rozmowa niekontrolowana
Zarejestrowani-
Zawartość
9 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez rozmowa niekontrolowana
-
Cieszę się modelko:) Wielka nowina dla człowieka jest taka że już tu, za życia, można być szczęśliwym. Jeśli się przylgnie do Chrystusa. Przebywanie w obecności B/oga, uczestnictwo w misterium Eucharystii, ten codzienny cud, którego sobie często nie uświadamiamy, to przedsionek nieba. Ludzie biegają za nie wiadomo czym, a Miłość jest tak blisko.
-
Nie, w zachodniopomorskim :) Wszędzie te galerie tak budują. Wiesz modelko, piszesz, że trochę zaniedbałaś wcześniej modlitwę i jakoś tak rozjechało się wszystko. Nie możemy na to pozwalać, nie możemy dawać czasu ani miejsca wrogowi,żeby wkroczył. Ja się tego trzymam i czuję się tak cudownie i mocna Bożym umocnieniem. Praktycznie cały czas jestem przytulona do Jezusa i dlatego bezpieczna. Przypuszczam, że to codzienna Eucharystia i adoracja dają mi tę osłonę. Wcześniej też chodziłam codziennie na Mszę Świętą, ale teraz przeżywam ją jakoś bardziej świadomie, z zachwytem a poźniej jeszcze ten czas z Jezusem Eucharystycznym. Z Nim jestem nietykalna, bezpieczna. To nie jest tak, że ja w jakiejś ekstazie religijnej chodzę. Wielka radość mnie dopada i odchodzi, bo chyba zwariowałabym ze szczęścia, gdyby to był stały stan ;)Na adoracji też jest różnie, czasem przysypiam, czasem się rozpraszam, ot ludzka słabość. I wiem, że On to rozumie, patrzy na mnie i cieszy się, że jestem. I tak sobie patrzymy na siebie, czasem jest rozmowa w sercu a czasem milczenie. Ech, trudno to opisać, ale to się pogłębia, coś wspaniałego:)
-
Anialon, a nie myślałaś o rzeczy najprostszej w tej sytuacji i życiu takim,żebyś mogła żyć w łasce? Przecież tylko jeden aspekt Twojego związku to uniemożliwia. Czy dla Chrystusa nie warto? Czyż Twoja tęsknota za Bogiem nie przewyższa ludzkich namiętności? A jeśli taka postawa oznaczałaby odejście Twojego parnera, to przecież okazałby się człowiekiem zupełnie nieodpowiednim do dozgonnego sakramentalnego związku. A może to akurat byłby bodziec do uporządkowania duchowości w jego życiu? Pomyśl o tym
-
Ale masz świadomość, jakie niebezpieczeństwo ta osoba ze sobą niesie, skoro kiedyś stykał się z tym "mrokiem", z którego Ty się wyrwałaś a on się nawet nie starał? Skoro mówisz o nim "przyszły mąż", to czy to znaczy, że przystał na ślub kościelny? A co z jego spowiedzią?
-
Anialon, a Ty jesteś nadal w tym związku z miłości czy głównie dla dzieci?
-
Wysłuchałam katechezy. Nie bardzo sie w tym odnajduję, bo u mnie albo kolejność jest odwrotna albo się duchowo..."cofam";) Pustynię ducha, poczucie całkowitego opuszczenia przez Boga, syndrom "zamkniętego nieba", to ja już miałam i szczerze mówiąc, trzeba było trwać wbrew nadziei, a osobowy kontakt z Bogiem był tylko marzeniem. Za to teraz doznaję takich pociech duchowych i tak Boga doświadczam, że to w głowie się nie mieści. No, jeśli wg o. Pelanowskiego potem będzie znowu kryzys, to zaczynam się bać....:P
-
Hmm....ale o czym tu dyskutować? Albo się jest katolikiem i ufa Kościołowi Chrystusa, albo nie. Wielcy święci też mieli wątpliwości, nie mieli klapek na oczach, widzieli grzechy w kościele, ale nigdy nie wypowiedzieli posłuszeństwa. Pokora, pokora i jeszcze raz pokora, która oznacza zaufanie Bogu, że On wie, czuwa i bramy piekielne nie przemogą, tego co zbudował Chrystus. Dlatego nigdy nie przyklasnę niczemu, co kwestionuje świętość Kościoła Katolickiego jako wspólnoty ludzi wierzących, albo godność następcy Świętego Piotra.
-
To fakt, nie będąc w stanie łaski uświęcającej, nie możemy "walnąć szatana pięścią między oczy"... bo nam tę pięść zwyczajnie odgryzie. Dlatego nie ma czegoś takiego, jak egzorcyzmy świeckie, to zawsze marsz z motyką na słońce...
-
Tak się cieszę modelko, że rozsmakowałaś się w adoracji Najświętszego Sakramentu. Spójrz, nie byłaś dziś i już czegoś brak, prawda? Jak dobrze wiedzieć, że nam tego brakuje. Ja to już naprawdę nie wiem jak opisać tę słodycz przebywania w obecności Boga. Och, co On mi dziś powiedział! Ale to tylko do mojej duszy i tajemnicą mojej duszy pozostanie. Wiem jednak, że taką czułą miłością On kocha wszystkich. O gdyby nas nie dzieliła zasłona doczesności, to co byśmy ujrzeli i czy potrafilibyśmy to znieść. Kiedy sobie uświadamiam, że klęczę przed Bogiem, adorowanym nieustannie przez całe niebo, to aż mnie zatyka. Ktoś mi zarzucił, że piszę jak egzaltowana pensjonarka, ale jak można pisać o takiej Miłości? Tylko z patosem, wzruszeniem, niewyobrażalną czcią. W kaplicy wieczystej adoracji, do której chodzę, przeważnie zawsze ktoś jest. Nie zawsze, ale przeważnie. Wszyscy w milczeniu wpatrzeni w Niego. Ludzie starsi, o lasce, albo i dwóch, padają na kolana, niektórzy całują posadzkę przed Cyborium. To wstrząsające, ta wiara, ta cześć. Mnie zawsze zatyka ze wzruszenia i płaczę ze szczęścia. To się powinno głosić na dachach! Że jest takie miejsce w każdym przecież mieście,gdzie się zaznaje takiego szczęścia, takiego pocieszenia, takiej miłości.
-
To tylko się cieszyć. Można też o miłości do Boga świadczyć w świecie, to nawet trudniejsze niż w klasztorze. A dostęp do Eucharystii jest swobodny, za co Bogu niech będą dzięki. Faktycznie, marzy mi się teraz, żeby tak w nocy wstać i móc iść adorować Jezusa i faktycznie nie ma gdzie, w klasztorze byłoby to możliwe, za pozwoleniem oczywiście. Tak, to byłoby cudowne :)
-
Oj przepraszam, komputer mi się wczoraj zawiesił. Ta mistyczka to Wanda Malczewska. Żyła w XIX wieku. Oto co powiedział jej Jezus o adoracji Najświętszego Sakramentu Godzina Adoracji, odprawionej dla uczczenia Mnie, utajonego w Najświętszym Sakramencie i dla oddania czci Matce Mojej, jest niewypowiedzianie radosna. Dusze to nabożeństwo praktykujące, są milsze dla Mnie niżeli Jan Apostoł, Mój ulubieniec, co na Ostatniej Wieczerzy położył głowę na Moim Sercu, by przeniknąć głębię Mojej miłości. Jan widział Mnie osobiście, nic dziwnego, że Mnie kochał i tulił się do Mnie. Dusze zaś Adorujące Mnie, zamkniętego w Cyborium, widzą tylko przybytek, gdzie mieszkam w postaciach sakramentalnych i słyszą tylko głos Mój wewnątrz duszy, a jednak wierzą, Że tu jestem żywy, że im wszystko dać mogę i miłują Mnie miłością wyższą..., przytulają się do stopni ołtarza Mojego z taką wiarą, jak Jan do Moich piersi i zatapiają się w głębi miłości Mojej – odchodzą stąd pocieszeni w smutkach, rozłzawieni z radości i umocnieni do wszelkich walk życiowych. Szczęśliwe te dusze... szczęśliwsze od Aniołów w Niebie... Ja też ich kocham więcej niż całe zastępy mieszkańców Nieba. Wytrwajcie w tym nabożeństwie, a ubogacę was cnotami przeciwnymi grzechom głównym. Dam wam moc do zwyciężania pokus wszelkich i cierpliwość do zniesienia wszelkich bied i prześladowań.Nabożeństwo adoracyjne rozkrzewiajcie w rodzinach i gdzie tylko możecie. Niech ono stanie się codzienną, żywotną potrzebą waszą. Obudziwszy się w nocy, przenieście się myślą do kościoła i odwiedźcie Mnie w świętym Tabernakulum, które Aniołowie we dnie i w nocy otaczają. W ciągu dnia, zajęci pracą, nie możecie pójść do kościoła. Idźcie tam myślą. Odwiedźcie Mnie. W drodze jesteście, spotkacie kościół, wstąpcie, jeśli otwarty. A jeśli zamknięty, wejdźcie tam myślą i serdeczny uczyńcie Mi pokłon. Odwiedźcie Mnie. Takie nawiedzenie każdy, nawet chory może spełnić.Gdy się to nabożeństwo rozpowszechni wśród wszystkich klas społeczeństwa w świecie, świat się odrodzi. Nastąpi braterstwo narodów, uświęcenie rodzin... Królestwo Boże zbliży się do was, o które prosicie (ale bez zastanowienia): "Przyjdź Królestwo Twoje!"
-
A zaraz sprawdzę i wkleję słowa Pana Jezusa o adoracji:)
-
Oj, muszę wam to jeszcze powiedzieć. Siedzę w domu i tak strasznie zatęskniłam, że w myśl zaleceń Jezusa z zapisków pewnej mistyczki, przeniosłam się myślą do kościoła , do stóp tabernaculum i wielbiłam Boga własnymi słowami a kiedy ich zabrakło, Duch Swięty pomógł mi modlitwą w językach. Nie jest to dla mnie nowość, ale tak słodka była ta modlitwa i lekka i na pewno ku czci Jezusa, bo "Jeszua" wyłapałam ale reszty nie rozumiałam. Cudowna taka pomoc. :)
-
Oj, muszę wam to jeszcze powiedzieć. Siedzę w domu i tak strasznie zatęskniłam, że w myśl zaleceń Jezusa z zapisków pewnej mistyczki, przeniosłam się myślą do kościoła , do stóp tabernaculum i wielbiłam Boga własnymi słowami a kiedy ich zabrakło, Duch Swięty pomógł mi modlitwą w językach. Nie jest to dla mnie nowość, ale tak słodka była ta modlitwa i lekka i na pewno ku czci Jezusa, bo "Jeszua" wyłapałam ale reszty nie rozumiałam. Cudowna taka pomoc. :)
-
Oj, a Ty to nie? :)
-
Ech, czasem wszystko we mnie śpiewa z miłości a muszę udawać, że wszystko jest jak dawniej, szare, codzienne i ciągle muszę kontrolować ten wyraz rozanielenia na gębie....hehehe. Łapię się na tym, że idę ulicą i modlę się półgłosem, tzn. mówię do Niego, a przecież ktoś postronny mógłby mnie wziąć za wariatkę, nie? ;) Albo się uśmiecham bezwiednie. Im dłużej trwa czas, od kiedy włączyłam adorację do rozkładu mojego dnia, tym więcej doznaję tej bliskości Boga tak jakby naprawdę Jezus tulił moją duszę...:) Kurczę, sama nie mogę w to uwierzyć, ale to się dzieje! :D
-
Modelko, nie, to nie ma sensu. Nie uwierzą, dla nich wszystko co nadprzyrodzone to działanie złego, niech sobie siedzą w tym przeświadczeniu. My ich nie przekonamy. Niech sobie wklejają te psalmy w poczuciu własnej bezgrzeszności, nic na to nie poradzisz. No, ale zawsze jest szansa, że je Pan Bóg dotknie. Może któraś kiedyś wejdzie przypadkiem do kościoła w czasie adoracji Najświętszego Sakramentu i zostanie przemieniona jak Andre Frossard? Kto wie? Wie, że linki genialne! Tak na dobrą sprawę, to ilu katolików ma świadomość, w czym uczestniczy? Pewnie niewielu. Dzieczyny, jeśli możecie, to odwiedzajcie Pana Jezusa, On tak czeka, tak się cieszy, tak błogosławi. Znowu dziś tego doświadczyłam. Czasem w ciągu dnia, dopada mnie taka tęsknota za Jezusem Eucharysycznym, że mam serce w gardle ze wzruszenia. Coś niesamowitego:)
-
I ten! Koniecznie! :D https://www.youtube.com/watch?v=ky4bShQz5Ns
-
Oczywiście pomyliłam link! https://www.youtube.com/watch?v=pKyk2sN7MKY ten jest właściwy:)
-
Dziewczyny, otwórzcie ten link, który podałam wczoraj. Myślę, Anialon, że jak to obejrzysz, to przyspieszy to Twoje działanie i będziesz jak najszybciej chciała być w łasce, bez oglądania się na Twojego partnera. Bo niby czemu masz grzeszyć razem z nim? A dziś byłam u spowiedzi, po 3 tygodniach, znowu jestem uskrzydlona i codzień od nowa coraz bardziej zakochana :)
-
Dziewczyny, otwórzcie ten link, który podałam wczoraj. Myślę, Anialon, że jak to obejrzysz, to przyspieszy to Twoje działanie i będziesz jak najszybciej chciała być w łasce, bez oglądania się na Twojego partnera. Bo niby czemu masz grzeszyć razem z nim? A dziś byłam u spowiedzi, po 3 tygodniach, znowu jestem uskrzydlona i codzień od nowa coraz bardziej zakochana :)
-
Anialon, nie musisz ciągać go daleko ;). Wystarczy tam, gdzie Najświętszy Sakrament. Mam link do czegoś cudownego. Każdy wierzący (albo i niewierzący)powinien to obejrzeć. Katolicy przede wszystkim, bo tak naprawdę nie zdajemy sobie sprawy z tego, w czym uczestniczymy. https://www.youtube.com/watch?v=SsyQjEoHN0M
-
Jest taka jedna godzina w roku, gdy Niebo pochyla się tak nisko nad ziemią, że Bóg jest na wyciągnięcie ręki. I Jego odwieczne skarby miłości. Jest taka jedna godzina w roku, gdy wszystko jest możliwe. Obietnica z nią związana jest naprawdę wielka! Oto Matka Najświętsza ogłasza, że przez sześćdziesiąt minut w roku Niebo staje nad nami otworem, że każdy, kto w tym czasie zamknie trzymany nad głową parasol niewiary, otrzyma od Boga to, co mu najbardziej potrzebne. Nie jest to bynajmniej przyrzeczenie związane z samym tylko wymiarem duchowym. Bóg nam przypomina, że stworzył nie tylko nasze dusze; On powołał do życia także nasze ciało i nadał mu wielką godność. W Godzinie Łaski niejeden z nas przekona się, że Bóg nie neguje znaczenia ciała. Dostąpi uzdrowienia. Wyrwie się z nałogu. Przestanie być niewolnikiem grzechu. Większość z nas dozna innych łask. To wielkie dary, które jak potężny dźwig wyrywają nas z kolein codziennego zła, z naszej opieszałości, gotowości do kompromisu i dogadywania się ze światem, by postawić nas na zupełnie nowej ziemi, wśród zupełnie nowych (o ile piękniejszych) krajobrazów. A spod naszych stóp ku dalekim horyzontom wije się wąska ścieżka. To ścieżka naszej świętości. A w duszy zamieszka pragnienie, by biec tą drogą. Bo nie ma większego szczęścia, jak iść w stronę szczęścia, które jest pełne, doskonałe, bez końca, które zanurza w sobie wszystkich bliskich i kochanych (nie ma w nim przecież miejsca na egoizm). Będą też tacy, którzy w Godzinę Łaski nie poproszą o nic dla siebie. Będą modlić się za dziecko, które zgubiło drogę, za żonę, która ciężko choruje. Może znajdą się tacy, którzy będą się nawet modlili za swoich wrogów. Jest jeszcze ostatnia grupka - modlących się o nawrócenie grzeszników, o ocalenie dusz idących do piekła. To ludzie najcenniejsi w oczach Maryi. To Jej słudzy, zaczyn nowego pokolenia, które czerpiąc moc z Niepokalanego Serca Matki Najświętszej, wyrwie świat spod władzy szatana i przekaże panowanie Sercu Matki... Pisała o tym wiele Siostra Łucja. Stanie się to na naszych oczach. Godzina Łaski... Nie przegap tych sześćdziesięciu minut nasyconych bliskością Nieba.
-
Obejrzyjcie https://www.youtube.com/watch?v=mAAEZnV9sPQ
-
Gościu z 03.18, naprawdę tak Ci zależy na oprawie liturgii Mszy Świętej? A jakie to ma znaczenie, czy wsród chorałów gregoriańskich i w złotych naczyniach liturgicznych, czy w warunkach obozu koncentracyjnego w ciszy i tajemnicy i prowizorycznych puszkach po nie wiadomo czym? Tam, gdzie namaszczony kapłan wypowiada słowa konsekracji, tam Bóg przychodzi na ołtarz niezależnie od scenerii i następuje Przeistoczenie. Czasem jestem na bardzo uroczystych Mszach Świętych, a czasem na tych "szybkich", bez homilii, bez organisty i wierz mi, że każdą przeżywam tak samo. Cud obecności Boga w Eucharystii nie jest mniejszy w zależności od okoliczności; miny księdza, jego wiary czy jej braku, oprawy muzycznej czy długości liurgii. A czy myślisz, że najbardziej uroczysta liturgia, wielogodzinne uroczystości, czy nawet lezenie krzyżem wiernych sprawi, że staniemy się bardziej godni uczestnictwa w Ofierze Eucharystycznej? Nie, nigdy nie będziemy tego godni, ale taka jest miłość Chrystusa, że oddał się nam bez reszty, w te grzeszne ręce człowieka i jest tutaj z nami, w tym skromnym chlebie, zapomniany, a jakże często bezczeszczony, wyszydzany jak w drodze na Golgotę i na krzyżu. Zostal z nami, On wszechmogący a taki jednocześnie bezbronny. Zawsze w asyście aniołów a tak zapomniany przez człowieka, dla którego pozwolił się zamknąć w tabernaculum.