Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

borutka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez borutka

  1. Ankara - żeby tylko o porządki chodziło ...problem w tym, że ja nie mam siły dalej walczyć ze wszystkim. Wypaliłam się. Nie czuję radości, smutku, nawet gniewu. Nic. Do MM też. I strasznie mi szkoda moich marzeń. Tym bardziej, podziwiam Twoją wielką siłę. Super z Ciebie kobieta. Jola - oglądałam dzisiaj dużo zdjęć dwóch noworodków (koleżanka i żona kolegi z pracy urodziły), są cudne. Ale masz fajnie, że niebawem takie maleństwo przytuli się do Ciebie. Rzeczywiście ostatnio ruch na kafeterii, ale przewiduję jego zminiejszenia, bo zawsze jakoś tak jest, że jak się zjawiam wszystkich od razu wywiewa :(. Głos w sprawie cyckonoszy - ostatnio kupiłam 5 :). Była wyprzedaż. Kobieta od razu lepiej się czuje w gustownym cyckonoszu :)
  2. Jola- współczuję, pamiętam, że w ciązy moje nogi paskudnie znosiły takie upały. Tez tak miałam własnie ostatnie dni, Króliczek jest z ostatniego maja :). Nie bardzo mogę się odciąć od zobowiązan alimentacyjnych, bo wtedy na głowie będę miała awantury ex i komornika, dla odmiany. Takie miłe piekiełko domowe. Im dłużej myślę, jak ma wyglądać moja przyszłość, tym mniej mi się chce wstawać rano z łóżka. Obecnie zresztą jestemw stanie zobojętnienia na wszystko. Myśl o życiu samej wydaje mi się bardzo, bardzo kusząca. Tyle że czuję się odpowiedzialna za MM, te jego dzieciaki i nawet za teściów, dla których nasze rozstanie byłoby potwornym ciosem. O króliczka też się boję, ile może mieć zmian w życiu? Bo gdyby nie to wszystko, już dałabym sobie spokój.
  3. Dziewczyny, to nie jest tak, że MM nie widzi. widzi i od dawna próbuje coś z tym zrobić. Ale dzieciaki są zmanipulowane przeciwko niemu i nic nie pomaga, rposby ani groźby. Można by jedynie całkowicie się od nich odciąć, co znając ich matkę dla odmiany całkowicie zrujnowałoby nas finansowo. No i tesciowa nigdy na to nie pozwoli, bo to jej kochane wnusie. MM też jest załamamy. Jego jedyna wina polega na tym, ze zdecydowanie za mało uwagi poswięca szukaniu pracy, która przynosiłaby mu jakiś regularny dochód, zwalniający mnie z odpowiedzialnosci za utrzymanie całej rodziny. Problem polega na tym, ze ja po ponad pieciu latach mam po prostu dość walki z wiatrakami. Uswiadomiłam sobie, że mój dom z MM nigdy nie będzie nawet zbliżony do tego wymarzonego. Drugi aspekt jest taki, ze zarabiam nieźle, chciałabym, zeby za te pieniadze Króliczek mógł pojechac ze mna na wakacje, zacząc myśleć o budowie domu np. A w zamian kupuję piąty plecka w ciągu roku Królikowi, bo niszczy wszytsko, albo spodnie, które wystarczają na miesiąc. On nic nie szanuje. No i często płacę alimenty. Albo za korepetycje Królika. I zaczynam zadawać sobie pytanie, dlaczego ja mam to robić? Dlaczego ja czuję sie odpowiedzialna za te dzieci albo za zobowiązania jakie ma wobec nich dorosły facet, ze świetnym zawodem w reku? Dlaczego mam znosić ich fochy i niezadowolenie bez względu na to, co zrobię? Przepraszam, juz nie będę się żalić. Swoją droga jak czytam Wasze posty, to wszędzie jakoś tak nie-różowo.
  4. Emmi - 100 lat dla Misia !!!! Jola - a kiedy ma nastąpić ten wielki dzień? O ile pamiętam dobrze, jakoś bardzo niebawem. Ale różnie to bywa, ostatnio u mnie w pracy była taka sytuacja, że żona kolegi była w ciąży i miała termin wyznaczony na 30 maja. I jeszcze jedna kolezanka z pracy była w ciąży, z terminem wyznaczonym na 30 kwietnia. A oboje urodzili się w nocy z 14 na 15 maja, godzinę po sobie :). Moja firma miała akurat uroczyste obchody dziesięciolecia i prezes stwierdził, ze oni tak w prezencie :). I trzymaj sie z TM, to normalne, że jesteście teraz podminowani i łatwo o spięcia. Ankara - podziwiam za hart ducha. Trzymaj się dziewczyno, a jak to wszystko już się skończy porządnie odpocznij. bobasek - widzisz, trochę mnie nie było, a u Ciebie kolejny slub. No, no, jestem pod wrażeniem. ruminka- też ostatnio rozrabiam, wszystko mi z rąk leci. W kuchni codziennie tłukę ze dwie rzeczy przynajmniej, ostatnio kawą zalałam kompa w pracy, rzosypałam sobie nowiutki puder i rózne takie :). A u mnie dalej do kitu. Wczoraj spędziłam cały dzień w towarzystwie wszystkim uroczych bobasków MM. pannica ma już jakies 1,80 zwrostu i z 80 kg wagi. I wieczne pretensje. cały wczorajszy dzień to jeden wielki wrzask. Królik też robi sie coraz większy, chyba naprawdę lodówkę zamknę na kłódkę, bo w jeden dzień wyżera zakupy na tydzień dla czterech osób. zawsze ukradkiem. Jak wchodzę do domu mam dokładnie w polu widzenia jego łóżko, zawsze barłóg, w kórym jest wszystko i coraz większy sterczący do góry tyłek, bo reszta jest wpatrzona w pisma o piłce nożnej. Ile można mówić (kilkanascie razy dziennie), żeby posprzątal, nauczył się, odrobił lekcje. i wiecznie skwaszona mina. I ciagłe pretensje, że np. nie uprałam mu skarpetek. Histeria o byle co. Pomijam juz fakt, że MM od dłuższego czasu nie ma pozradnych zleceń i nie robi nic, żeby je zdobyć, pomimo moich próśb i gróźb. A ja nie mam już ochoty utrzymywać jego dzieci. Po pięciu latach walki o wszystko mam dość. Wiem, ze czasem reaguję zbyt impulsywnie i nieadekwatnie do sytuacji, ale po tylu latach starań po prostu mam dość.
  5. Cześć dziewczyny. Przepraszam za długą nieobecność, ale jakoś nastroju brak i nie chcialam Wam smucić. A najpierw jeszcze miałam szaleństwo w pracy. I ostatnie kilka dni też. Nawał pracy przynajmniej konkretnie przełożył się na finanse i docenienie przez szefostwo :). Poza tym do kitu. Nie daję rady. Mam kryzys, jestem bliska odejścia od MM. W desperacji zapisałam się na terapię, ale zaczynam dopiero w przyszły piątek. Mówiąc krótko, ie jestem w stanie znieść obecności jego byłej, a przede wszystkim obecności Królikia w naszym zyciu i naszym domu. Długo by opowiadać, ale jestem u kresu sił. I niech będzie, że jestem perfidną macochą. Wszystko mi jedno. I właśnie dlatego nie piszę.
  6. Ta wiosna jakieś dziwne rzeczy z ludźmi wyprawia. U wszystkich zawirowania :)
  7. faktycznie, dziewczyny, co się dzieje? Wiosenne rozprężenie?
  8. Cholera jasna, wygląda na to, że wszystkich wczoraj wystraszyłam. Wracajcie, ja sobie dalej będę Was tylko czytać.
  9. hej, macham do Was wszystkich i pamiętam :). Życie mi ucieka. W pracy szaleństwo, siedzę po 10 godzin. potem szaleństwo inne. Teściowa w szpitalu. Moja przyjaciołka urodziła martwe dziecko, biegam między jednym a drugim szpitalem, w przypadku przyjaciółki to spory wysiłek emocjonalny. Z Królikiem biegamy na terapię, poza tym w niedzielę ma pójść do tej spóźnionej komunii. Z MM mi nie po drodze, uświadamiam sobie z dnia na dzień z ilu marzeń i potrzeb rezygnuję, i wszystko we mnie krzyczy, że nie chcę tak żyć. Przepraszam, że nie wpadam.
  10. borutka

    DRUGIE ZONY I MATKI,JAK SOBIE RADZICIE?

    no to ta opcja raczej nie przejdzie, bo ex lubi utrudniać życie, szczególnie mnie :)
  11. borutka

    DRUGIE ZONY I MATKI,JAK SOBIE RADZICIE?

    to ostatnie zdanie to oczywiście moje przeczucie :)
  12. borutka

    DRUGIE ZONY I MATKI,JAK SOBIE RADZICIE?

    Heartbreaker - wiesz co, to nie jest do końca tak ze mną. Oczywiście, jestem wychowana jako katoliczka i ślub kościelny jest dla nie ważny, ale nie mam do tego jakiegoś fanatycznego podejścia. Z ta komunią młodego jest tak, ze to jemu bardzo na tym zalezy i tą katolicką szkołę też on sobie wymyślił, bo to jest po prostu bardzo dobra szkoła. I uważam, że jeżeli on chce, a z pewnością nie ma w tym nic złego, to dlaczego ja mam mu nie pomóc? Katolicka bardzo jest rodzina mojego męża, rodzice, ciotki, on sam już ma do tego raczej takie podejście jak ja. Z ex wcale nie chciał brać ślubu kościelnego, na poczatku mieli tylko cywilny, ale potem presja rodziny była bardzo silna, on młody i głupi i wmówili mu, że zeby ochrzić dziecko, musi wziąć ślub kościelny. Ze swoim pierwszym mężem też akurat nie miałam ślubu kościelnego, pobraliśmy się, bo byłam w ciąży, ten kościelny miał być już po urodzeniu, ale ponieważ czułam przez skórę, że z tego małżeństwa nic nie wyjdzie, jakoś się na ten kościelny nie zdecydowałam - paradoksalnie dlatego, że to dla mnie dość ważna sprawa.Ale dziecko ochrzciliśmy beż żadnego problemu i w przyszłym roku do komunii też pójdzie. A potem niech już sam zdecyduje, jak dalej będzie wyglądało jego życie religijne.
  13. borutka

    DRUGIE ZONY I MATKI,JAK SOBIE RADZICIE?

    A Ty wiesz, że ja o tym nie pomyślałam? Miałam takie poczucie, że przy trójce dzieci, to o rozwodzie kościelnym można zapomnieć, ale może Ty masz rację? Tylko sama nie wiem, czy mnie to jest potzrebne do szczęścia ...
  14. borutka

    DRUGIE ZONY I MATKI,JAK SOBIE RADZICIE?

    no widzisz, ale ona jest ta żona \"kościelna\", a wg tej doktryny to ja jestem obcą kobietą. I to nieważne, że mnie bardziej niż tej \"kościelnej\" zalezy na tym, żeby dziecko miało sakramenty.
  15. borutka

    DRUGIE ZONY I MATKI,JAK SOBIE RADZICIE?

    ja mam tak samo - wspólczuję Ci bardzo. Kiedyś myślałam sobie, co by było, gdybym była w takiej sytuacji. I doszłam do jednego wniosku - to co trzyma mnie przy moim mężu to wyłącznie miłość, wzajemny szacunek i zrozumienie. Poza tym cała jego przeszłość powoduje, że nasze wspólne życie nie jest łatwe, czy tego chcemy czy nie chcemy, trzeba je dopasowywać do planów ex i dzieci jego (np. wszystkie święta i wakacje), o dodatkowych stresach czy kwestiach finansowych z tym związanych nawet nie wspomnę. Ze względu na jego przeszłość nie będziemy też mieli wspólnych dzieci. Wniosek nasunął się jeden - bez mojemo męża, moje życie byłoby znacznie prostsze. Tyle że ja go kocham i jestem kochana. Ale gdyby to się zmieniło i nie dostawałabym od niego wsparcia i zrozumienia, ten związek nie miałby żadnego sensu i nie byłoby żadnego uzasadnienia, żeby go ciągnąć. Opowiem Wam jeszcze wczorajszą sytuację. Mówiłam Wam, że mieszka z nami dwunastoletni syn mojego męża, od roku. Jego matka nigdy nie troszczyła się o religijne wychowanie dziecka i tego i pozostałej dwójki. Chrzciny wszystkich dzieci i komunię najstarszej córki organizowała od A do Z moja obecna teściowa, ex nawet nie kiwnęła palcem. Kiedy już ex i mój mąż się rozwiedli przyszedł czas na komunię młodego, ale ex stwierdziła, że nie ma czasu na takie pierdoły i nawrzeszczała i na nas i na teściową, że się wtrącamy (wszyscy chcieli, żeby mały poszedł do komunii), skłóciła się z całą rodziną. A teraz młodemu bardzo zależy na komunii,wybiera się zresztą do katolickiego gimnazjum. Uruchomiłam znajomego księdza, który zgodził się udzielić komunii, ale mały chodzi teraz do siosrty zakonnej, która go do tej komunii przygotowuje. zawsze jeździ z ojcem, ale wczoraj mąż nie mógł i ja go zawiozłam. No i się zaczęło. Siostra widząc mnie zapytała, czy jestem mamą Krzysia (znała wcześniej naszą sytuację rodzinną). Powiedziałam zgodnie z prawdę, że nie mamą tylko macochą. A ta do mnie, że ona codziennie się modli, żeby rodzice dziecka wrócili do siebie, bo to ona jest jedyną żoną, że przez takie jak ja rozpadają się rodziny i jak ja mam czelność się tam pokazywać. Zatkało mnie. Jak już się opanowałam, odpowiedziałam, że mam czelność, ponieważ w przeciwieństwie do mamy Krzysia mam czas i ochotę zająć się jego komunią i wychowaniem też, i ze również w przeciewieństwie do jego mamy stworzyłam dziecku i jego ojcu dom oraz że w przeciwieństwie do mamy Krzysia nie mam zamiaru ich zostawić. Nic nie odpowiedziała, ale ignorowała mnie całkowicie. Wyobrażacie sobie chyba jak się poczułam ... I niech mi nikt, cholera nie mówi, ze to my rozpamietujemy przeszłość. Bo ja naprawdę cholernie bym chciała nigdy do tej przeszłości nie wracać, ale sie nie da, jak ta idiotka robi aferę o to, że śmiemy wyjeżdżać na święta! Dodam, ze do tej pory nigdy tych świąt nie organizowała - przecież ma ważniejsze sprawy na głowie.
  16. borutka

    DRUGIE ZONY I MATKI,JAK SOBIE RADZICIE?

    z tego co tu poczytałam - pomimo Twojej ironii, przyznaję, mój mąż miał kompletne zaćmienie umysłowe i wybrał lenia, brudasa i awanturnicę, która ma wyjątkowy talent do przedstawiania siebie w roli ofiary. Zachował się jak idiota, przyznaję. On też to przyznaje. Potem był jeszcze większym idiotą, że z poczucia obowiązku wobec żony i dzieci spędził z nią 10 lat, chociaż od razu było widać, żenic dobrego z tego nie wyjdzie. On o tym wie, ja o tym wiem, i to nie jest żadne tłumaczenie, że był baardzo młody, ze chciał uciec od matki, z którą nie bardzo mógł się porozumieć. I teraz płąci za swoją głupotę i niestety dzieci też. I ja też - za jego głupotę. Ale każdy człowiek ma prawo zmądrzeć, prawda?
  17. borutka

    DRUGIE ZONY I MATKI,JAK SOBIE RADZICIE?

    hubba buba - wiesz na czym polega problem? W pewnym momencie, kiedy człowiek naprawdę się stara i jest pozytywnie nastawiony, a przez dłuższy czas dostaje tylko pretensje i roszczenia - w pewnym momencie, przestaje się chcieć, nie ma się ochoty wstać rano z łóżka, optymizm gdzieś ulatuje. Akurat z młodym bywają i wzloty i upadki, ale przynajmniej z jego strony zachowanie wobec mnie jest genarealnie w porządku ( może nie ma w tym ogromnej sympatii, ale jest wzajemny szacunek) o tyle, pomimo że bardzo chciałam żeby było dobrze,w tej chwili po czterech latach, na córkę mojego męża po prostu nie mogę patrzeć. Bo bez względu na to co robiliśmy i jak robiliśmy - zawsze znalazła powód do awantury. Robi ojcu dzikie afery, że ne chce go widzieć i znać, że nie życzy sobie żadnego kontaktu, a za miesiąc kolejną awanturę, że ojciec do niej nie dzwoni. Kiedy ją zapraszam w święta, dowiaduję się potem, że fatalnie gotuję, cały czas jej dogryzałam, pobiłam jej brata etc. A jak jej nie zaproszę to dowiaduję się, że ograniczam jej kontakt z ojcem i nie mam prawa jej tak traktować. A jak przyjdzie do nas, a ja wyjdę z domu, to potem robi ojcu awanturę, że ją ignoruję i jej unikam i nie szanuję. Doprowadziła niestety do tego, że i mnie i mojemu mężowi robi się niedobrze na myśl spędzenia z nią chociażby godziny.
  18. borutka

    DRUGIE ZONY I MATKI,JAK SOBIE RADZICIE?

    a tak a propos rozpadu małżeństwa - oczywiście, że mój mąż nie jest ideałem i swój udział w tym ma. Ale ex jest skonfliktowana ze wszystkimi - nie ma kontaktu z nikim ze swojej rodziny, łącznie z rodzicami, ma słownie dwie kolezanki - jak mały kiedyś przytomnie zauważył - rozgoryczone rozwódki, sąsiedzi jej nie cierpią, nauczycielki w szkole ak usłyszaly, że młody mieszka teraz z ojcem powiedziały, ze odetchnęły z ulgą, bo ktoś się zajął dzieckiem i w ogóle z ojcem, w przeciwieństwie do matki, można rozmawiać.
  19. borutka

    DRUGIE ZONY I MATKI,JAK SOBIE RADZICIE?

    sliudfg - ja mieszkam. I to niczego nie zmienia. Piorę, sprzątam, gotuję, kupuję ubrania, pomagam w lekcjach, daję pieniądze, posyłam do komunii, bo matka nie miała czasu - a chłopak i tak od swojej matki zawsze, kiedy ją odwiedza, słyszy, że jesteśmy z ojcem źli, mnie nie musi słuchać, bo jestem obca i w ogóle nie mam nic do powiedzenia, dajemu mu do jedzenia nie to co trzeba itd. A syn- to normalne kocha matkę i potem ma wodę w mózgu, bo widzi i słyszy co innego.
  20. borutka

    DRUGIE ZONY I MATKI,JAK SOBIE RADZICIE?

    dokładnie - Gosiu, mszcząc sie na ex, zemściliscie się na dziecku. Bez sensu.
  21. borutka

    DRUGIE ZONY I MATKI,JAK SOBIE RADZICIE?

    gosia - dlatego napisałam wcześniej, że chociaż nie pochwalam niektórych rzeczy, które robicie, jednak Cię rozumiem, bo nasza ex jest zbliżona do Twojej. A właściwie była, bo ostatnio trochę ucichła i bardziej skupiła się na ugruntowaniu mojej pozycji wrednej macochy i olewającego ojca, niż na kwestiach finansowych. Ale pewnie niebawem z czymś wyskoczy. To kwestia charakteru chyba, ja jednak nadal trwam w nadziei, że czasu też i w końcu jej się znudziło.
  22. borutka

    DRUGIE ZONY I MATKI,JAK SOBIE RADZICIE?

    acha - i te ewentualne dodatkowe wydatki ponosimy z moim ex wspólnie, po połowie.
  23. borutka

    DRUGIE ZONY I MATKI,JAK SOBIE RADZICIE?

    moja sytuacja - ale zaraz na pewno ktoś wypomni mi literówki :). Żeby nie było :).
  24. ale ponuro za oknem. I jak tu ma się poprawić nastrój?
×