Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

tuurma

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez tuurma

  1. Właśnie widziałam zdjęcia lodówki w szacie jesienno-zimowej :) Wzory tak z głowy, czy skorzystałaś z gotowych? Do kawy proponuję zawijaska z pieczarkami. Idę je wałkować i za chwilę lecą do piekarnika :)
  2. Wełna mineralna u nas konkretnie to uszczelnienie ściany domu od strony tarasu (kawałeczka dołem brakowało). A ogólnie używa się jej do wygłuszania podłóg (np. jeżeli między piętrem a parterem nie ma litego stropu, tylko jest sufit podwieszany z płyt g-k lub drewniany, a od góry podłoga z desek, to między nie daje się warstwę wełny, żeby tłumiła odgłosy z góry; u nas jest to chyba 5cm wełny w suficie). A co do podłogi drewnianej na wylewce betonowej to nie widzę specjalnie problemu. Układasz legary (nie muszą być żadne wysokie, bo po co), ważne, żeby je wypoziomować. Na styku legary/wylewka i legary/podłoga dobrze jest ułożyć kawałki filcu lub podobnego materiału (pianka pod panele), żeby nie skrzypiało. Ale prawdę mówiąc nie wiem, po co Ci na gotowej wylewce podłoga na legarach. Nie lepiej zamontować zwyczajnie parkiet czy deskę - przykleić prosto do podłogi?
  3. Jak znajduję czas? Hmm... uczciwa odpowiedź jest taka, że po macoszemu traktuję pracę :( (pssst, nie mówcie moim klientom). Mam trochę łatwiej, bo nie znikam z domu codziennie na 8 godzin. Więc trochę tu, trochę tam, jakoś upycham wszystko. Z małym dużo da się zrobić w zagrodzie. \"Pomaga\" co prawda, więc czasem są straty i dodatkowe mycie, ale dajemy radę :) Oj, bo z tymi chłopami... marzy się babska rzeczpospolita, ale kto będzie rąbał drewno i naprawiał samochód? ;) Stolarz za wyheblowanie pół kubika desek zaśpiewał 500zł. Trochę przysiadłam, ale co zrobię? Zapłacę, niestety :(
  4. Ola, co do sprzeczności przekonań. Cieśla też niby mieszczuch i cyklicznie ma napady "po co nam było pchać się na taką wiochę, co to za g... ten dom i w ogóle". Zwłaszcza jak trzeba coś zrobić ;) Ale ogólnie docenia, a marudzenie ma po prostu we krwi. Trzeba od czasu do czasu popracować nad takim obiektem i uświadomić mu, że w ukochanym mieście gnieździłby się w mikrej klitce na jakimś Tarchominie czy Kabatach, dookoła cudze okna w odległości 10m i na dodatek co miesiąc całkiem spory czynsz. Marudzenie znika jak sen jaki złoty :)
  5. U nas też pająków mnóstwo. Snują swoje sieci na roślinach, ławkach, gałęziach. Między brzózkami trudno przejść, żeby nie złapać pajęczyny na twarzy. To głównie te duże, grubaśne. W domu za to królują długo- i cienkonogie typy pajęcze. Mnie nie wadzą - gorzej znoszę muchy i te wstrętne małe muszki żerujące w owocach. Całe lato był z nimi spokój, a teraz wszystko trzeba chować i zamykać, a i tak się co i rusz człowiek natyka na te osobniki :( Co do tarasu, to chodzi o zrobienie mu podłogi na legarach. Bo teraz jest tylko wstępny chudy beton, zrobiony jeszcze przez naszych poprzedników - z dużym udziałem małych kamyków, więc powierzchnia nie jest gładka, nie sposób jej pozamiatać, no i przede wszystkim jest obniżona o jakieś 20 cm, więc wychodząc z domu \"wpada\" się w taką dziurę tarasową. Legary przyjechały, dzionki z tarasu pozbierane, Tata utyka szpary wełną mineralną, którą zniosłam ze strychu (oczywiście obsypało mnie zdechłymi muchami, kurzem i pyłem z wełny :( Potem układamy legary i poziomujemy, malujemy impregnatem itd. Jak gotowe będzie drewno na wierzchnie deskowanie, to je po pomalowaniu przykręcimy do legarów et voila! Jak widać na garnku cały domek jest taki bardziej rudy, natomiast słupki podpierające ganek i taras ciemnobrązowe. Więc podłoga też będzie taka ciemna (Drewnochron kolor \"palisander\").
  6. Nasz porch jest od tyłu i okropecznie wąski. Huśtawka się teoretycznie mieści, ale wtedy już nie można przejść. Więc na razie stoją drewniane fotele. Twarde :( Ale póki pogoda sprzyja to chodzimy 20m dalej na bujawkę. Się bujamy póki komary nas nie przegonią. Ale od dwóch dni już bez kocyka nie bardzo. Ma to tę zaletę, że przez koc komarom się gorzej przegryźć :) Ugh, kawę wypiłam zbożową z bitą śmietaną, bluzę założyłam ciepłą a i tak coś mnie telepie... Chyba czas do łóżeczka. Niestety - z przyjacielem komputerkiem :(
  7. Zachęcona kupiłam dziś ową \"Werandę\". Ale czy jest osobne pismo \"W - Country\"? Bo nie widziałam. Co do zagospodarowywania całości otoczenia - jak najbardziej za. I myślę, że po trochu, po kawałku można coś takiego osiągnąć. Emmi, nieważne czy z tyłu, czy od frontu, byleby była niedaleko i zadaszona. Z tymi remontami bez przesady - aż tak szybko czas remontów myślę nie nadejdzie...
  8. Się wie, że bez ławki nie ma porcza :) W ostateczności może być bujany fotel.
  9. Ola, neutralnych na myszy? Z myszą raczej nie pogadasz i nie podpiszesz traktatu o nienaruszalności granic :) Obawiam się, że pozostają łapki albo trutki. Jak się boisz o kota, to trutkę można schować gdzieś w szafie czy innym mysim zakamarku. Zresztą chyba one za bardzo się nie pchają, bo trutka ma parszywy smak. W każdym razie z Ajsem nie było problemu (chociaż jemu rzeczywiście łatwiej uniemożliwić dostęp - wystarczyło postawić wysoko na szafce, czy wsunąć pod meble). Sama nie wiem, czy lubię firanki czy nie. Zależy ;) Do salonu przydałyby się za to ładne zasłony - ale nie do faktycznego osłaniania, tylko żeby sobie wisiały upięte i robiły \"gemutlich\". No i łapały kurz - ale bez tego się nie obejdzie.
  10. I zapomniałam, pan na bazarku w Sulejówku za świecznik dość spory, mosiężny (a może tylko pozłacany) wołał 80 i twierdził, że przedwojenny. Mnie to wyglądało na całkiem niestary z holenderskich wystawek, ale się nawet nie kłóciłam, bo po co :) Generalnie takie rzeczy to tylko na Słomczynie, bo na lokalnych bazarkach cenią każdy śmieć jak szczebel z drabiny Jakubowej :)
  11. No tak, ale przecież firanki się powinny marszczyć i falować? To ile na to falowanie trzeba dodać?
  12. Oj, siostry, trochę tego jest. Płyty są nieźle grube, na szczęście one akurat wjechały na działkę, stosunkowo blisko miejsca przeznaczenia. Reszta leży przed bramą, blisko drogi - będę musiała posortować kamienie na takie bardziej płaskie na ścieżki i kostkowate na obrzeża rabat, czy suche murki. Tylko trawnik mam teraz we wzorek \"góry i doliny\" - będzie się bosko kosiło :( Ale wiadomo, straty musiały być.
  13. Piaseczek wysypany był minionej jesieni, więc liczę, że co miało się zagęścić, to się zagęściło naturalnie. Płyta też większa (i to znacznie) niż kostka, więc punktowo mniejsze obciążenia na nią działają. A w ogóle, to z tego się nie strzela, pocieszam się, że chodniki na Marszałkowskiej ulicy do niedawna były znacznie bardziej krzywe, niż cokolwiek, co ja mogę spaprać :) :) :) Ostrzeżenie w sumie słuszne. Trza brać pod uwagę. Pokażę Cieśli, coby w dbałości o mój kręgosłup wykazał się męską siłą. No i generalnie taczka, łom i szpadel - narzędzia proste, ale dużo ułatwiają.
  14. Pod patio mam już piaskiem podsypane. Bez poziomnicy się raczej nie obejdzie ;) Zobaczymy jak pójdzie ten pierwszy kawałek, a potem będę dalej kombinować. Nie oszukujmy się, w dwa dni to ja tego nie ułożę :)
  15. Olgo, kamień jest na brukowanie nawierzchni ogrodowych, nie na ściany. Mają mi przywieźć płyty - na patio i placyk przy różance oraz obłożenie brzegu schodów od frontu i z tyłu (bo teraz się nie da skosić trawy, trzeba ręcznie, co mnie doprowadza do szewskiej pasji). Będzie też duża kostka - na brzegi rabat oraz tzw kamień ogrodowy, wychodzę z założenia, że zawsze się przyda, wstępnie jest planowany do obłożenia brzegów oczka wodnego. Zobaczymy, czy go czasem nie zdefrauduję na inne zastosowania. Okaże się w praniu, jaki on dokładnie jest i na co najlepiej będzie użyć. Układać będę głównie ja, choć nie ukrywam, że zwłaszcza do dużych płyt będę nakłaniać Cieślę prośbą i groźbą, żeby wspomógł słabą niewiastę :) Jest mi winien przysługę za te reflektory, co mu w praktyce zmieniłam :D
  16. Cieśla mi przyniósł puszkę Drewnochronu. To myślę skończyć malowanie bramy. Jak się Bob zbudzi pójdziemy sobie akurat malować. Mówiłam, że jutro te kamulce przyjadą? Cała ciężarówka. Już się boję ;) ;) ;) Dorzuciłam dziś jeszcze do zamówienia parę takich większych kamulców. Zobaczymy, jakie to będą konkretnie, ale będą robić za \"głazy narzutowe\" w strategicznych punktach. Może jakiś zegar słoneczny wydziergam i zamontuję na jednym? Co myślicie?
  17. Emmi, \"styl angielski\" to pojęcie takie raczej skrótowe - przecież, tak jak wszystkie inne kraje u nich też style i w architekturze, i w meblach się zmieniały. Ja pisząc o \"angielskim\" mam na myśli raczej taką swobodną i swawolną zbieraninę, której przykłady często nam teraz serwują pisma np. \"m jak mieszkanie\", nie konkretny styl historyczny. Pisma zaczęły chyba pokazywać różne londyńskie mieszkanka pod wpływem naszych rodaków jeżdżących tam i siam, na Wyspy i z powrotem (generalnie to dobrze, zła strona jest taka, że niektóre rozwiązania z mojego domku, które 4 lata temu były oryginalne, teraz się nagle zrobiły \"modne\" i popularne).
  18. Emmi, angielskie meble nie są jakieś tragicznie masywne, żeby się nie dały ruszyć. To pierwsze primo :) A drugie primo :) jest takie, że moim zdaniem w domu to nie ma potrzeby tak latać z meblami w kółko - jak się już coś nareszcie ułoży w dobrym miejscu, to potem już człowiek nie ma tyle inklinacji, żeby coś przestawiać. Najwięcej przeprowadzek jest na początku - jak jeszcze nie znalazło się idealnego ustawienia, albo meble są przypadkową zbieraniną z wcześniejszych mieszkań (tak jak u nas).
  19. Jejku, Emmi, tak się rozpisałaś, że nie wiem od czego zacząć. Spróbuję po kolei ;) 1. Kolory ścian Skoro biały ziębi, a intensywne kolory na dłuższą metę męczą, to może biel lekko złamana? Czyli krem, jasny beż, jaśniutki szary? Góra klatki schodowej i cały hol na górze są u nas pomalowane takim ni to różem, ni to zszarzałym lila. Ale nikt się tego nie domyśla, bo na dużej powierzchni wygląda jak biały lekko przyszarzały :) Sypialnię mamy białą, myślę o zmianie tego z czasem na kolor kawy z mlekiem, może takiej lekko przyszarzałej. Przyległa łazienka jest w kolorze rozbielonej pistacji. Pokój Bobka jest jasnożółty (też raczej pastelowy). Mam słabość do intensywnych barw, ale trzeba uważać. Generalnie uważam, że lepiej wyglądają i mniej się nudzą kolory ciepłe - czyli ceglasty, purpura, brąz, ewentualnie pomarańczowy a nie róż, intensywny błękit, szafir czy fiolet. Tak czy siak, super intensywne barwy zostawiłabym do holów, kuchni, ewentualnie salonu, a nie do sypialni. 2. Ławeczki Gratuluję znaleziska, jeżeli możesz to zdradź gdzie ten bazarek? Sugeruję deski dać nieco grubsze (np. calówki), nie będą się tak wyginały pod ciężarem siedzących osób. Do impregnacji polecam olej do mebli lub pokost lniany (można też impregnować Drewnochronem, lub malować jakimś środkiem do stosowania na zewnątrz). Do restauracji mojej starej ławki użyłam produktu z tej ostatniej kategorii, wygląda bombowo. Spróbuję zrobić zdjęcie i wstawić do garnka. Żeliwnych nóżek nie malowałam, wcale im niespieszno bardzo rdzewieć, a ja je wolę takie spatynowane. 3. Świeczniki na Słomczynie Nie wiem, jakie Tobie chodzą po głowie. Na ekotopiku w temacie Koliberka znajdziesz zdjęcie takiego wiszącego świecznika-żyrandola, który kupiłam za 20 albo 30 zł (dalibóg, nie pomnę). Znajoma, która ma manię dot. srebrnych świeczników (takich na pojedyncze świece) potrafiła się stargować nawet na 2zł (ale ona się naprawdę potrafi targować i być tak upierdliwa, że sprzedawcy się zgodzą na wszystko, byle tylko nareszcie sobie poszła ;) ). Ja szukam bezskutecznie takich dużych, masywnych, które mogą stać nawet na podłodze (są takie i ponad metr wysokości). Lubię też świeczniczki na tea-lighty - szklane, drewniane, ceramiczne. 4. Antyki O gustach się nie dyskutuje... ale dla mnie antyki w domu nowym i nowoczesnym są ok, jako dodatek. Ale urządzenie wyłącznie gdańskimi szafami - nie bardzo. Nie to środowisko, nie te gabaryty. Rezultat jakby ktoś chodził w przyciasnym ubraniu. W skrócie stylowa lampka, taboret z rzeźbionymi poręczami, lustro w złoconej ramie - jako akcenty - tak. Ludwiki w wiejskiej kuchni, telewizor na kredensie - I don\'t think so. 5. Firanki Myślę, że niewyszukana roleta na okno, a na ładnym karniszu krótka firanka, zwłaszcza fikuśnie upięta li tylko dla dekoracji to bardzo wdzięczny pomysł i pozwala oglądać kwiatki na parapetach (albo nie kwiatki, tylko ładny widok za oknem). U nas w kuchni są zamontowane zazdrostki - są takie przylepiane do skrzydła okna regulowane pręty w różnych kolorach, na nich wiesza się firanki. My mamy takie kremowe, koronkowe, jakby na szydełku zrobione z wzorem w kaczki. Farmerko, też lubię takie stoliki... może też gdzieś upoluję. Oby!
  20. Dziękuję bardzo, ale latem mi coś nie pasi ten olejek ;) Najwcześniej we wrześniu :D
  21. Ale łóżeczko takie zwykłe, ze szczebelkami? To się chyba dużo nie da zakombinować. Jeżeli np. wezgłowie jest pełnym panelem z deski, to można na nim jakieś postacie lub motyw roślinny namalować, lub techniką decoupage jak Farmerka różane dno w swojej tacce. Jeżeli nie ma żadnej gładkiej powierzchni, to ja bym poszła w bejcowanie i przecieranie, żeby jeden kolor wyłaził spod drugiego - np. biało-błękitna przecierka. Kurczę, rozebrałyśmy z sis huśtawkę, była biała, teraz jest pomalowana na czarno, ale jednak nie pokryło dokładnie, w dodatku przy odkładaniu poprzyklejała się trawa gdzieniegdzie... Trzeba malować drugi raz - muszę się wyrobić do niedzieli, bo na czym gości posadzę? Ławka też rozkręcona... ale korzystając z tego, że sis już wyjechała, to nóg malować nie będę (mnie się podobają takie lekko zużyte, a ona koniecznie chciała zrobić wszystko \"nówka sztuka\"). Nieobecni głosu nie mają, więc będzie po mojemu... jak tylko znajdę, gdzie ona szurnęła te śrubki... Emmi :-*
  22. Emmi, jak będziesz grzeczna to ktoś po Ciebie podjedzie, szepnij tylko słówko :)
  23. Emmi, Olga, u nas w ten weekend (niedziela, 10 sierpnia, g. 14:00) garden party. Piszecie się? Jak Borosi się chce podjechać i innym to oczywiście zaproszenie obejmuje wszystkich znających Józefa :) Olga, marzenie niech Ci się spełni, i to rychło, a ja czekam na zdjęcia, jak ten swój \"wymarzony\" urządzisz :D Emmi, pędzle i wałki w dłoń. Biały kolor ma dużo zalet i przynajmniej Ci się szybko nie znudzi, jak to czasem bywa z jaskrawymi barwami.
  24. Aha, u mnie w salonie stoją dwie lampy podłogowe. A raczej stały, bo Bob w towarzystwie swojej kuzynki uprawia taką zabawę - każdy dzieciak stoi przy swojej lampie i macha wte i wewte tłukąc abażurem o ścianę, podstawą o podłogę, a ten łańcuszek do zapalania też lata tam i siam i obija się o co popadnie generując kupę hałasu. No i w końcu w jednej się urwała śruba, co łączy podstawę z tym głównym prętem :(
  25. Emmi, my sporo wietrzymy, więc nie bardzo czuć - no i cały dół jest otwarty, więc się to rozkłada na większą powierzchnię. Ale to prawda, w zamkniętym pomieszczeniu, zwłaszcza na początku zapach jest wyraźny. Oni co prawda piszą, że intensywne wietrzenie osłabia działanie, ale ja się nie przejmuję - jakieś okna są latem pootwierane non-stop - coś tam zawsze wleci i pobzyczy, ale w końcu pada. A propos owadów to Boba użądlił szerszeń w naszej kuchni. Palec mu spuchł, ale szybko posmarowałam Fenistilem, więc nietragicznie - nie jest gorzej niż po osie. Muszą mieć gniazdo gdzieś może na strychu albo nieopodal, bo praktycznie codziennie jakiś wleci. Powodzenia życzę ze stoliczkiem. Ażurowa serweta jak u Farmerki, szydełkiem heklowana... I kawę w filiżankach z cienkiej porcelany w róże albo scenki rodzajowe... I ocieplacz na czajniczek. A w kwestii czajniczka to znowu stłukliśmy pokrywkę do ulubionego dzbanka od herbaty :( Znowu, bo stłukliśmy oryginalną pokrywkę, pokrywkę od pasującej cukiernicy, pokrywkę od jeszcze jednej cukiernicy (innego koloru, ale dobry rozmiar), potem przykrywaliśmy spodkiem, potem używaliśmy innego dzbanka aż i tamtemu się stłukła pokrywka... Potem było parę miesięcy szczęścia, bo okazało się, że na Słomczynie kupiłam trochę kubków itd, a wśród nich jakąś pokryweczkę nie do pary... a ta pokryweczka pasowała cud do naszego dzbanka, nawet kolorystycznie leżała w klimacie. No i trach, skończyło się... Niby mamy jeszcze dwa inne dzbanki (z pokrywkami) ale ten jest ulubiony... A tu taki pomór na pokrywki. Jeszcze mi się w życiu dzbanek nie stłukł, a pokrywek... ho, ho. Przepraszam za te wynurzenia, ale jestem związana uczuciowo z owym utensylium kuchennym bo: \"i po co, po co, ach po co nam żyć kiedy nie będzie już wolno nam pić herbatki, herbatki...\" ;) ;) ;)
×