szarotka76

Marzenko - dziękuję, dobrze w zasadzie zdrowy :), tylko bakcyle i wirusy jakieś zjadliwe u niego w grupie wiec do poniedziałku posiedzi w domu - osłabiony trochę to zaraz by coś złapał :).

Marzenko - w domku nadrabiam zaległości, pranie sprzątanie, do tego młody sam bawić się nie bardzo umie i cały czas próbuje mnie niecnie wykorzystywać (siostra w szkole). Jestem po kawie i drugim śniadanku, w sumie 510 kalorii. Ida ja tez uważam, że bez względu na rodzaj diety jeśli potem jesz zdrowo i w odpowiednich ilościach jojo nie będzie. Problem tkwi w tym, że są diety po których łatwiej jeść racjonalnie, a są takie po których jest nieco trudniej, ze względu na niedobory pewnych składników (dukan), poza tym wszystko zależy od osoby i jej samozaparcia :). Ty jesteś bardzo stanowcza i zdyscyplinowana, dlatego nie masz z tym problemu :) :). A co do słodyczy - każdy ma jakieś słabostki :) , ale radzisz sobie z nimi dzielnie i tak trzymaj :). Pawer, trzymaj się, czasem są chwile zwątpienia, ale proszę nie rzucaj wszystkiego, jak potrzebujesz to pisz, postaramy się pomóc i motywować :) Aga - macham Ci wesoło - fajnie, że już jesteś :), źle napisałam, chodziło mi o diety eliminacyjne, tylko myślałam z wyprzedzeniem, a potem nie przeczytałam :) Jutro ważenie - nie mogę się doczekać, no i dwa dni rozpusty :). Moja mama robi imieniny - pewnie będzie jakieś pyszne ciasto (mam nadzieję, że nie torcik), uwielbiam jej tort, ale pewnie po nim bym przez tydzień bez przerwy musiała biegać :)

Ida - tylko najczęściej niestety więcej spalasz to więcej dostarczasz i jeśli nie jesteś na diecie i tego nie kontrolujesz to wychodzi samo z siebie - organizm się domaga. Jeśli o tym wiesz to uważasz, żeby nie zwiększać porcji. Jeszcze jedno, jeśli ktoś ****ardzo dużo i tyje, po czym zaczyna intensywnie biegać, to nie znaczy, że schudnie tylko może znaczyć , że albo przestanie tyć albo będzie tył wolniej. Żeby chudnąć ZAWSZE musisz dostarczać mniej niż spalasz, nie obalimy praw matematyki, fizyki i biologii równocześnie :)

Marzenko - dokładnie tak z tym bieganiem, w bilansie zawsze są dwie strony, jedna ile dostarczasz, a druga ile spalasz. Każdy organizm ma różne potrzeby i różnie reaguje na wysiłek, co więcej, rodzaj wysiłku też ma znaczenie. Są pewne średnie i wytyczne (jak najbardziej prawdziwe), że aeroby to to, siłowe to tamto, a bieganie to coś tam, ale i tak każda z nas na tym samym dystansie spali inną ilość kalorii, każda inaczej zareaguje na każdy z tych rodzajów ćwiczeń i pewne rzeczy po prostu trzeba indywidualnie dopasować, bo to co jest podawane to średnie - i jak najbardziej do wykorzystania na początku, ale potem trzeba według siebie pewne życzy modyfikować.

Jula - ciesze się, że już lepiej się czujesz. Pokombinujesz z dietką, co Ci służy, a co mniej i będzie dobrze :)

Ajena -ja zgadzam się z Marzenką co do tego biegania. Zależy ile kalorii dostarczysz, bieganie oczywiście powoduje spalanie kalorii ale zależy ile ich dostarczasz. Jeśli jesz zdrowo i umiarkowanie to powinno zadziałać - jednak nie każdy spala aż tyle w ciągu krótkiego czasu. Ja w ogóle boję się tak drastycznych spadków wagi, rzadko udaje się je utrzymać.

Super, że jesteście!!!!, no wczoraj to już zaczynałam się martwić, że sama zostanę :) Małe sprawozdanie - wczoraj było 1310 kal - ćwiczeń bark :( - padłam jak młode usypiałam, obudziłam się o 3 w nocy, przeniosłam do sypialni i padłam znowu :). Dziś znów z młodym w domku, ale jest szansa, że od poniedziałku do przedszkola pójdzie więc od poniedziałku wracam do treningów, Dzisiejsze śniadanie 200 kal. :) Ida - oj tam wiesz, że ja dzielę pawełki na drobne ;)

Pawer, może zrób sobie sałatkę z kurczakiem, pekinką, pomidorem, cebulkę i czym tam jeszcze lubisz - takie dość lekkie mi się wydaje :), lub zupy takie wielowarzywne.

Marzenko- mnie się jeszcze przypomniała jedna rzecz - ja czasem też tak mam, że wpadam wygłodzona do domu - wtedy dopadam lodówkę i kombinuje po czym będę miała najmniejsze wyrzuty sumienia, najczęściej pada na banana, plaster sera białego lub jajko na twardo - zawsze mam ugotowane jedno - dwa jajka (młode lubią ja i mąż też więc jak zjemy zapas od razu gotujemy następne :)). Oczywiście zawsze najpierw ważę :) :).

to i ja po obiedzie :) na razie od rana 1078, z rzeczy słodkich - jedna kostka Pawełka (9g) :)

ten gość to ja :)

Cześć dziewczyny, nie czytałam jeszcze co naskrobałyście i nadrobię obiecuję, Wróciłam z młodą od lekarza i odprowadziłam ją do szkoły, a teraz z małym do lekarza - w przedszkolu kilkoro dzieci ma zapalenie oskrzeli i są 3 przypadki zapalenia płuc - wolę sprawdzić bo ma chrypę jak Louis Armstrong ;). Ja wrócę to popiszę i poczytam, u mnie po drugim śniadanku w sumie 437 kal wczoraj pod koniec dnia było 1380 kal :)

Ida - to nie są małe cele, dążę do 55 kg, stabilizacja na 56-57 - przy tej wadze czułam się najlepiej. Ja mam ciężką i masywną budowę jak ważyłam 53, byłam już dość słaba i źle się czułam, wiem, że niby BMI było dobre ale to nie jest moja waga, zresztą wyglądałam jak by mi przez rok jeść nie dawali ;). Jak ważyłam poniżej 55 to znajomi zaczynali się o mnie martwić ;) i dawali mi 48 kg - ja po prostu jestem ciężka, stąd waga 56 -57 to waga przy której wchodzę w rozmiar "s" :). Ja teraz przy 65 - mieszczę się w L czasem w M i mimo wagi wyglądam szczuplej od niejednej mojej znajomej, która waży 58-60 :).

u mnie jak do tej pory 1200 kal, jeszcze pewnie coś małego zjem, ale puki co nie jestem głodna :). Obiad miałam dziś po 18 :)

Marzenko - oj tak i mam nadzieje, że razem osiągniemy 60 kg, lub ciut mniej :)

Znam 4 osoby, które przytyły po Dukanie i to więcej niż schudły, co więcej na 4 które z mojego otoczenia się tą dietą odchudzały - dlatego ja o tej diecie dobrego słowa nie powiem :). Zresztą jak zobaczyłam o co w niej chodzi to mi się biologiczny włos na głowie zjeżył :)

Ida - teraz się wydało dlaczego mam wprawę w liczeniu kalorii :). Chyba ze 2 razy próbowałam innej diety ale wyniki opłakane były :) dlatego zostałam przy liczeniu kalorii :).

dzięki Eryk - fakt do ponownego przekroczenia 70 kg nie dopuściłam :), ale wiem, że te wahania wagi to głównie zaniedbanie i lenistwo było i wiem też, że jeśli chcę i naprawdę się postaram to mogę spokojnie do 60 kg dobić (chciała bym 55 ale nie wiem czy mój organizm podoła), a to już by było coś :). Nie było mi łatwo bo tylko ja się odchudzałam wśród moich znajomych- reszta akceptowała zastaną rzeczywistość, często "większą" niż moja ;).

Jula trzymam kciuki za powodzenie, Ajena, najpierw się odchudzałam jako 20 kilkulatka - pozbyłam się jakiś 12 kg w ciągu 3 miesięcy (liczyłam kalorie) i wagę utrzymałam do pierwszej ciąży czyli dobrych kilka lat :), W ciąży przytyłam ponad 20 kg (musiała bym poszukać ale ok 22-25) potem udało mi się wrócić do wagi z przed ciąży wciągu kilku miesięcy od rozpoczęcia diety i w miesiącu, w którym osiągnęłam sukces okazało się, że jestem w drugiej ciąży :). Po drugiej już tak wesoło nie było. W ciąży ważyłam max 83-86 kg (dokładnie nie pamiętam), a potem ok 73 - 75 to była waga z której startowałam, doszłam najniżej do 62,5 - ale nie utrzymałam . Zwykle waga wahała mi się pomiędzy 65-68 (69) i tak kilkukrotnie, za każdym razem zaczynałam dietę i wytrzymywałam miesiąc czasem dwa, a bywało i tak, że po tygodniu nie dawałam rady - raczej był to brak motywacji i zwykle lenistwo, czasem zabieganie, urlopy z goframi i lodami, wyjazdy rowerowe z misami spaghetti :) i inne takie przeciwności, jak święta, imieniny, urodziny itp :). Dlatego dołączyłam do Was - bo wiem, że razem łatwiej się zmobilizować i jakoś tak fajniej się odchudza, nie jestem sama i dobrze mi z tym dlatego wiem, że teraz wytrwam i będę miała mobilizację, żeby ustabilizować wagę :).

Ida Marzenka, u mnie nie było tak różowo - znaczy teraz trzymam się fakt i aż sama się sobie dziwię, że już tyle wytrwałam - wiem, że mi pomagacie, bo muszę się wyspowiadać codziennie :) i to sobotnie ważenie :), ale żebyście wiedziały ile razy poległam w ciągu ostatnich 4 lat ....;) to byście nabrały przekonania, że Wasze upadki wcale nie są takie wielkie :). Ważne jest to, żeby się pozbierać i iść dalej :). Co do wody - rożnie, czasem z miętą i cytryną - bardzo tak lubię, czasem samą, a czasem z plasterkiem pomarańczy.

Gościu, zapraszamy :)

Marzenko - upolowałaś 100 stronkę :)

Teorii na temat picia przed, w trakcie i po jedzeni jest tyle ilu jest dietetyków. Większość twierdzi, że picie ok pół godziny przed pomaga w odchudzaniu, bo po pierwsze mniej jemy, a po drugie czasem wydaje nam się, że chcemy jeść a wystarcza nam jak się napijemy:) - to dotyczy osób, które mają nawyk jedzenia na okrągło. Picie w trakcie posiłku budzi najwięcej kontrowersji i wiele osób uważa, że nie powinno się tego robić, bo tak jak pisałaś rozcieńcza się kwasy żołądkowe. Picie po - raczej są zalecenia aby nie zaraz po, a odczekać godzinę lub dwie - bo inaczej rozcieńczamy kwasy i enzymy trawienne i dłużnej trwa proces trawienia. Zalecana przerwa jest dłuższa w tym wypadku niż w przypadku picia przed jedzeniem gdyż płyny potrzebują mniej czasu na przejście przez przewód pokarmowy niż jedzenie. Ja najlepiej się czuję pijąc przed i tego się trzymam, po jedzeniu jeśli czaję, że chce mi się pić również piję, a nie czekam 2h. Zwykle jednak po jedzeniu kilka łyków mi wystarczy.

Dziś niestety nie ćwiczyłam, najpierw Kino, teraz młody w domu. Małego dziś w nocy złapała gorączka i ma głosik jak by mutację przechodził - został w domu, zobaczymy co jutro z nim będzie - nie bardzo mam go jutro z kim zostawić, a muszę z córką na kontrolne lecieć. Dziś mąż został rano- ale jutro musi być od rana w pracy... będę musiała pokombinować.

Cześć dziewczyny Właśnei wróciłam z kina, byłam z młoda i jej klasą na Pszczółce Mai, przy okazji zwiedzali kino"od kuchni" :). Śniadanie jadłam o 7:30, drugie śniadanie przez to kino dopiero o 13:30 - w międzyczasie tylko kawa - nieźle zgłodniałam ale nie wszamałam żadnego popcornu ani innego badziewia :). Oba śniadanka to 410 kal, kawa bez cukru liczę z 80 kal- sporo mleka mi dali. W sumie ok 500 :). Teraz w domu kawka z jednym ciasteczkiem i do obiadu musi wystarczyć :) Ida - gdzieś wyczytałam tylko nie pamiętam gdzie, że czasem jak wydaje nam się że chce nam się jeść, a jadłyśmy stosunkowo niedawno, to może być tak, że brakuje nam wody - tylko sygnał mylnie interpretowany :), wypróbowałam na sobie i powiem Ci, że to działa, piję wodę lub zieloną herbatę - jeśli dalej chce mi się jeść znaczy głodna, a czasem po prostu przechodzi, znaczy spragniona :). Ajena - fantastycznie, że tak dobrze ci idzie, muszę się spiąć, żebym na końcu w tym tygodniu nie wylądowała :), z tą woda do posiłków to masz rację, ja zawsze jak jem mam coś do picia, tylko ja więcej pije przed jedzeniem. Marzenko- mnie jedzenie jednej kanapeczki przychodzi z łatwością - bo mało jem ale jednej kostki czekolady, czy jednego ciasteczka - to już gorzej - stąd te moje zabawy w świstaka i sreberka - jak popakowane znaczy jedna porcja - biorę jedną idę do pokoju i tam jem - reszta schowana głęboko. Nauczyłam się jak działa mój mózg i nie daję mu robić się w balona :). W końcu ja tu rządzę a nie on :) !!! Kanapki zawsze robię w kuchni - tam mam wagę, przygotowuję, stawiam na stole, a wszystko chowam do lodówki- i dopiero jak już sprzątnięte zabieram się do jedzenia - to też taka informacja - że poza kanapkami przygotowanymi już nic nie ma i trzeba się tym zadowolić. Jak bym jadła i robiła na bieżąco - pewnie zjadłabym więcej. Podobnie postępuję z innymi posiłkami. A co do topiku - oj bardzo długoterminowy :)