Alicjo przeżywasz to co napisała Aagaa - syndrom odstawienia narkotyku od którego byłaś uzależniona.
Każda z nas to przechodziła. Z różną intensywnością.
Nie wiem ile lat tkwiłaś w tym goownie (bo to nie był związek - tam gdzie jest przemoc NIE MA związku. Jest układ ofiara-kat. Co najwyżej rolami mogą się wymieniać) ale wiem, że z każdym miesiącem zapadasz się coraz mocniej. I tym boleśniejsze będzie przebudzenie i dłuższe cierpienie po rozstaniu. Jeżeli uda Ci się ujść z życiem.
Z doświadczenia wiemy, że takie związki się zmieniają. Zawsze. Ale na gorsze. Niestety.
To jest bardzo proste - człowiek, który stosuje przemoc (obojętnie psychiczną czy fizyczną) jest zwichrowany psychicznie. Ciężko chory. Ale on nie chce się leczyć, bo nie widzi problemu.
I ten człowiek na początku się stara, żeby zyskać ofiarę. A potem im bardziej jest jej pewien, tym na więcej sobie pozwala. Bez ograniczeń. Do granic, na które mu pozwolisz.
Ty będziesz wybaczać, a on będzie uznawał to za przyzwolenie. -\"Najwyżej trochę potem popłaczę i poprzepraszam. Jeżeli będę musiał, oczywiście.\"- Bo niektórych nawet przepraszać nie trzeba.
Pamiętaj, że jesteś kandydatką na matkę, uciekającą z domu z dzieckiem/-ćmi przed rozjuszonym mężem. Chcesz żeby Twoje dzieci patrzyły na to jak on Cię traktuje.
Bądź pewna jednego - po każdym powrocie będzie trochę gorzej. A Tobie będzie coraz trudniej.
Wybaczyć można raz. Drugi to naiwność. A trzeci to głupota.
Ile razy wybaczałaś?