tuurma
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez tuurma
-
A dlaczego nie możesz podłączyć do prądu? Nie masz gniazdka na dworze żadnego?
-
Dobre ze śrubkami, ale Cieśli się na to nie da załatwić. On zbiera stary złom komputerowy i wszelkie papierzyska, ale to temat drażliwy i jak nie chcę rozwodu lepiej go zbyt często nie przywoływać. Nie wspominając o tym, że te jego graty akurat nie kosztują nic w pieniądzach... W kwestii choinki. Mam dużo ozdób ze słomy, takich tradycyjnych. Dwa lata temu robiliśmy ze znajomymi aniołki z masy solnej. Rozwałkowane ciasto można wycinać foremkami do ciastek, a potem wyciskać wzorki, dolepiać włosy (np. wyciskaczem do czosnku można wygenerować cienkie rurki z ciasta). Suszyłam też plasterki pomarańczy. Orzechy malowaliśmy złotym sprayem. Ze sztywnego, kolorowego kartonu można wycinać nożykiem do tapet różne postacie (koleżanka przyniosła nam wzory z jakichś pism dla dzieci). Niektóre są bardzo pracochłonne, ale powstaje ażurowa sylwetka, b. ładnie wyglądająca na choince albo zawieszona w oknie. Moim zdaniem im więcej ażurowych wycinanek, tym ładniejsza ozdoba. Można je też pewnie wykorzystać do robienia kart świątecznych. Z masy solnej można też zrobić świeczniki na tealighty i potem malować je farbą w sprayu. Aha, a moja siostra z koleżanką aniołki z masy solnej malowały potem lakierami do paznokci (najlepiej wykorzystać stary lakier, który się poniewiera, lub kupić takie najtańsze po 4zł). Jak byłam w szkole to robiliśmy jeże z cienkiej bibułki i łańcuchy z papieru kolorowego. Ale prawdę mówiąc produkty końcowe wychodziły raczej paskudne ;) A, jeszcze widziałam gdzieś na necie aniołki i łańcuchy z makaronu - to wyglądało znacznie lepiej. Reasumując, choinkę miewamy ostatnio taką bardziej rustykalną - choć są i bombki, ale plastykowe, z przyczyn bezpieczeństwa (Bobek), no i są dużo tańsze niż dmuchane ze szkła. A światełka wybieram takie małe "iskierki" w ciepłych kolorach - żółte lub czerwone. Tylko u Bobka w pokoju mam małą sztuczną z niebieskimi światełkami i bombkami. Wypatrzył ją w garderobie, więc już jest podłączona u niego na komodzie ;)
-
Tak mnie czasem nachodzi (pod wpływem niekonstruktywnych rozmów z Cieślą zwłaszcza) czy te wszystkie obrusy i serwisy to chwalebna potrzeba kreowania estetycznego i uporządkowanego otoczenia, czy parszywy mieszczański materializm :) I dyskutując można bronić obu tez, ale wewnętrzne przekonanie mi mówi, że jednak to pierwsze ;) Alicja miód, Farmerko, wygląda sto razy lepiej niż na firmowej stronie. Dopiero na heklowanej serwecie i ciemnym stole należycie widać ten ciepły kolor i miły światłocień zdobień.
-
Oj, Cieśla się ze mną pokłócił, że mam za dużo pomysłów jak wydawać pieniądze :( Uważa, że bez sensu i zalicza do tej kategorii wszelkie wydatki dom-ogród :( Na co ja odpowiedziałam, że nie będę jadać na gazecie tylko przy stole i na obrusie. I tak sobie pogadaliśmy bez sensu przez 20 minut :(
-
Aha, NA PEWNO pan Wiesio się uwinie jak ta lala :) A na dalszą przyszłość polecam laptopa - można w razie czego zanieść w pobliże kozy czy choćby do łóżka :)
-
Jestem, jestem. Ale i na mnie pora hycnąć w piernaty :) Fajrant na dziś... a właściwie na wczoraj :( Trzeba złapać parę godzin snu i zaś na barykady :( Łeee :(
-
Prawdę mówiąc ten pomarańcz też mi do końca nie leży, ale ten nieszczęsny fotelik (który jest swoją drogą bardzo wygodny i poręczny) ma właśnie pomarańczowe poduszki, których wymiana nie jest raczej prosta. Pewnie jak przyjdzie co do czego, to znowu zrobię inaczej :)
-
Emmi, w temacie poszewek na kołdry, mnie się sprawdziły wersje z zapięciem z boku oraz takie zapinane na zamek błyskawiczny. Osobiście preferuję te z bocznym, bo już jest zero szans trafić stopą w jakiś wystający guzik :)
-
Pojechałam dziś z małym do Jysku na zakupy - po przecenione duże lustra. Wzięłam dwa - jedno do naszej sypialni, drugie będzie na prezent gwiazdkowy dla rodziców, w ten sposób upiekłam dwie pieczenie na jednym ogniu. Oczywiście skusiłam się jeszcze na co nieco - już mnie łapie zimowy nastrój chyba, bo popełniłam do kuchni czerwoną ceratkę w serca i dwa czerwone wiaderka-osłonki na doniczki. Zakupów żywieniowych już mi się nie udało załatwić - Bob zgłosił protest, w samochodzie zaraz oczka mu się skleiły. Nie obudziło go nawet pikanie czujnika, że tylna klapa niedomknięta, które mnie wkurzało przez całą drogę powrotną, a nie chciało mi się zatrzymywać (trzeba klapą bagażnika najwyraźniej solidniej walnąć, żeby się uznała za zamkniętą). Więc będę musiała jechać drugi raz, na szczęście spożywczy mam trochę bliżej ;)
-
Moi drodzy, o gustach się nie dyskutuje, każdemu się może podobać, co tylko uważa. Wolę jakoś swobodę wyboru, niż "urawniłowkę" choćby w najlepszym guście.
-
Właśnie o to chodzi, że ma wiaderko z wyciskaczem, luzuje się takim przyciskiem i bez zdejmowania i używania rąk można go wypłukać i wycisnąć.
-
Ja też mam ciemne panele w dwóch pokojach, w innym ciemną deskę barlinecką i nie stwierdzam żadnego problemu. Sprzątam normalnie m,(prawdę mówiąc raczej rzadziej niż częściej). Myję wodą z Ajaksem, albo czasem Ludwikiem. Przy okazji zrobię reklamę mopom takim płaskim z wiaderkiem do wyciskania chyba Ultramax Vileda. Lecę tym po całej chałupie, minuta osiem - kafelki czy panele wsio rawno, zmywa ślady po psie, dziecku itd, nie zostawia żadnych kłaków jak te sznurkowe, nie trzeba rąk moczyć - dla mnie bombowe.
-
Tak, wiem, czas najwyższy kupić sobie aparat... Jakoś mi schodzi (i nie tylko z tym, niestety). Komórką zdjęcia nie bardzo wychodzą, zwłaszcza w takim ciemnawym kącie :( Może w dziennym świetle coś będzie widać.
-
Uch... niby wszystko pięknie, ale właścicielce tej biało-niebieskiej kuchni umiar jest pojęciem raczej obcym ;) Jak dosadnie mawia jeden mój znajomy \"kawioru nie wpierdala się chochelką\". Wybaczcie sformułowanie, ale to cytat :) Gdyby rzeczoną kuchnię najechali sowieccy wyzwoliciele i zabrali 2/3 to zostałoby akurat :)
-
Fajnie, madonno, że trafiłaś do nas. Nie obrazisz się za skrócenie trochę nicka, czy czujesz się związana uczuciowo z tymi \"ooo\" ;) ? Trochę zazdroszczę tym, co umieją szyć, ja na razie niecnie wykorzystuję mamę. Szyje mi głównie pościel (bo mamy pierońsko niewymiarową). Ale popełniła też obrusy na stół i pasujące poduszki na krzesła na przykład i pokrowce na stare szmaciane kanapy. Zdolna kobita!
-
Moc prawna niepotrzebna. Po prostu dużo pracuję teraz - kiedy tylko Cieśla lub ktoś inny zajmie się Bobkiem, lub Bobek się zajmie sobą. Więc siłą rzeczy, skoro każda chwila idzie na to, to już nie zostaje wolnego na zajmowanie się domem. Nawet bieżące utrzymanie szwankuje, obiady na szybko, nie ma kiedy coś działać \"urządzaniowo\".
-
Nie opowiadam, bo zastój. Spiętrzenia robotowe - nawet ogródek leży odłogiem.
-
Hmm... ja kupiłam w Ikei - bo tanie :) Rzeczywiście, weekendy powinny trwać dłużej... chociaż u mnie mała różnica, dzień powszedni czy niedziela. Ale zawsze poczucie jest jakieś luźniejsze. No i mniejsza szansa, że klienci będą zawracać głowę (choć w miniony to się nie sprawdziło - dużo zawracali właśnie w sobotę i niedzielę).
-
Malizną w sensie, że cienka - w regularnej Werandzie jakby więcej stron... Choć i reklam duuużo więcej. Koncepcja samowystarczalności w skali gospodarstwa jest niewątpliwie pociągająca. U nas niestety prądu się nie przeskoczy, ale woda ze studni jest, ścieki w oczyszczalni, ogrzewanie kominkiem (niestety, żeby wszystko ładnie chodziło, to do obiegu wody grzewczej znowuż potrzebny jest prąd). Jeszcze tylko ziemniaków nasadzić, parę kóz, len prząść i wełnę, nie? ;) Co do dzieci i ich bezpieczeństwa - lina okrętowa rzeczywiście się może kiepsko sprawdzać. Z drugiej strony na zwykłe schody ludzie stawiają bramki, barykady. \"Śmy\" poszli na żywioł i pilnowali, aż się nauczył łazić tam i sam. Wolę to, niż kiedy dziecko traktuje schody jak największą atrakcję, a rodzice zapierniczają z góry na dół za rączkę, póki się nie znudzi (jak nasi znajomi, kiedy przyjdą w odwiedziny - pół czasu spędzają na schodach). Jak rozumiem, w tym domu dzieci nie ma, więc nie ma problemu. A jak się pojawią, to zdolni gospodarze zamontują linki gęściej i też dadzą radę. Osobiście to nie wiem tylko czy od takiego 100% drewna dookoła, to bym go nie miała dosyć (w góralskich chałupach i leśniczówkach czuję się zazwyczaj średnio). No a do ziemiaństwa to mi brakuje ho-ho i trochę. Dokładnie 49,75ha ;) Obawiam się, że za wysokie progi jak na takich małorolnych, co nijakich \"morgów\" nie mają ;)
-
W końcu też W-C znalazłam i przeczytałam. Czuć ją malizną, nie uważacie? ;) Podobał mi się dom w Bieszczadach, choć urządzenie może nazbyt spartańskie jak na moje wydelikacone cztery litery :) Dzięki Emmi za docenienie mojego złomu, odgapiaj ile chcieć, na zdrowie. Wczoraj spotkana po latach koleżanka też wyznała miłość do starych gratów i już się pisze w przyszłości na wyprawy w stronę wschodzącego nad giełdą słońca :) Zwłaszcza, że w wakacje odbiera własne mieszkanie (na razie biduje w wynajętym pokoju), więc intensywnie myśli, a i zbiera co nieco pod kątem przeprowadzki.
-
Uwaga z dynią, żeby się nie "porżnąć". Skóra jest gruba i twarda, nie wiem, jak oni te lampiony z mordami robią... Na tej zupie, o której wspominałam straciłam ulubiony nóż - ostrze się oddzieliło od trzonka w ferworze zmagań...
-
No i nie zadzieraj więcej z licznikiem w czasie pełni, widzisz, że to drażliwy typ ;)
-
Ani herbaty na ganku w ostatnie słoneczne popołudnia w roku czy nawet jesienny wieczór. Dodam, że ciepła pora roku w domu trwa 6 miesięcy, a nie 2 tak jak w bloku...
-
Dziękować :) Również za info o przyklejaniu na silikon.
-
Wrzuciłam kilka fotek do garnka http://www.garnek.pl/tuurma/a Nie wiem, czy mówiłam, ale mam też plecioną tacę z płaskim dnem i jakby jakimś cudem spadły na mnie długie zimowe wieczory, to planuję ją przerobić w stylu Farmerki, z różami na dnie. Farmerko, przypomnisz jakiej farby używałaś? I czy to była taka w sprayu, czy pędzelkiem?