Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

kchm

Zarejestrowani
  • Zawartość

    23
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez kchm


  1. Dnia 9.06.2018 o 21:06, Gość gość napisał:

    Ja żałuję że 3 lata temu nie uciekłem sprzed ołtarza. Brałem ślub z kobietą która wcześniej mnie ciągle do niego namawiała a co gorsza, brałem ślub z kobietą co do której miałem wątpliwości i która aż tak wcale mocno mi się nie podobała. Teraz poznałem w końcu normalną kobietę która mi się podoba ale jest już za późno. Gdybym wcześniej dał sobie z tym wszystkim spokój to teraz mógłbym mieć zupełnie inne życie. Może by nie było też kolorowo ale chociaż może bym nie miał wątpliwości. Dlatego dobrze radzę pannom i panom młodym - jeśli macie jakieś większe wątpliwości (np. wygląd, złe zachowanie, jakieś poważne sprawy z przeszłości, np. zdrady) aby się naprawdę dobrze zastanowili i odwołali wszystko póki nie jest za późno. Bo Sakrament Małżeństwa to bardzo poważna sprawa. To nie zabawa.

    Bierz rozwód i zwiąż się z tą kobietą


  2. Dnia 15.09.2020 o 16:42, bart napisał:

    Ja rocznik 65 lanie było na porządku dziennym a to w szkole podstawowej a to w domu moim wychowaniem zajmowała się mama lanie dostawalem rozebrany do naga kablem od magnetofonu gdy tłumaczenie nie dawało rezultatu mama mówi przygotuj się do lania .rozebralem się do naga i czekam w pokoju mama wchodzi z kablem i musiałem się położyć na tapczanie i zaczynało się lanie dostawalem 10 _15 razy gdy się zaslanialem to mama przerywala  .jak bylem starszy lania były bardziej bolesne gdyż za palenie bylo np. 25_30 razy .nie mam pretensji do mamy za to ze mnie lala wyroslem na normalnego zonatego ojca 

    Serio nie masz żalu do matki ? Nie chciałeś jej oddać za te razy ? 


  3. Dnia 31.07.2020 o 15:39, Mirka93 napisał:

    Temat dawno założony, ale pozwolę sobie opisać tu historię mojego dzieciństwa i może to komuś pomoże, że nie jest sama i mimo wszystko, kiedyś można żyć inaczej.

    Większość życia przeżyłam ze świadomością, że jestem złym, beznadziejnym dzieckiem, człowiekiem. Moje myślenie zmieniło się, kiedy zobaczyłam jak żyją i traktują się inni ludzie, często nawet ci najbiedniejsi i można powiedzieć, że żadne alfy czy omegi. A już kompletnie zrozumiałam, że to nie była moja wina, odkąd sama mam dzieci.

     

    Wychowałam się w tzn. dobrym domu, co niedziela kościół itd. Przed obcymi, w pracy pełen teatr, a w domu dramat. W pewnym momencie nie mogłam już na to patrzeć, jak można być tak zakłamanym.

     

    Moi rodzice od zawsze uważają się od lepszych od innych, całe życie krytykują wszystkich wokół, często oczerniają i kłamią. Z tego powodu nigdy nie miałam bliższego kontaktu z rodziną, ciotkami, kuzynami- nie utrzymywali nigdy z nikim bliższych kontaktów, bo wszyscy są źli,  więc wiecznie byliśmy sami, czasem tylko od święta z dziadkami, albo rodzeństwem rodziców. Dziś już wiem, że to z nimi nikt nie chciał przebywać. Nie znam praktycznie swojej rodziny. Również krytykowali wszystkich moich znajomych i ich rodziny, w dzieciństwie żadne z koleżanek nie chciały do mnie przychodzić- bały się moich rodziców, ich krytyki i krzywych spojrzeń. Dziś konsekwencją tego jest, że mam bardzo duży problem z nawiązywaniem i utrzymywaniem nowych relacji, nie ufam ludziom i spodziewam się od nich najgorszego.

     

    Całe dzieciństwo to były awantury, a potem tygodnie cichych dni- rodzice byli wiecznie obrażeni na siebie, albo na nas. Cale życie wszyscy pozamykani w swoich pokojach, obrażeni, z pretensjami. Często balam się wyjsc z pokoju do WC lub kuchni. Często jadłam cokolwiek dopiero pózno w nocy, kiedy rodzice już spali.

     

    Wyzwiska, obelgi, bicie, szarpanie, popychanie, grożenie, obwinianie o wszystko. Pakowanie toreb i wywożenie "na niby" do domu dziecka. Za nieład w pokoju, wyrzucanie całej zawartości szafek i półek na ziemie. Potem do nocy trzeba było to sprzątać. Rwanie zeszytów za jedną pomyłkę. I przepisywanie całą noc, bo rano do szkoły. Bicie kablem, pasem, pięścią po głowie. Ciało obolałe i fioletowe tak, że często wypisywali mi zwolnienie z WF, albo musialam ćwiczyć w długich dresach. W łóżko sikałam do 10 roku życia, migreny i obgryzanie paznokci mam do dziś... Wmawianie chorób psychicznych, wmawianie urojeń. Oczernianie przed rodziną. Przeszukiwanie, podsłuchiwanie, skłócanie z rodzeństwem. Wypominanie, obwinianie za ich choroby, mega kontrola każdego aspektu życia. Wieczne kłamanie. Brak rozmów, przytulania, brak rodzinnego ciepła. Nigdy w nic nam nie wierzyli, jak był jakiś problem, ktoś nam coś zrobił- to była nasza wina, bo do niczego się nie nadajemy, będziemy w życiu sami itd. W końcu sami musieliśmy sobie radzić, samotnie wszystko przeżywać, załatwiać i zatajać, żeby tylko nie było awantur i wyzwisk. Bić pasem i kablem przestali pod koniec podstawówki, nie pamiętam za bardzo czemu, ale chyba młodsze rodzeństwo powiedziało w końcu w szkole. Ja nie powiedziałam nigdy nikomu, trochę babci, potem wszystko mężowi. Ale dzieciaki w szkole i tak wiedziały i obgadywały nas za plecami, śmiały się z nas, a my nie mieliśmy nawet komu o tym powiedzieć. Z naszego bloku nikt nie chciał się z nami bawić. Po zaprzestaniu bicia, pozostała jednak przemoc psychiczna, szarpanie i popychanie - takie, bez śladów fizycznych. Uciekłam od razu po szkole średniej. Poznałam chłopaka, robili wszystko, żeby zniszyć ten związek. Straszne rzeczy się działy, ludzie obcy widzieli i słyszeli, wstydziłam się bardzo, że mam takich zakłamanych furiatów za rodziców. Lata mijały, cała reszta rodziny męża bardzo lubiła, więc zmienili taktykę i zaczęli grać super teściów. A potem zaczęła się znów kontrola naszego życia, krytyka nas, dzieci... Próby skłocenia nas między sobą i dziećmi. Sprzątania, prania, gotowania i rodzinnego życia uczyłam się podpatrując teściową. U nas zawsze było wyganianie z kuchni, a sprzątanie to ech, szkoda gadać. Ale nie dali nawet pomóc, bo wszystko żle wiecznie robiliśmy. Wszystko niedomyte, oblepione jedzeniem, a pochowane w szafki. Meble oblepione aż takim tłuszczem. W kątach brud, że strach. Czasem, jak już ktoś przychodził raz na sto lat, to ze wstydu się paliłam, jak stawiali na stole brudne szklanki, albo prowadzili do łazienki, a tam cała armatura aż szara z brudu. We wszystkim przeszkadzaliśmy, matka ciągle chodziła wściekła, więc siedzieliśmy zamknięci w pokojach. Jak nie było ich w domu i sprzątaliśmy ten syf, to matka darła się, że źle i sprzątała po nas, choć nie było czego, a w końcu było czysto i pachniało świeżością, a nie brudnym zaduchem. Dopiero po latach dowiedzialam się, jak się smacznie gotuje i jak dokładnie się sprząta albo, że np. można dodawać płyn do płukania i dlatego tak ładnie pachną ubrania. Jak wyszłam z domu, to do życia to byłam jak dzikus i  sierota, nikt mnie niczego nie nauczył, nawet jak zachowywać się na spotkaniach typu imieniny albo jak prowadzić rozmowę z ludźmi, ale po latach wyszłam jako tako na ludzi, choć już pewnie na zawsze pozostanę takim trochę wycofanym typem, chociaż z biegiem lat coraz bardziej się odważam i otwieram na ludzi.

     

    Odkąd mam własną rodzinę - kontakty sporadyczne. W stosunku moich dzieci zaczęły się powtórki z mojego dzieciństwa, więc kontakty do minimum. Spotkania z rodzicami, albo wizyty w domu rodzinnym powodują u mnie ataki paniki, a potem przynajmiej tydzień pernamentnego doła. Dalej warczą na siebie, ciągle obrażenia, z pretensjami, atmosfera jest dramatyczna.

     

    Na szczęście mialam dziadków (również po dzis dzień są oczerniani i robią z nich wariatów, choc juz nie zyją). Dzięki nim zaznalam trochę bezwarunkowej miłości i jako takiego poczucie własnej wartości. Ale mimo wszystko obecnie funkcjonuję praktycznie jak sierota. Rodzeństwo pouciekało daleko, nie mamy bliskich relacji. Na szczęście udało mi się założyć własną rodzinę i modlę się i staram się, zebysmy zyli w spokoju, cieple i zaufaniu.

    Zerwij z nimi kontaktyWiem,że to rodzice ale po tym co ci zrobili odetnij się całkowicie od nich.Olej ich całkowicie.


  4. Dnia 31.01.2020 o 18:21, Gość Gość napisał:

    Miałam żal do taty, że upijał się codziennie kilkanaście lat. Pod byle pretekstem bił mnie paskiem. Kiedyś nie poszłam do szkoły, bo nie mogłam usiąść na tyłku (skóra była bordowo-sina). Nigdy nie czułam się kochana. Wówczas uważałam, że lepiej traktuje się naszego psa. Nie pamiętam, by któreś z rodziców wzięło mnie na kolana, przytuliło, powiedziało coś miłego, pochwaliło. W domu nie czułam ciepła, serdeczności. Nie mogłam mieć własnego zdania. Nikt mnie nie słuchał. Nie było ze mną żadnych problemów, ale nawet jako osiemnastolatka najpóźniej o 21 musiałam być w domu. Gdy wyszłam za mąż, też wtrącali się do wszystkiego. Zmuszali do chodzenia na msze św. Może dlatego jestem marną katoliczką. Obecnie z mężem mamy własne mieszkanie. Niczego nam nie brakuje. Dziecko wychowuję zupełnie inaczej, niż robili to moi rodzice.

    Nie ma we mnie pewności siebie, jestem zbyt emocjonalna, ale bardzo lubiana. Mam fajnych przyjaciół. Tacie już dawno wybaczyłam. Nie rozmawiamy na tematy z przeszłości. On i tak nie zrozumie, że mnie krzywdził wyzwiskami, biciem i ciągłą niepewnością, o której wróci pijany, nieprzespanymi nocami. Alkoholizm to przecież choroba. Jako dziecko tego nie rozumiałam. Z mamą mam bardzo dobre relacje. Gdy byłam w potrzebie dużo mi pomogła. Zawsze mogę na nią liczyć. Kocham ich oboje i chcę by jak najdłużej żyli. Nie warto mieć w sobie nienawiść, czy żal. To rujnuje psychikę. Ja nie potrafię być asertywna i nosić urazę. Ale nic na siłę. 

    Po tym co ci zrobili powinnaś zerwać z nimi kontakty.Przecież to chore.


  5. Dnia 31.01.2020 o 17:11, Gość Awa napisał:

    U mnie było podobnie. Zero rozmowy, zero przyjaźni z matką. Dopiero teraz widzę jak patologiczną relacje miałam w domu. Bicie za nic. Darcie ryja z byle powodu. Nie było żadnej rozmowy tylko zaraz brali pasa i bili. A byłam grzecznym spokojnym dzieckiem. Nie imprezowałam, nie ćpałam, nie puszczałam się. Raz dostałam porządne lanie kablem bo nie powiedziałam matce o zebraniu w szkole, o którym nie wiedziałam bo kilka dni nie było mnie w szkole, a po przyjściu nikt mi nie powiedział. Matka się dowiedziała przypadkiem bo spotkała matkę koleżanki z klasy i tamta jej powiedziała o tym zebraniu. Matka weszła do domu, zaraz wzięła kabel i zaczęła mnie bić. Zero rozmowy, nic, w ogóle nie wiedziałam o co chodzi.... Może dlatego teraz nie chce mieć dzieci. 

    Utrzymujesz z rodzicami kontakty ? Moim zdaniem powinnaś odciąć się od nich.


  6. Dnia 22.01.2020 o 13:29, Gość Sowa napisał:

    Hmmmmmm jak to mówią  katolicy ślub przed  Bogiem i Boga w  usc  nie ma 😄 ale  którym Bogiem bo religii jest  10 000 ( wliczając  te  wymarłe )  i każda  głosi , że   jej Bóstwa  są  prawdziwe 😄 polecam przeczytać stronkę ,,Pismo Św. jakiego nie znacie ,, tam są  bardzo ciekawe  wersety jak Bóg    każe  gwałcić  żony na oczach mężów i roztrzaskiwać  niemowlaki na oczach matki i ukamienować  własne dziecko gdy będzie chciało zmienić  wiarę  , papieże  i JP 2  stwierdzili , ze  te  wersety są  kanonem wiary i są  natchnione przez  Ducha Św. .. potem proszę  porównac  zeznania ludzi , którzy przeżyli śmierć  kliniczną i porównać  opisywane przez  nich Światło   w  tunelu promieniujące  miłością i porównać  to Światło z Bóstwem z  Biblii nadal uważa Pan / Pani że  to ta sama istota ? bo ja  nie,   pytanie ile wart  jest  ślub zawarty przed  takim Bóstwem ? często katolicy twierdzą , ze  Boga w  usc  nie ma  , no może tego z  Biblii nie ale prawdziwy ( Światełko w  tunelu ) jest w  KAŻDEJ istocie od  bakterii  na wc  zacząwszy na kosmitach skończywszy i zapewniam , ze  jest również w   usc  i w  urzędniku państwowym udzielającym ślubu 🙂 zresztą twierdzicie katolicy , ze  waszego BOGA w  USC  nie ma to dziwne bo jeśli jest wszechmogący jak twierdzicie to powinien byc  wszędzie a jakoś  sciany betonowe są  dla niego przeszkodą ? czyżbyście podważali Jego moc  skoro uważacie , że   nie potrafi wejść  do urzędu ? a ślub w  usc  jest jedynym prawdziwym ślubem , jak to mówią  ateiści ,,urzednika przynajmniej widać ,, 🙂   slub zawarty przed godłem państwowym jest  ważniejszy niż  ślub zawarty przed mniej lub bardziej wyimaginowanym Bóstwem . Pan / Pani włazi z  buciorami w  zycie innych twierdząc , ze  żyja  po cywilnym slubie na kocią łapę  kto dał Panu / Pani takie prawo ? to w  jakich związkach w  takim razie żyją  ludzie , którzy slubują  przed  Bogiem ,  który każe  zabijać  włąsne dzieci i gwałcić ? proszę  poczytać  tą  stronkę  której nazwę  podałam włos się  jeży na głowie i nie tylko na głowie 😞 i zająć się proszę  swoim życiem , wiele razy czytam i słyszę  pogardliwe  słowa  katolików  do ludzi ( zwłaszcza kobiet ) które  mają tylko ślub cywilny ... sama  czytałam wyzwiska , ze  kobiety po slubie cywilnym będą  się ( tu autentyczne słowa ) p u s z c z a ć , bo Boga w  sercu nie mają , nie będą  wierne bo nie mają  zasad  moralnych , i mistrzostwo świata autentyczne słowa  , że  ateistka jest do pobzy**ania a  do ożenku katoliczka ludzie co się z   wami dzieje ? albo pod  filmami z  ślubami cywilnymi na You tube  wyzwiska pisownia oryginalna ,, która  to d***a z  kolei kiedy rozwód  , małżeństwem cywilnym można sobie d***ę  podetrzeć ,, ludzie takie słowa świadczą  o     z by d lęc e n i u mentalnym to jest to wasze  miłosierdzie bliźniego że  ateistów  i innowierców  traktujecie jak ś m i e c i ?  aaa ateiści też  mają w  sobie Boską  cząstkę  jak każde  żywe  stworzenie , mało tego dobre uczynki ateistów  są  cenione podwójnie a  wie Pan / Pani dlaczego ? bo są  BEZINTERESOWNE   a  nie jak u was  wynikające  ze strachu przed  piekłem czy chęcią  podlizania się  Bóstwu by zasłużyć  na raj ... dobro czynione ze  strachu czy z podlizu jest nic niie warte 😞 ale tego już  nie pojmujecie bo umysły zamknięte ,  lepiej bliźniego traktować  jak ś m i e c i a 😞 a  co do ślubów  cywilnych to dziwnym trafem przez  38 lat mego zycia widze  , ze większość małżeństw cywilnych trwa  długie lata znałam pary ateistów  którzy przezyli  ze  sobą  50 lat w  zgodzie i mieli taki kręgosłup moralny , ze  mogliby być  dla wierzących drogowskazem , dziwne , ze  po slubach kościelnych jest pełno rozwodów  a  znałam też mnóstwo przypadków , ze  katolik latający do kościoła żonę zdradzał na lewo i prawo a  nawet jeden pan po powrocie z  delegacji zonkę  hivem zaraził 😞 proszę  się  zająć  swoim małżeństwem by było udane i zgodne a  nie włazić  ludziom w  zycie z  buciorami , bez  odbioru 😞 ps. na szczęście niie każdy musi być  katolikiem  , chroń Boże  ludzi przed  takim ,,miłosierdziem bliźniego ,, jakie niektórzy  z  was  prezentują 😞 ps. 2  .  jakby Pan /Pani otworzył /  a  umysł i zainteresował / a się  religioznawstwem , to by Pan / Pani  wiedział / a , ze  są  religie  które  o wiele lepiej niż  katolicyzm tłumaczą  co jest po tamtej str. i o wiele lepiej tłumaczą  sens cierpienia i sens  życia ... ale po co ... lepiej poniżać innych 😞 ps. 3  większość  ateistów  ma niesamowitą  moralność  i etykę  , by być  dobrym nie trzeba religii tylko empatię  i szacunek do inncyh , wystarczy traktować  innych tak jak sami chcemy być  traktowani , będziemy kiedyś  rozliczeni  z  dobra któe  robimy a  nie z  klepania paciorków , ręce  , które  czynią  dobro są  tysiąc  razy lepsze niż  te  które  się  modlą  😞 ale tego pan w  czarnej ...ence  nie powie a  szkoda .... dramat  normalnie 😞 jako cywilizacja przygotowujemy się  do kontaktu  z   kosmitami a  w  centrum Europy ludzi dzieli się  na obywateli gorszej kategorii bo niie chca klęczeć  przed   facetem w  czarnej ...ence  , dokąd  zmierzasz Polsko ??? 😞 

    Szanuje twoje zdanie a twoi rodzice będą na ślubie ? 


  7. Dnia 12.04.2020 o 12:44, Zielonkax94 napisał:

    Niestety teraz muszę być w rodzinnym domu, bo jest pandemia. Nikogo nie krzywdzę, nie zakazuję. Tutaj są takie zasady a ja nie potrafię robić coś wbrew sobie - klęczeć 3h przed telewizorem. 

    Odsuwa mnie też od wiary ich agresja. W życiu nigdy nikt tak przykrych słów mi nie powiedział. Nauczyłam się nie odpowiadać. Kiedy próbuję się bronić moja mama wpada w szał, płacze, bierze leki i mówi, że chce umrzeć. Wtedy cała rodzina jest jeszcze bardziej agresywna, ojciec wielokrotnie mnie uderzył. Całe dzieciństwo byłam bita, najczęściej w głowę. Mam jeszcze 2 młodsze siostry, jedna jest chora druga jest ich wzorem, robi wszystko co chcą. Klęczy z nimi 3h, nigdy w życiu nie miała chlopaka (25lat), zachowuje się jak małe dziecko. Przyjezdza co weekend, dzwoni do mamy 5 razy dziennie. Siostry nigdy nie były bite, tylko najstarsza osoba czyli ja, twierdzili od malego, że mnie wolno bić. Nawet jak inna siostra coś zniszczyła, ja dostawałam. Byłam jak worek treningowy. Próbowałam się bronić, odpowiadać coś, niestety to pogarszało sprawę. 

     

    Jak ci się teraz układają relacje z rodzicami ? Zerwałaś z nimi kontakt.


  8. Dnia 9.03.2018 o 19:27, Gość gość napisał:

    Tylko że mi nikt nie da żyć, będą robić ze mnie wyrodną córkę, niewdzięcznicę. Mam bardzo blisko rodziców dziadków których kocham i niestety nie będę miała możliwości niespotykania ich już nigdy... To jest bardzo trudne 😞 Ale macie racje, oni nie zasługują na to bym ja kosztem swoich emocji dalej w tym tkwiła... Ograniczę kontakt do minimum, nie chcę już tego wszystkiego rozpamiętywać, często płaczę (właściwie codziennie), chciałam tylko zrozumieć DLACZEGO to wszystko mnie spotkało, nie byłam złym dzieckiem i dorosłym..... 😞

    A to niech robią wyrodną córkę czy kogo tam jeszcze olej ich.A ludzie którzy będą naciskali na ciebie na kontakt z rodzicami też z nimi nie gadaj.Olej wszystkich.


  9. majka taka oo

     

    Przecież byłaś już dorosła więc co twojemu ojcu do teg

    Dnia 21.08.2019 o 20:29, Gość majka_taka_ooo napisał:

    Co prawda nie byłam już wtedy nastolatką, ale sytuacja wyglądała jakbym nadal nią była. Pierwszy rok studiów, zaczęłam sobie popalać papierosy ze współlokatorką, z którą wynajmowałam mieszkanie. Było fajnie sobie puścić dymka Niestety jednego razu będąc w domu na weekend w torbie papierosy znalazła mama... O ile jej reakcji jakoś się strasznie nie bałam to jak zareaguje tato było dla mnie wielką niewiadomą, a to dlatego, że był dość surowy w moim wychowaniu. W porównaniu do koleżanek i tak miałam lepiej niż one, u mnie tato strasznie krzyczał na mnie jak coś wywinęłam, ale nie uciekał się do kar cielesnych. Jedyne co to dawał szlabany na wszystko i lubił postraszyć, że jak się powtórzy to nie będzie taki delikatny i w końcu zleje mi goły tyłek tak, że szybko na nim nie usiądę, wymawiając te słowa łapał ręką za pas z wojska, który nosił w spodniach. Wyobraźnia zawsze działała Ale wracając do tematu, szczerze przyznam, że bałam się wtedy jak nastolatka złapana z fajkami, a nie dorosła już osoba... Idąc na wieczorną rozmowę miałam normalnie ciarki. Tradycyjnie dostałam porządny ochrzan od taty i długą rozmowę z mamą na temat szkodliwości palenia. Gdy w końcu mogłam iść do swojego pokoju, tato ostrzegł mnie (tak jak i wcześniej), że jak to się powtórzy to wtedy już na pewno dostanę pasem lanie. Jak się wtedy ucieszyłam, że nie dostałam lania, nie wyobrażałam sobie nawet tego. Odetchnęłam z ulgą, ale się i pilnowałam, żeby nikt w domu nie wyczuł czy nie znalazł papierosów. Wszystko szło idealnie, będąc na studiach popalała, a w domu unikałam.
    W końcu przyszedł dzień ogniska na wiosce. Spotkałam się ze znajomymi i trochę poszaleliśmy, było fajnie. Wypiłam chyba 2 piwa no i wbrew zasadzie unikania papierosów będąc w domu, zapaliłam, a że po jednym ciągnęło mnie do kolejnych, koleżanka dała mi jedną paczkę. Wróciłam spokojnie do domu, mama wyczuła, że wypiłam piwo, ale nic nie mówiła (w końcu byłam dorosła). Poszłam do łazienki, a bluzę na długi rękaw, którą miałam na sobie powiesiłam na korytarzu i to był błąd. Wychodząc z łazienki na korytarzu widzę mamę z bluzą w ręku, w drugiej ręce trzyma paczkę papierosów. Zatkało mnie. Powiedziała tylko: dość tego i zaprowadziła mnie za rękę do pokoju, w którym tato oglądał telewizję. Tato na spokojnie spytał czy znów paliłam, nie wiedziałam co powiedzieć, ale wszystkie znaki na niebie wskazywały, że i tak się wyda. Przyznałam się, że paliła. Tato o dziwo tym razem nie krzyczał mocno. Powiedział coś w stylu: "Cały czas prosiłem i ostrzegałem, ale Ty po swojemu. Koniec z tym. Teraz tak jak wcześniej ostrzegałem dostaniesz pierwsze w swoim życiu lanie po tyłku". Co by nie mówić spodziewałam się, że tym razem taka będzie reakcja taty i w końcu na moim tyłku wyląduje długo "oczekiwany" pas. Nie wiem co mnie podkusiło (chyba niewiedza co mnie za chwilę czeka), ale postanowiłam honorowo ponieść jakby nie było zasłużoną karę i nie dyskutować. Dlatego też na polecenie taty szybko opuściłam do kostek spodnie i położyłam się na boczne oparcie kanapy. Tego dnia tato po raz pierwszy wyciągnął ze spodni pas do lania, a nie wtedy jak dawał spodnie do prania. Tato zapowiedział, że za palenie papierosów czeka mnie kara w postaci lania, które dostanę pasem, a ilość pasów będzie równa ilości papierosów w paczce, czyli równe 20 pasów. Już pierwszy pas, który wylądował na moim tyłku zrobił na mnie takie wrażenie, że od razu się rozpłakała, później było tylko gorzej. Lanie wydawało się nie mieć końca. Tyłek tak mnie bolał, że nie wiedziałam co ze sobą zrobić bo usiąść na nim nie szło przez następny tydzień. Takiego lania nigdy bym się nie spodziewała jakie wtedy dostałam, było na prawdę solidne, na szczęście było to tylko jedne lanie jakie dostałam, fakt, że nie jako nastolatka, ale no cóż. Wydaje mi się, że jakby tato nie był tak "cierpliwy", tylko za młodu przyrżnął porządnie pasem po tyłku to inaczej bym się pokierowała w życiu, ale no cóż. Cieszę się, że chociaż nie palę
    Pozdrawiam

    Przecież byłaś już dorosła i sama mogłaś decydować o swoim życiu ? Miałaś 19 lat i byłaś na swoim,za swoje pieniądze paliłaś.Po takiej akcji opuściłbym mieszkanie,wrócił do siebie do swojego mieszkania i zerwał kontakt z rodzicami.


  10. Dnia 21.11.2011 o 19:37, Gość nienawiść to mało powiedziane napisał:

    Mam 21,5 lat. Mieszkam dalej z rodzicami 😕 od zawsze chce od nich uciec pare razy próbowałam bez skutku zawsze umiejętnie zaciągali mnie do swojego diabelskiego gniazdka. Zrujnowali mi cale dzieciństwo w końcu doprowadzając do choroby. Jastem ekscentrykiem, mażycielem, osoba bardzo delikatną uczuciowo mam wiele talentów ktore przez lata były marnowane i niewykształcane właśnie dzieki niechceci do sztuki moich starych. Jeśli cos się chce to trzeba o to walczyc .. no i walczyłam zbbierałam sobie na gitare 3 lata odkładając kase z kiedszonkowgo na bułkę. Niestety na tyle sie nie znałam ze była marna i mimo mojego wrodzonego talentu do gry nie dawałam rady piec razy dziennie w strojeniu jej. Była trefna 😕 nie powiodło sie rodziców ... obchodziło to a jednak male dziecko cierpi. A przeciez fajnie by było gdyby dziecko kochających rodziców w Swieta Bożego narodzenia umialo zagrać i zaśpiewac piekne kolendy chcociażby to ... Ale nie ważniejsze jest wykształcenie tylko nauka i nauka dobre stopnie pucu pucu do nauczycieli miałam byc jak starsza siostra kujonka.. korepetycje wszystko to czego nie chciałam ... Nigdy mnie nie słuchali moich potrzeb moich zainteresowań.. Po prostu byli kochający ale za bardzo ... Po prostu moi starzy są nadopiekuńczy. O tym jak to grożne dla młodego człowieka dowiedziałam sie dopiro u mojego psychologa z którym musze sie spotykac by wyjśc z choroby ... A z powodu tylu lat ograniczania mnie i nierozumienia mojego JA doprowadziło mnie to do schizofreni paranoidalnej.. Super konkret przeciez wielcy znani artyści maja też taką chorobe ale ja ?? ja nic nie tworze bo wcześniej nie mogłam nie wykształciłam w sobie tego .. wene mam tylko w głowie i to piekne od dzieciństwa .. ale nirusz nie przełoże tego na płutno czy w muzyke nic .. Zawsze sobie mysle ze jak sie od nich uwolnie to coś zrobie z tym .. ale czy to nie smutne ze tak puźno.. pewnie tak .. juz po ptakach zeby zostać zawodowym artystą .. nie otaczam sie w kregu ludzi artystów bo mialam to zabraniane a przeczucie ciagle mowi mi ze tylko do tego sie nadaje... Ale nie rodzice wiedza lepiej i tuż po choróbsku po braniu leków ktore tez robią wiele złego w psychice musze isc na studia !!! i to jakie ? fizjoterapia .. sama matka mi wybrała bo na ostatnia chwile zeby nie marnowac roku super mam sie cieszyc bo oni mi to sponsoruja ... ale co siedze dalej z nimi bo to zaoczne.. ;/;/ nienawiść do nich to za mało ja mam ich ochote zabić ...

    wyprowadź się i zerwij kontakty.


  11. Dnia 15.06.2020 o 10:55, Rose8 napisał:

    Kochana, dla mnie również było ważne moje rodowe nazwisko dlatego po ślubie nadal je mam, bez dodawania nazwiska Męża. Jeśli jest to dla Ciebie równie ważne, nie odpuszczaj i nie ustępuj. Mój mąż od samego początku nie miał z tym żadnego problemu. Spróbuj przedyskutować jeszcze raz temat z narzeczonym i nie rób nic wbrew sobie, jeśli nadal będzie nieugięty może to oznacza, ze jest po prostu niedojrzały i nie gotowy do ślubu?

    Do niego nic nie dociera.Już nie jesteśmy razem.Zerwałam z nim bo nie dało rady się dogadać.


  12. Wiem,że na tym forum było wiele takich tematów ale chce założyć swój.Miałam wziąć za kilka miesiecy ze swoim chłopakiem.Sytuacja wygląda w ten sposób,że chce zostać przy swoim nazwisku.Nie ma mowy o dwuczłonowym.Tylko swoje.Jeżeli nazywam się np.Nowak to nie mam zamiaru nazywać się Nowak-Kowalska.Dla mnie to jest bardzo ważne.Mój facet były już jest przeciwny temu,nie zgadzał się z moją decyzją i robił sceny o to.Za cholerę nie chciał ustąpić.A to jest dla mnie bardzo ważna sprawa.

    Powiedziałam mu,że jak chce może przyjąć moje nazwisko.Mogłabym wziąć to dwuczłonowe ale pod warunkiem,że on zrobiłby to samo.On nie chce o tym słyszeć,tylko gadał,że mam wziąć jego.Dlaczego ja mam się poświęcać ? Bo taka tradycja ? W końcu wkurzyłam się nie zamierzałam ustąpić i słuchać ciągłego marudzenia,fochów,pretensji.Postawiłam więc ultimatum albo akceptuje mnie z moim nazwiskiem albo z nami koniec.Mój facet zdębiał.Nie sądził,że postawię sprawę na ostrzu noża.Postanowiłam z nim zerwać.

    Nie zamierzam być z kimś kto narzuca mi swoje zdanie i próbuje wymusić zmianę decyzji.Dla mnie sprawa nazwiska jest bardzo ważna.Chcę jeszcze napisać,że kilka lat temu też byłam w związku z chłopakiem który myślał tak jak ten.Zerwałam  z nim.

    Powiedzcie kocham go i ciężko mi bez niego żyć ale z drugiej strony nie chcę robić nic wbrew sobie tak jak wiele kobiet w tym kraju,które przyjmują nazwisko męża pod naciskiem mimo,że nie chcą albo godzą się na zgniły kompromis w postaci dwóch nazwisk.Ja tak nie chcę.Bałam się jeszcze,że jak dojdzie do tego,że pojdziemy do USC składać deklarację nazwisk to facet ten z którym się rozstałam i tamtem sprzed kilku lat mógłby urządzić awanturę przy urzędniku.Słyszałam o takich sytuacjach.Wtedy na pewno całkowicie straciłby mój szacunek.

    Powiedzcie dziewczyny.Czy gdyby wasi faceci naciskali na swoje nazwisko wolałybyście ulec czy jednak zakończyc taką znajomość ? Dla mnie bardzo bolesne jest to,że wiele kobiet ulega a ja taka nie jestem i wolę taki związek zakończyć niż nie żyć w zgodzie z sobą chociaż to i tak boli.

    Proszę o radę.


  13. Viko I to mnie za przeproszeniem wk..a jestem facetem mam 21 lat. Ja rozumiem że g***t jest traumatycznym przeżyciem dla kobiety ale o takich sprawach trzeba powiedzieć rodzinie zgłosić na policje. Cieszę się że szybko doszłaś do siebie nie możesz obwiniać siebie za to co się stało jeżeli zg****ił ciebie to zg****i jakąś inną dziewczynę no. Nie można takich spraw zostawiać w spokoju.Piszesz że nie stanowi zagrożenia dla innych a właśnie że stanowi i powinnaś to na policję zgłosić, Wy kobiety musicie się przełamywać i wsadzać drani za kraty wiem że maks 12 lat to za mało ale coś trzeba robić.
×