tuurma
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez tuurma
-
Hihi, jakoś wszystkie mamy to samo na myśli. Miałam dziś z Cieślą rozmowę po drodze w samochodzie (dojazdy do pracy to u nas \"quality time\", jest kiedy pogadać ;) ) co kto uważa za ważne i czym się charakteryzuje \"porządność\" bądź \"nieporządność\" osoby. Bo Cieśla np. odkurza podłogi i nawet raz na miesiąc je zmywa, ale nie zbiera Bobka zabawek ani różnego bałaganu, który się \"sam robi\" na powierzchniach płaskich. W odróżnieniu ode mnie. Ja nie odkurzam, ale cięgiem składam do koszyka te samochodziki ;) ;) ;) Ale na przykład kuchenkę czy blaty to tylko ja myję. Nie doszliśmy do żadnych konstruktywnych wniosków poza takim, że każdy ma swoje priorytety, ale Cieśla mnie oświecił, kiedy się myje okna i chciałabym się tą wiedzą podzielić. Mianowicie \"jak się robi ciemno\" :) Przy czym odżegnuje się od pomysłu mycia codziennie wieczorem :D :D :D Ja nie mam za bardzo własnego poglądu na sprawę kiedy się myje okna - myję jak przyjedzie moja mama i wywiera na mnie presję, sama łapiąc za ścierkę (dodam, że zupełnie niepotrzebnie, bo ja mam zawsze czyste okna ;) może z wyjątkiem drzwi balkonowych nieustannie ślinionych przez Ajsa).
-
Emmi, jeżeli masz mnie na myśli, pisz śmiało. Zabić się można we własnym domu na tysiące sposobów (jak kogoś interesuje rozwinięcie tematu polecam film Final Destination :D ). Znam ludzi, którzy boją się mieć w domu ogrzewanie gazowe, jeszcze inni boją się jedzenia z kuchenki mikrofalowej. Niektórzy boją się nawet wyjść na ulicę. I co z tego? Można się zamartwiać, a można postępować zgodnie z własnym rozsądkiem, czyli przyjąć do wiadomości, że jest pewien poziom ryzyka i już.
-
Cóż, z tą nietrwałością... Nadal stoi dom mojego dziadka, wybudowany w roku 1869. I nie zamierza się rozpaść :) Mój domek też powinien trochę postać, najwyżej czeka go wymiana zewnętrznego oszalowania.
-
No to u Ewy jest tak samo jak u mnie tylko zupełnie odwrotnie :D :D :D Tzn. u mnie bale są wewnątrz, a docieplenie na zewnątrz, a u Ewy na zewnątrz bale, a ocieplenie od środka. Z tego, że bale są na całą długość wnoszę, że to konstrukcja tzw. zrębowa. Fajnie na zagrodzie. Zgrabiłam, pojeździłam taczką, żeby to wszystko zwieźć, spaliłam, uwędziłam pół chałupy. Bobek z Cieślą tymczasem padli i śpią na górze. Spokój, błogo... Tylko herbatki sobie muszę zrobić, bo ... po co, ach po co, ach po co nam żyć, kiedy nie będzie już wolno nam pić herbatki... herbatki... :)
-
Emmi, wykładzina na schodach jest bardzo popularna w Anglii. Chyba się ją normalnie przykleja, bo niekoniecznie musi mieć metalowe pręty. Jak zwykle ostateczny efekt zależy od doboru i jakości tej wykładziny... Na pewno ułożenie zajmuje małą chwilkę i gotowe. Bobek polubił swój pokój. Sam chce chodzić spać do \"nowego łóżeczka\", a dziś podobno kumpel wpadł do Cieśli to mały sam zaprowadził wujka na oględziny swojego królestwa :)
-
O, Farmerko! Źródełko nóg, że mucha nie siada :) Przetaszczyliśmy z Cieślą niskie sosnowe łóżko z \"gościnnego\" na dole do Andrzejka. Akuratnie wypełniło aneks jego pokoju - coś w rodzaju wnęki pod skośnym sufitem głębokie na jakieś 2m i szerokie na 2 z groszem. Cieśla podłączył gniazdko (było założone \"na rybkę\", a brakowało połączenia w puszce). Oddałam młodemu sosnowy dwupiętrowy stoliczek na kółkach, służący do tej pory za podstawę pod kwiatki w łazience, robi teraz za \"nachtkastlik\" wedle nomenklatury mojej Babci :) I jeszcze lampkę, żeby było przy czym poczytać. Na ścianie co prawda jest miejsce na kinkiet, ale jakoś nikt się nie może zbierać i zamontować tego urządzenia... Teraz mamy chytry plan, żeby młody znowu zamieszkał w swoim pokoju - przez ostatnie miesiące się zbisurmanił i wprowadził do naszego łóżka, co jak się domyślacie, nieco utrudnia wypoczynek, o negatywnym wpływie na pożycie małżeńskie nie wspominając ;) No i jeszcze przedwczoraj zrobił nam powódź, jak Cieśla go położył spać zapominając o pieluszce :o Niby nic, a od razu ten pokoik zrobił się bardziej \"zamieszkały\". Jestem z siebie dosyć dumna, bo mamy szybki efekt, wydaliśmy na przemeblowanie zł zero, a małego póki co nowe łóżko bawi. Może to się utrzyma ;)
-
U mnie zastój, więc się nawet nie odzywam. Pocieszam się, że jak przyjdą cieplejsze dni, to może mi się zachce. Więc nawet więcej nie piszę, żeby nie siać defetyzmu :)
-
Farmerko, dołączam się do gratulacji, widzę, że prawdziwa z Ciebie wyjadaczka-allegrowiczka się robi :) Ja tam jakoś nie mam szczęścia i tylko mnie ten Słomczyn pociesza :) Tylko teraz nie mam ochoty się taplać w śniegu i błocie, a zaraz będzie osesek na ręku... chyba muszę się dokształcić w temacie chust do noszenia niemowląt, żeby nie przeszkadzały ciężko pracującym w polu i zagrodzie matkom :D Nie wiem, jak te nasze antenatki wyrabiały z czeredą czepiającą się spódnicy prawdę mówiąc ;)
-
Kupiłam wczoraj w markecie dwie \"walizki\" wiklinowe. Upchnęłam akurat części Bobkowej kolejki w jednej, druga czeka na razie pusta na tory (tory są rozłożone na stałe i zajmują większość pokoju ;) ). Dojrzeliśmy do kupna łóżka do pokoju małego. Jeżeli dopisze pogoda i szczęście to może coś znajdę na giełdzie w Słomczynie (wczoraj spadł u nas taki śnieg, że się nawet nie wybierałam). Jeżeli nie, to pozostaje mi coś gotowego ze sklepu, chyba, że namówię tatę na majsterkowanie wg mojego projektu... Ale to drugie raczej mało prawdopodobne, bo czasu nie za wiele, a i zachodu chyba dużo. Jakiś taki marazm mnie ogarnął, że nawet posprzątać w chałupie ciężko, a co dopiero wdrażać ambitne projekty :o Mam nadzieję, że jak słońce wyjdzie, to mnie wyciągnie z tego dołka.
-
Raczę się pomału zaprenumerowanym w grudniu House Beautiful. Przyszły na raz trzy numery. Bardzo przyjemnie i pobudza do zmian :) Ale z drugiej strony sezon \"domowy\" się u mnie kończy i już widzę, że zainteresowanie przenosi mi się na ogródek. Znalazłam dziś kwitnącego przebiśniega! Niespodzianka, bo nie sadziłam - musiał się zaplątać od jakiegoś darczyńcy i tak mnie zachwycił samotnie na środku rabatki :) Piaskowiec na moim patio wylazł spod śniegu. Widać, że co nieco się złuszczyło pod wpływem wody i mrozu. Trzeba będzie pozamiatać, bo oddzieliły się takie cieniutkie \"skorupki\" na powierzchni. Namalowałam Cieśli projekt konstrukcji trejażowo-pergolowej dookoła owego patia, ani mruknął ;) Przyzwyczaja się ;)
-
Nie wątpię, że noga okropnie wygląda _na__razie_ i to się prędko zmieni, dostanie blacik i serwetkę na górę, aż będzie wzbudzać wyłącznie ochy i achy :)
-
Niestety, nawet nie wiem o kim mówisz :o W skrzynce w zeszłym tygodniu znowu znalazłam Werandę, ale średnio mi "podszedł" ten numer. Najbardziej chyba spodobał mi się dość siermiężny dom jakichś fotografów (o ile dobrze pamiętam treść artykułu). Mam dwa podniszczone bukowe krzesła, może jeszcze coś dokupię na starociach i spróbuję je pomalować na białe postarzane? Na razie nie chcę wdychać żadnych oparów, więc tylko odkładam mniejsze i większe graty do potraktowania farbami.
-
Może białe? Ostatnio podobają mi się także takie białe-białe wnętrza, oczywiście nie wszystko śnieżne, tylko różne odcienie i kolorowe akcenty. Może napisz coś więcej o tym domu? Z jakich czasów pochodzi, jaki styl ogólnie, co tam jest teraz oprócz bordowej podłogi z desek?
-
Jeżeli domek miał fajny charakter to rzeczywiście, czemu go nie zachować. Chociaż jestem przekonana, że odciśniesz na nim własne piętno, przecież to nie skansen :) Po naoglądaniu się w Ameryce HGTV, a nawet w Polsce widziałam przez internet ze dwa odcinki \"colorsplash\" ;) mam ochotę coś pozmieniać w naszej chałupce. Bo sypialnie na górze mamy wybitnie bezpłciowe - stare meble, które pasowały może do wynajmowanych mieszkań blokowych, ale tutaj przydałoby się coś podziałać bardziej kompleksowo. Czyli nie tylko białe ściany i nudne umeblowanie, tylko jakiś kolor, tkaniny, obrazy i dodatki... Ale to raczej nie przed latem, z kilku powodów - nie chcę teraz wdychać farb, latem pewnie wpadnie mama i pomoże z szyciem, no i czasu może będzie więcej. Bo z okazji dzieciaka wezmę wolne od pracy zawodowej ;)
-
Moje chłopaki całkiem zgrabnie rozprawiły się z listą zadań zleconych. Komin w kuchni wyszedł cudnie, mam nadzieję, że te płytki okażą się w miarę trwałe i odporne na obijanie. Zniknął co prawda z komina mój dwustronny dworcowy zegar. Cieśla zamontował go na przeciwległej ścianie, czyli nad zlewem. Umiarkowanie to praktyczne, bo ze stojącej przy kominie kanapki nijak nie widać, która godzina. Liczę jednak, że jak przyjdzie paczka z moimi nabytkami, to akurat do kuchni spasuje zegar z metalowymi półeczkami, który się do walizki nie zmieścił. A dworcowemu jakiś inny domek przysposobię. Ściana do łazienki na razie jest pomalowana na gładko, czeka na zrobienie warstwy dekoracyjnej bejcą i barwnikiem. Ale już w żadnej mierze nie wygląda budowlanie. Tym samym w holu brakuje mi już tylko szaf, żeby było skończone. W aspekcie funkcjonalnym, bo miejsce na akcenty dekoracyjne się jeszcze znajdzie ;) Na górze - nareszcie są skośne drzwi do małego pom. gospodarczego, tzw. \"bojlerowni\". Dlatego taka romantyczna nazwa, że większość przestrzeni zajmuje 400l zbiornik na c.w.u. :) Nareszcie go nie widać, w sobotę posprzątałam resztę tej kanciapy i znalazło się miejsce na buty narciarskie, starą drukarkę Cieśli, wielki przenośny wentylator, wysokie krzesełko, którego Bobek już nie używa, ale przecież się przyda młodej latorośli... Wystawiłam z 6 pustych wiaderek po farbie (niektóre jeszcze z czasów budowy) więc jeszcze coś się tam zmieści. Z siłą wodospadu z bojlerowni wpadłam do cieślowego \"pierdolnika\". Który coraz mniej zasługuje na tę nazwę. Wielka torba gratów poszła do śmieci (historyczne identyfikatory, ładowarki do telefonów, które się dawno zgubiły, panel od radia ukradzionego 6 lat temu - czujecie klimat ;) ). Wielki wór starej elektroniki, z którą Cieśla nie potrafi się zupełnie rozstać zapakowałam i jutro go wywieziemy do serwerowni na Uniwerku, gdzie sobie może leżeć (i może jakaś litościwa dusza to zezłomuje, bo nie sądzę, żeby komuś się jeszcze przydała karta do pc z modemem o prędkości 28.8 ;) ). Tym samym zostało raptem umiarkowanej wielkości pudełko z zasilaczami, kabelkami i \"przydasiami\". W dodatku pudełko jest estetyczne, dokupię mu jeszcze parkę i ustawię na regale, czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. I na końcu (ale, jak to mówią last, but not least) moja piękna garderoba. Zamiast totalnej rozwałki i sytuacji, że koszyki się nie wysuwają do końca, bo blokują je szafki ustawione w poprzek jest elegacko - dwa rzędy pod równoległymi ścianami, pośrodku ze dwa metry wolnej przestrzeni. Jest dojście do okna, miejsce na deskę do prasowania. Jest nawet specjalnie zostawiona luźna półka, żeby rzucić na nią pranie \"hurtem\" przed poukładaniem w koszykach. Na górnych półkach mnóstwo miejsca na duże paczki z zapasową pościelą czy pudła z bombkami. Garderoba to jednak cudowny wynalazek, a funkcjonalnie urządzona jeszcze lepszy. A cała ta metamorfoza dzięki kilku metrom półek z białej płyty przyciętej w Castoramie na wymiar. No i dzięki Tacie :)
-
Wiem, że w tym sklepie robią na zamówienie, ale nie pytaj mnie o ceny http://www.metaloplastykazams.com.pl/ To w Sulejówku pod Warszawą.
-
Emmi, u nas telewizja gości w domu wybitnie rzadko, więc żadnego takiego ustrojstwa nie posiadam. Mamy te kanały, co w powietrzu, a i tak nie oglądamy :) A HGTV można obejrzeć w internecie www.hgtv.com Polecam na wypadek nadmiaru czasu wolnego :)
-
A mnie z Hameryki chyba najbardziej będzie brakowało telewizji ;) Jak mam czas to oglądam kanał HGTV, gdzie HG się bierze od \"homes & gardens\". Pokazują różne przeróbki w domach mniejsze i większe, masa pomysłów i inspiracji. W Polsce tv włączamy tylko małemu na \"baję\".
-
A co, druga połowa u dentysty zostaje na stałe? ;) Hihi, z zegarami tak się rozpędziłam, że oprócz tego w kuchni jeden podarowałam tacie, a jeden czeka w pudełku \"na wszelki wypadek\" jak się zdecyduję gdzie go powiesić. Myślę o tarasie z tyłu domu, stoi tam żeliwna ławeczka, z zegarem już będzie całkiem dworcowo, Cieśla wymyślił, żeby zamówić szyld z nazwą \"stacji\" czyli naszej wioski i powiesić na łańcuchach pod sufitem :) Jeszcze o zegarach, to czeka na włożenie do walizy takie cudo kupione na eBayu http://cgi.ebay.com/ws/eBayISAPI.dll?ViewItem&ssPageName=STRK:MEWNX:IT&item=320332537676 Zamierzam je zainstalować gdzieś w kuchni, chyba, że zmienię zdanie :)
-
Dzionki to inaczej duperele, drobiazgi, rzeczy nieszczególnie potrzebne. Konkretnie kupiłam ochraniacz i kocyk do łóżeczka dziecięcego we wzorki z Kubusiem Puchatkiem, trochę skrawków tkanin, z których zamierzam uszyć pokrowce na poduszki, jakieś dziecięce ubrania i drewniane delfiny. Tyle pamiętam :) Dzisiaj u nas snow storm więc panika. Siedzimy i pracujemy z domu. Wczoraj byłam w japońskiej restauracji, gdzie gotują przed stolikiem, wyczyniając akrobacje nożami, jajkami i czym popadnie. Wróciłam napchana jak bączek :)
-
Przyjechała jedna z moich lamp. Przeraziłam się, bo wielgachne pudło, po rozpakowaniu podstawę lampy jakoś upchnę w czemodanach, a abażury chyba będę musiała wziąć do ręki na samolot. Mam nadzieję, że mnie nie wyrzucą... Dzisiaj jakoś przewiozłam z Florydy do Connecticut hamak kupiony na ichniejszym bazarku. Hamak ma taki kij drewniany, co jest rzeczą potencjalnie niebezpieczną, więc security długo nad nim deliberowało i poleźli go gdzieś prześwietlać czy się konsultować. No ale w końcu oddali. Mam nadzieję, że się to ustrojstwo sprawdzi, to taka wersja, że ma tylko jeden zaczep i można siedzieć, leżeć i choć co... zamierzam go powiesić na tarasie, bo tam za wąsko na zwykły.
-
Dziewczyny, jestem, ale się muszę trochę odrobić. Wróciliśmy wczoraj wieczorem z Nowego Jorku, było super, opiszę niedługo :) Tymczasem nasze aukcje ruszyły, sprzedałyśmy parę dzionków, czyli pierwsze koty za płoty. Juhuu! W tv cały dzień inaugurują nowego prezydenta, wielu ludzi bardzo przeżywa - i nie ma się co dziwić. To w telegraficznym skrócie...
-
Ilnicka, są tu takie sklepy jak wymieniłaś, jeszcze co prawda nie byłam, ale są w planie. Cóż, najpierw trzeba się z robotą uporać. Dzisiaj znowu nastrzelałam fotek i nawet przebrałam manekiny na wystawie w walentynkowe ubrania ;) Jakbym kiedyś musiała, to już mam doświadczenie jako panna sklepowa, chociaż ciotka się ze mnie śmiała, jak krzywo guziki zapięłam i wcale tego nie zauważyłam :) W każdym razie stronkę sklepu, którą podawałam wczoraj uważam za skończoną póki co, teraz się koncentrujemy na aukcjach. Żeby tylko coś się sprzedało, bo inaczej wszystkim będzie przykro :o
-
O, Iza! Wróciłaś ;) Ja znowu w robocie, czyli w sklepiku, na razie się rozgrzewam hot chocolate. Żeby spalić kalorie robiłam rano trochę rozciągających ćwiczeń (o, matko! jak ja zgnuśniałam) i nie wiem, czy mnie jutro nie będzie wszystko bolało jak jasny pieron :) A teraz idę pstrykać topy - chyba dzisiaj na nie kolej :) A wieczorem mam dwa wyjścia, albo zrobię pranie, albo idę na zakupy, bo kończą mi się czyste bluzki ;) W sumie wolę chyba na zakupy ;)
-
No my jednak będziemy samolotem, szybciej, wygodniej i bezpieczniej :) Nie mogę się przyzwyczaić do pełnego zatrzymywania na stopach tutaj, traktuję je jak polską "kielnię" czyli znak ustąp pierwszeństwa. Zwalniam, rozglądam się, ustępuję, ale obce mi jest kompletne zatrzymywanie się, jak nic nie jedzie. Trzymajcie kciuki, żeby mnie nikt nie przyłapał i mandatu nie wlepił ;)