![](http://wpcdn.pl/kafeteria-forum/set_resources_2/84c1e40ea0e759e3f1505eb1788ddf3c_pattern.png)
![](http://wpcdn.pl/kafeteria-forum/monthly_2018_12/T_member_1881611.png)
triste
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez triste
-
trzymam kciuki za spotkanie.... choć nie jesem przekonana, ze postępujesz jak należy... ja natomiast zaliczyłam dno... umieram... naszczęście w osiedlowym sklepiku znalazła się herbatka z senesem... ostatni raz.....do.....następnego razu...... ale wiem, ze ktoryś raz będzie naprawdę ostatni. widzę, jak mój organizm ma już dość :(
-
nie jesteś żałosna... jo otwarłam oczęta i pierwsze gdzie pognałam to gad... niestety nic :( mam nadzieję że chociaż dobrze się gadało... miłego dnia
-
kilka kieliszków czerwonego i problemy od razu znacznie mnijsze..............
-
nie płacz łuffka, damy radę jest nas trzy małe duszki, skrzywdzone przez los i przez nas same i nie jesteśmy takie samotne skoro mamy siebie :) if you want,też myślałam, że może załatać serce kimś innym... ale kim? ale po co? nie pokocham, jeszcze nie... klin mógłby pomóc, gdybym się chciała odegrać. coś udowodnić sobie i jemu. a przecież nie o to mi chodzi... bo bez niego czuję się taka strasznie samotna... taka nijaka... i dlatego boje się, że zniknie. zmieni adres, nr tel.... zapomni, ze jest gdzieś taka ja... nie muszę być cały czas obok, na wyciągnieęcie ręki... bo raczej nigdy nie byłam jedyną, teraz już to wiem... choc zawsze chcialam... ale niech chociaż wiem, ze zyję. Że urodziła mu się 4. syn, że buduje dom gdzieśtam, że wakacje spędził na Majorce... Bo ja nie mam żalu do Niego.... nie mam zalu nawet do nIej, ani do siebie... jedynie może do losu, że wszystko utrudnia i komplikuje... i choć chciałbym być dla niego wszystkim, to zadowole się kilkoma minutami na gg kilka razy w miesiącu... tylko niech ma dla mnie trochę miejsca w sercu i głowie. niech czasem czule o mnie pomyśli niech mu nie bedzie obojętne postanowiłam, że nie będę szukać nikogo. nie ma nic przerażjącego w samotności do końca życia... bo przecież ten koniec może być lada moment... nie bede sie zastaawiać nad amotną starością, bez sensu... przy takim sposobie odżywiania sukcesem będzie dożycie 40-tki muszę i chcę dla własnego dobra nauczyc się żyć chwilą, nie łamać co chwilkę, nie zjadać wszystkiego... tak, żeby nie budzić się rano z bólem brzucha i żalem, ze istnialo wczoraj... spełniać marzenia, zawojować świat nie werze, że nie ma miłości... bo w takim razie co ja mam w sercu? i ja ie wierzę, że m. nie kocha, nie kochał i nie pokocha. to ż stał się cyniczny i brutalny... nie wiem czemu:( ale w zyciu nie uwierzę, ze można tak poprostu być złym.... tak mi się wydaje, ze powinnyśmy żyć w mirę normalnie i nie starać się na siłę zapominać. z czaem może myśli przestana krążyć wokól jednego tematu... ja w każdym razie nie chcę znienawidzić nikogo, nie chcę zgorzknieć... niestety jedzenie mi nie pomga mam nadzieję, ze będzie tylko lepiej
-
if you want - dołączam :( kurwa, zaraz umrę...... a tak już było dobrze....w sumie trzymałam się jako tako od początku maja do momentu kiedy dotarło do nie że już po ślubie.... w pierwszych dniach jeszcze jako tako, a teraz huśtawka: głodówka\kompuls. i wcale się nie nudzę. wcale nie siedzę bezczynnie w domu... ale nie moge nie wchodzić do niego na wszelki wypadek, żeby uniknąć napadów... jutro znów będę oczyszczać jelita kawą :| beznadzieja boli mnie brzuch i życie... nie wiem kiedy i jak to się stało :| niech ktoś coś napisze jak przetrwać nim ból minie... nim to wszystko wreszcie ze mnie wyjdzie:| Ty który wymyśliłeś miętowe gumy do żucia, dziękuję CI
-
cześć dziewczyny nie wiem czy mnie pamiętacie kiedyś bywała czesto. zwlaszcza w ubiegłe wakacje. potem czytalam. tyłam-chudłam. nie wyszłam z tego. nigdy nie wyjdę. przez ostatnie tygodnie bylo dobrze. od 3 dni się opycham... czytam czasem topic i mi smutno, ze wciąż tu jesteście... dziś znów chce mi sie ryczeć... czytam Wasze posty i pod niemal kazdym mogłabym się podpisać... nawet historia mojej internetowej miłości nie jest oryginalna - luffcia, mam nadzieję że można się po tym otrząsnąc... połtorej tygodnia temu powiedział \"tak\" jakiejś innej, a ja wciąż płaczę, wciąż tęsknię.... czekam aż się rozwiodą... i nawet jestem skłonna o wszystko obwinic siebie - w końcu moglam coś zrobić itd.itp. ale życie trwa dalej, a puki my zyjemy, zyją nasze obsesje. przyjmiecie córkę marnotrawną topicu?
-
cześć Kochane:D Pewnie mnie już nie pamiętacie:( ale kiedyś bywałam tu często. potem popadlam w czarną rozpacz...dno...i przestałam się udzielać... ale znów postanowiłam podjąć wyzwanie, zastanawiałam się czy Wy tez zaczynacie wciąż od nowa... przeczyałam kilka stron i znów zobaczyłam siebie... 3.dzień w normie, energia wraca a ja czuję sie szczęśliwa... znajomi pytają czy to wiosna;) pozdrawiam Was gorąco POWODZENIA Ps. spoźnione buziaki urodzinowe (tez miałam urodziny 15 maraca).....??????
-
dziewczynki,dawno nie pisałm... bo takjak teraz i Wy, zauważyłam, ze nic mi to nie daje... raz dobrze raz żle... w kółko piszemy to samo... chcemy ale nam się nie udaje... nie wiem czy to kwestia jesieni,,, czy tego że zaczął się rok szkolny...stres... ale popatrzcie... wszystkie teraz zaliczamy swoje dna... no oprucz gdusiaczka:)ale toinna strefa klimatyczna;) gratuluję samozaparcia:) ja od miesiąca jakoś już,,,obżeram się zpijając to ogromnymi ilościami senesu... ale i takprzytyłam.. sporo.... ze nie wspomnę o samopoczuciu... nie mam czau myśleć o sobie jak latem... uważać na jedzenie... przez cały dzieńładnie niewiele... wieczorem wielkie żarciei 10 torebek herbatki zalane 0.5 l wody.... zabijamsię... wyglądamż źle...obrze żeto nie jest czasodkrytych ciał... nie potrafie z tym skończyć...myślę o psychologu... ale nie mamjuż na niego miejsca w kalendarzu miedzy pracą szkoła i nielicznymi godzinami snu... to samo z cwiczeniami... właściwie jedzenie to moja jedyna przyyjemność... przynajmniej przez pierwszych kilka minut... potem zostaje już tylko ból...mdłości...obrzydzenie do samej siebie.... mam doła...........poprostu nie daję sobie rady....... nie chcę tak żyć..... marnuję swoją młodość.... swoje życie... jedyne życie.... niech ktoś znajdzie wreszcie jakiś sposób.... niech powie jak z tego wyjść.................. niechże mnie chociaż ktoś mocno przytuli... niech powie że mimo wszystko... mimo mojego popieprzonego stosunku do jedzenia..... mimo moich skłonności do dręczenia siebie głupimi myślami... niech mnie tylko kocha...... pozdrawiam Was.... luffccia, ja też obiecuję ednak wpaść... może jednak jakoś się wygrzebiemy.... a może pogadamy kiedyś na gg? zrobie co w mojej mocy, żeby wpaść tu we wtorek.... mam nadzieję,że do tego czasu znajdęjakiśsens życia... a może zaliczę jakiś czysty dzień... żeby wnieść trochę optymizmu na ten topic.... pozdrawiam Was wszystkie gorąco
-
a jeśli to taki pasoży, który zostaje w nas do ostatnich chwil życia... wolność przychodzi po śmierci...corazbardziej pociągamnieta niezależnośc... a dziś znów się zwijam... nie mogęsię podnieść..nie mogę wyprostować..zaraz zaparze mocnysenes...to nie jest życie...ja się poniżam...upodlam...nienawidzę... nie widzę wyjścia..nie widzę sensu.. jaka jest różnica między stopniowym zabijaniem siebie..jak robie teraz...a połknięciem opakowania tabletek nasennych...czy zabijanie na raty jest mniejszym złem??
-
witajcie moje kochane, brakuje mi Was....ale wstyd mi tak naprzemian pisać....walczę, wiem że będzie dobrze...a następnego: ale jestem beznadziejna...znowu...itd... trzymajcie się ciepłloo dziewczynki....śledze Wasze starania..i trzymam zanas kciuki... araz jem raz nie...raz tyje raz chudne... niby brzmi normalnie...ale jesteśmy krolowymi pozorów.... no i niewierze już w uniezależnienie i terapie odwykowe...
-
luffka....ja dziś nteż już nie chce....
-
cześc dziewczynki.. nie miałam dostępu od sieci...dlatego mnie chwilke nie było... nadrobiłam lektóre...znów wracamy wszystkie do punku wyjścia...dziś...ale od jutra... a teraz neta już mam :) le nawali;lam dzisiaj:( nie bede się skarżyć bo mi wstyd i głupio... nie bede się tłumaczyć...bo same wiecia co czuje...zawiodłam siebie i mi z tym żle...nie ma to jak być poniżej wymagań... trochę mnie boli brzuch...ide zaparzyć litr puerh...i chyba się zajme ostrym sprzątaniem żeby zapomnieć.... a najgorsze że wcale nie jadłam mało przez cały ten czas...byłby dzień 13 :( poprostu miałam wczoraj egzamin(zdalam:D) i robiłam projekt(dziś skończyłam:D a w pon tylko oprawić i złożyć gdzie trzeba) i od niedzieli spałam góra po 2-3 godz... na dodatek mama mi dogadała...a facet dla którego bym się powiesić dała, znowu mnie olewa..a ja mu się pozwalam upokarzać..rzucać mnie i wracać do siebie kiedy zechce..wiem ze musze z tym skończyć..z nim skończyć..bo to jednostronne uczucie i niestety to ja jestem tą zaangazowaną stroną...tylko ze to znajomosc na odległość ,,moze cos się wydarzył i nie mógł dać znać... taka zbitka nieszczęść,,czy poprostu trudniejszy czas..i poprostu wysiadłam fizycznie i psychicznie... jeszcze nie potrafie się powstrzymywać kiedy jest mi naprawde bardzożle:( tak mi mutno... i mdli...zjadłam o 200g tłszczu za dużo... czyli o 5 dawek dziennych... to obrzydliwe bez wzgledu na to czy jestem chora czy nie... ale jest dopiero wczesne popołudnie...do wieczora musze przynajnmiej coś z balone zrobić... jezu jak mnie mdli...a czekolade i tak bym jeszcze zjadła jakby byla...
-
if you want.... no cóz....ja z Tobą też sie zupełnie zgadzam.... w sumie moje obecne podejście to efekt tego,że od 9 dni jestem czysta...wiadomo, czuję się coraz lepiej i wydaje mi się że wszystko już bedzie dobrz, ze wszystko moge... chciałabym żeby tak zostało....ale wiem że kiedyś dopadnie mnie napad... myśle o tym co wtedy...bo przez tych długich 9 dni,juz kilka razy byłam o krok... ale własnie tak bym chciała,zebym( kiedy to już się stanie) jak najszybciej o tym zapomniała... bo kedy zacznie sięmyśleć jaka to porażka, tak się poddać....wtedy właśnie człowiek myśli: jestem beznadziejna, wiec chociaż się nażre... albo inaczej: skoro już i tak zjadłam...to jeszcze moge... bo od jutra już nigdy... zamknięte, błędne koło.... ale wierze... zaliczam dzień wczorajszy (wtorek) i lecę do łóżeczka..
-
luffka, absolutnie czysty :D taki troche obżarty jak mój wczorajsz:O ale czysty!! bo co to za napad niby jak wiesz, że jesz i czujesz smak...sama przecież wiesz jakjest podczas \"prawdziego\" kompulsu :( fuksiarze, którzy nie mają problemów z jedzeniem też się czasem przejadają :) nie ma się co dołować i liczyć od nowa... kolejny dzień za Tobą ;) jak ten czas leci ;) czy da się o tym zapomnieć? czy da sie wyleczyć? ja też bym chciała wiedzieć... narazie mam dzień 8 bez opychania... ale czy już zawszye będę tak te dni liczyć...jak narazie nigdy nie miałam 3-cyfrowej liczby dni czystych :(
-
if you want, niestety z tym szybkm tyciem w kompulsach to prawda :( po czasie wyrzeczeń, kiedy nagle organizm dostaje wszystkiego tak dużo podczas napadu, wpada w szał gromadzenia :( też niestety moge tyć błyskawicznie o kilka rozmiarów :( ale z drugiej strony, kiedy wychodzisz z ciągu, na początek chudniesz już przy normalnej dziennej porcji jedzenia ;) też grzecznie zjadłam śniadanko, a balam się że po tym jak wczoraj sobie pofolgowałam będzie mnie nosić od rana... ale ok :) moze dlatego,że w końcu choć dużo zjadłam to jednak był to ser, orzechy i warzywa... a nie słodycze :O po nich to bym pewnie zaraz po przebudzenia pobiegła do kuchni... pozdrowienia
-
u mnie dziś dokładnie jak u ciebie, luffcia... więcej niż zwykle, ale bez naopadu...powiedzmy,że miałam jakiś większy apetyt niż zwykle;) ale gdyby nie to,że nie chciałam zjeść nic co nie jest w mojej diecie niedozwolone, prawdopodobnie bym się nażarła:O...a tak, coś mnie trzymało w ryzach...bo ile mozna zapyczać się serem, papryką i pomidorami :P a u mnie właśnie wszyscy wcinają lody :( jej!! niech juz ten pażdziernik będzie, bo oszaleję w tym domu :P
-
if you want-->fajnie że już lepiej :D pewnie że będzie dobrze :) ale muszę Wam się do czegoś teraz przyznać..złamałam się :( orzeszki :( nie że się napchałam do bólu brzucha...ale zjadłam ich strasznie dużo...bez potrzeby zupełnie...z takiego apetytu a nie glodu... a wiecie jaka to bomba kaloryczna :( obrosnę w tłuszcz z drugiej strony nie ma co rozpaczać bo to nie był kompuls.... nie boli mnie brzuch, nie czuję się ciężko...może nawet żołądek się nie rozciągnie bo ja je tak pogryzałam przeglądając fakturki...ale zjadłam ich tyle, ze i kcal i tłuszczu mój organizm już dziś dostał w nadmiarze jakie te orzeszki podstępne!!! juz postanowiłam że z nich rezygnuję..pozbywam się tych które mam a innych poprostu nie kupuję.... bo są silniejsze ode mnie...co mi że z tego,że z nalogu cukrowego przeskocze na orzechowy :O jak się pozbyć tego tłuszczu :O jeny...to mi się wszystko zaraz odłoży....fuj!!!
-
Cześć Kochane Nowy dzień a mnie od rana nosi.. kwestia stresu :( ale nie żeby się napchać do... to nie to uczucie... tylko znowu orzeszki...wygląda na to że mam tak co drugi dzień..bo wczoraj ok, a dziś juz zjadlam więcej niż w dopuszczalnej normie :( i teraz czeka mnie kilka wyrzczeń...zwłaszcza ograniczenie tluszczu na dziś :( ale nawet jeśli nie schudnę przez orzeszki :( to dziś zaczął się mój 7.dzień :D Jakaś dobra wrózka chyba wpadla na nasz topic,żeby nam pomóc... Strasznie się cieszę, że tak nam ostatnio lepiej idzie... bo to już pora żeby z tym skończć...zaslugujemy przecież na szczeście tak mi dziś melancholijnie na sercu i duszy... udanego weekenu
-
Więc ja pozwalam :P skoro chcesz zasilić armię walczących ;) heh... przecież pisać każdy może... co mogę powiedzieć... bierz się za siebie... i pamiętaj że 1000kcal na dobę powoduje spadek wagi ale nie koniecznie prowadzi do sukcesu... musisz znależć sposób na siebie... i poukładać sobie wszystko...powoli i stopniowo... a to że się przyłączysz nie znaczy,że już napewno będzie ok...wszystko w Twoich rękach... my możemy tylko sugerować, radzić, karcić i pocieszać, ale lodówki nie zamkniemy ;) no i trzymać kciuki możemy :D
-
Gdusiaczek, ja się mądrzę :P ups:) ale fajnie tak się nie objadać, ale jeść smacznie i zdrowo, no nie? dzięki za ten pomysł z SB ..sama zawsze uważałam że nie ma jak MŻ ;) a teraz czuję się cudnie :D choć wieczorem ten brzuch... przypominam Wam,że mamy nowy dzień i chcemy go przeżyć szczęśliwie, więc proszę mi tu się wykazać silną wolą! ja wczoraj nagrzeszyłam orzeszkami ;) ale wolę zjeść paczkę orzeszków które trzeba gryżć i mnie zapchają, niż wymiatać co popadnie:( to nie był żaden atak...poprostu tak co jakis czas mi się przypominało,ze mam ochotę na orzeszka ;) wiecie, jeden mniej jeden więcej... no i zjadłam ich zdecydowanie za dużo :( jak na osobę kóra ma co zrzucać ;) lemonkowa: dzień pierwszy, ściskam kciuki zaciśnij zeby, wytrzmaj...a 2.dzień już łatwiejszy przecież lufcia: jestem z ciebie dumna ...trzymaj się twardo, bo pojutrze zakupowe szaleństwo :) super,że też zaczynasz się poprostu toszczyć o ciało, o siebie...bo waga ma się nijak do dobrego wyglądu i samopoczucia...w sensie: tłuszczyk waży mniej niz mięśnie ;) mery: raz się udaje raz nie...Gdusiaczek ma rację, dużo tu już powiedziane zostało, poczytaj i przede wszystkim zastanów się i wyciąg wnioski...żeby z tego wyjść musisz odwrócić dogóry nogami cały światopogląd...zmienić priorytety i nauczyć się kochać i akceptowac siebie...ale ten topic jest dlatego,ze wierzymy że się da if you want: no ja nie wiem czy Ty wiesz o czym my tu piszemy, bo ja jak mam kompuls to więcej na raz zjadam niż Ty przez cały dzień... jeśli słabą wolę i łamanie się podczas odchudzania nazywasz atakami...ale to tylko słabość, grzeszki dietujących wynikające z frustracji zbyt radykalną dietą...nie ten temat pozdrawiam i życzę wspaniałego dnia
-
heh...dwudziestoparolatki z pokiereszowaną przeszłością wciąż walczące z terażniejszością o lepszą przyszłość ;) ale cieszę sie luffcia, że lepiej :D a ja dziś czuję się jakoś tak grubiej :( ehhh nie dołuje się ale parszywe uczucie :( słodziutkich snów :D i niech jutro będzie lepsze niż dziś :D
-
jestem z ciebie dumna :D to ja dziś najadłam się nadprogramowo orzeszków arachidowych... to kalorycznie u Ciebie korzystniej ;) ale ja narazie owocków nie moge :( takie zasady w pierwszej fazie mojej dietki :( ataki czy kompulsy..dla mnie tak samo się kończą...kij jak się nazywa... ważne że niszczy psychicznie i fizycznie no a teraz miłego wieczorku i masz mi sie tu najpóżniej jutro odezwać ;) bo ja Ci karze i już ;)
-
Luffcia Słonko?? jak?? napisz że wytrwałaś dziś.... co się z Tobą dzieje!!co Ty sobie robisz!! ile tak będziesz atak za atakiem zaliczać?! bieżże się za siebie... przecież Ty wiesz ze już było dobrze i że możesz!! i pisz mi tu zaraz jak dziś ....
-
luffcia, znowu się poddajesz :( jak nie ja to Ty, albo jeszcze inna... czy my nie mogłybyśmy wreszcie z tym skończyć :( ale Ty musisz się wziąć w garść... od natychmiast... i nie żadna dieta, bo ty jesteś szczupła przecież...tylko przestań się opychać dziewczyno...albo jedz coś co Cie zapycha ale nie rozciąa żołądka... na mnie tak dziala słodkie kakao łyżeczką z opakowania... jesz je sobie i tak Ci slodko w pewnym momencie ze nie możesz bardziej...a czekolady bym mogła ile jest... moze to mało zdrowy sposób,ale uczucie takiego olbrzymiego wypchanego brzcha mi osobiście przeszkadza bardziej.. poleciłabym Ci SB, ale nie wiem sama jeszcze jak to się sprawdzi u mnie...choć taka świadomość że niemorzesz brać do ust pewnych produktów mi akurat narazie pomaga... i pisz dziewczyno, przecież po to ten topic żeby się wygadać jak jest żle a nie tylko chwalić kiedy wszystko idzie jak po maśle..
-
no i napiszcie jak u Was?! gdzieś cie się wszystkie podziały??????????? a tym które jutro muszą do szkoły: powodzenia i szczęśliwego nowego roku .. szkolnego acha... ta dietka faktycznie syci... no te migdały to ja nie z głodu zjadłam tylko słabości mojej silnej woli :P ale to się nie powtórzy, obiecuję...że sie postaram ;) bylem nie przytyła....