Też nie przepadam za ich ciuchami, coś tam kupowałam, jak byłam 10 kg grubsza, teraz nawet nie wchodzę. Dokładnie: nieforemne, nieszykowne, a podkoszulki bawełaniane strasznie się rozciągają Powinni zatrudnić lepszych projektantów, bo nie ma się potem co dziwić, że wyprzedaże rzędu 70% trwają u nich przez równe pól roku. Ale powiem szczerze, że ja mam to samo wrażenie wchodząc do znakomitej większości sklepów z tej powiedzmy średnio-rozsądnej pólki cenowej. 95% rzeczy tam wiszących nie ubrałabym na sobie za dopłatą. Nie podoba mi się wzronictwo, fasony ani materiały. Generalnie ciuchy to mój zywioł i bardzo dużo chodze po sklepach, ale bardzo rzadko zdarza mi się \"upolować\" coś naprawdę fajnego. Pewnego pułapu cenowego staram się nie przekraczać, więc nie wchodzę do wymyślnych butików. Wszystkie natomiast te reserved, house of coulors, cubus, new yorker to straszne dresiarstwo, w sensie stylu, tak gimnajzum-liceum góra, to jeszcze te rzeczy wyglądają, jakby projektant poprzedniej nocy nieźle zabalował i nie odróżniał różowego od żółtego. Z kolei H&M tudzież C&A to ciuchy dla pańć w rozmiarach puszystych, 10 lat i centymetów wiecej. Ostatnio kupiłam kilka rzeczy w Orsayu i muszę powiedzieć, że mają w tym roku całkiem niezłą kolekcję.