Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

ja jestem nadzieja

Zarejestrowani
  • Zawartość

    337
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez ja jestem nadzieja

  1. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    Kurcze,Muti :) namówiłeś mnie Nakręcę Go, na tę Karpatkę w weekend!lalalalalalalaaaaa.... :D
  2. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    "A to nie on powinien ten sernik piec czasami ? " On robi z******tą KARPATKĘ ale na to, to by trzeba do domu wracać o przyzwoitej porze ;) a O TEJ PORZE to już tylko konsumpcja pozostaje :D A serniczek mi wyszedł taki,że mmmmrrrrr...... właśnie sobie zjadłam przy kawce,Jak coś to mogę poczęstować :) https://www.youtube.com/watch?v=H5mI3BuqK-Q
  3. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    Tak napisaliście o tym leczeniu,że mi się przypomniało!Mojemu mężowi, mija 6 lat abstynencji :) chyba jakiś serniczek upiekę " na tę okoliczność" :) https://www.youtube.com/watch?v=FWgDQILC91c
  4. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    Oj,Marusiu,Marusiu :) ;)
  5. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    Ten tekst to z fejsa.Musiałam usunąć "dane" bo mi wykazywało SPAM :O
  6. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    "To jest po prostu nieprawdopodobne. Urubko i Bielecki dotarli do Elisabeth Revol osiem godzin wcześniej niż szacowano. Musiała zejść sporo w dół, ALE: Prawie KILOMETR w górę w CZTERY GODZINY (update po trackerze Adama: OKOŁO SZEŚĆ) z hakiem z 4,8 na 5,8 tys. metrów, gdzie normalny człowiek bez aklimatyzacji może się porzygać jak kot od choroby wysokościowej. Po trudnych ścianach Nanga Parbat, po skale i lodzie. Po czymś takim, jak na zdjęciach, Adam Bielecki i Denis Urubko wspięli się, biorąc pod uwagę warun i ciemności nocy, z prędkością wręcz nieprawdopodobną. Morderczą. Dla większości ludzi - nadludzką. Większość ludzi jeśliby w ogóle znalazła się na tej ścianie, to po prostu zostałaby na niej na wieki wieków, ładując najpierw pieluchę ze strachu i wołając, że oni to jednak wolą na Morskie Oko. A Adam i Denis - i nie zapominajmy o dwójce co czeka na dole, by pomóc - szli - nie, oni zapieprzali, w minus 50 stopniach odczuwalnej temperatury, wbijając czuby raków w twardy jak jasna cholera lód, wczepiając czekany - ostre, nożycowate przedłużenia rąk w lodową ścianę, przepinając karabinki po poręczówkach (jeśli jakieś tam są i mogą zostać wykorzystane - nie mam tej informacji, ale ta szybkość na to wskazuje) niczym lodowe pająki w jakimś fantastycznym świecie. Po to, żeby uratować dwójkę ludzi - doświadczoną himalaistkę i bożego szaleńca, który po wielu perturbacjach w swoim życiu, uparł się, że ten trudny ośmiotysięcznik stanie się drogą jego życia. Nie chodził po Tatrach czy Alpach, nie przeszedł, w przeciwieństwie do większości polskich wspinaczy, kilometrów treku i tysięcy metrów wspinu po skale i lodzie w niższych górach (szerzej tu: h (....) ). Tomek nabrał doświadczenia zaczynając od razu od gór o wiele trudniejszych, siedmio- i ośmiotysięczników, od Alaski, Karakorum. Niejako "na skróty". Odważnie, ale ryzykownie. Próbował wejść na Nanga Parbat siedem razy. Znał tę górę, aż za dobrze, nieraz dała mu w kość. To jest triumf ducha. Po zbyt niskich górach sam chodzę, żeby oceniać tutaj profesjonalizm i przygotowanie wyprawy Tomka Mackiewicza i Eli Revol. Na to przyjdzie czas później i niech to robią bardziej doświadczeni ode mnie. Trudno oczywiście porównywać wielką wyprawę na K2 i warun tam panujący do mniejszej wyprawy za mniejszy hajs na Nangę. Ale ja nie o tym. Ja o tym, że tam, na górze, niezależnie od wyniku akcji, napisała się właśnie jedna z najpiękniejszych, ale naprawdę najpiękniejszych i najbardziej dramatycznych historii polskiego i światowego himalaizmu. Historii, o której będzie się kiedyś kręcić filmy, a naukowcy będą badać, czy Bielecki i Urubko to tylko cyborgi, czy w 100% androidy. Oby te filmy i badania miały szczęśliwe zakończenie. Ale niezależnie od zakończenia, w filmie takim będzie o dwóch wielkich marzeniach, którym na imię K2 i Nanga Parbat, o nietuzinkowym, dramatycznym życiorysie trudnego głównego bohatera i jego towarzyszki i jej strasznym wyborze. Wyborze takim: zostać przy chorym partnerze na pewną właściwie śmierć czy ratować swoje życie, zostawić go i schodzić w dół. Trzeciej opcji nie ma, nikt nie da rady w pojedynkę sprowadzić chorego i rannego partnera z 7,5 tysiąca metrów. I nikt, kto nie był tam, na granicy strefy śmierci, nie ma prawa jej decyzji oceniać. To będzie też film na przekór tym, co wygodnie w ciepełku na tej płaskiej jak deska i parszywie szarej polskiej nizinie gardłują że dlaczego z ich podatków, że co za egoiści, że ich problem, bo sami ryzykowali, że po co ten himalaizm, że wykorzystywanie miejscowych, himalaiści-kolonialiści (tak, taką bzdurę też słyszałem) itepe itede. Jeśli nie rozumiesz, dlaczego Jurek Kukuczka po 14 ośmiotysięcznikach poszedł na ścianę Lhotse, na której znalazł śmierć, dlaczego Krzysiek Wielicki wszedł na ośmiotysięcznik w niecałą dobę, dlaczego Wojtek Kurtyka nie robił tego, co oni, tylko szedł własną drogą, dlaczego Artur Hajzer ratował Andrzeja Marciniaka na Lho La, dlaczego Wanda Rutkiewicz była w kontaktach międzyludzkich nie do zniesienia, ale żelaznej woli zazdrościli jej wszyscy i poszła na Kanczendzongę, by nigdy nie wrócić, nie czytaj dalej. Proszę. I nie chodź nigdy nawet nad Morskie Oko. Bo będzie to też film o bezinteresownym poświęceniu grupy ludzi, którzy przygotowywali się od wielu miesięcy do spełnienia swojego marzenia, dokonania czegoś, czego nie dokonał jeszcze nikt, wydarcia szczytu K2, tej cholernej, morderczej góry, z łap zimy tylko dla siebie. Tak, dla siebie, bo w góry idzie się dla siebie, z najróżniejszych powodów, które to powody w pewnym momencie sprowadzają się do tych kilku sekund, gdy podnosisz głowę, widzisz szczyt i szczęście prawie rozsadza ci łeb i już wiesz, że nikt i nic ci tego szczytu nie odbierze i w tym momencie wiesz, że właśnie wygrałeś z całym pieprzonym światem, który próbuje ci na różne sposoby przeszkodzić w życiu. I ci wszyscy żyjący tym marzeniem ludzie, gdy słyszą, że trzeba pomóc, i wiedzą, że jako jedyni rzeczywiście mogą pomóc, zostawiają to marzenie na później - na razie, bo jestem pewien, że zdobędą to K2 jeszcze tej zimy - zgłaszają się - wszyscy!!! - do tej pomocy, a potem wybrani z nich zaryzykowali życiem i pocisnęli w górę przez noc. Przeszli ścianę Kinshofera - sto metrów komina ze skały i lodu, cholernie trudny fragment, w nocy, bardzo, bardzo szybko. W zimnie i w rozrzedzonym powietrzu, które to warunki naprawdę wypruwają z człowieka wszystkie siły. No, chyba, że tym żyjesz, że to kochasz, że od lat przygotowujesz swój organizm z myślą właśnie o tym celu, że jesteś świetnie wytrenowanym, silnym jak pieprzony czołg polskim himalaistą. Wtedy to się staje możliwe. Wtedy właśnie kreślisz w realu scenariusz filmu o tym, co w człowieku najlepsze. Niezależnie od jego zakończenia. EDIT1: A teraz krótki strzał w pysk od rzeczywistości. Bo zakończenie może być ani dobre, ani złe. Brutalna prawda jest taka, że skoro będą schodzić z półprzytomną Elisabeth, to kto pójdzie po Tomka...? Odpowiedź brzmi: Nikt. Po tym wspinie muszą odpocząć, i to długo, nawet 1-2 godziny. Nie mają namiotu. Potem zaczną schodzić. I to właśnie będzie najtrudniejsze - sprowadzenie osłabionej Eli w dół. To, że ją znaleźli, to dopiero połowa sukcesu. Jutro śmigło ma zabrać Elisabeth, jeśli pogoda pozwoli. Info od wspinaczy jest takie, że nie wiadomo, co z Tomkiem. Pracują nad tym. Ale muszą wrócić żywi. EDIT2: I niestety. Krótki strzał w pysk numer dwa - nie pójdą po Tomka Mackiewicza. Po pierwsze dlatego, że muszą sprowadzić Elisabeth, która ma na tyle silne odmrożenia, że sama iść nie może. Po drugie dlatego, że wobec nadchodzącej zmiany pogody i ekstremalnego wysiłku podczas tego wejścia próba dalszego parcia w górę oznaczałoby narażenie życia ratowników - zbyt duże, żeby zaryzykować. Skąd wiem, ze zbyt duże? Ja nic nie wiem. Oni, tam w górze, wiedzą. I ich szefowie na dole, co zęby na tych górach zjedli. I tylko oni mają prawo podjąć decyzję. A my obowiązek uszanować i zrozumieć, jak potwornie jest dla nich bolesna. I ta niepewność, która już zawsze będzie: a może on tam jeszcze żyje...? EDIT3: Widzę już głosy, że "nasi" szli ratować "naszego", a nie "jakąś Francuzkę", i że to źle, że ją ratują, a po niego nie idą. Krótkie słowo wyjaśnienia: po pierwsze, w górach stosuje się tzw. odwrotny triaż - ratuje się ludzi odwrotnie, niż w szpitalu. Czyli najpierw ratuje się tych najmniej poszkodowanych. Bo jest większa szansa, że przeżyją. Gdyby zacząć od tych w najgorszej sytuacji, efektem może być śmierć i tych ciężko, i tych lekko rannych. A po 2: wiecie, dlaczego detektory lawinowe nadają tylko, gdzie jest zasypany człowiek, a nie podają, kto to? To teraz wyobraźcie sobie: szukacie zasypanych w lawinie ludzi. Wiecie, że jedna osoba jest 4 metry pod śniegiem (zero szans),a druga metr (o wiele większa szansa). Sęk w tym, że wiecie, że ta, co leży 4 m pod śniegiem to wasz bliski. Kogo próbujecie wykopać? Wiecie, prawda? A wiecie jaki będzie efekt? Dwa trupy zamiast jednego. Rozumiecie już, dlaczego ratują Elisabeth? Bo ratuje się życie ludzkie, a nie Francuza lub Polaka. Ratuje się człowieka. EDIT4: I piękna informacja dziś rano: zeszli, są bezpieczni, cała trójka. I znów to, z jaką prędkością Adam i Denis zeszli z odmrożoną Eli, zasługuje na szacun. Jedno uratowane życie. Może być coś cenniejszego? P.S. Wiecie, że próbowali do końca? Partner wspinaczkowy Elisabeth Revol, Ludovic Giambiasi napisał, że próbowali skołować śmigłowiec, który mógłby dolecieć do Tomka. Ale informacje od Revol o jego agonalnym stanie plus niebezpieczna pogoda plus zasięg helikoptera - max 6000 m n.p.m. niestety to uniemożliwiły."
  7. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    Hłe :O hłe:O hłe:O Udajecie głupszych niż ustawa przewiduje i strasznie się tym jaracie :O Och!ach!o ja p*****le!No prawie jak dawniej :P Jeśli Wam się tu podoba,to proszę zostańcie :) Antony pisał,że nie należy się do niczego przywiązywać :) https://www.youtube.com/watch?v=S7rHpe5F9j8
  8. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    "Normalnie. Pisz coś w stylu "Ja jestem kimś" oraz "Jak zwykle to moja wina", może się nie połapie..." To nie przejdzie :P Ja jestem nadzieja i nigdy nie dam sobie wmówić,że to moja wina To ,że Milusia zrobiła sobie nicka który nawet mnie zaskoczył( :D ) nie może aż tak wpływać na moje życie :P :D :D
  9. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    Ona 61 :) to wspaniale!!!!Gratuluję i cieszę się bardzo!!!!
  10. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    "A rozstaliśmy się niedawno :" A Ty ,nawet okiem tu na topie nie mrugnąłeś.... Masz, chociaż coś na pocieszenie :) :) :)
  11. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    O!właśnie się dowiedziałam,że Ladacowi się wydaje że ja jestem Milusią....Trochę nie wiem,jak mam się zachować :O :O :O
  12. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    "Bot udaje ludzkie zachowanie." Czyli wychodzi na to,że jakieś coś udające ludzkie zachowanie,najpierw zeżarło "alkoholików" a potem "Męża..." ??!! :O :O
  13. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    Wiedziałam ,że jakby znam ten zespół ale nie miałam jeszcze czasu sprawdzić,po przeczytaniu porannego fejsa.Pięknie grają...tylko Ona już tak nie zaśpiewa :(
  14. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    Mój sąsiad też odpalił swoje lampki!;) Mam się pochwalić? :D Latarnika Ci zazdroszczę
  15. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    Marusiu :) a pierogi, barszcz i śledzie?Gotowe?Bo jeśli nie...to GDZIE TO WOLNE?!:P
  16. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    Pani Krystyna przygotowała prezent dla Jarka. xxx xxx Bądź jak Pani Krystyna. Oddaj cesarzowi co mu się należy. usmiech.gif To pięęękne jestxale jakby co;) to nie zacytowałeś Pisma,już bardziej z Kazikiem Ci poszło ,po drodze :) P.s Obawiałam się "Twojej Krystyny" :O
  17. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    "I jest to jak najbardziej poprawna ocena zjawiska , która się dokonuje. Przynajmniej w wielkich miastach...jezyk.gif" Starzejesz się???!!!
  18. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    "większość ludzi i tak nie ma pojęcia o czym właśnie napisałem.." Oczywiście :O "Makiełki ?" Wyczuwam w tym kluski z makiem a kutia to coś jeszcze lepszegox " nie pisz o bigosach , tylko wysyłaj go natychmiast " Nie jesteś pierwszy chętny :P Jakby tak dobrze pomyśleć,to może to jest pomysł na niezły biznes...skoro tylu chętnych :):D
  19. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    A dziś na fejsie,chodziły kutia i bigos x
  20. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    Kogo uważasz za prawicę a kogo za lewicę,bo to kontrowersyjne jest od pewnego czasu :P A kolęda znana :D na fejsie chodziła wczoraj lub przedwczoraj.A jeden mem mówił "kolędy przed narodzeniem,miłość przed ślubem,coś tam przed czymśtam xX,naucz się czekać"(coś koło tego to szło) :P
  21. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    Wujek gugiel Ci odpowie :) http://sojp.wios.warszawa.pl/?page=pm o ile link będzie niezepsuty :O
  22. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    Nie mam na tyle siły psychicznej ,żeby to obejrzeć do końca Nie zapominajmy jednakże o metodzie śluzowo -termometrowej.... :O "Hemoroidy dokuczają..." U mnie,paluszek :(
  23. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    Tak sobie myślę,że jak nadal pójdziesz tym torem (:D) to schudnę ale to bardziej bulimia chyba będzie .... Moja 16letnia córka,dostała od cioci i wujka (:P) na urodziny książkę....Cała klasa się nią jara,nawet ktoś chciał pożyczyć.....Tytuł taj nadzwyczajnej powieści :D "Noga z gazu".....ZE WSZYSTKIM CO TAM NAPISANO SIĘ ZGODNIE,NIE ZGADZAJĄ,ALE.....Moja córcia zgodziła się z tym ,że antykoncepcja jest "be".....I żeby nie było! Poważne rozmowy przeprowadzałam! Jak żyć Premierze?!
  24. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    Twoja wspaniała Krysia,jest poza konkursem.Wydawało mi się,że ta wybitna postać jest tak wybitna w swojej wybitności,że bycie poza (moim) konkursem, nie ulega żadnej wątpliwości Wypowiedź MOJEJ KANDYDATKI (!!!) wywołała we mnie mdłości,Twoja Krysia już chyba nawet nic we mnie nie wzbudza.....chociaż....chyba zimne dreszcze ;P
  25. ja jestem nadzieja

    Terapia itd. czyli święto na naszej ulicy :)

    "....- jako sumienne DDA dbam o potrzeby innych. " To że się starasz to jedno,a to że Ci WYCHODZI, to już inna sprawka! :D
×