Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

nadzieja12

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Silwerko sciskam cie mocno. Serce mi pęka jak czytam że kolejna mama musiała pożegnać swoje dzieciątko. Życie potrafi byc okrutne i niesprawiedliwe, ale czemu takie nieszczęścia muszą dotykać osoby, które tak bardzo chcą, czekają, już kochają swoje malenstwa. Gdzie jest sprawiedliwość? Do okoła mam same ciężarne sąsiadki, przyłapuje sie na tym że zerkam za dużymi brzuszkami i serce boli na myśl o "mojej stracie".
  2. Silwerko trzymam kciuki za was. Ktory u ciebie to juz tydzien, moze da radę zrobic cesarke i wtedy ratować dzidzie. Ja ciągle nie wiem co bylo przyczyną śmierci mojego synka, takie czekanie mnie dobija, powiedzieli mi w szpitalu że wyniki z sekcji zwłok moge dostac nawet za dwa miesiące. Tydzien temu szpital wydał nam ciałko do kremacji, mamy juz prochy w domu, teraz pozostaje pogrzeb synka jak wrocimy do Polski. Byłam (pozytywnie) zaskoczona jak wszystko zostało tutaj zorganizowane. Nie wiecie co sie dzieje u Jadwigi, miała sie odezwać, podałam jej maila ale nic nie pisze ani nie zagląda na to forum.
  3. Jadwigo oto Moj mail: nadzieja1983@o2.pl Pisz i pytaj o co chcesz, chętnie porozmawiam.
  4. Mam juz dość. Po kilku dniach od wyjścia ze szpitala znów musiałam tam wrócić. Powodem okazały sie duże skrzepy, ktore utknęły i narobiły troche bałaganu. Na izbie przyjęć przyjmowała mnie ta sama lekarka ktora kilka dni wczesniej mnie wypuściła ze szpitala. Bardzo sie zdziwila gdy mnie zobaczyła, później próbowała usunac skrzepy "na żywca" myslalam że ja tam zabije. Pewnie sie bała swojego przełożonego, bo robiła co tylko mozna zeby usunac skrzepy i oby tylko mnie nie trzeba bylo zostawiac na oddziale, ale niestety jeden utknął tak ze juz nie dała rady i musiałam trafic pod narkoze. Dziewczyny jak tu mozna zapomnieć o wszystkim, jak ciagle prześladuje mnie jakis pech. Każda wizyta u lekarza, czy pobyt w szpitalu wywołuje jeszcze większego doła. Najbardziej denerwuje mnie, jak znajomi a nawet sąsiedzi potrafią przyjsc do domu pod byle pretekstem aby wyrazić słowa ubolewania"ależ mi bardzo przykro". Najgorsze jak puszczają po mnie spojrzenia z góry na dół jak bym miała co najmniej odcięta rękę albo nogę. Chyba troche zaczynam swirowac bo to wszystko juz mnie przerasta.
  5. Jadwigokmm. Jak czytam twoj ostatni wpis widzę wiele podobnych sytuacji. Na samym poczatku jak postraszyli mnie strasznymi wadami genetycznymi, po glowie przeszla mi mysl o usunieciu ciazy. Ja tez modlilam sie aby Bóg zabrał dzidzie jesli jest bardzo chory i ma cierpieć. Pózniej oczywiście tego wszystkiego bardzo żałowałam. Po amniopunkcji codziennie modliłam sie do Judy Tadeusza o dobre wyniki. Wynik przyszedł pomyślny, i juz myslałam ze wszystko bedzie dobrze. Następne USG wykazało obrzek i płyn w płucach. Wtedy zwatpiłam i może moja słaba wiara też sie przyczyniła do śmierci dzidzi. Jak sie dowiedziałam ze Mój mały synek nie żyje kilka ostatnich miesięcy przeleciało mi przed oczami, co źle zrobiłam, czym mogłam zaszkodzic dzieciątku, w czym zawiniłam że życie tak mnie doświadcza. Największym pocieszeniem okazała sie moja mama, ona tez straciła dwoje dzieci i wie co teraz czuje. Jadwigo nie mozesz myśleć ciagle że to twoja wina bo za chwile oszalejesz. Bóg daje i odbiera, mam nadzieje że i my nastepnym razem dostaniemy zdrowe dzieci. Napewno masz kogos bliskiego, porozmawiaj z nim, wyżal sie, wypłacz, moze choć troszkę ci to pomoże. Ja jestem wciąż na świeżo z tym wszystkim, nie wiem jakie bedzie moje myślenie za miesiąc czy dwa, teraz ciagle o tym myśle, płacze, ale mam męża i córkę, musze i mam dla kogo żyć, potrzebuje troche czasu aby sie z tym wszystkim oswoić. Jadwigo pomysl co by bylo gdyby dzidzia urodziła sie po 9ciu miesiącach a za chwile musialabys sie z nią zegnac. Wiem że; czy dzieciatko ma 20cm czy np 55cm strata zawsze boli tak samo. Jesli cieżko ci poradzić sobie z tym wszystkim, może warto poszukać pomocy u psychologa. Trzymaj sie mocno, zagladnij czasem na to forum i napisz cos.
  6. Dzięki dziewczyny za wsparcie i ciepłe słowa. Byłam u lekarza i dostałam Parlodel, mam go przyjmować przez 6 dni. Jedna z was pisze ze brała Brom... prawie 2 tyg, boje sie że przy moim nawale pokarmu 6 dni to trche za mało.
  7. Moze nie każdy ma czas siedzieć i w googlach sprawdzać. Żałosna to ty jesteś skoro wypowiadasz sie w temacie a nikt cie o to nie prosił. Gratuluje szybkiego refleksu, chyba siedzisz na tym forum i czekasz aż ktos popełni jakies przejezyczenie żeby zaraz po nim pojechac.
  8. Do desdenos. Chyba nigdy nie byłaś w takiej sytuacji skoro nic nie rozumiesz. Ja wychodząc ze szpitala, chciałam z tamtąd wyjsc czym prędzej i zapomnieć o bólu i przykrościach ktore jednak sie pojawiły w szpitalu. Nie pomyslalam wtedy o tym co sie bedzie działo z miom ciałem po wyjściu. Ekspertem od lekarstw to ja nie jestem, wiem że może palnełam glupote. A tak a propo tej "idiotki" to sama nią jesteś skoro nie zdajesz sobie sprawy co czują kobiety po stracie dziecka. Prosze nie wypowiadaj sie wiecej.
  9. Wczoraj miałam terminacje ciazy, w szpitalu bylo ok, po powrocie do domu nie moge sie otrząsnąć po tym wszystkim. Dzis pojawił sie kolejny problem, ktory jeszcze bardziej pogłębia Moj smutek. Są to obrzmiale piersi od nadmiaru mleka. Czy ktoras z was miała taki problem, jesli tak poradzcie cos. Słyszałam o Bromergan, jest to antybiotyk, wiec u mni odpada bo jeden antybiotyk juz biore. Nie wiem co bedzie dalej, antybiotyk mam brać 3 razy dziennie, w takich ilościach żołądek chyba mi juz całkiem wysiądzie.
  10. Siedzę i ryczę, moja nadzieja dzis umarła wraz z dzieciątkiem.
  11. Badanie w kierunku różyczki robili mi jako jedno z pierwszych badań, konfliktu z mężem nie moge miec bo mamy takie same grupy krwi BRH dodatni. Ktos mi kiedyś powiedział ze moge miec problemy z donoszeniem dziecka, wlasnie przez te same grupy krwi, czytałam w internecie o tym ale nie znalazłam potwierdzenia. Mam 4,5 letnia córeczkę, bardzo czekała na rodzeństwo. Nie wiem co jej powiem jak sytuacja sie pogorszy, bardzo przeżywała każdą smierć w rodzinie. Niech bozia da zeby wszystko bylo ok. Teraz jestem w 18 tc. We wtorek jade na sprawdzenie dzidzi, oby wszystko bylo dobrze. Powodzenia Silwerka.
  12. Toxopl.. Parvovir.. I cytomegalie robili mi juz te badania, wyszło ze jest cytomegalia ale lekarz stwierdził ze musiałam to przebyc dawno temu i to raczej nie mogło zaszkodzić. Ile czeka sie na wynik z badania odsaczonego płynu? Jak sie czuje twoja dzidzia, wiem ze ma miec jakąś rehabilitacje Wojty, czy po tym bedzie ok.
  13. Do Kamili. Miałam przeziębienie 2 lub 3 mc, bardziej obawiałam sie tej ospy jak zwyklego przeziebienia. Mam pytanie: czy amniopunkcje u ciebie były bolesne, bo mnie bolały jak diabli a w najbliższym czasie prawdopodobnie maja mi robic jakies wkłucia w brzuch, nie wiem czy bedzie to wyglądało tak samo. Poinformowali mnie ze moze bedzie potrzebne odciaganie płynu z płuc dziecka, czy to tez boli. Czy jak beda odciagac plyn z płuc musze pozostać w szpitalu? I jeszcze jedno pytanie: jakie jeszcze badania mogą mi zaproponować? Na dzien dzisiejszy zaproponowali mi tylko obserwacje dzidzi.
  14. Z tym wyjazdem do innego szpitala to moze byc problem, obecnie nie mieszkam w Polsce, a w tej chwili bardzo bym chciała, moze cos by pomogli. Odebrałam dzis wyniki krwi; TORCH , parvovirus i cmv, wyniki dobre. Teraz juz sama nie wiem co moze powodować obrzek i plyn w plucach. Zapomnialam dodać ze 3 tyg temu chorowalam no ospe, myslalam ze to moze byc przyczyna, lekarz to wykluczył. We wtorek i piatek kolejne 2 USG, mam nadzieje że dowiem sie wiecej.
  15. Szukałam iskierki nadziei i znalazłam ją tutaj czytając historię Kamili. Już w ubiegłym roku dopadł mnie pech, miałam usuwane puste jajo płodowe. Lekarze pocieszali mnie ze to tylko puste, ale mnie i tak było przykro, ponieważ nie od razu udało mi się zajść w ciąże. W styczniu tego roku, zobaczyłam dwie kreseczki na teście, radość była ogromna ale była i obawa. W szóstym tyg zaczęły się krwawienia, udałam się do polskiej przychodni (obecnie mieszkam za granicą i na pierwsze usg idzie się tu dopiero 11-14 tydz. c.), potwierdzono ciąże, dostałam leki na podtrzymanie. Koszmar zaczął się gdy poszłam na usg w 13 tyg., pani położna oglądając dzidzie stwierdziła coś w rodzaju że nie urodzę tego dziecka bo przezierność karkowa jest za duża (5,7). Konsultując się pózniej z angielskim lekarzem usłyszałam że dziecko prawdopodobnie ma wadę genetyczną (down, syndrom edwardsa lub patau), lub chore serce. Za dwa dni wyznaczono mi amnio.. , udałam się na badanie po 4 dniach zadzwonili że pobrali za mało materiału do badan, następny dzień następna amnip.. , 3 tygodnie niepewności, wynik prawidłowy męski. Pozostało sprawdzić serduszko. W 17 tc udałam się na sprawdzenie serca i przepływów, kardiolog stwierdził że tutaj wszystko jest ok, ale zauważył płyn przy płucach. Inna lekarka zauważyła spuchnięte stopy. Po konsultacji z lekarzem dowiedziałam się że sytuacja jest poważna i muszę się przygotować na najgorsze. Świat mi się zawalił, lekarka była mocno zaskoczona zaistniałą sytuacją, chyba wcześniej nie miała zbyt wielu takich przypadków. Następnego dnia udałam się na badanie krwi: TORCH, parvovirus 19 i jeszcze jakieś jedno, którego nie pamiętam. Jestem załamana, setki myśli w głowie; mam nadzieje na jakiś cud, myślę też co ja zrobię jak dzidzia umrze, jestem w obcym kraju nie wiem co się robi tutaj w takich przypadkach.
×