dreamer2006
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez dreamer2006
-
Pewnie Ci chodzi o Kamelię. A owszem, zna Biblię na wyrywki. Ale nie sądzę, żebyś uzyskała od niej fragment kontrowersyjny a już tym bardziej zabawny. Choć kontrowersyjnych jest wiele. Poproś, może uzyskasz ten o gniewie po zdobyciu miasta, za to że Żydzi nie zgładzili w nim kobiet i dzieci. Nie pamiętam jak to szło, ale oczywiście ST. Przy okazji wszystkim.
-
"Za swojego życia Chrystus był uważany za największego proroka jaki istniał w Izraelu." To nielogiczne. Gdyby był powszechnie uważany za największego proroka (gdyby w ogóle uważano za proroka), nie dokonany by na nim tego, co dokonano. Żydzi nie byli kretynami i nie zabijali by kogoś, kogo uważali by (jako ogół) za największego proroka. Mógł za takiego być uznawany przez swoich wyznawców, których nie było wówczas wielu, skoro Judaizm nie przekształcił się w Chrześcijaństwo. Tylko Chrześcijaństwo powstało niejako "obok".
-
Co wy na to? Ja na to, że Twój podpis świadczy o elementarnym braku kultury, więc czytanie co uważasz za zgorszenie, spustoszenie i moralności, moim zdaniem mija się z celem. Z każdym można się nie zgadzać choćby co do spraw fundamentalnych, ale wg mnie każdemu należy się szacunek. Szczególnie, gdy z kimś się nie zgadzamy, bo co to za trudność szanować kogoś, kto wyznaje naszą wizję. Szczególnie, gdy się porywa na takie tematy, trzeba coś prezentować swoimi wypowiedziami. Inaczej od razu widać, że to puste gadanie. A tu któż, jak nie wszelkiej maści wierzący w Boga będącego miłością, wylewają hektolitry jadu.
-
Mutacje genetyczne pojawiły się dużo wcześniej niż człowiek. Gdyby nie mutacje, człowiek by nie powstał. Zresztą nie tylko człowiek, ale nawet rośliny i zwierzęta. Oczywiście przyjmując ewolucjonizm. IMHO biblijna wersja to sposób na danie odpowiedzi ludziom, którym nie dało by się wytłumaczyć tego genami itp. duperelami, bo dla nich to nawet nie była abstrakcja, dla nich to były rzeczy niepojęte. A ludzie zawsze, od kiedy jakaś bezwłosa małpa nieopatrznie pomyślała "ja jestem", potrzebują odpowiedzi. I myślę, że my jesteśmy w podobnej sytuacji, tylko już znamy geny. Ale nie znamy pewnie ogromu innych rzeczy, więc gdyby nam ktoś powiedział "jak to jest zrobione" to i tak nic byśmy z tego nie zrozumieli.
-
Jeśli chodzi o nas, ludzi, w świetle dyskusji o holokauście itp., wytykania "to oni! to Niemcy!" (choć oczywiście nie ulega wątpliwości, że prawda o tym kto był sprawcą nie powinna być zacierana) taki przykład, o naszych naturalnych skłonnościach: "Badania pokazują, jak niebezpieczne staje się przekazywanie takich informacji o innych osobach, które skłaniają ucznia do zaliczenia ich do grupy „lepszych” lub do grupy „gorszych”. Od takiego podziału już tylko krok dzieli do uprzedzeń i dyskryminacji innych. Zjawisko to świetnie ilustruje eksperyment przeprowadzony przez Jane Elliott – nauczycielkę trzeciej klasy szkoły podstawowej w Riceville w stanie Iowa. Otóż pewnego dnia pani Elliott oznajmiła swojej klasie, iż ludzie z brązowymi oczami są znacznie lepsi i bardziej inteligentni od ludzi z oczami niebieskimi. W związku z tym ta grupa dzieci, które mają brązowe oczy powinna jako grupa lepsza „rządzić” w klasie. Sformułowano szczegółowy zestaw praw przysługujących dzieciom brązowookim i dzieciom niebieskookim. Dzieci niebieskookie otrzymały na przykład takie polecenia, by siadały na końcu sali, by jako ostatnie wychodziły z klasy i by przepuszczały dzieci brązowookie w kolejce po obiad. Ponadto dla „niebieskookich” niedostępne były nagrody jakie przewidziano dla „brązowookich” za dobrze wykonane zadania. Takich niesprawiedliwych przepisów było bardzo dużo. Długo nie trzeba było czekać na efekty. Jeszcze tego samego dnia dzieci brązowookie stały się małymi tyranami. Według słów nauczycielki „te poprzednio wspaniałe, współdziałające, myślące dzieci, stały się paskudnymi, złymi, dyskryminującymi, małymi trzecioklasistami”. Dzieci te miały poczucie władzy i wyższości, której nie omieszkały wyrazić nawet w stosunku do swojej wychowawczyni – niebieskookiej pani Elliott. Kiedy nie udało jej się czegoś zrobić, bez zastanowienia zrzuciły to na karb jej „niebieskooczności”. Kiedy dzieci brązowookie poproszono by wybrały te słowa, które najlepiej do nich pasują najczęściej wybierały takie określenia, jak: „dobry”, „miły” czy „szczęśliwy”. A co się stało z dziećmi niebieskookimi? Otóż bardzo szybko zaczęły one określać siebie takimi słowami, jak: „zły”, „głupi”, „tępy” czy „trudny”. Kiedy nauczycielka poprosiła, aby się narysowały, rysunki „niebieskookich” przedstawiały małe i smutne dzieci. Na ich pracach dominowały ciemne kolory. (Postacie na rysunkach dzieci brązowookich były duże, ładne i zadowolone, a kolory jaśniejsze i żywsze.) Następnego dnia pani Elliott weszła rano do klasy i powiedziała, że pomyliła się. Dzieci brązowookie nie są „lepsze” od niebieskookich, a wręcz przeciwnie – są od nich „gorsze”! Sytuacja w klasie diametralnie się zmieniła. Dzieci zajmujące poprzedniego dnia pozycję liderów stały się teraz grupą „gorszą”. Tym razem to one musiały podporządkować się wielu niesprawiedliwym, dyskryminującym je przepisom. Dzie-ci te bardzo szybko zaczęły oceniać siebie negatywnie i określać się przymiotnikami, które poprzedniego dnia używali „niebieskoocy”. Znacznie pogorszył się również poziom ich funkcjonowania w klasie. „Niebieskoocy” stali się natomiast grupą „zwycięzców”. Wydatnie wzrósł poziom ich samooceny i znacznie lepiej niż poprzedniego dnia wykonywali swoje szkolne zadania. Uczniowie ci z pogardą zaczęli się odnosić do swoich „brązowookich” kolegów. Aż strach pomyśleć co by było, gdyby nauczycielka nie zakończyła szybko tego eksperymentu i nie wyprowadziła dzieci z błędu. Kiedy jej uczniowie dowiedzieli się, że nie ma wśród nich „lepszych” ani „gorszych”, przyjęli tę wiadomość z radością. Na nowo przywrócone zostały więzi przyjaźni, naruszone w trakcie eksperymentu." (Z artykułu http://charaktery.eu/artykuly/Rodzina/554/Pani-woli-zdolne-dzieci/1/ )
-
"dreamer ja widzę Boga bardziej duchowo bo według mnie najpierw była energia, a potem materia. To,co widzimy wokół siebie to są Boże dzieła, ale nie sam Bóg." Ale duchowość to jest cząstka, ta bardziej niepojęta, tego co istnieje. Być może - tak samo jak dom, zbudowany przez człowieka, nie jest człowiekiem. Ale w sumie jest też cząstką jego "otoczki" - nawet opuszczony przez człowieka, zawiera w sobie ślad rąk, które go zbudowały. Ja w sumie nie pojmuję, nie wiem. Wychodzę z założenia, że jakikolwiek jest bóg, to i tak go nie pojmę. I z założenia, że jeśli jest, to dobrze wie co robi, natomiast my tutaj jesteśmy gamoniowato przekonani o naszej wyjątkowej mądrości i że "wiemy co robimy". Zakładam też, że nie może być zły w swej naturze. A nawet jeśli jest zły, to "jego problem", bo my i tak nie mamy na to żadnego wpływu.
-
"Nie pros o to... świat musi być ukarany. Potrzebuje tego bicza, by był oczyszczony ze swoich zbrodni. Świat mnie już nie uznaje Bogiem swoim. Bogiem jego to zabawy , brzuch i niemoralność." Też już pisałem, że moim zdaniem ciągłego wychwalania swojej boskości potrzebuje nie Bóg, a zakompleksiony człowiek. Po co Bogu, wiedzącemu, że jest jedynym Bogiem wieczne "klakierstwo" i lizusowstwo ludzi? W moim odczuciu po nic. Bo co, utraci pewność swojej boskości? Nonsens IMHO. "Co więcej, odmawianie różańca uważanym będzie za cechę, po której się poznaje prawdziwego chrześcijanina." To mnie bawi, jak ktoś sobie przypisuje własny pogląd jako sposób poznawania "prawdziwego chrześcijanina". Tak samo jak ci wszyscy "prawdziwi Polacy" itp... Swoją drogą, jak ktoś się modli szczerze, uczciwie i z głębi serca to już by było źle, bo musi na koralikach odklepując ustalone formy?
-
No więc był chaos, a dinozaury sobie ganiały w tym chaosie, bo nie znały przepisów ruchu drogowego, nie miały fotoradarów, ani żadnych miśków suszących w krzakach ;)
-
"Dlaczego w biblii nie została opisana era dinozaurów ? Pytam poważnie , proszę o odpowiedź ." Pewnie dlatego, że dinozaury nie umiały pisać. A ludzi jeszcze nie było, więc kto miał je opisać?
-
" Wielu w tym kraju nosić będzie pogięty krzyż na czole i piersi, nie wiedząc, że to jest znak szatana." Ten znak był używany już całe wieki wcześniej w bardzo wielu wierzeniach. "Znakiem szatana" stał się dopiero przez hitlerowców.
-
To jest podobna sprawa jak z tym potopem, o której już było. W jakim celu wszechmogący Bóg karał ludzi potopem, żeby później uznać, że to nic nie dało i już tak nie będzie robił? W jakim celu wszechmogący Bóg karał by ludzi w obozach koncentracyjnych? Czy to mógłby być Bóg? Bo mi to wygląda na pomysł raczej określany jako szatański. Nie, ja myślę, że to w takim sensie, że bóg poprzez ludzi, którzy są małą cząstką "całości" czyli boga. I cząstka zwana ludźmi to zrobiła. Najbardziej chyba przerażające z tej perspektywy jest myślenie - to on, to Niemcy, Rosjanie... Tak naprawdę w każdym narodzie mógł się taki nowotwór faszyzmu rozwinąć. Równie dobrze, to my moglibyśmy być tą stroną złą (jako zbiorowość oczywiście, nie jako jednostki, choć to powiązane).
-
"Dreamer, w porządku, znałam już wcześniej Twoją odpowiedź. Moim zdaniem wiara to coś innego niż zwiedzanie, inną ma głębie i wpływ na życie, ale ok " No pewnie, że to trochę inne sprawa. Ale mi wydaje się, że niekoniecznie. Jeśli poznajemu "oblicza innych ludzi" - ich świat. Przecież my sobie możemy coś tam bajać o świecie, a z innego miejsca to wygląda inaczej. Więc świat jest i taki, i taki, i jeszcze inny. Więc takie poznanie to w jakimś sensie poznawanie "oblicza boga" (choć patetycznie brzmi :P)
-
Merkaba " Urodzinowa s.d. a ty się zachowujesz jak Faryzeusze nie dopuszczasz ze kościołem kieruje duch św" A podczas inkwizycji, kontrreformacji też kierował? A nawracania ogniem i mieczem poszczególnych ludów? “Córko moja, nie mogę już powstrzymać karzącej ręki Mego Boskiego Syna. On musi naprawdę świat ukarać... Ludzkość zostanie więcej niż zdziesiątkowana, ludzie po trupach chodzić będą a krew ulicami będzie spływać." Z tego Bóg by wyglądał jak rzeźnik. Do tego wszechmogący, a nie może? Do tego ponoć monoteizm, ale tak nie do końca - skoro Bóg nie może powstrzymać swego "Boskiego Syna"
-
"Ale dlaczego próbujesz zrozumieć coś, w czego istnienie kompletnie nie wierzysz i nie czujesz potrzeby poznać??" Ja odpowiem za siebie, choć to nie było do mnie. A dlaczego wielu ludzi zwiedza obce kraje, chociaż nie ma najmniejszej ochoty tam zamieszkać? Ja osobiście - z ciekawości. Bo nawet dyskusja o czymś, w co się nie wierzy, albo wierzy inaczej, może pozwalać spojrzeć z innej perspektywy, przemyśleć sprawy. Albo choćby poznać i spróbować zrozumieć pogląd innych ludzi. Dlaczego akurat ten temat - bo akurat wierzenia chrześcijańskie są w naszym kręgu kulturowym najbliższe. Nie tylko tutaj dostępność dyskutantów, ale też to, że akurat to znam najlepiej.
-
"Ważne jest również aby przyjąć, że tak naprawdę jesteśmy głupi i nie potrafimy zrozumieć Boga. Bo On sam jest tajemnicą. A my, z naszym kilkuprocentowym korzystaniem z mózgu, możemy co najwyżej mniemać... lub po prostu Mu zaufać." Ale to nie przeszkodziło nam natworzyć przeróżnych organizacji religijnych, które przyjęły "jedyne i właściwe" wizje Boga, "jedyne i właściwe" interpretacje tego, co mu się podoba, a kogo zniszczy, ludzi, którzy uznali się pośrednikami pomiędzy innymi ludźmi a Bogiem
-
"Bo wierze w boga się nie dziwię, ale dziwię się bezgranicznemu zaufaniu w nauki kościoła, które przeczą temu co jest napisane w biblii. " Ty dziwisz się takiej wierze, inni dziwią się ludziom, którzy nie potrafią uwierzyć w rzeczy dla nich oczywiste. Normalna. Tylko żeby tak wszyscy akceptowali, że ktoś może mieć inny pogląd, a nie uciekali się do siły w "przekonywaniu". I to też można zarzucić także Kościołowi, że w "przekonywaniu" ma bardzo niechlubną przeszłość. Szczególnie, że gdzie w NT jest to tym, jak to Jezus siłą, przemocą nawracał? To właśnie on został zabity za "odmienność". Co później nie przeszkadzało podobnie postępować jego rzekomym wyznawcom.
-
Te pytania też były. Ale nie łudź się, że dostaniesz na nie odpowiedzi. Bo takich nikt z ludzi nie ma. "Uwielbiam takie pytania, bo obnażają nieścisłości w doktrynie kościoła." Ja niestety zbyt często też lubię z tego powodu. A to bez sensu. Co nam z tych nieścisłości. Oczywiście można sobie podyskutować "obalać" coś lub "potwierdzać" ale to i tak nic nie wynika. Jak wierzysz, to i tak wierzysz, jak nie wierzysz to i tak nie wierzysz. Ot takie pogadanki, które nic nie zmieniają.
-
oto jest pytanie - tak, już było takie pytanie. Zresztą jak i bardziej podstawowe - wobec kogo/czego Jezus miał dokonać tego odkupienia grzechów? Przy wszechmocy i wszechwiedzy Boga, stworzeniu przez niego absolutnie wszystkiego - pytanie po co i dlaczego tak?
-
"Jaaasne, ja tez nic nie wiem, ale czytam pismo i znowu walkowanie od nowa tego samego, pewnie to juz bylo: Czytasz i albo wierzysz, albo nie, że to jest słowo Boże, księga prawdziwie natchniona." Dokładnie, wierzysz albo nie. Oczywiście, że to już było, dlatego raczej się już nie udzielam. "Mam przeczucie, że chciałbyś ją przyjąć i w to uwierzyć, aby do Ciebie przemówiła" To masz mylne przeczucie. Zdecydowanie nie przemawiają do mnie ani wszelkie zorganizowane "systemy religijne" ani tym bardziej styl "to jest jedyna racja", nie raz pojawiający się w Biblii (jak i większości wszelkich wierzeń).
-
jak nie ma nic do powiedzenia, to szkoda gadać. I tak nikt nic nie wie. Pozdrawiam.
-
Witaj. Zaglądam jak coś się nowego pojawi. Ale się nie udzielam, bo nie mam nic do powiedzenia. Dzisiaj mnie tak naszło jakoś :P
-
hej, :) już nawet nie pamiętam jak się tu łapkę-witaczkę robi - tak: ? "Myślę, że Maryja zasługuje na wywyższenie z powodu ogromnej roli jaką sełnila. " A mi się wydaje, że wszystkie istoty zasługują na równi. Skoro wszystkie mają jakąś rolę. Trudno żeby wszyscy byli matkami boga (przyjmując takie założenie), bo byśmy musieli mieć samych bogów (choć z drugiej strony "bogami jesteście"). Jakoś "nieduchowo" kojarzy mi się wszelkie wywyższenie. Wystarczy popatrzeć na historię Jezusa (znów przyjmując założenie, że znamy ją) żeby zauważyć, że guzik go obchodziło wywyższenie, wręcz przeciwnie - obce mu były bogactwa, władze itp.
-
\"Bedac Bogiem, nie bylo w Nim falszu; nie mógl On klamac. \" Będąc Bogiem tak. Ale to już jest przyjęcie założenia, że nie kłamał/mylił się co do swojej boskości. A jeśli nie był Bogiem? - Co jeśli rozważy się w tym taką możliwość?
-
\"Odnośnie blizny: to było takie przykładowe hasło Ale tak, faktycznie doszłam już do tego, że miała znaczenie w moim życiu. Tak, to siedzi w mojej psychice. Tak, jest dowodem na to, co było złe w moim życiu. Nie wiem, mam nadzieję, że jej obecność nie ma już określonego celu. \" Alu chyba w czymś takim nie bardzo ma znaczenie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Bo to, co było Cię ukształtowało w jakiś określony sposób. Powiedzmy dla uproszczenia, że ta blizna Cię w jakimś zakresie ukształtowała. To \"coś\" może ciągle w Tobie być i się objawiać, a może się tego pozbyłaś \"przepracowałaś to\" - ale i w takim przypadku to Cię ukształtowało - choćby ten sposób przepracowania i to, co jest obecnie. Mi się to kojarzy czasem z ulicami w miastach. Lubię się zastanawiać np. dlaczego są jakoś ułożone, często bardzo dziwnie. Bo powstawały z biegiem lat, ewoluowały. Kiedyś w jakimś miejscu było coś, co spowodowało że jakaś ulica powstała tak jak jest, a nie inaczej. Teraz już nawet nie pamięta się o istnieniu czegoś takiego. A ulica pozostała. I na podstawie tego powstają nowe rzeczy. Np. nowe budynki przy ulicy. Że jest to proces ciągły to jakieś \"slady\" tego co było dawniej wciąż oddziałują na to co jest teraz i powstaje. W sumie to taka ewolucja. I tak jest chyba też z nami. Blizna coś Ci \"dała\", to z czym jest związana coś Ci dała - i w jakiś sposób to coś w Tobie jest. Nawet gdy tylko w sposób, że spowodowało powstanie na to miejsce czegoś innego. Gdyby nie to wcześniej, to nowe pewnie było by inne.
-
Tak Kamelio, chodzi mi przede wszystkim o taką \"ja mam rację\". Jeśli chodzi o Jezusa, to poprawcie, jeśli się mylę - ale chyba nikomu nie narzucał swojego poglądu, nikogo nie wyzywał z powodu tego, że się z nim nie zgadza. Prawdopodobnie mogło mu się podobać, że inni mają inny pogląd - czyli przyjmując za wizją chrześcijańską, że uważał, że błądzą i źle robią, ale do niczego ich nie zmuszał. Jedyne co przeciwstawiał, to siłę własnej wiary, własną siłę - duchową, a nie fizyczną ani słowną w postaci obelg. Czy nie tak? To dlaczego ludzie, twierdzący, że działają w jego imieniu działają często zupełnie inaczej? Podobnie chyba jest z Muzułmanami zabijającymi \"niewiernych\", choć ponoć w Koranie nic na ten temat nie ma, i nie tego nauczał ich Mahomet. \"A jednak ciężko jest mi uwierzyć w to, że mógłby np. zabrać bliznę z mojego ramienia, której nie cierpię i której do tej pory się wstydzę. Taki mały przykład \" A może chodzi o to, że ta blizna jest tam w jakimś określonym celu? Może także o to idzie w zaufaniu, żeby nauczyć się akceptować, że rzeczy są, takie jakie są. Oczywiście nie wszystkie - są rzeczy, które można i trzeba zmieniać. Ale chyba też są takie, które zmienić można, tylko jaki jest sens ich zmieniania. (Przykładowo, w bardzo uproszczony sposób - mogę zmienić drogi samochód na nowszy i droższy z powodu tego, że trochę mi się zadrapał, albo znudził - ale czy to ma sens? czy nie ma rzeczy ważniejszych na świecie, które mógłbym zmienić? choćby za te pieniądze). Może blizna jest czymś takim? Może to nie blizny się wstydzisz, ale jej nadałaś rangę symbolu? Może to tkwi coś innego, głębiej (choćby samo pojęcie wstydu). Może to tak, jak z powiedzeniem - że wielcy mistycy wskazywali palcem na księżyc. A ludzie zamiast na księżyc patrzyli na palec. Może blizna jest palcem? \"Tego właśnie nie potrafię przyjąć, dla mnie jest to za trudne. Mam tyle planów i marzeń... mam się ich spodziewać? Mam wierzyć w to, że tak będzie??\" To trochę koresponduje z psychologią, np. wizualizacją tego co \"ma\" się zdarzyć. Ponoć przekonanie naszego umysłu, że coś będzie, znacznie to przybliża, pomaga. Oczywiście z samego przekonania nic nie ma. Ale w cytacie chyba jednak o specyficzne sprawy chodziło - duchowe, metafizyczne. \"A wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy.\" A czy pewnością nie jest to, że nie wiem jak będzie, i wiedzieć nie mogę, bo za mały jestem by to ogarnąć w pełnym widoku. I może o to chodzi, że tak właśnie ma być, że nic nie wiem - jestem piórkiem unoszącym się na wietrze. Tylko, że mogę z tego powodu cierpieć, a mogę czerpać radość i pozytywy, poprzez poczucie, że \"wszystko na tym świecie jest dokładnie takie, jak być powinno\".