tuurma
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez tuurma
-
No wybieram się... będę stacjonować w CT, ale w planie jeszcze bliżej niesprecyzowana wycieczka... zdaje się, że mam taki bilet \"anywhere in the US\" i decyzja jeszcze nie zapadła, co będę zwiedzać.
-
Domku tuż tuż, to są tzw. \"charity shops\". Bardzo popularne jest Oxfam, generalnie trzeba się rozglądać za małymi sklepami z napisami o jakichś zbożnych celach - Cancer Research itd. W każdym mieście są :) Więc jak widzisz tego rodzaju napis a na wystawie szwarc, mydło i powidło to jesteś na miejscu :)
-
Maniu, też to praktykowałam podczas ostatniej wizyty na Wyspach. Teraz jak mi się uda to może pojadę jeszcze w marcu, na pewno odwiedzę charity shopy w okolicy :) Akurat nigdy nie znalazłam porcelany czy zasłon, głównie książki i trochę ubrań. Ale ogrodnicze książki angielskie dobre :) Transport lotniczy też mnie bolał bardzo, rzeczone kniżki wiozłam w bagażu podręcznym, żeby nie przekroczyć limitów i baaardzo mi było ciężko ;) A w styczniu (odpukać, żeby mi nic nie stanęło na przeszkodzie) wybieram się za ocean, tam na pewno też są jakieś junk sales, zamierzam to zbadać, jeżeli czasu starczy :) W razie czego wyślę kontenerem :) To żart oczywiście, Cieśla by mnie potem do domu nie wpuścił z tym badziewiem ;)
-
Ja mam syndrom urządzania gniazda chyba ;) Bo tylko mnie jakieś duperele interesują, kupuję obrusy, planuję szafy... Czy to nie powinno trafiać w bardziej zaawansowanej ciąży czasem? Zgadzam się, że dechy narzucają proste raczej wykończenie. Takie wręcz surowe powiedziałabym. Najbardziej mi się podobają takie szerokie dechy, wąskie już nie mają tego uroku. Aż tyle oczywiście, nie że nie mają w ogóle. No i zawsze im szersza deska, tym mniej szpar w podłodze siłą rzeczy :) Też myślę, że lakier tu będzie najpraktyczniejszy, chociaż prawdopodobnie do malowania lepiej zatrudnić fachowca, żeby nie zepsuć roboty (ewentualnie najpierw potrenować w jakimś małym pomieszczeniu). Teraz są ładne lakiery, zwłaszcza matowe lub półmatowe (bo do dech wysoki połysk mi znowuż nijak nie leży).
-
Przy piecach na paliwo stałe przepisy mówią chyba 4x w roku... Kominiarze mówią, żeby przynajmniej dwa. Ale "w razie czego" to ubezpieczalnia pierwsze o co zapyta, to kwitki od kominiarzy. Swoją drogą ja nie dostałam ostatnio kwitka, miał pan kominiarz podrzucić przy okazji... Przymierzałam dziś w pokoju małego zdobyczne firanki. Z błękitno-granatowego poliestru, plus falbanowaty lambrekin. Zdobyczne, bo ciotka założyła je w pokoju swojego syna, który jak je zobaczył kazał czym prędzej wywalić to dziadostwo. Cieśli też się nie podobają, a mnie się zdaje, że w dziecięcym pokoju będą całkiem na miejscu. Tylko nie wiem, jak ten lambrekin zawiesić, bo o ile zasłonki mają tunel, żeby wsunąć karnisz, to on jest na marszczonej taśmie i nic nie ma do przyczepiania (a przynajmniej ja nie widzę).
-
Jak patrzyłam to można do 1000zł agregat kupić. W skali wydatków na budowę to się jakoś da znieść, a jeżeli to ma Emmi spędzać sen z powiek to chyba warto? Jak go podłączysz, to już spokojnie Ci zasili wszystko, co trzeba. Więc palić świece możesz dla przyjemności :) Swoją drogą, Bobek uwielbia gasić świece. Do tego stopnia, że ze dwa razy dziennie muszę mu kilka razy zapalić a on gasi ;)
-
Emmi, nowoczesne domy po prostu takie są, że nie działają bez prądu. Nic tu nie ma do rzeczy konkretny wybór pieca. Jedyne co możesz zrobić, to postawić wiatrak w ogródku albo konia zaprząc do kieratu i zorganizować prądnicę. Takie czasy, że dawniej stosowane np. przy ogrzewaniu centralnym grawitacyjne systemy teraz są wypierane przez nowsze, z pompą, które są dużo wydajniejsze, nie ma takich wymogów co do prowadzenia instalacji, mają mniejszą bezwładność, dzięki czemu są wygodniejsze i bardziej oszczędne. Niestety, bez prądu nic nie działa. O brak wodociągu pretensje można mieć do nieruchawych urzędników, ogrzewanie z elektrociepłowni indywidualnych domów spotyka się w Polsce baaardzo rzadko i tylko w centrach miast, na wsi to nie ma żadnego sensu - straty przesyłowe byłyby ogromne. U nas też tak jest, też często wyłączają prąd (w końcu jesteśmy chyba pod tym samym zakładem energetycznym). Możesz pomyśleć ewentualnie o dieslowskim agregacie na sytuacje awaryjne. Masz dużo miejsca w pomieszczeniach gospodarczych.
-
Jak dla mnie to, co wymieniłaś, to nie są zbyt obiektywne kryteria, dla każdego znaczą co innego. Ale możemy przyjąć pewne założenia. Eleganckie w ogólnie przyjętym rozumieniu są dwa rodzaje podłóg - parkiet drewniany lub naturalna podłoga kamienna (np. marmur, trawertyn itd). Oba się dość łatwo czyści i są bardzo trwałe pod warunkiem odpowiedniego przygotowania wstępnego (dobry materiał, prawidłowe ułożenie, impregnacja, dobry lakier). Żeby było ciepło z drewnem nie trzeba nic robić, pod kamień możesz założyć ogrzewanie podłogowe. Jeżeli już masz wylewki to elektryczne, jeżeli nie - możesz zainstalować wodne i podłączyć do pieca. W miarę miękkie jest tylko drewno. Z materiałów mniej eleganckich masz: - okładziny ceramiczne, czyli gres, terakota itd; z pominięciem wyglądu reszta cech użytkowych porównywalna z kamieniem - gorsze parkiety (np. mozaika), deski - panele laminowane - wykładzina dywanowa - wykładzina elastyczna - podłogi korkowe - beton pomalowany odpowiednią farbą (dość awangardowe, przyznaję, ale za to taniocha) Trociny i wysypywanie klepiska tatarakiem pominęłam, bo już nie masz klepiska ;) No i jak? Coś Ci podpowiada rozum/serce/praktyczność/sakiewka/kobieca intuicja? ;)
-
Brak ogrzewania w kibelku - porażka. Zimno w dupkę, nieprzyjemnie, uuu :( Tak jest u mojej ciotki, mieliśmy też tę sytuację w jednym wynajmowanym domku. Ogólnie to jestem zdecydowaną przeciwniczką osobnych wctów. Nie znoszę takich klitek. I żadne tam mnie nie przekonają, że można się kąpać jednocześnie, bo przecież w każdym nowym domu są łazienki co najmniej dwie. Ale może ja w ogóle jestem nazbyt wyluzowana, bo do łazienki przy sypialni to w ogóle nie mamy drzwi - tylko przejście bezpośrednio z pokoju.
-
Małemu trollowi sprawiłam do pokoju raczej tanie panele laminowane, kolor ciemny brąz (oczywiście o jakiejś romantycznej nazwie zapożyczonej od egzotycznego drewna, ale kto by to spamiętał). Położył tata z Cieślą w kilka godzin - może w sumie 1 dzień na 2 pokoje, przedpokój i garderobę. Kładliśmy z założeniem, że za małe parę lat troll je załatwi a ja wymienię podłogi łatwo i bez wielkiego żalu. Jedyna różnica wobec planu jest taka, że podłogom nic się nie dzieje, wygląd mi się podoba, nic ich nie rusza, więc mogą sobie pożyć znacznie dłużej niż zakładałam początkowo. Płakać nie będę ;)
-
Emmi, spisz swoje kryteria. I oceń wszystkie opcje zgodnie z nimi. Bo ja już nie wiem, czego ty byś właściwie chciała, co gorsza wygląda jakbyś sama nie wiedziała ;) kryteria np takie - częstotliwość i kłopotliwość odświeżenia podłogi (malowanie, cyklinowanie, olejowanie...) - łatwość mycia - odporność na ścieranie i zamoczenie - wygląd - ciepło/miękkość I jak to zrobisz to może Ci coś wyjdzie. Co do mojego blatu, to napiszę takie sprostowanie, że moim zdaniem zużył się wyjątkowo nieznacznie - po prostu starła się warstwa oleju tuż przy zlewie, w miejscach gdzie często jest szorowana ostrym drapakiem. Odświeżenie tego blatu zajmie mi jakieś pół godziny pewnie łącznie z myciem narzędzi, więc ja osobiście polecam olej na blaty. Jak jest na podłodze - nie wiem. Wszelkie działania na podłodze kawałkami odpadają. Będzie od razu wyglądało dziwnie, bo każdy preparat zmienia mniej lub bardziej odcień drewna i stopień połysku. Więc jak olejujesz czy lakierujesz to po całości. I jeszcze dodam osobistą opinię, że sądzę po tych wszystkich wynurzeniach, że najlepiej będzie jak położysz jakieś solidne, grube dechy i polakierujesz je dobrym, twardym lakierem. Tylko nie oszczędzaj nadmiernie na jakości i właściwym wysuszeniu drewna, najlepszy pewnie byłby kawał dębiny czy jesionu. A tuż przy wejściu, przy tarasie połóż jednak płytki jak radzi Amita.
-
Aha, Cieśla montuje koszyki do szafek kuchennych. Twierdzi, że to trywialnie proste, szyny przykręca się 3 śrubkami, na szyny wkłada koszyk et voila!
-
Emmi, zastanawiam się ile par dyżurnych kapci Ci będzie potrzebnych. Wychodzi, że w przyziemiu jedne, przy wejściu na górze drugie, a na tarasie trzecie. Plus jak nie wejdziesz z powrotem tymi drzwiami, którymi wyszłaś, to i tak latasz na bosaka ;) Moim nieskromnym zdaniem, nie po to się ma dom z ogrodem, żeby zmieniać kapcie jak w komunistycznym muzeum, ale każdy robi, jak chce. U siebie postawiłam na dywanik w wiatrołapie i wycieraczki pod drzwiami wejściowymi i przy tarasie. Trochę złapią, a reszta się naniesie. Więc mam podłogi na dole raczej brudnawe, zwłaszcza przy deszczowej aurze. Liczę, że wybrukowanie podjazdu i kawałeczka przy schodach tarasowych oraz porządny trawnik na reszcie działki poprawi sytuację - bo teraz cały piach z podjazdu Ajsik wnosi na łapach a my na butach.
-
Podoba mi się takie zawinięcie blatu na ścianę, najbardziej te niezbyt wysokie, czyli ok 15-20 cm, zwłaszcza przy blatach kamiennych. Szyba powyżej jest fajna, można pod nią dać ciekawą, wzorzystą tapetę, a myje się pewnie równie łatwo, co płytki, albo nawet łatwiej bo przecież gładziutka. O okładzinie stalowej słyszałam, że bardzo na nich widać smugi, zaschnięte kropelki wody itd... jak ze wszystkim na wysoki połysk pewnie.
-
Zrób drewniane fronty szafek i półki? Stół i krzesła drewniane, z widocznymi słojami, nie zamalowane na kolorowo. Wilk syty i owca cała może będzie. Nie miotaj się tak, dziewczyno, tylko pomyśl, co ci się podoba. I tak zrób. Tu głównie mówię o podłogach, ale nie tylko :)
-
Jak wiadomo, kuchnię mam z gołych desek. Ale w strategicznych miejscach, czyli na tyłach blatu roboczego są płytki - te same, co na podłodze, czyli gres 50x50, że z jednej płytki (na wysokość) jest całe zabezpieczenie. Jak jeszcze płytek nie było, niestety bardzo brudziło się pryskającym tłuszczem. Inne rzeczy łatwo z drewna zmyć, w najgorszym razie lekko papierem ściernym i wszystko gra. Tłuszcz niestety wsiąka głębiej i nie sposób go usunąć, widać takie plamki.
-
To ja sobie może zrobię kromkę... Chleb z własnego wypieku. Masło sklepowe, trudno :) Czas na śniadanie najwyższy.
-
Hmm, to ja się po telefonie nie zorientowałam, że taka odpowiedzialnność na mnie spoczywa :) Zawsze mam w zanadrzu moje super-czekoladowe ciasto podnoszące poziom endorfin i czego tam ;)
-
Emmi, z remontem jak z ogrodnictwem. Nie trzeba koniecznie ciągle zmieniać, ale można i to jest właśnie fajne :) Poza tym, Ty jeszcze nie remontujesz. Ty kończysz budowę, a zapewniam Cię, da się skończyć. Świecę tutaj przykładem, bo w sumie uważam, że my skończyliśmy (jeśli nie liczyć braku obudowy kominka rzecz jasna) :)
-
Okienka u nas drewniane, ale, odpukać dobrze się trzymają. Teraz idzie pomału na 5 rok i nietknięte zębem czasu. Teraz robią z warstwowo klejonego drewna, farby też chyba lepsze. Ale pamiętam takie podwójne, z bloków, malowane olejną... Oj było z nimi i z myciem, rozkręcaniem i z malowaniem też. No i były paskudne. W jednym wynajmowanym mieszkaniu za to miło wspominam skrzynkowe okna z lufcikami i szprosami. Do malowania owszem, uciążliwe, ale aż tak często malować przecież nie trzeba. Ale w mieszkaniu wszystkiego było 4 okna, więc co to jest przy 20 w domu :) Dobrze, że jesteś, Farmerko, bo po doniesieniach tv już myślałam, że śnieżyce pozbawiły Cię prądu.
-
Olga, nie zapomnij zrobić zdjęć tym rożkom, reniferom i w ogóle wszystkiemu :)
-
Ewo, uwierz, patentowany leń to jestem ja. Już po 20 a ja się dopiero zabieram do roboty... ale pocieszam się, że kawałek niedzieli każdemu się należy :) A ja bardzo lubię gości i gotować, więc to mnie raczej nie męczy :)
-
Olga, tęskniliśmy :) Było wczoraj trochę gości i doczekałam się komplementu, że dom z każdą wizytą wygląda coraz ładniej :) A czy oświetlacie bożonarodzeniowo swój dom od zewnątrz, czy np. okna, czy kończycie dekoracje na choince? Mam w planie urządzić w grudniu małe party z pieczeniem pierników i robieniem ozdób na choinkę. Jeżeli możecie podrzucić jakieś pomysły, będę wdzięczna. Zwłaszcza sprawdzony przepis na pierniczki mile widziany...
-
Zamówiłam sobie katalog, bo nie mam cierpliwości oglądać w internecie (zwłaszcza, że dziś urwanie głowy), a tak na papierze to nawet i na "tronie" można przejrzeć ;) Zgodnie z sugestią Belvy, żeby tę stojącą popielnicę chwilowo potraktować jak świecznik przytaszczyłam do domu grubą i dość wysoką świecę (taka prawie kościelna). Notabene z Rossmanna za jakieś naście złotych, więc całkiem niedrogo.
-
Emmi, mocne światło z latarenki? Raczej zapomnij. To na ozdobę i dla klimatu, nie do czytania. Widziałam wczoraj w sklepie na wystawie ze światecznymi ozdobami takie gipsowe świeczniki na tealighty, w formie niedużych lamp stołowych. Bardzo mi się spodobały, ale na razie oparłam się pokusie ;)