

dreamer2006
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez dreamer2006
-
Mam pomysła takiego, że trzeba się nad tym zastanowić. Jak coś jest źle to można albo biadolić albo to zmienić, chociaż ta druga wersja jest znacznie trudniejsza, ale nawet w przypadku niewielkich efektów zawsze to lepiej niż w pierwszej. Tyle, że właściwie jest spory problem - bo sam po sobie widzę, że polityka m nie mierzi i denerwuje - i podejrzewam, że wiele osób też raczej nie ma ochoty się na to wściekać - a jednak, jeśli się tym zająć, to jest to nieuniknione. Bo nie ma co liczyć, że naprawimy wszystko od razu, ani w ciągu 10, 20 czy 100 lat. Ale każda, nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszych kroków.
-
Wiecie co, problem dotyczy jednak czegoś trochę innego (tzn. ten odnośnie rządzących) - bo my tak sobie biadolimy, śmiejemy się, ironizujemy ( w sumie lepiej śmiać się niż płakać), a tu trzeba się zastanowić jak to można zmienić, co powinno się zrobić.
-
Gosiu - nasi rządzący mogą sobie przeróżne rzeczy powiesić w Sejmie - szkoda tylko, że od tego nie stają się ani trochę lepsi. Jak tak dalej pójdzie to każda kolejna ekipa będzie zmieniać sobie patrona. No cóż, przeróżnymi rzeczami się nasze (p)osły zajmują. Kto wie, czy w nastopnej kadencji nie zostanie patronem \"dobry wujaszek Stalin\". Ale ktoś ich w końcu wybrał. I miejmy nadzieję, że ktoś ich w końcu wywali, wybierając wreszcie lepszych. I powiem Wam szczerze, wątpię, żeby za dwadzieścia lat któraś chcąca się liczyć partia robiła takie rzeczy (mówię o tych \"świętościach\"). To już ostatnie podrygi tego \"starego\" - myślę, że Ci, którzy będą chcieli i będą Katolikami, sami nie pozwolą na takie \"wyświechtanie\" tego w co wierzą. Bo chyba już nikt w to nie wierzy (oprócz może samych \"miłościwie nam panujących\"), że to ma coś rzeczywiście wspólnego z wiarą.
-
Żaden ze mnie Baptysta, ale z tą uchwałą w zupełności się zgadzam. Nasze \"miłościwie nam panujące\" władze tak jakby przestrzegają tego, ale na zasadzie \"wszystkie religie są równe, ale nasza najrówniejsza\". O ile wydaje mi się, że nie jest to stan powodujący jakąś wielką tragedię nikogo, to jednak przecież te pieniądze, energię rządzących i czas można by przeznaczyć na coś znacznie bardziej pożytecznego - choćby np. na sensowne stypendia dla biednych i zdolnych dzieci. Ale to jest głównie tak, jak ostatnio było bodajże w Newsweeku - z funduszy europejskich też korzystamy na zasadzie \"co by to jeszcze wybudować\" - na zasadzie ekspresu we Włoszczowej - jakieś różne nieskoordynowane i bezsensowne inwestycje, zamiast których można by znacznie np. poprawić naszą bolączkę - \"sieć\" autostrad. Ale przecież efekty tego były by dopiero za kilka lat - a tu trzeba myśleć o następnych wyborach. Ale teraz nie jest wcale ani lepiej ani gorzej pod tym względem niż za poprzednich rządów po \'89. Tyle, że pod sztandarami \"naprawy\", \"odmiany\", \"moralności\" - w które u naszej władzy i tak już mało kto wierzy. Ale to wszystko zależy od nas. Jeśli tego nie zmienimy, to możemy mieć pretensje tylko do siebie samych.
-
A może właśnie czas istnieje - może jest na przykład zjawiskiem, którego my tylko bardzo małą część odbieramy. U nas się postrzega wszystko (w uproszczeniu wszystko :P) w trzech wymiarach geometrycznych + czas. Co wcale nie znaczy, że na jakimś \"ogólniejszym poziomie\" nie mamy do czynienia z jakimiś n wymiarami. Może jest tak, że współczesna fizyka (nie mam bladego pojęcia o fizyce , więc tak sobie bajam oczywiście) dotarła obecnie do \"fragmentu\", który przeczy istocie czasu, ale może ów fragment, na jakimś jeszcze wyższym poziomie ma znów swoje zaprzeczenie? A może czas nie istnieje istniejąc bez żadnego uszczerbku, tylko nasza obecna logika i postrzeganie sobie z tym nie radzą? I nie ma co do jednej rzeczy chyba wątpliwości, że dla nas, tu i teraz ten czas jednak istnieje - ze uwagi na naszą psychikę - oddziaływają na nas zdarzenia, które postrzegamy jako minione - i nie ma znaczenia czy na jakimś \"wyższym\" poziomie wcale nie są jakąś \"przeszłością\". Może to trochę jak gra komputerowa - świat, który faktycznie nie istnieje, ale jednak w jej realiach istnieje. Taki może Matrix z tym czasem? Myślę, że ten nasz czas po coś jednak jest i ma dla nas znaczenie. Jednorożce, krasnoludki, elfy itd. też nie istnieją - ale za ich pomocą przekazuje się dzieciom pewne \"rzeczy\" o świecie. Może ten nasz czas to taki nasz \"krasnoludek\", który ma nas czegoś nauczyć?
-
Pewnie, że wszyscy odchodzą i że tak powiem, niektóre ziemskie \"duperele\" na które często tracimy czas dopiero wtedy przestają mieć znaczenie (czyli wracają na zasługujące im miejsce). Ale dlaczego w ciemność, dlaczego w pustkę? Może wręcz przeciwnie, wracamy wtedy do światła. Oczywiście ciemność i światło w kategoriach naszych \"ziemskich\" etykiet i skojarzeń - znaczeń. Bo światło wcale nie musi być jasne, a pustka pusta :P A do śmierci jest chyba kilka podejść Można udawać, że jej nie ma - ale czy to tylko nie taka psychiczna ucieczka, wyraz zepchniętego gdzieś ze świadomości strachu? Można chodzić i straszyć innych - ale to chyba jeszcze bardziej wyraz strachu. Można \"żyć z nią\" - pogodzić się z tym, tak samo jak z faktem, że Ziemia jest kulista i tego nie zmienię - najwyraźniej po coś to takie jest - więc można (i chyba trzeba) \"drążyć\". I jeszcze przynajmniej pare milionów innych podejść :P Dzisiaj pada deszcz. Po co? Może po to, żebym dostał niechcący parasolem od jakiejś interesującej Ziemianki i dowiedział się o jej istnieniu? Tylko jakie to ma znaczenie, skoro zanim się to nie stanie, to i tak sie tego dnie dowiem? Ale sens i tak ma (Zresztą już nie pada :P)
-
Wydaje mi się, że w momencie \"przejścia na drugą stronę\" wszyscy już są gotowi. Niezależnie od tego czy wcześniej bali się i jak mocno. Po prostu wiesz, że to jest ten moment i niczego nie żałujesz. Zwróćcie uwagę, że spośród ludzi, który podczas \"stanów bliskich śmierci\" byli \"po tamtej stronie\" nikt nie mówi \"wtedy dopiero zrozumiałem jak zły byłem dla tego czy tamtego, przejrzałem na oczy, że tak wiele rzeczy mogłem zrobić inaczej\". (a to chyba cechuje wielu ludzi czy to bliskich śmierci, czy takich, którzy to nagle ze względu na jakieś wydarzenie \"odkryli\", że są śmiertelni). Niektórzy wracają (wszyscy Ci, których relacje znamy) i cechuje ich wtedy poczucie większego spokoju i jednocześnie, że coś jeszcze mają do zrobienia - że jeszcze ta ich rola (w tym wcieleniu wg mnie) nie jest zakończona. Myślę, że ludzie chyba za bardzo oddalili się od śmierci, była ona przez długi czas (i ciągle jest) jakoś tak demonizowana. A wydaje mi się, że to bardziej jest jak wschód, niż jak zachód słońca :) Zresztą im mniej się ludzie boją, tym lepiej potrafią żyć \"z tej strony\".
-
Bóg miałby chcieć żebyśmy się bali? Nie sądzę. Ludzie już wystarczająco dużo się tu na Ziemi boją i z tego strachu urządzają sobie samym i innym piekło. Trochę nie mi sądzić w sensie obiektywnym, czy jestem gotowy. Ale myślę, że co raz bardziej jestem, bo co raz mniej się boję. Czytałaś Kamelio \"Życie po życiu\" Moodego? - o kontakcie podczas stanów bliskich śmierci z nadzwyczajnym światłem emanującym miłością i wyrozumiałością - który pokazuje człowiekowi w jednej chwili całe jego życie - ale nie karci, nie karze.
-
Myślę, że cierpienie nie jest żadną karą za grzechy. Chociaż nie wiem czym jest może jakimś elementem nauki - może też taką naszą własną \"zgodą\" na nie. Ale nie uważam, że nadzieja to podstępna siła - chociaż taką jest jeśli na niej poprzestajemy. Ale jeśli za nadzieją idą marzenia, z nich wynika wyobraźnia działania, a za nią samo działanie do realizacji marzeń, to potężna siła, która góry przenosi. Pamiętacie \"wiara góry przenosi\", \"jego wiara go uzdrowiła\"? - to wg mnie właśnie siła marzenia-wyobraźni-działania
-
Wydaje mi się, że jest to bardziej taki program dynamiczny - taka pajęcza sieć tkana zawsze na bieżąco tu i teraz wraz z jakimiś siłami przyciągania. Jakoś nie mogę wyobrazić sobie przeznaczenia jako sztywnej księgi zapisanej \"z góry\". Chociaż tu znów wcale nie musi być żadnej sprzeczności - tym bardziej jeśli czas nie istnieje, jest tylko takim naszym ziemskim złudzeniem, to księga może być jednocześnie sztywna i dynamicznie tworząca się cały czas. Ale myślę, że w rozumieniu życia jako jakiegoś z góry narzuconego, sztywnego programu jest spore niebezpieczeństwo, że można zacząć żyć wg reguły \"niech się dzieje co chce, nic ode mnie nie zależy\". A sądzę, że jest wręcz przeciwnie. A co do istoty życia, tzw. boga itp. to wczoraj skojarzyło mi się jak czytałem o fotografii - o świetle i kolorach, czyli też odbijaniu światła. Myślę, że dla kogoś, kto nie jest fotografem czy fizykiem może przypominać to trochę opis \"istoty świata\". W skrócie - wszystko co widzimy jest światłem. Kiedy widzimy światło białe jest to odpowiednie połączenie kolorowych świateł składowych (czyli świateł o odpowiedniej długości fali) - w zależności od tego jak te światła są zmieszane, taki kolor światła widzimy. Jest to addytywne łączenie światła. Ale jednocześnie jest też światło dla nas niezauważalne, jak choćby podczerwień czy nadfiolet. Do tego dochodzi to, że widzimy wszystko, co nas otacza też widzimy dzięki temu samemu światłu - mimo, że zdecydowana większość rzeczy sama \"nie świeci\", a tylko pochłania światło o określonych kolorach, a odbijając pozostałe, które dociera do naszych oczu tworzy widzenie określonego koloru. Kolory rzeczy \"nieświecących\" też się mieszają - tylko odwrotnie - substraktywnie. A światło to przecież tylko fale elektromagnetyczne w pewnym, widzialnym dla nas zakresie. Tylko i aż - niby nic, a wszystko dla naszego wzroku. To oczywiście taki skrót laika w tym temacie - ale polecam - poczytajcie sobie jakiej bardziej sensowne opisy tego zagadnienia.
-
\"i wiem jedno - Boga jak dotąd nikt nie pojął...Gdybyśmy odkryli Boga,przestałby nim być.Wierzę w Najwyższy Absolut który w ogóle nie musi mieć sensu...Nie rozumiem tylko tego,dlaczego tyle cierpień musiały przeżyć moje dzieci,i wiele innych na całym świecie je przeżywa.Wierzę,że faktycznie każdy z nas ma tu jakąś rolę do spełnienia - może kiedyś zrozumiemy.\" Wiesz, Kada, wydaje mi się, że jeśli rzeczywiście jest (czy było by) tak, że nigdy nie pojmiemy Boga, jako czegoś z istoty niepojmowalnego, to także niepojmowalne jest to o czym mówisz - dlaczego ktoś cierpi. Nie wiem, mi z jednej strony wydaje mi się, że właśnie \"to coś, co nazywamy Bogiem\" musi być dla nas niepojmowalne (tj. musi jako wynik tego, że jest takim), że nigdy nie będzie możliwe do pojęcia z powodu naszej ograniczoności. A z drugiej strony wydaje mi się, że tą właśnie istotą jest właśnie to pojmowanie. Matematycznie nazwał bym to \"dążeniem do nieskończoności\". I tak sobie myślę, że może to jest i to i to, a w zasadzie coś innego, łączącego te dwa elementy, taka niesprzeczna sprzeczność (czyli w rozumieniu naszej ludzkiej logiki już coś sprzecznego). Wydaje mi się, że Gosia ma rację np. w słowach: \"Ten świat jest bardzo złożony ale mimo wszystko swoim małym rozumkiem staram się go zrozumieć .Moje 7% mózgu nie jest wstanie jednak tego zrobić .Może dlatego nie wszystko tu co piszę kupy sie trzyma.\" Czytałem ostatnio \"Życie po życiu\" Mood\'ego, o czym już wspominałem. I znalazłem, że elementem wspólnym \"odkrytym\" podczas jego \"badań\" stanów bliskich śmierci było to, że ludzie, którzy przeżyli taki stan, twierdzili, że to zjawisko idealnej miłości \"po drugiej stronie\" \"powiedziało\" im, że najważniejsze w życiu są miłość i zdobywanie wiedzy. Coś w tym jest (tak mi się wydaje). Może chodzi o to, że zdobywanie (wiedzy) jest zdobyciem, tak jak bycie (człowieka) jest życiem, a samo myślenie (działanie pozytywnego myślenia, negatywnego myślenia) jest tworzeniem tej najbardziej realnej \"twardej\" rzeczywistości. Wiem, że też bełkoczę i sam czuję, że różne fragmenty mojej \"wizji\" \"gryzą\" się jakby same ze sobą, a jednocześnie bardziej majaczą w chaosie niż rzeczywistości. Ale najwyraźniej na tym etapie tak jeszcze musi być. (Może chaos i sprzeczność są elementami mającymi na celu motywowanie do ciągłego szukania. ) Nie wiem do końca dlaczego, nie wiem skąd, ale ostatnio mam poczucie, które kojarzy mi się ze słowami \"Nie lękajcie się\". Patrzę (głównie przez pryzmat siebie) na właściwie dokładnie to samo na co patrzyłem pół roku temu, rok temu, trzy lata temu i widzę to wszystko zupełnie inaczej. Właściwie zdecydowanie lepiej, optymistycznej, a jednocześnie z poczuciem, że ten odbiór cały czas się zmieniał, zmieniał się \"do przodu\", co powoduje, że zamiast wcześniejszej obawy wynikającej z poczucia tego, że świat cały czas się zmienia i nie wiadomo co nas czeka, jest nadzieja i ciekawość, wynikająca z tego samego poczucia, że świat, ja, my cały czas się zmieniają. Ale nabełkotałem. Ale co tam :) Twórzcie pozytywne marzenia. I dążcie do ich realizacji. One zmieniają świat :) (Przy okazji polecam artykuł z ostatniego chyba newsweeka - właśnie o marzeniach).
-
KADA - To nie złośliwość. Już nie raz tu cytowałem i wydaje mi się, że tak dokładnie jest \"Mistycy wszystkich religii zgodni są co do tego, że wszystko na tym świecie jest dokładnie takie jak być powinno\". To tylko my tego często nie potrafimy pojąć. Co wcale nie oznacza, że jak ktoś kogoś krzywdzi to nie powinniśmy reagować - wręcz przeciwnie - myślę, że wtedy konieczność naszej reakcji czy naszych wątpliwości, strachu jest właśnie tym \"dokładnie tym jakim być powinno\" - przez to wpływa na nas, na wszystkich obok tej sytuacji i jak tu dziewczyny mówią, prawdopodobnie na wszystkie istniejące cząstki, na \"jestem\". Wszystko jest nauką. Nie można wytrenować mięśni bez wysiłku ćwiczeń, nie można wytrenować siebie, jako człowieka bez wiatrów w twarz i przeszkód pod nogami.
-
Cześć dziewczyny :) Ta przytoczona przez Gosię bajka wydaje mi się, że jest bardzo ważna. Szczególnie, że czasem sami jesteśmy jak ta ćma (czy motyl jak kto woli :P) wydaje nam się, że ciężko i ciasno jest w tym naszym kokonie a my byśmy już chcieli wzbić się i latać. I tak sobie narzekamy - że przecież ktoś mógłby nam pomóc. Ale często, gdyby nas ktoś tak poprowadził za rękę mogło by być tak, że zostaniemy z tymi suchymi skrzydłami i marzeniem o lataniu. Do wielu rzeczy musimy dojść sami, a inni mogą nam tylko dawać wskazówki . Ostatnio wydaje mi się, że w pewnym sensie zaczynam rozumieć Biblię (a raczej jej, jak mi się wydaje - pierwotne przesłania, te które nie zostały zniekształcone przez wieki) - a to głównie za sprawą \"Sztuki myślenia pozytywnego\" bodajże Schneidera (czy jakieś podobne niemieckie nazwisko). Bardzo ją polecam. Nie podejrzewałem, że tak wielki jest wpływ negatywnego myślenia na nasze życie (a co za tym idzie, tak samo wielki może myć wpływ pozytywnego myślenia). I to jest kwestia \"wiary\", która przenosi góry. Może właśnie znaczenie symbolu Raju.
-
Wszystkie przekłady zostały przetłumaczone i \"zredagowane\" pod dogmaty. Różnica tylko w tym - czyje dogmaty.
-
W sumie masz rację - to bardziej złożone. Ale rzeczywiście wydaje mi się, że chodzi o rozgłos mający na celu uzyskanie poparcia tego właśnie fanatycznego elektoratu z okolic Radia Maryja. Bo jednak to elektorat może mniej liczny, ale taki mocno wg mnie wodzowski (wobec Rydzyka) a zatem dosyć stały - jeżeli Ci politycy skumają się z \"wodzem\" będą mogli być praktycznie pewni głosów tej grupy (aż do momentu, gdy z wodzem się \"pogryzą\" jak jakiś czas temu Giertych). Myślę, że to dla nich o tyle istotne, bo z wyborców mniej skrajnych i tak mało kto na nich zagłosuje. A mniej skrajna część Pisu jest w trudniejszej sytuacji - bo opowiadając się jasno za jedną ze stron, straciła by część wyborców - albo z jednej, albo z drugiej strony. Tak mi się wydaje. Zresztą to nie miejsce na politykowanie raczej.
-
\"Szkoda dla kobiety jest zarowno jej zycie jak i jej dziecka.Mozna poronic i dziecko nie musi umrzec,jesli np jest juz w zaawansowanej ciazy.\" A szkodą dla kobiety nie jest już jak ona odniesie np. trwały uszczerbek na zdrowiu? Kiedyś słuchałem w radiowej 3 audycji \"Za, a nawet przeciw\" właśnie o aborcji - dzwoniła kobieta, w przypadku której ciąża właśnie tym groziła - jednak lekarze nie zdecydowali się ze względów na nieprzyjemności prawne (nigdy nie wiadomo jak ocenią to ewentualnie później biegli) na dokonanie aborcji. Kobieta została przez urodzenie dziecka przykuta do łóżka - i sama musi teraz nosić pampersy - a jej mąż (o ile dobrze pamiętam) musi się opiekować i trójką dzieci i nią. Kiedyś słyszałem na ten temat wg mnie bardzo dobre określenie (pewnie nie przejdzie przez cenzurę) - nasze państwo jest pod tym względem świętojebliwe. Niestety, ze szkodą dla ludzi. Bo politycy mają gdzieś tak naprawdę tą tzw. \"ochronę życia\" - chodzi tylko o głosy.
-
Kamelio - już Ci trochę Marquita napisała jak wiele różnych ludów świętowało czy świętuje w tym czasie różne święta. Więc można. (Choćby obecnie Żydzi świętują przecież Paschę, a Muzułmanie też mają jakieś znaczące święto) Dla mnie nie mają znaczenia pisanki, kurczaczki itd., to tylko ozdoby - fajne, ładne, estetyczne. Dla mnie ma znaczenie święto jako spotkanie z rodziną. I powiem szczerze, ja najbardziej od kilku lat lubię \"święto majowe\" - tzn. od tych kilku lat jeździmy zawsze na taki \"świąteczno - luźny\" długi weekend. Nie jest tak \"religijno - oficjalny\" jak Boże Narodzenie czy Wielkanoc. Dlatego podoba mi się znacznie bardziej. Ale te dwa święta też lubię, jako możliwość posiedzenia z rodziną. Kiedy \"świat dookoła tak nie goni\" nikt nie musi iść akurat do pracy itd. I to ja świętuję.
-
Dziękujemy Kamelio za upomnienie :P Ale niech każdy radośnie świętuje to, co ma dla niego ważne. Dlatego życzę także Tobie wspaniałych świąt, pod względem tego co dla Ciebie w nich najważniejsze :) W tym roku jest tak ciekawie, że w tym samym czasie świętują i Chrześcijanie - zarówno \"zachodni\" jak i \"wschodni\", Żydzi i Muzułmanie jak i często wierzący, i świętujący w coś innego. I to bardzo dobrze :) Mam nadzieje, że to chociaż trochę nauczy, nas ludzi, wspólnego, pokojowego świętowania różnych rzeczy.
-
Gosiu - a może właśnie ewolucja jest tym elementem \"cacy\". Tak samo jak to, że małym dzieciom \"trochę\" czasu zajmuje nauczyć się np. chodzić, pisać, mówić itd. U wielu gatunków zwierząt młode np. wstają na nogi po krótkiej chwili.Po coś to pewnie jest. Wszystkim, niezależnie w co wierzącym, miłych, spokojnych i rodzinnych świąt.
-
Mała Albo ludzie tak twierdzili, że to są te rzeczy.
-
Mogę tak godzinami - dokładnie, to nieliczne z multum sprzeczności. Największa chyba jak dla mnie - po co wszechmogący i wszechwiedzący Bóg - który wie, że \"na końcu\" pokona Szatanam, miałby zsyłać kogoś takiego jak swojego syna, z przeznaczeniem na śmierć. Żeby przebłagać samego siebie? Udowodnić swoją miłość? Komu, sobie, szatanowi czy niby komu? Po co ma sądzić, skazywać na wieczną karę ludzi za to że stworzył ich ułomnymi, nieidealnymi? Wg mnie wiara chrześcijańska opiera się na bardzo licznych sprzecznościach.
-
Myrevin - ja też nie mam. Ale jak ktoś coś powie, to zgodnie z moją upierdliwością, pewnie już będę miał ;)
-
jo jestem :P znaczy obecnie to już idę spać ;) dobranoc
-
Coście tak nagle wszyscy się pochowali po kafeteryjnych kątach?
-
No testosteron właściwie działa. :P Tylko jak mi Marek Jurek z Tadziem władcą na radyju zdelegalizuje kobiety to będzie nieciekawie. (Albo wzorem braci w oszołomstwie Talibów, nakażą im noszenia chust na twarzach - też będzie katastrofa).