tuurma
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez tuurma
-
Zawsze można wstawić butlę gazową - u mnie nie ma gazu, a nie chciałam kuchenki elektrycznej, więc skończyło się na butli. Przez to nie mam kosza na śmieci w "zwykłym miejscu" tzn. pod zlewem, bo tam butla jest schowana w szafce. Goście zdezorientowani :)
-
No tak, specjaliści od "marketingu szeptanego" trafiają jak kulą w płot biorąc najwyraźniej czytelników za idiotów. Nie lepiej już uczciwie napisać "otworzyliśmy taki i siaki sklep internetowy, mamy tam tamto i owamto i serdecznie zapraszamy". Zapewniam, większe byłyby szanse na moje odwiedziny niż niby a propos zagajenie, zazwyczaj bezdennie głupie. Panowie i panie, nie smutno wam, że wasza praca polega na zaśmiecaniu forów, a jej efektem zamiast sprzedaży są zniecierpliwieni i na-pewno-nie-przyszli-klienci?
-
Wspomniana szafa dojechała i rzeczywiście jest duża i w nie najgorszym stanie, chociaż oczywiście widać po niej wiek. Wyszorowałam ją, wywietrzyłam i wyłożyłam półki rolką tapety, którą kupiłam z zamiarem położenia na ścianie, ale jakoś nigdy do tego nie doszło. Teraz mam materiału jeszcze na 5 innych szaf, ale co tam :) Za to mam ładne purpurowe półki w kwiaty :) Natomiast mniejsza szafa w pokoju Olgi już, mam nadzieję, wolna od szkodników przeszła proces reperowania drzwi i wstawiania podkładki, żeby nie szurały. Dzisiaj rano drzwi zostały założone i "szafa gra". W nieokreślonej przyszłości lekko ją jeszcze przeczyścimy, bo niektóre fragmenty mają jakieś zacieki i pokryjemy woskiem. To nie zmieni specjalnie koloru (już testowaliśmy z Tatą na fragmencie) ale go odświeży i zatuszuje odbarwienia i uszkodzenia. Muszę tylko znaleźć jeszcze gdzieś do niej klucz - taki mosiężny, staroświecki. W tej samej małej szafie zamontuję jeszcze wieszak. Jeden już wstawiliśmy do takiej dziwnej wnęki pod skosem. Zamontowaliśmy półki i do wyższej przykręciłam szynę kuchenną z ikei, służy teraz za drążek na dziecinne ubranka. Inne towary upchnęłam w pudełkach i poustawiałam na półkach, a na całości ma zawisnąć roleta lub jakaś zasłonka. Zapomniałabym, ulepszenia mamy jeszcze w wiatrołapie. Stała tam do tej pory niezbyt piękna i bardzo niepraktyczna szafka na buty a straszyła odkryta skrzynka elektryczna i rząd rurek z kablami elektrycznymi od podłogi do sufitu pod i nad skrzynką. Mamy w planie zrobić tam szafę wnękową, ale że już nam schodzi 5 rok to w przypływie desperacji upięłam nad skrzynką starą zasłonę w róże, postawiłam inną komodę, przykręciłam żeliwny wieszak i uratowaną przed dewastacją tablicę "kasa biletowa" z nieczynnego budynku stacyjnego. Wygląda śmiesznie, ale wcale nie strasznie, nawet jeżeli tak sądzicie po opisie ;)
-
Do mnie dziś mają na parę dni wpaść rodzice, jak dobrze pójdzie to może coś zrobimy w domu. Chodzą mi po głowie półki w takich niewymiarowych wnękach w pokoju małej i sypialni. I może parawan, żeby je potem przysłonić? A mamę może zatrudnię do uszycia jakichś zasłonek do pokoju Olgi. Mam zapas romantycznych koronek skorelowanych z koronkową kapą i poduszką na jej nowe stare panieńskie łóżko. Ponadto mają nam przywieźć jutro stosik podkładów kolejowych do aranżacji ogródkowych. Ale kiedy to aranżowanie nastąpi to nie wiem, bo coś nieczasowi jesteśmy ostatnio :)
-
Ha! Się dogadałyśmy. Przez "tego śmiecia" Cieśla rozumie nasz nowy nabytek, a nie stary stół! ;) Tak czy siak, mój przyszły były mąż zaakceptował go w kuchni, więc, rzeczywiście, stary stół kuchenny "się zwysył" jak mawia mój wujek-góral. Na razie go rozkręciliśmy i blat pójdzie spać do szopy, a nogi już schowane w kotłowni. Stół ów nie prezentuje sobą specjalnego wdzięku ni walorów, blat tekturowy, nogi czarne metalowe, matowe. Zamierzam na nim potrenować robienie mozaiki na blacie i przerobić na ogrodowy w miarę wolnego czasu. A jak nie będzie bodźca - bo w sumie duży i ładny stół ogrodowy już mam - to może stać w szopie do przesadzania kwiatków. W najgorszym razie blat jest prawdopodobnie w pełni palny :)
-
Póki mamy małe dziecka, to nawet nie myślę o takim stole, żeby był niczym nieprzykryty - obrusy górą. Co więcej, coraz bardziej mi się podobają i szuflada z obrusami ciągle rośnie. Pojeździłam trochę na meblach i skończyło się na tym, że do salonu wróciły stare stoły (one są takie tekturowe z Ikei, ale pod obrusem nie widać, tylko nogi wystają) ale dołożyłam do nich kuchenne krzesła i jeszcze dwa z wczorajszego transportu. Natomiast nowy nabytek stołowy i cztery od niego krzesełka powędrowały do kuchni. I tak na razie zostaje, howgh! Tym bardziej mi żal co prawda przegapionej aukcji na której cztery krzesła takie jak moje kuchenne, tylko ładniejsze bo z giętymi nóżkami poszły za 200zł :( Przypomniałam sobie 2 minuty po czasie...
-
Emmi, owszem, mam tę kapę, chociaż już tam nie ma łóżka... A zdjęcia pewnie po jakimś czasie wywaliłam z garnka w ramach sprzątania i tyle. Kapa była z szarobeżowego lnu drukowanego w kwiaty, do którego mama doszyła ca 20 cm obramowanie w kolorze czekoladowym - również lniane. Fajny efekt, a przy okazji praktyczne, bo tego podstawowego materiału było troszeczkę za mało i nie pokrywał całej szerokości, a z bokami wyszło elegancko. Ja dziś popełniłam dla Andrzejka kocyk z błękitnego polaru z aplikacją w kształcie samochodu. Zgodnie z zamówieniem - policyjnego, więc na aplikacji jeszcze wyszyłam białą nitką napis "POLICJA". Trochę krzywo i złamałam jedną igłę, ale jest progres :) Koleżance obiecałam podobny kocyk tylko aplikacje mają tworzyć imię dziecka, więc muszę poćwiczyć proste szwy, bo, ekhem, nie jest z tym zbyt idealnie. Niemniej jestem z siebie dość dumna :) :) :) Ciemne strony są takie, że wczoraj byli u nas goście i z nadmiaru wrażeń zapomniałam zupełnie, że czyham na jedną aukcję z krzesłami. No i nie zalicytowałam, a krzesełka pooooszły - w inne dobre ręce, niestety, nie moje :( Bardzo ciekawa ta opcja "pompy grawitacyjnej". I to działa w dowolnej instalacji, czy tylko takiej, gdzie są zachowane spadki w rozprowadzeniach na grzejniki?
-
No, uszyłam chustę dla małej. Pierwsze koty za płoty, jak to mówią. Ale mam już materiał i obmyślony kolejny projekt. Jak dobrze pójdzie, to może jutro się do niego przymierzę.
-
Skoro mała kuchnia, to może zrezygnować z górnych szafek (tak, jak w opisie do 1szego zdjęcia w 2gim rzędzie na podanej przez Ciebie stronie, cytuję "Ciężki dół zabudowy, oszczedna i lekka góra, charakterystyczne elementy ozdobne, wyrazny i duży okap, kamienne blaty") i zrobić zamiast nich półki na te wszystkie Twoje dzionki? Od razu się powinno zrobić przestrzenniej też, bo nie będą szafki przytłaczać od góry. Albo ewentualnie niektóre szafki zrobić przeszklone. Nie muszą być koniecznie całkiem przejrzyste, teraz robią ładne szronione, gładkie lub we wzorki, a widziałam też piękne witrażyki. A jakie fronty mają być - zupełnie gładkie, minimalistyczne, czy będą jakieś frezy, płyciny itd?
-
Mandarynko, wklejam kilka dość przypadkowych, ale potem można łazić z jednego na drugi po liście blogów polecanych - i czas leci ;) http://modernmeetsvintage.blogspot.com/ http://homeharmony.blogspot.com/ http://urzadzam-dom-inspiracje.blogspot.com/ http://rusticalhome.blogspot.com/
-
Jagnom, też to mam. Ciuchy? Phi! :) :) :) Ostatnio wsiąkłam w parę wnętrzarskich blogów. Toż to nałóg normalnie... Dowiedziałam się, że w Krakowie jest giełda staroci na Grzegórzkach w niedziele - a ja tam nigdy nie byłam. Oczywiście jak na złość nie wybieram się w żadnej niedalekiej przyszłości. Na psa urok, zawsze pod górkę...
-
No tak, a mnie się prenumerata skończyła, więc Werandy, ani W-C niet... :( A dałabym się zabić za to, że mówiłam Cieśli, żeby W-C przedłużył. Widocznie nie zasłużyłam albo co? ;)
-
Może gres polerowany? Tylko niezbyt jasny i w jakieś maziaje wzorek. Mam łazienkę w czekoladowym gresie, tylko on jest w takie plamki jaśniejsze - super praktyczne. Pozmywać łatwo, ale właściwie nigdy nie wygląda na brudne. W przeciwieństwie do kremowego, który mam na całym parterze i wystarczy, że raz pies przejdzie i nadaje się do mycia.
-
Witajcie w Nowym Roku, dziewczęta. Korzystając z wizyty Taty udało się powiesić różne drobiazgi. Np. lampę w sypialni, przeciwko której Cieśla energicznie protestował. Prócz tego dwa nowe lustra (choć tak naprawdę stare :) ), naprawione drzwi, powieszone obrazki wylicytowane w przedświątecznym szale na allegro :) Przyszła też wygrana na aukcji drewniana rzeźbiona rama słusznych rozmiarów, pracuję nad teściową, żeby "machnęła" coś do jej wypełnienia. Mam już rezerwę przestrzenną w salonie nad kanapą, gdzie goła ściana aż się prosi o "kawał sztuki" :) A u was co? Jakieś postanowienia noworoczne w kwestii przemeblowań?
-
No tak, kruca bomba, casu rzeczywiście mało... :o Jutro lecimy do grodu Kraka, w planie przedterminowa Wigilia (znaczy taka a'la kolacja uroczysta), bo w prawdziwe Święta będziemy w diasporze :) Moja Mama to nie umie wydawać pieniędzy, dość przypadkowo choć jest na emeryturze trafiło jej się intratne zlecenie, więc zamiast wydać kaskę, albo chociaż popłacić długi jedną wypłatę przeznaczyła do podziału między liczne córki. Rano dzwoniła siostra i postanowiłyśmy naszą działkę wydać na zmywarkę dla rodziców do domu, trochę to może mamę odciąży, bo teraz ma pewnie z godzinę dziennie jak nic przy garach... Ponieważ znalazłam chodzieskie aniołki, wymyśliłam, że je jakoś wkomponuję do tych świątecznych wianków, które ostatnio produkuję w ilościach hurtowych. Znaczy popełniłam na razie dwa, ale mam w planie co najmniej dwa kolejne :)
-
Tonx, zakładając, że Twoja wypowiedź nie jest zawoalowaną reklamą (co mi przeszło przez myśl, nie wiedzieć, czemu?), to powiem Ci, że dla mnie i chyba większości dziewczyn na topiku oddanie projektowania w ręce fachowca to pozbawienie się 90% całej frajdy :) Pozwolę sobie w tym miejscu na domorosłą filozofię, że dzisiejszy świat zmierza ku teoretycznie wysokiej specjalizacji, a faktycznie wyuczonej bezradności. W sensie, że poza jedną dziedziną - naszym zawodem - nie znamy się na niczym i potrzebujemy fachowca do wszystkiego: do wymiany żarówki, kranu, doboru diety i przyrządzania posiłków, urządzenia mieszkania, ogrodu, umycia samochodu i wychowania dziecka. Niedługo człowiek nie otworzy sam szafy i nie wybierze swetra na dziś, tylko podpowie mu to jakiś konsultant ds. wizerunku. Czy przebija z powyższego poczucie absurdu i głęboka niechęć do takiego stanu rzeczy? Powinny! :)
-
Maju, wizja mi się podoba z dokładnością do lamp :) Ale nie to ładne, co ładne, tylko co się komu podoba :) Ja się zawsze miotam, bo tyle jest fajnych stylów i rozwiązań, a chałupina tylko jedna i na coś się trzeba w końcu zdecydować...
-
Ten kolor dopełniający to raczej w małych dawkach. Czyli np. jak ściany niebieskie, to pomarańczowy wazon czy pomarańczowe passe-partout do obrazków na tej ścianie podkreśli kolor bazowy. A nie od razu fifty-fifty jedna ściana niebieska, a druga pomarańczowa :) Zestawienia monochromatyczne są na pewno bezpieczne, eleganckie, ale warto trochę tego kontrastu wpuścić, żeby się nie zanudzić. Zwłaszcza w elementach, które łatwo zmienić, więc np. w łazience kolor ręczników, chodniczek jakiś w sypialni, wazony czy misy na owoce w salonie, ramki do obrazków, poduszki itp. Takie tam - duperelki :)
-
Emmi, jest taka teza, że dobrze wyjściowy kolor podkreślić kolorem dopełniającym z koła barw, można też dodać kolor harmonizujący. Kolory dopełniające to te naprzeciw siebie (czyli dla pomarańczu wypada niebieski), a harmonizujące to obok (czyli dla pomarańczu czerwony i żółty). Taki materiał do przemyśleń podsuwam, podobno to zawsze bezpieczne i efektowne połączenia daje :) Natomiast mój ulubiony trick, to łączenie różnych wzorów w tej samej gamie barw. Czyli paski, kwiatki, kratki, kropeczki, esy-floresy - ale w jednej tonacji. A ponieważ "krok po kroku, krok po kroczku, najpiękniejsze w całym roczku idą Święta" to odczuwam potrzebę tradycyjnego, czerwonego koloru na rozgrzanie, najchętniej na tle naturalnej surowizny (typu niebielony len). A ponieważ Cieśla przyniósł z okazji urodzin bukiet śnieżnobiałych margarytek, stwierdzam autorytarnie, że taka nieskazitelna biel też pięknie pasuje :) Czas chyba wyciągnąć świąteczne obrusy - i nie mam tu na myśli bielutkich do Wigilii, tylko takie siermiężne lniane w czerwone serduszka :) Mają tylko jedną wadę - choleryczne do prasowania :o
-
Misiu, jakbym siebie widziała sprzed kilku lat. U nas też stoją najtańsze białe szafki ikeowe w kuchni. Kupione niby z zamiarem, że z czasem zamienimy sobie fronty na bardziej "wypaśne" ale tymczasem całkiem się przyzwyczailiśmy :) Bobcio chory, więc w ramach zabawiania dzieciaka wykonałam z niebieskiego kartonu wycinankę - samochodzik. Właśnie pociągnęłam kontury niebieskim klejo-brokatem i czekam aż wyschnie. Powinno się dać to-to powiesić na choince albo na oknie. Emmi, problemy finansowe mogą się skończyć równie nagle jak się zaczęły. Raz jest górka, raz dołek i to naturalne. Natomiast co do praktyki sprzedaży nieruchomości, to niestety znacznie lepsze pieniądze się dostanie, za coś co jest zrobione na ładnie i prawie na gotowo. Może weźcie po prostu kredyt na te tynki i podłogi? Bo w sumie waszemu domowi wcale nie tak dużo brakuje, tylko, że takich rzeczy, które są decydujące dla ogólnego wrażenia... A zawsze prościej spłacić ratę niż odłożyć zapasik gotówki.
-
Paula, kaflowa kuchnia nie jest zła, ale zabiera sporo miejsca. Trochę się na pewno nabrudzi przy noszeniu drew czy węgla. Ale coś za coś, rzeczywiście migiem błyskiem masz mnóstwo ciepłej wody, a jak podłączysz do c.o. to i ciepełko w innych pomieszczeniach. Powiem tak, że moja ciotka parę lat używała kuchni kaflowej do grzania ciepłej wody i gotowania, a teraz już n-ty rok kuchnia służy za blat, od góry została przykryta po prostu takim samym blatem jak reszta szafek. Moja mama (trochę za przykładem tej ciotki) też kuchnię postawiła, używamy jej sporo, bo dom na razie nie skończony więc służy właśnie do grzania wody i ogrzewania kuchni, ale już są plany, żeby ją przy ostatecznym urządzaniu kuchni zburzyć i zastąpić kozą lub kominkiem. Wniosek z tej relacji taki, że z czasem kaflowa kuchnia może się znudzić, ale po pierwsze niekoniecznie, a po drugie spełnia jednak pożyteczną funkcję. Powiedziałabym, że to taka rzecz dla konesera. Co do Twojego projektu - fajne rozwiązanie z wyjściem z garażu przez kuchnię. Tylko od razu rozbudowałabym część kuchenną w stronę salonu (w sensie, że dłuższy ciąg szafek, stół może dopiero pod drugim oknem?). Pomyśl ewentualnie o wyspie lub półwyspie (czyli ciąg szafek w kształcie litery U) w kuchni - fajnie wygląda, pożyteczne, no i troszeczkę może przysłonić kuchnię od strony salonu.
-
Misiu, a prąd już masz? Może chociaż mały piecyk elektryczny wstaw na razie do łazienki?
-
Amitko, daj psu żyć, nie zabieraj mu dywanika pod schodami :) Spoko-Maroko dostaniesz przyzwoitą miejscówkę, nie bój nic... Wczoraj z Cieślą przetaszczyliśmy tę ostatnią komodę, nawet upchnął jakieś stare komputery tak, że znikły z widoku i już mnie nie wkurzają. Rozważał co prawda pozew rozwodowy, bo mu wyrzuciłam jeden karteluszek, ale zgodziłam się, żeby w ramach rewanżu też mi wyrzucił jakąś kartkę i mu przeszło. Ale wykład o braku szacunku dla męża mi strzelił kilka razy - ostatni dziś rano :o Jeszcze tylko muszę poodkurzać i polatać na mopie. Tylko nie wiem, kiedy, bo się wprosili dziś Cieśli rodzice na urodziny Andrzejka. Najwyżej jutro gości zapędzę do pomocy jak chcą spać w czystych pokojach ;) Ale może do tego nie dojdzie...
-
Komórką, bo komórką, ale obfotografowałam okno i okolice. Kwiatki z tarasu najwyższy czas pakować do domu, bo zimno. Szkoda, ale za to pokoje zyskują na urodzie :)
-
Niby nic, ale pół dnia mi zeszło na skręcaniu dwóch ikeowskich komód do sypialni :( No ale w końcu stoją na miejscu. Mają po dwie szuflady małe i dwie duże. I znowu stres, bo w małych za mało miejsca na tuziny moich skarpetek, a w dużych znowu za dużo ;> Cieśla się z tego powodu oburzył, bo w starej mu było dobrze i kolejny raz usłyszałam "A nie może wszystko być tak samo przez 20lat?". U mnie nie da rady ;) Korzyść za to taka, że jest nareszcie na czym ustawić moje piękne lampy przytachane zza oceanu z dużym poświęceniem i przekroczeniem limitu bagażowego :) :) :) Zgadzam się z amitą, że nawet moją drzewną chałupę możnaby elegancko zrobić na nowocześnie, szklany stół, kamień na wysoki połysk itd. 10 lat temu pewnie tak bym właśnie kombinowała, ale teraz jest teraz i gust mi ewoluował. Zobaczymy co będzie za kolejne 10 :) Dzastus, myślę, że nie ma co się przejmować na zapas, w swoim czasie wszystkie kawałki układanki wskoczą na właściwe miejsca :) Ja też przez parę lat nie miałam swojego miejsca, tylko wynajmowane kąty i pocieszałam się prenumeratą pism o budowaniu. Aż przyszedł czas, że prenumeratę odwołałam, bo ni z tego, ni z owego dom już stał :) Więc przerzuciłam się na magazyny ogrodnicze :)