Gwiazdko, jak widać zakończenia bywają dobre niezależnie od kierunku, który się wybierze. To taka nutka optymizmu dla tych, którzy są na początku tej drogi.
Ja z k. mam nadal kontakt, przyjacielski, poprawny. On założył rodzinę. Czasami wspominamy to szaleństwo i śmiejemy się, że chemia nie umiera nigdy...
Mój mąż twierdzi, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, a ja robię wszystko, żeby mu zrekompensować nerwy, na które go narażałam (nigdy mu nie powiedziałam o wszystkim). Czasami nawet myślę, żeby wszystko wyjawić, ale minęło kilka lat...wtedy zrzuciłabym ciężar z siebie, a jemu zawaliłby się świat. Wiem, wiem...powinnam była myśleć wcześniej...
Gwiazdko umieram z ciekawości jak to się u Ciebie wydarzyło :)
Może jakiś mailik ;)