dreamer2006
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez dreamer2006
-
Myrevin - z mego egoistycznego punktu widzenia dobrze chopie godosz. Zasłużyłeś coby Ci piwo postawić :P
-
Myrevin - e tam nie do Ciebie - ja się z tym w zupełności zgadzam. Zaznaczam, że oczywiście w moim poczuciu prawdę. A czuję, że powinienem pewnie ze względu na siebie, nie będę ściemniał jak niektórzy, że to w trosce o innych itp. itd. Bo prawda jeśli takową jest to takową być nie przestanie, niezależnie od mojego ględzenia. Po prostu z naturalnego egoizmu.
-
Tak po prostu mniej więcej to czuję :) Jak się mylę to się jeszcze o tym przekonam. Zresztą słowa zawsze są mylne, więc w jakimś stopniu na pewno się mylę to pisząc.
-
Bo to też jest Bóg - tylko że to co mówisz - to co złe, okrutne itd. wynika z naszego, ludzkiego strachu - ogół nie jest zły, okrutny - to my dokonujemy takich rzeczy - ale my też nie jesteśmy źli, tylko jeszcze niedorośli.
-
\"Po tym wszystkim pozostaje juz tylko zycie w poznawaniu jedynegho prawdziwego,a i pewnie tego zycia nie starczy.\" Zbliżamy się po trochę w każdym następnym wcieleniu. I myślę, że Bóg tak samo jest w nas, jak i we wszystkim obok nas, jest po prostu ogółem, niepodzielną całością - którą ludzie nazwali Bóg i zaczęli przyczepiać mu etykietki - aż w końcu zapomnieli o co chodziło i etykietki zasłoniły im wszystko. I właśnie myślę, że wcale nie jesteśmy u żadnego schyłku ziemskiej cywilizacji, raczej tak jak pisałem już w \"nastoletniej głupocie\", zaczynamy się uwalniać z okresu w którym wszystko \"było\" takie jak ktoś \"mądry\" powiedział, a jak nie to zagroził, że dostaniemy klapsa. Zaczynamy sami myśleć, sami czuć - ale jeszcze ciąży na nas widmo tamtego człowieka zniewolonego, jeszcze nie do końca się wyzwoliliśmy, a z drugiej strony zaczynamy się gubić. Ale tylko tak można dorosnąć. (Pewnie można wierzyć i ze strachu, tylko, że wg mnie wtedy nie wierzysz w nic oprócz tego strachu. - a tak było przeważnie przynajmniej w nowożytnej historii)
-
ważne żebyśmy potrafili się wzajemnie akceptować mimo różnic, zamiast wszczynać boje a ja jestem w Polsce [tańczący lalek] :P
-
Belaizo :) Sądzę, że się za pewnie nie zgodzimy co do interpretacji tych słów. Ale to nie ważne. :)
-
Aha - zresztą o tym co nazywamy Bogiem nie da się zapomnieć, jak można zapomnieć o wszystkim, o ogóle świata. Nawet gdy nie pamiętasz, że ten ogół istnieje, on i tak istnieje. To tak jak tlen - możesz nie pamiętać o jego istnieniu, ale nim oddychasz.
-
Emanuelo - nie oddala. Ludzie patrzą na świat i tak im się wydaje, że teraz jakoś się zrobiło pod tym względem gorzej. Wg mnie jest zupełnie odwrotnie. Zauważ, że nigdy wcześniej ludzie nie mieli możliwości tak naprawdę wierzyć - \"wierzyli\" to w to co im narzucono, czy to fizyczną siłą, czy inaczej zakorzenionym w ich głowach strachem (wierzyć w miłość za pomocą strachu?! ) A teraz się uwalniają z tego - ale to dopiero początek - są jak całe życie uwięzione zwierze, nagle wypuszczone na wolność, często miesza im się od tego w głowach. Ale to jest po prostu takie stadium. Z tego się wyrasta. To takie \"wariactwo uzyskanej wolności\" nareszcie uzyskanej. To trochę jak bunt nastolatków - zaczynają samodzielnie myśleć i czuć (i dobrze) i robią często głupie rzeczy, głównie na przekór, pokazać, że to ONI SAMI. Ale wyrastają z tego, mądrzeją. Dlatego wydaje mi się, że nasza ziemska cywilizacja dotarła dopiero do okresu \"nastoletniej głupoty\". Ale głupoty koniecznej, bez której nie może nastąpić przyszła mądrość.
-
a ja byłem pewny, że mam wyłączone :P ale głośniki nie były tego takie pewne :P
-
A ja myślę, że nie ma żadnego sądu ostatecznego. I też nie ma na co zbierać żadnych argumentów (po co zresztą wszechmocnemu bogu były by argumenty, które i tak zna - że nie jesteśmy idealni). A tan \"sąd ostateczny\" - jego \"efekty\" są w każdej chwili w nas - to my sami cierpimy przez wyrządzone przez nas zło.
-
hehe - stary numer. Przewidziałem to, ale i tak działa :P
-
Tak samo jak z tym, że Jezus mówił przypowieściami. Ale jakoś niektóre fragmenty były kościołom na rękę, żeby uznać je za dosłowne. Zawsze można kontratakować \"odchodzeniem od treści wiary\", tylko, że to jest co najwyżej problem kontratakującego. Można mówić dużo o Boga, co nie znaczy, że to choć trochę będzie o Bogu. To trochę tak, jak na tej stronie co podałem. Ktoś postuluje \"stworzenie\" ustroju z poszanowaniem poglądów religijnych, a w następnym, wytłuszczonym zdaniu dodaje, że religia katolicka była by w nim \"najwłaściwsza\". To tak jakby biały mówił - ludzie wszystkich kolorów skóry są równi, ale najwłaściwszy jest biały.
-
Miało być po nawiasie. Wg mnie szatan to personifikacja. Tak jak osobowy Bóg to personifikacja miłości, wszystkiego, ogółu.
-
Szatan to strach, wypływająca z niego nienawiść, przelew krwi, chciwość, chorobliwe dążenie do ułudy. To właśnie jest (wg mnie jedyny szatan), który czyha na ludzi. A z Ewą to wg mnie metafora.
-
Po zapoznaniu się z tą stronką mam jednak mieszane uczucia. Z jednej strony propaguje ona miłość i równość przekonań religijnych, by za chwilę przyznawać \"najwłaściwszość\" katolicyzmowi.
-
znalazłem chyba fajną stronkę (System miłości): http://www.sm.fki.pl/
-
Myrevin - to trochę jak u nas w LO na polskim, mieliśmy wrażenie, że im bardziej jakiś wiersz jest niezrozumiały, tym większą wartość \"literacką\" ma wg naszej nauczycielki i tym bardziej \"zachwyca\". Bo to takie \"wielkie\", echhh ;)
-
Mocno przesadzasz z tymi wszystkimi wszystkimi nacjami i religiami. Język angielski też jest uznawany za międzynarodowy język - ale nie ze względu na jego jakieś nadzwyczajne właściwości - po prostu najpierw Wielka Brytania była w czasach zaczątków globalizacji najpotężniejszym imperium, a później stały się nim Stany Zjedn. - i to ekspansja zadecydowała o tym, że język ten stał się tzw. \"international language\". Tak samo było z Biblią - za ekspansją szli misjonarze, często z ogniem i mieczem i \"nieśli biblię\". A popularność nie jest żadnym wyznacznikiem wartości wg mnie. Czy jeśli Biblia przestała by być popularna też przestała byś w nią wierzyć? Zresztą chyba już dawno przestała - nawet dla większości wierzących jest chyba kurzącą się na półce księgą, albo czymś co sobie ksiądz czy jakiś jego odpowiednik czyta na mszy pod nosem. I chyba jednak nie umniejsza to jej wartości?
-
ok, za bardzo poszliśmy w romanse :P czasem metafora więcej mąci niż rozjaśnia
-
sorry, ten od kaszki to byłem ja, dokarmiałem trola na innym temacie :P Akurat przepełnionym \"chrześcijańską miłością bliźniego\" :(
-
Hehehe - tu mnie rozwaliłaś - Koran nie jest popularny? A miliony muzułmanów? Zresztą - popularny to jest i McDonald - i jakoś nie przydaje to mu wartości. A popularność Biblii wynika z prostej rzeczy - że była ona podstawą religii \"świata zachodniego\" a to on prowadził ekspansję na resztę świata.
-
A jeszcze - istnienia miłości nie da się dowieść, potwierdzić, udziałem innych. Zresztą akurat romanse to chyba raczej domena czekających na \"bajkową miłość\", \"księcia z bajki\" itp. itd. To już inna bajka, że chyba raczej przedstawiają miłość nierealną, wyidealizowaną.
-
Pewnie, że tak. Ale poznawać za jej pomogą można tylko wierząc w jej prawdziwość - a przede wszystkim w prawdziwość tego na czym się opiera - na takiej wizji Boga.