Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

xmorenax

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Cześć wszystkim.. Nie wiem czy taki temat był przynajmniej na tym forum - a podejrzewam że był, ale stwierdziłam że sama się do Was zwrócę o małą pomoc, a nie będę się wzorowała na historiach innych osób. Zacznijmy.. Mam na imię M. i mam 18 lat. Od dobrych 3 lat nie mogę znaleźć sobie chłopaka.. To brzmi dosyć głupio i płytko, dlatego sprostuję - ja nie szukam chłopaka, tylko po prostu od 3 lat nie byłam w żadnym związku. Jestem osobą mocno angażującą się w związki, relacje między ludźmi itp. Ogółem, jestem typem osoby która umie, chce kochać i zarazem chce być kochana. Niespełna dwa lata temu starał się o mnie pewien chłopak - cudowny, troskliwy, wyjątkowy, czuły - jednym słowem, miał coś czego nie mieli jego poprzednicy.. SKORO MOWA O POPRZEDNIKACH. Wcześniej spotykałam tylko i wyłącznie facetów którzy chcieli mnie jedynie wykorzystać.. Nie wiem czemu tak było i czemu tak jest, ponieważ nie ubieram się wyzywająco, nie jestem "głupia" jak niektóre dziewczyny które nie wiedzą co się święci i nie wyczuwają zagrożenia.. Dlatego też nie mam pojęcia dlaczego właśnie takich przyciągam. Trudno, wróćmy do tematu. Jak wcześniej napisałam, starał się o mnie 2 lata temu pewien chłopak. Jak to ja, oczywiście dałam mu kosza, bo byłam przekonana, że to kolejny typ ze "standardowymi" intencjami (seks).. i szczerze mówiąz, był troszeczke przy kości - nie był gruby- ale taki "misio" z niego był - z resztą podobnie jak ze mnie.. Spławiłam go, totalnie go olałam. On natomiast starał się o mnie jeszcze przez następny miesiac, jednak ponownie go olewałam.. Jednak z biegiem czasu, coś zaczęłam do niego czuć.. Coś zaczęło mi mówić, że to "ten".. właśnie ten. Po jakimś czasie zaczęłam się do niego odzywać, neistety on odpłacił mi się tak samo - olewka (nie dziwie mu sie w sumie). Po około 2 tygodniach dowiedziałam się, że jest w związku z nową dziewczyną - w tym momencie, poczułam silny ból w sercu - jakiego nigdy w życiu nie doświadczyłam.. To było kropne. A co jest najlepsze? Że jeszcze tydzień przed, chciałam do niego napisać i wyznać mu całą prawdę - że coś do niego czuje, bo wgl mu o tym nie wspominałam. Pisałam do niego i tylko normalnie "gadaliśmy" nie było tematów związku, miłości, uczuć itp. Nasza relacja zaczęła robić się dość toksyczna. Ja zaczęłam o niego zabiegać - oczywiście cały czas próbowałam nawiązać z nim lepszy kontakt, co mi się w miarę możliwości udawało ale nigdy nie poprosiłam go o spotkanie typu na kawę, lody, frytki czy coś. Pozostałam jedynie przy rozmowach.. Przez około te 2 (niecałe) lata trochę ze sobą pogadaliśmy - cały czas był w związku. Jednak w tamtym roku (2013r.) w listopadzie rozmawialiśmy po raz ostatni.. Stwierdził fakt, że lepiej będzie jeśli zerwiemy ze sobą wszelkie kontakty. Dlaczego? A no z tego względu że nie chciał być nie fair wobec swojej dziewczyny i nie chciał mi robić wody z mózgu - przyznał się też, że nie chce mieć żadnych głupich mysli w głowie. Przyznaliśmy się sobie do tego, że dalej coś do siebie czujemy.. Że nie jest może to tak silne jak wcześniej, ale że coś jest nadal między Nami. Ja dalej mu się podobam i z wzajemnością.. Powiedział mi, że wczesniej doszło do pewnego incydentu między jego dziewczyną a pewnym facetem (czyli jej kumplem - i z tego co zrozumiałam pod czas rozmowy, to była to relacja bardzo zbliżona do mojej z Ł.) Nie mam pojęcia czysprawy posunęły się dość daleko czy na czymś mniejszym się skończyło - szczerze? nie interesowało mnie to, dla mnie najważniejsze było TU i TERAZ. Powiedziałam mu, że był, jest i będzie dla mnie wszystkim.. PRAWIE wszystkim, bo nie mogę go mieć, nie mogę z nim być.. Inna dziewczyna dzieli z nim to szczęście, które ja mogłam z nim dzielić.. - i to wszystko przez moją głupotę i oklepane stereotypy. Dlaczego opisałam tą sytuację? Ponieważ to chłopak którego dalej kocham - jestem tego pewna.. nigdy nie kochałam nikogo tak długo, NIGDY. I teraz proszę powiedzcie mi, dlaczego tak się dzieje że nadal jestem sama? Ja już jestem - może nie tylko co zdesperowana - ale zniesmaczona tą sytuacją, tą samotnością.. Kiedy widzę pary na ulocy czy w sklepach itd. To od razu widzę siebie i Ł. ... To chyba normalny "odruch". Wszystko zaczyna mi się przypominać, zaczynam wszystko analizować i znowu wracam do punktu wyjścia, jakim jest tragiczny humor, dołek i płacz.. To wszystko z mojej winy. Za późno zareagowałam. Podsumowując: - moja głupota jest czymś tragicznym (stereotypy) - zbyt wiele razy się zawiodłam (brak zaufania) - faceci chcieli mnie tylko dla jednego (czemu?..) - kiedy się zakochuję, ZAWSZE (na prawdę) ZAWSZE, wszystko się sypie (ponownie pytam, czemu?) - kiedyś znajdę ukojenie i szczęście? Proszę, napiszcie coś co da mi logicznie do myślenia, jakieś argumenty, podpowiedzi.. wsparcie. Proszę Was. Buźka! ;)
×