam.
-
Witajcie! Piękny letni dzień. Byłam z synem nad wodą i teraz odpoczywam po maksymalnym dotlenieniu. Cieszę się każdą chwila z nim spędzoną. Jeszcze w tym tygodniu odleci do siebie. Zapowiedział, że szybko nie przyleci, nie podoba mu się wiele rzeczy z jakimi my borykamy się na co dzień. Czas zrobił swoje i w zasadzie nie dziwię się jego postawie. Podobnie jak Wy przeżywam każdego 12-go a to właśnie dzisiaj. Mimo, że to już ponad 3 lata a boli tak jak by to było teraz. Może mnie potrzeba jeszcze czasu aby przywyknąć do samotności. Postanowiłam być dla siebie samej lepszą i bardziej myśleć o swoich potrzebach tylko nie wiem jak będzie z realizacją tego postanowienia. Pogoda wczoraj i dzisiaj dopisała więc ten zapas słonka przed jutrzejszymi opadami był jak najbardziej na czasie. Muszę zabrać się za jakąś fajną kolację. Pozdrawiam.
-
Witajcie, witaj Niunia2013. Ja też jestem każdego dnia. U nas Burzyło od 1,3o wczorajszej nocy i solidnie popadało. Dzisiaj od rana spokój z deszczem i pogoda spacerowa. Najważniejsze, że wreszcie noc była dobrze spana. Obskoczyłam już zakupy i cmentarz, obiad przygotowany i zostało tylko sprzątanko. Pobiegałam po "moich" plażach, nacieszyłam oczy kąpiącymi się w morzu i leniuc**jącymi na plaży. Nie zazdroszczę im wszystkim bo kiedy ja leniuchowałam oni też czekali na urlopy i wyjazdy nad morze. Mój wieczny już urlop nie ogranicza mnie niczym i tylko trochę więcej kaski by się przydało, żeby tak jak z mężem móc wyjeżdżać co miesiąc na kilka dni nad morze. Wiem jednak, że nie można mieć wszystkiego o czym się marzy i cieszę się tym co mam i na co mogę sobie pozwolić. Najważniejsze, że nie jest źle. Sama też mogłabym jeździć co miesiąc gdyby nie uciążliwa podróż pociągami i ograniczenia walizkowe. Pozdrawiam odpoczywające i zapracowane Babeczki, pozdrawiam też kontuzjowanego synka Aleksandry.
-
Witajcie Kochane! To prawda, kolejna samotna pora roku już w połowie.Tegoroczne lato zaczęło się tuż po zimie i trwa. Ostatnie tygodnie dają się nam niemiłosiernie we znaki.Słońce i ciepło to dwa najważniejsze czynniki niezbędne do ładowania moich akumulatorów. Jednak temperatury powyżej 30 stopni panujące od kliku dni to lekka przesada matki natury. Mam już dosyć trzykrotnych pryszniców i zmian ciuchów w ciągu dnia. Nic mi się nie chce robić i nic mi się nie chce jeść poza zimnymi owocami. Wypijam hektolitry wody mineralnej i innych płynów. Jestem słaba jak przysłowiowa śnięta ryba. Ostatnia noc z 24 stopniami nie przyniosła odpoczynku. Rano o 8,oo w cieniu mieliśmy 30 stopni. W tej chwili jest 28 stopni i jest wiatr, tak że jest nadzieja na dobre przewianie mieszkania. Myślę, że i u Was wszystkich jest podobnie. Rano zazdrościłam wszystkim mieszkającym w zachodniopomorskim gdzie padał orzeźwiający deszcz. Może noc coś u nas przyniesie i wreszcie sprawdzą się prognozy. Jeszcze nigdy w swoim życiu nie czekałam tak bardzo na deszcz. Pozdrawiam wszystkich umęczonych upałem.
-
Witajcie! Uff,jak gorąco. W tej chwili w cieniu mam 32 stopnie. Pojawiają się jakieś niewinne maleńkie obłoczki ale żadne to pocieszenie.Mamy lato i ma być jak w lecie. Nie wysadziłam jeszcze nosa z mieszkania. Fajnie byłoby pojechać gdzieś nad wodę tylko.... Ten wielokropek mówi wszystko. Wyobrażam sobie jak Wy Kochane z dzieciaczkami nad wodą baraszkujecie. Bardzo lubiłam takie rodzinne wypady, te dłuższe i te jednodniowe. Od rana zajmowałam się szykowaniem wałówki i picia na cały dzień. Wracaliśmy wieczorkiem bosko zmęczeni r****m na powietrzu i w wodzie. Kiedy nasz syn się "zestarzał", zabieraliśmy dzieci szwagierki, psa i też było superowo. Sami też nie siedzieliśmy w taką pogodę w domu. Teraz zostały miłe wspomnienia. A tak swoją drogą, samej pojechać można i czasem to robię. Są to zwykle wypady na 2-3 godziny. Nie będę dzisiaj robiła obiadu.Zrobię coś "na ząb" i też będzie dobrze. Robi się coraz bardziej gorąco w mieszkaniu. Idę zaciągnąć rolety bo za godzinę od zachodniej strony zacznie piec. Dobrego weekendu, miłych wrażeń nad wodą i na działkach.
-
Witajcie! Ledwo żyję. Kisiłam dzisiaj ogórki i smażyłam wiśnie. Nogi od stania przy drelowaniu a później kuchence są krótsze o parę centymetrów i okrutnie bolą. Z tymi nogami to oczywiście żart ale boleć, bolą. Zrobiłam to dzisiaj, ponieważ od jutra ma grzać i to solidnie. Dzisiaj u nas było 27 stopni w cieniu, trochę chmur i można było jakoś wytrzymać. Aleksandro, Magnolio, ja w dalszym ciągu miewam huśtawki nastroju. Ogłupiam się wtedy jakąś pracą, która wymaga wysiłku fizycznego. Czytanie, oglądanie TV bzy wojaże w wirtualnym świecie nie wchodzi w grę, bo myślami jestem gdzieś w przeszłości. Bywa, że denerwuje mnie obecność ludzi wokół. Jest to bardzo złe. Może kiedyś będzie inaczej. Tylko kiedy będzie to kiedyś? Podobnie jak Aleksandra nie mam dzisiaj natchnienia do pisania. Jedyna mądra rzecz jaką zaraz zrobię to wizyta w łazience i sprawdzę czy mnie jeszcze nie ma w łóżku. Pozdrawiam Was wszystkie.