tuurma
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez tuurma
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 12
-
Podzielę się jeszcze jednym pomysłem, może trywialnym, ale co tam... Poniewierają się czasem po domu różne tzw. "pamiątki", między innymi okolicznościowe kartki. Większość co prawda wyrzucam, ale niektórych szkoda. Np. pierwszą urodzinową kartkę Bobka - z dość ładnym misiem na zewnątrz i życzeniami w środku. Poniewierała mi się ramka do fotografii podobnej wielkości, więc włożyłam kartę do środka w charakterze obrazka i powiesiłam na ścianie. Nie plącze się, nie niszczy i wygląda spoko. Do dziecięcego pokoju (albo w moim przypadku do kuchni) akurat.
-
Witam. Tak na szybko, trochę już pisałam w Zagrodzie, ale tutaj streszczę :) Przy starociowych krzesłach jednak zrezygnuję z wybielania, zostawię ciemnobrązowe. Przystawiłam je przypadkiem do stołu w kuchni i okazało się, że one są "stamtąd" właśnie. Skoro trafiły na swoje miejsce, to już ich nie będę ruszać. Na próbę postarzania pomalowałam za to dwa krzesła, które stały w kuchni poprzednio. Były fornirowane bukiem, pomalowałam je farbą Dulux. Pod spód kolor "orzech włoski" czyli tak naprawdę ciemnobeżowy, na wierz mieszałam tę samą farbę z białą. Teraz schną i pozostało ich przetarcie, ewentualnie mogę coś pokombinować z kremową i srebrną farbą w sprayu. Lampa się udała, ale ciągle nie mogę się doprosić Cieśli o powieszenie. A sama się prądu brzydzę, więc leży. Dziś wybrałam się z mamą na zakupy. Planowałam kanapę o nazwie Lotus w sklepie abra. Ale obok, w tym samym centrum handlowym, jest salon BRW. Firma się chyba mocno rozwinęła, bo tam są nie tylko meble, ale zaaranżowane całe pokoje pokazowe, z ceramiką (m.in. produkcja manufaktury chodzieskiej), zasłonami, poduszkami, obrazkami i wszelakimi dzionkami. Tkaniny pochodzą m.in. z Dekorii. Zamówiłam ichniejszą rozkładaną sofę o nazwie, którą już zdążyłam zapomnieć ;) Niestety trochę poczekam na dostawę :( I dokupiłam jeszcze dwa nominalnie pucharki do lodów, ale forę mają dużego szklanego kielicha. Wrzuciłam do każdego na dno po tealighcie i powstały fantastyczne świeczniki. Wyprawa się przeciągnęła, ale całkiem okazała się ciekawa i kształcąca, w tym sensie, że fajnie czasem na żywo pooglądać aranżacje, można coś odgapić czy zainspirować się. Mieli boskie kredensy, bardzo w starym stylu. Niestety ani sakiewka, ani moja kuchnia do takich kredensów nie pasują, ale pooglądać miło :)
-
Emmi, gratuluję. Jeżeli kwietnik wymaga ostrego czyszczenia to najprościej oddać go do piaskowania - szybciutko i dokładnie pozbędziesz się wszelkiej rdzy. Po piaskowaniu ładnie i łatwo pomalujesz (np. farbką w sprayu). PS Co to znaczy "w złomku"? To gdzieś niedaleko?
-
Aginiu, już sobie ostrzymy zęby na opowieści o renowacji, a tymczasem opisz (jak najdokładniej, bo my to kochamy) stan istniejący tej chałupki. Gdzie, jaka konstrukcja, jaki rozkład pomieszczeń, stan zachowania itede. Co planujesz przerobić (że jedna ściana poleci to już wiemy :) ). Najlepiej załóż na www.garnek.pl konto i fotki, fotki, kochanieńka. Zaspokoisz naszą ciekawość to po pierwsze, a po drugie łatwiej będzie udzielić konkretnej porady. Ogólnie napiszę tylko, żebyś przemyślała wyrzucanie. A jak już wyrzucasz, to można komuś oddać albo poddać recyklingowi. Osobiście nie jestem fanką pieców kaflowych (bo rzeczywiście trzeba mieć na nie dużo miejsca). Ale już obudowa kominka z odzyskanych kafli może być bardzo piękna. A i kominek czy koza jako alternatywne źródło ciepła bardzo wskazany (i ten klimat z buzującym ogniem w zimowe czy jesienne chłody!). Można też znacznie zredukować liczbę śmieci spalając papiery czy pocięte gałęzie, których na działce nigdy nie brakuje. Pozdrawiam i trzymam kciuki za renowację.
-
Aginia, witaj, wszystkie żałujemy, że nie mamy bliżej do Katowic, co? Jedna Cebulka jest chyba w zasięgu :) Oglądałam dziś te moje krzesła i na razie nie mm pomysłu, jak wymienić tapicerkę na siedzeniach. Chyba trzeba je przynajmniej częściowo rozkręcić, żeby się do niej dobrać. Czasu nie ma, więc projekt zostanie na długie, zimowe wieczory. A tak mnie Belva pozytywnie nastroiła na malowanie i przecieranie... Za to pomalowana sprayem tacka spisuje się dzielnie. Choć nie ma zdobionego dna - pomalowane na gładko i przyrzucone serwetkami obsłużyło już jedną imprezkę :) A wczoraj od koleżanki dostałam uroczą tackę pomalowaną w różne kwiaty - souvenir z Uppsali. Rozmiar taki na jedną filiżankę i talerzyk ciastek.
-
Resztką farby psiknęłam plecioną tackę. Znaczy plecione ona ma boki, adno płaskie, więc to etap wstępny, żeby coś wykombinować na dnie a'la decoupage może?
-
Emmi, nie nadążam za Twoim opisem, ale myślę, że jak zrobisz kwadraty, to wtedy zdecydujesz, czy jeszcze coś dodawać. Może na niektórych kwadratach namalować coś od szablonu? Albo powiesić obraz, tak, żeby kwadrat był ramą? Tutaj cały sukces albo porażka koncepcji leży chyba w doborze kolorów, no i w starannym wykonaniu. Ja też maluję, tzn. posprejowałam lampę. Bardziej mi się podobała na szaro-srebrno, tak jak tuż po piaskowaniu. Chyba kupię jeszcze szarą farbkę i posprejuję co nieco po wierzchu. Bo najciekawszy był efekt, jak na kremowo popryskałam tylko ciut-ciut. No ale pomalowane być musi dokładnie, więc musiałam "kremować" (czyli malować na kremowo) do końca.
-
Emmi, właśnie myślałam o szklanych, najchętniej bez ram. Tylko to wygłuszenie mnie martwi :( Dzieci, cóż - urosną prędzej czy później ;) Od razu podzielę się doświadczeniem, że żaluzjowe drzwi przesuwne wysokości 2.5m to średni pomysł. Nie są odpowiednio sztywne i czasem potrafią wyskoczyć z prowadnicy. Może jakby mieć idealnie równe sufity... Chciałam Cieślę namówić na wyprawę do Castoramy po farbę w sprayu i parę innych dupereli, ale stanął okoniem. Więc przy barowej pogodzie posiedzieliśmy w domu, nie wyściubiając nosa poza taras - dobrze, że chociaż on jest, to można posiedzieć na powietrzu nawet jak leje i popatrzeć na kwiatki. Wymyśliłam, że do mosiężnego dzbana mogę przylutować mocowanie oprawki na sztywnym drucie miedzianym. Znaczy mogę tatę poprosić, bo sama na obsługę palnika to się nie piszę w sumie :)
-
Wróciłam z wojaży, chyba już na dobre. Przywiozłam wypiaskowaną lampę do pokoju małej. Teraz szybko trzeba nabyć farbę w sprayu, żeby ją pomalować - na razie po piaskowaniu zrobiła się srebrno-szara. Chciałabym ją wykwaterować z naszego łóżka i sypialni, ale szkopuł w tym, że jej pokoik to dawny cieślowy "pierdolnik", a w nim nie ma drzwi. Pasowałyby przesuwane - czy znacie jakieś drzwi przesuwne, które w miarę wygłuszają? I najlepiej jakby jeszcze były ładne ;) Przedostatniego dnia na letnisku udało mi się powiesić zasłony (kupione na szmatach gdzieś w lipcu). Niezła obsuwa! Ale zaczyna to nabierać kształtu - starociowe kinkiety wiszą, zasłonki też, pasują nawet niezgorzej do kanapy. W przyszłym roku może się doczekam podłogi (teraz jest stary dywan na betonie) i jakiejś komody na ciuchy (zamiast kawałka prlowskiego segmenciku). Ponieważ jedyne klosze jakie mi się udało kupić do kinkietów są z mlecznego szkła to chciałam tam odrestaurować starociową lampkę nocną - bo do niej też z białego szkła idzie klosz, taki jak do starych lamp naftowych. Obręcz niestety była nieco wygięta i tak mierzyłyśmy w sklepie, że w końcu mam klosz identycznej średnicy, co obręcz - czyli nie pasuje. Mniejszych podobno nie ma :( Wymyśliliśmy z tatą, że przepiłujemy tę obręcz, nieco rozegniemy i w ten sposób klosz się zmieści. Powinno się udać, ale niestety już nie zdążyłam przetestować rozwiązania, bo czas gonił. Wszystko się zgrabnie układa w całość, tylko co z lampą na suficie? Na razie wisi paskudny nowoczesny plafon :( A nawet mam piękną lampę wiszącą, też a'la starą naftową - podarowałam ją mamie do kuchni. Ale przecież nie odbiorę... najgorzej, że mam jej jeszcze nie powiesiła i kurzy się biedaczka na strychu i mnie kusi :) W naszej chałupie natomiast zrobiłam przymiarkę - w Ikei znalazłam abażur ładnie pasujący do mojego mosiężnego dzbana. Już mi się podoba, tylko muszę wyborować w nim otwór na kabel i wymyślić jakąś metodę montażu. Zabawa wychodzi co prawda dość kosztowna, ale pocieszam się, że jednak i tak taniej niż w sklepie, a w dodatku unikat.
-
Olguchna, dobrze, że Cię żaden Wiking nie uprowadził hen, za lądy i morza, i siódmą górę :) Serweta, cóż, może się zdarzyć każdemu... ego te absolvo - idź w pokoju, moje dziecko :) Towarzystwo dobrze robi na wenę, prawda? Oczekujemy sprawozdań z działań połączonych siostrzanych sił :)
-
Dawno temu kupiliśmy Tacie na gwiazdkę żeliwne ngi do ogrodowej ławki. Ale jakoś tak zeszło, była zmontowana tylko prowizorycznie z krzywą deską miast oparcia... W zeszłym roku na urodziny dostał z kolei ogrodowy stół drewniany. I stał ten stół w kartonie, i stał... Ale ponieważ tego lata rezydujemy w Bobowej w większym wymiarze, nadszedł czas, żeby coś ruszyć. Siostra pojechała do stolarza zamówić deski do ławki, stół wylazł z tektury i został skręcony. Tak się rozochociliśmy, że Cieśla na bazarku w Sulejówku musiał dokupić drugi komplet nóg i nareszcie wszyscy mają na czym siedzieć przy obiadach pod jabłonką. I zapoczątkowaliśmy tym samym chyba modę, bo mieszkająca w Bobowej ciotka pozazdrościła i właśnie wróciłam z bazarku z zamówionymi dwoma parami nóżek - u niej też staną "nasze" ławeczki :) Ciekawe, co się podziało podczas mojej nieobecności - sis przywiozła ponoć jakąś altankę, a Tata kazał zespawać metalową konstrukcję na trzepak i wieszanie prania - mam nadzieję, że nie napsuli jak architekta nie było... ;) Już wiem, że upadła moja koncepcja łazienki na górze - mama postawiła veto, że to jednak jej dom i ona sobie wybierze płytki. Dziwna jakaś ;)
-
Ceny - proszę bardzo. Krzesła: 120/4szt Lampy: 10-20zł ale kupowałam naprawdę śmieciowe tym razem(kinkiet bez klosza, nocna lampka bez abażuru, zardzewiała lampa sufitowa); żyrandole moje ulubione kupuję zazwyczaj w granicach 50-100zł Świecznik: 15zł Koszyk wiklinowy: 10zł Dzban miedziany: 80zł Serwis kawowy: 20zł Zdjęcia w swoim czasie, nie umiem ich ściągnąć z komórki...
-
Udało mi się wczoraj wybrać na starocie. No i nawiozłam do domu "fajansu". Przytaszczyłam 4 krzesła, 5 lamp w różnym stadium rozkładu, duży świecznik, małe lustro, latarenkę, tandetny zegar ścienny (ale ładny!) i cały koszyk zastawy stołowej - serwis kawowy i herbaciany. I dwa drukowane marynistyczne landszafty (chociaż nie wiem, czy można o morskim widoczku powiedzieć landszaft, bo tam lądu nie ma ). A najbardziej się cieszę z miedzianego dzbana, który zamierzam przerobić na dużą lampę stołową. Wychodzi, że jestem uzależniona od junku. Cieśla zniósł wyprawę z godnością i powagą, taszczył Olgę w chuście i krzesła na plecach i mruczał stosunkowo niedużo Przy okazji kupiłam parę kilo brzoskwiń i robią się z nich już powidełka na zimę :)
-
Teraz o szmateksach. Wakacje mnie nastrajają na second-handy :) Jestem bardzo zadowolona, bo we wspomnianych gorlicach zaopatrzyłam się w zasłony (10zł), dwie poszwy na kołdrę i dwa wielkie prześcieradła (35zł), zieloniutki bieżnik na stół (4zł) i nawet lekturę - używane angielskie powieści po piątaku. Z tego zapasowego prześcieradła mama mi uszyje poszewki na poduszki i jaśki. Tym sposobem będę mieć bardzo przyjemną pościel biało-niebieską. Kołderki mają z jednej strony romantyczne kwiaty, a z drugiej plażowe paski. Bobek sobie zażyczył stronę w paseczki, ja wolałam kwiatki :) W sumie żałuję, bo u nas jakoś nie trafiam na ciucholandy. Był jeden w Sulejówku koło sklepu, gdzie się zaopatrujemy, ale go zamknęli. Mała szkoda, bo w porównaniu z gorlickimi, to było drogo i niewielki wybór.
-
Emmi, ale wiesz, że w nieruchomościach liczą się 3 rzeczy? Lokalizacja, lokalizacja i jeszcze lokalizacja :) :) :)
-
Emmi, wiesz, że u mnie czekają w doniczkach pierwiosnki dla Ciebie?
-
Poduchy uszyte, tylko mama dziś wyjeżdża :( Koniec z wygodami i obiadkami pod nos :(
-
Olga, pal licho majtki, jak już oddadzą Wasze mieszkanko będziesz sobie mogła po nim chodzić i bez nich :) Moje aranżacje się przeniosły do ogrodu, ale chociaż tam idzie nie najgorzej. Skosiłam dziś 500 mniszków jak nic, dopiero teraz doczytałam, że trzeba było ręcznie i zrobić z nich miodek 8) Mama uszyła nowe pokrowce na huśtawkę, brakuje tylko rzepów do zapinania (bo rzepy dopiero wymyśliłam genialnie wieczorem, miały być guziki wg planu A). Udał mi się sad i warzywnik. Znaczy jak plony to nie wiem jeszcze, ale w rogu działki wydzieliliśmy niskim płotkiem z zielonej siatki kwadratowy obszar, oba boki mają wejścia przez metalowy łuk - pergolę taką jak pod róże. Trwa konkurs, czym obsadzić tę siatkę i pergole - mam nasiona wilca i groszku pachnącego. A może nasturcje, albo fasolka? Ciekawe, co jest najmniej wymagające, bo ziemia tam marniutka.
-
Emmi, są specjalne zegary, które można montować na zewnątrz. Ten przytaszczony z Anglii mój właśnie do takich należy. Niepotrzebnie, bo miejsce zamieszkania dostał w salonie :) Chociaż nawet im jakiś okap dachu pewnie dobrze zrobi... Foliowanie i inne "domowe metody" odradzam, bo to Ci zaraz zaparuje, zabrudzi się i zegar będzie a) nieczytelny oraz b) paskudny. Już prościej może kupić jakiś tani i traktować go jako sezonową "jednorazówkę".
-
Herkules właśnie, chociaż w te mikre dziurki nawet jego mała trąba nie wchodziła, więc tylko obficie wysprejowałam po całości i owinęłam folią spożywczą.
-
Przepraszam. \"Fajansowe poduszki\" czyli poduszki z \"fajansu\" czyli ze sklepu ze starociami :D
-
Olga, fantastycznie :) Trzymaj Marudę przy życiu, przyda się przy przeprowadzce ;) ;) ;) Już zazdroszczę tych starociowych wypraw - są w garnku może zdjęcia łupów i dlaczego nie? :) Galotki dla małej królewny... połowicznie - znaczy są uprane, ale trzeba jeszcze poprasować. Zamierzam zrobić outsourcing, czyli zlecić to mamie. Która właśnie usypia Bobka. Jak uśpi to jej "pozwolę" poprasować, niech się czuje zaangażowana ;) ;) ;) Tak, wiem, wredny ze mnie typ :)
-
Najpierw rozejrzyj się jaką masz infrastrukturę. Tzn. czy są już jakieś przyłącza (prąd na pewno masz, ale gaz?). Jeżeli nie ma, to czy możesz mieć i za ile. W wariancie optymistycznym masz lub łatwo zrobisz przyłącze gazowe. Wtedy możesz zrobić kocioł gazowy, nieco oszczędniejszy wariant (w eksploatacji, bo nie przy zakupie) to gazowy kondensacyjny. Zalety - pełna automatyka, duży komfort. Nieco drożej niż paliwa stałe, ale możesz wyjechać na dłużej bez obawy, że coś Ci zamarznie, zresztą przy takim niewielkim domku to nie musi być taka wielka różnica w kosztach (zależy, czy dom masz ogólnie energooszczędny, jaką planujesz temperaturę w środku itd). Jak gazu nie ma masz do wyboru ogrzewanie elektryczne, paliwa ciekłe lub stałe. Elektryczne w wariancie tradycyjnym lub pompa ciepła. Pompa ciepła - droga instalacja, tania eksploatacja. Bez niej - nie jest zbyt tanio, ale można obniżyć koszty korzystając z IItaryfowego rozliczenia za prąd i systemów akumulujących ciepło (np. piece akumulacyjne). Obie wersje - w pełni automatyczne. Paliwa ciekłe czyli gaz płynny z butli lub olej opałowy. Musisz mieć miejsce na butlę z gazem lub zbiorniki z olejem (to drugie tylko w domu - czyli duża i specjalnie przystosowana kotłownia). Koszt gdzieś pośrodku między gazem z sieci a prądem w wersji bez IItaryfy i pompy ciepła. Paliwa stałe. Zalety: stosunkowo niski koszt. Wady: brak a w najlepszym razie tylko częściowa automatyzacja (w wariancie z podajnikiem ślimakowym i węglem groszek lub peletami), konieczność składowania opału. Czyli wymaga to od Ciebie wysiłku (dokładać do pieca lub podajnika), przetransportować i składować opał, nie możesz wyjechać na dłużej niż kilka dni zimą (chyba, że masz alternatywne ogrzewanie automatyczne), występują spore wahania temperatury (trudno o precyzyjne utrzymanie zadanych wartości). Na szybko - tyle. Jak napiszesz coś konkretniej, można dyskutować dalej.
-
Ja też chwilowo nie mam obrusu, bo dałam do prania stary, a nowy się nie chciał sam założyć :) Ale już go nawet uprasowałam. Przynajmniej mniej-więcej bo to lniano-jakiś materiał, cholerycznie się prasuje... Na święta zamierzam posiać rzeżuchę (oj, to się muszę spieszyć), kupić żółtych i białych tulipanów i gałęzie wierzby mandżurskiej do dużego wazonu (to ta pokręcona). Jajka gotuję w cebulowych skórkach, żeby się opaliły na brąz. I gotowe. Sprzątania nie planuję wielkiego, umyję tylko okna w salonie i na taras, może jeszcze kuchenne. W sumie taka pustawa chałupa jak moja ma sporo zalet - nie ma tylu zakamarków, gdzie się zbiera brud i graty :) No, może jeszcze wyczyszczę kominek. Szyba jest prawie kompletnie czarna. A najlepiej to Cieśli zlecę ;>
-
Chciałabym takie dzieci jak Miś... Bobek chodzi spać późno a wstaje wcześnie... dzisiaj znowu 6:30. Zieeeewaaaam. W kwestii udoskonalania domu to tylko w wazonie trochę naciętych gałązek się zieleni. No i pozbierałam zabawki małego, będzie porządek aż wróci z \"pitola\" i je znowu rozrzuci :D
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 12