

rozmowa niekontrolowana
Zarejestrowani-
Zawartość
9 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez rozmowa niekontrolowana
-
Poszłam więc za Nim do głównego kościoła a tam niespodzianka-adoracja N/ajświętszego S/akramentu prowdzona przez Odnowę w D/uchu Ś/więtym. Modliłam się językami ze wszystkimi a na koniec coś cudownego-indywidualne błogosławieństwo N/ajświętszym S/akramentem nad każdym chętnym. Miałam monstrancję o centymetry od twarzy podczas znaku krzyża a na koniec jeszcze dotknięcie głowy, jak pocałunek ojcowski. Coś cudownego,oczywiście zaraz dar łez, znowu tak blisko Pana. On wie, jak ja jestem łasa na te błogosłwaieństwa, dlatego mnie wezwał do tej kaplicy...Teraz siedzę w domu i nadal nie mogę dojść do siebie.... Jak wielki jest Pan! :)
-
Aby się opalić, musisz wystawić się na słońce. Podobnie jest z wiarą. Trzeba zbliżyć się do Boga, żeby dostać się w zasięg tego światła, które On roztacza. A właściwie pozwolić Jemu zbliżyć się na do nas. On tylko czeka na przyzwolenie. Wejść w stan łaski uświęcajającej, która uzdalnia do głębokiej modlitwy i kontemplacji Boga. Ja, poza uczestnictwem w Eucharystii, adoruję Najświętszy Sakrament i stamtąd czerpię te wszystkie łaski
-
Wtedy J/ezus przemówił do mnie w sercu. Jak długo mówił! Jak nigdy! Nie pamiętam już wszystkiego, a właściwie to niewiele pamiętam, zawsze to jakoś umyka po krótkim czasie, wiem tylko, że to było o miłości i że chłonęłam te słowa z zachwytem i wiem, że mam wsparcie ś/więtych czcicieli N/ajświętszego S/akramentu i a/niołów.
-
Modelko, w takich sytuacjach zawsze możesz przyjąć K/omunię Ś/więtą duchową. Wzbudź w sobie pragnienie przyjęcia J/ezusa, bo przecież jesteś w łasce uswięcającej. On z radością przyjdzie. Dziś w kościele po M/szy Ś/więtej, jak w każdą niedziele zostałam na adoracji J/ezusa w tabernaculum do rozpoczęcia następnej E/ucharystii. Zastanawiałam się, czy ktoś się za mnie modli. Smutno mi się zrobiło, bo mam taki cieżar na sercu z powodu upadku tej osoby konsekrowanej, o którą się modliłyśmy, modelko...Tak strasznie mnie to boli, ciągle tę sprawę omadlam i opłakuję na przemian i nie ma ulgi a jak już, to tylko na chwilę.
-
Przecież to nie chodzi o dosłowne wyzbycie się całego majątku, tylko tego, co nas oddziela od życia w łasce uświęcającej. Tak, żeby to On był najważniejszy. Priorytet w naszym życiu. Bogatego młodzieńca z Ewangelii oddzielało od pójścia za Jezusem jego bogactwo i to je wybrał. Odrzucił powołanie. A pójście za Jezusem to niesamowita przygoda. Słucham czasem świadectw kapłanów i obserwuję jak działają w dziele ewangelizacji np. ks. Michał Misiak czy ks. Michał Olszewski. Jacy oni są szczęśliwi! A jakie mają przygody, jakich cudów doświadczają, jak Pan Bóg przez nich działa! Grunt, to właściwie rozpoznać swoje powołanie. Doświadczam ostatnio niesamowitego zjednoczenia z Bogiem. Tyle ostatnio miałam tych cudownych pociech duchowych, że prawie tańczę idąc ulicą, gapię się w niebo i patrzę jak dziś wymalowal dla mnie niebo, jak ułożył chmury-wszystko mnie cieszy i we wszystkim Go widzę. I w ludziach też. Ile ostatnio spotkałam cudownych osób, całkiem obcych, ale ich duchowość z nich emanuje. Tymi owocami Ducha Świętego: spokojem, łagodnością, uprzejmością, serdecznością opisanymi w listach św. Pawła. Pismo Święte nic nie traci na swojej aktualności! To się dzieje tu i teraz! Coś wspaniałego. Każdego dnia pytam Jezusa, co ma dziś dla mnie przygotowanego i zawsze jest to niespodzianka-kogo spotkam, co przeżyję na modlitwie. Staram się zachowywać świadomość Jego obecności w Moim sercu, poza Komunią Świętą przyjmowaną na Mszy Świętej, przyjmuję Go też duchowo. I często poraża mnie myśl, że jestem jak żywe tabernaculum, a ponieważ Pan jest nieustannie adorowany przez całe niebo, to przy mnie jest całe niebo... Myślałyście kiedyś w ten sposób? Ja dostaję takie myśli do serca jak nagłe olśnienia. Teraz kiedy tu klikam, mam Jezusa w sercu a zaraz powiem Mu "dobranoc" i wtedy też mnie nie opuści. Niesamowite! Dobrej nocy :)
-
Jeszcze jedno, anialon. Wielkim błędem jest myśleć, że sobie radzimy sami puściwszy niejako rękę Boga. Kompletnie sobie wtedy nie radzimy! Pewnie, że gdy Go odepchniemy, żeby spróbować tej samodzielności, to On faktycznie stanie z boku i będzie pokornie czekał, bo nie pogwałci naszej wolnej woli, ale zrobimy sobie tylko wielkie "kuku". Nie bez powodu Jezus powiedział: "Beze Mnie nic uczynić nie możecie". Nie wolno więc odstępować Jezusa nawet na krok, bo wtedy zaraz włazi demon i pierwsze co robi, to serwuje nam do serca "zastrzyk znieczulający na grzech", który skutkuje zmianą poglądów, taką ak widać u Ciebie.
-
Aż tak bujnej wyobraźni to ja nie mam! :D I nigdy nie pomyślałabym o sobie tak dobrze, z taką miłością( bo raczej średnio się lubię), do głowy by mi nie przyszło, że mogę być tak kochana, jak tego doświadczam. Już dawno nie łapię na grupę " błogosławionych, którzy nie widzieli a uwierzyli"... Jak np wytłumaczysz dar modlitwy w językach? Powszechny bardzo aż mi spowszedniał, ale z punktu widzenia nauki niewytłumaczalny. Nie potrzebuję tych spektakularnych atrakcji, ale skoro już są, to się z nich cieszę. Moją prawdziwą radością jest modlitwa w czasie Eucharystii i na osobistej adoracji Najświętszego Sakramentu. Kiedy jesteś w łasce uświęcającej, to jesteś niejako "podatny" na działanie tej cudownej mocy. Spróbuj. :)
-
* ..w moc, potęgę modlitwy wspólnoty..
-
Ech, wzięło mnie wczoraj na ewangelizację w tym siedlisku zła i oberwałam po sercu...Przerażające jakie zło może siedzieć w człowieku, chyba nieświadomym tego w dodatku. No, ale odreagowałam sobie dwiema godzinkami przed Panem Jezusem w kaplicy adoracji. A teraz wracam z Eucharystii z Panem Jezusem w sercu i chociaż serce jeszcze boli, to jakaś taka wewnętrzna radość, że On jest w mojej duszy, że mnie nie opuszcza, kocha... Modelko, pomódl się za mnie proszę, żebym wytrwała mimo tego smutku, tego bólu, który powoduje ta sprawa, o którą się modlimy. Wiesz, ja ciągle wierzę w cud,że Pan odmieni serce tej osoby, że wzbudzi jakąś tęsknotę za Sobą. Tak jak we mnie wzbudził, wtedy w listopadzie, po tej modlitwie wstawienniczej. Wierzę w moc potęgi wspólnoty. Wierzę....
-
Nic nie trzeba robić. Klękasz sobie przed tabernaculum w kościele, albo przed monstrancją z Hostią w kaplicy adoracji( w niektórych kościołach w większych miastach są takie kaplice), albo nawet siadasz w ławce, najlepiej w ciszy i sobie patrzysz. Nic nie musisz mówić, odmawiać modlitw, wystarczy sama Twoja obecność. On działa sam. A wierz mi, że czyni cuda z wnętrzem człowieka.
-
Ha! Dziś znowu byłam na pielgrzymce pieszej, tym razem do pobliskiego Sanktuarium Maryjnego. Zmoczyło nas, opaliło, ale doszliśmy:) Ja z lekkim plecaczkiem i ciężarem w sercu niestety. Ta sprawa, o którą się modlimy jest już przegrana. Zło tym razem wygrało. Tę bitwę, ale ostateczne zwycięstwo należy do Boga. Cóż, zawsze jeszcze można się modlić o cud, do naszego Boga, który jest Panem rzeczy niemożliwych. Płakałam dziś przed Najświętszym Sakramentem a Pan Jezus tak serdecznie mnie pocieszał. Zupełnie jak zapłakane dziecko. Aż w końcu wylądowałam w konfesjonale, żeby się wyspowiadać z tego żalu. Ulga...
-
E tam :) Bóg jest wszystkim a On jest dany wszystkim. Wystarczy tylko wziąć. Z drugiej strony pragnienie Go jest chyba jakąś łaską od Niego, skoro nie każdy je u siebie zauważa. Modelko, mam serdeczną prośbę, proszę o żarliwą modlitwę za pewną osobę konsekrowaną, która jest na skraju przepaści, zdruzgotało mi to serce, ale ufam Jezusowi, że ją uratuje. Pomóż mi w modlitwie-jesteśmy jednym kościołem i jesteśmy za siebie odpowiedzialni. Z góry, z serca Ci dziękuję.
-
Ech, właśnie wróciłam z Wieczoru Chwały dla Jezusa! W takiej zapadłej wsi pod moim miastem, maleńki kościółek a co się tam działo! Półtorej godziny klęczałam przed wystawionym Najświęszym Sakramentem, pół metra od Niego! A wcześniej dotykałam monstrancji. Jednak Bogiem nie można się nasycić, ciągle jest mi mało! Ciągle tęsknię i brakuje mi adoracji Najświętszego Sakramentu. To się cały czas pogłębia, nie wiem do czego to dojdzie :D, ale ufam, że Duch Święty wie co robi:) Wiara, życie w łasce uświęcającej, bliskość Najświętszego Sakramentu, chodzenie w obecności Bożej, daje takie niesamowite szczęście! Anialon, nie rezygnuj z tego dla ułudy szczęścia. Człowiek nigdy nie zaspokoi w człowieku potrzeby miłości i bezpieczeństwa. Co z tego, że będziesz miała rodzinę, jak duchowo nie będziesz miała życia? Nasze życie to walka. Nieustanna. Droga krzyżowa. To tylko media nas oszukują, że można mieć wszystko, albo że można samemu wypracować sobie szczęście. Nie można. A Ty, tak przecież wyróżniona, obsypana takimi łaskami miałabyś się tego wyrzec? A gdyby ceną była samotność? Bycie samą z dziećmi, ale z Jezusem. A może ta syuacja to próba Twojej wiary, miłości? Tak łatwo jest kochać Boga, gdy duchowo "fruwamy", ale spróbujmy kochać Go kiedy trzeba coś dla tej miłości oddać. Błogosławionej nocy.
-
Nic nie rozumiem, anialon. Przecież jesteś zaręczona. Sprawy nie posuwają się naprzód? Przecież tylko przyspieszyłaś trochę szczęście, które miałaś mieć po ślubie kościelnym. Ale to i tak miała być tylko kwestia czasu, więc co? Narzeczony zmienił zdanie? I co to znaczy "przestać się przejmować i żyć dalej, po prostu"? Czy po tym, czego Ty doświadczyłaś można chcieć wrócić do poprzedniego życia?
-
Opiszę wam piękny widok, jaki wczoraj widziałam. Otóż zapragnęłam odwiedzić Pana Jezusa w tabernaculum w swoim kościele parafialnym. Klękam w ławce, patrzę, a w głębi prezbiterium, bezpośrednio przez schodami prowadzącymi do ołtarza z tabernaculum, klęczy jakaś dziewczyna. Poznałam swoją znajomą z parafii, niezwykle rozmodloną wspanniałą osobę. Zaczęłam sie zastanawiać jak ona tam weszła, bo prezbiterium było otoczone ze wszystkich stron pozamykanymi balaskami. Tajemnica wyjaśniła się, kiedy po zakończonej modlitwie ta dziewczyna normalnie przeszła nad balaskami. Była w spodniach więc spokojnie przełożyła nogi i przeszła górą. Lekko, bo to młoda, przepiękna osoba. To było dla mnie jak najpiękniejsza katecheza. To świadectwo miłości do Jezusa w Eucharystii. Tak pragnęła być blisko, że zdecydowała się na taki sposób, żeby być jak najbliżej tabernaculum. Wyobrażam sobie, jak Jezus był wzruszony tym gestem, a podejrzewam, że to nie pierwszy raz, tylko ja miałam szczęście to wczoraj widzieć w tym pustym praktycznie kościele. Coś cudownego widzieć taki spontan z miłości do Jezusa, ja bym nie wpadła na taki pomysł ;), jedyne "szaleństwo" na jakie się zdobyłam to pocałunek złożony na ołtarzu przed cyborium w pustej kaplicy adoracji przed Najświętszym Sakramentem. O i zaczęłam pisać o Nim i znów odezwała się ta paląca tęsknota, więc idę Go adorować :D Błogosławionej niedzieli.:)
-
O 20.00 adoracja Najświętszego Sakramentu na stadionie https://www.youtube.com/watch?v=wFhHMsu6_CA
-
Niom, jestem szczęściarą, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia! :P W tej kaplicy w kościele, do którego chodzę, adoracja Pana Jezusa trwa maksymalnie do zakończenia wieczornej Mszy Świętej. Innej w naszym mieście nie ma. Mnie marzy się adoracja wieczystej adoracji. Nieustannej, całodobowej. Dlatego takim świętem było dla mnie to czuwanie z niedzieli na poniedziałek, całą noc Najświętszy Sakrament był adorowany. W końcu sen mnie zmógł, ale dopiero nad ranem. To jest moje marzenie-móc iść do Jezusa o każdej porze dnia i nocy. Jego Serce wyrywa się do nas a jesteśmy odseparowani. Strasznie mnie to boli.
-
A, pozdrawiam również "byłam smutną twarzą":). Oby ta pochlebna opinia nie była na wyrost, bo my tutaj też trochę "odjechani". Tzn. wg mnie naturalni, bo o to chodzi w relacji człowieka z Bogiem, ale zdaniem większości "oszołomy". Ale za to jacy szczęśliwi! :D
-
Ha! Sił wystarczyło na do czwartej rano :D. Trochę pospałam i zaraz idę do Jezusa. Zapowiedział mi wczoraj "noc cudów" i taka też była. Nieprawdopodobne jak taka adoracja Najświętszego Sakramentu uszczęśliwia. Wiele razy obserwuję to zjawisko, że ktoś przychodzi raz i na króciutko a później ze zdumieniem widzę, że coraz częściej i na dłużej. A póżniej te zachwycone, zakochane spojrzenia utkwione w Nim w monstrancji. Jak to mnie ubogaca, jak to umacnia moją wiarę. Jaką się czuje wtedy siłę wspólnoty. Starszych lud******ościele już się nie postrzega przez pryzmat "entuzjastów Radia Maryja", ale widzi się w nich niesamowitą wspólnotę, jeden kościół. Przed każdym z nich, wracającym od Komunii Świętej można uklęknąć i uwielbić Boga, Którego w tym momencie ma w sercu. Święty Kościół Katolicki-jedyne źródło tego Cudu. Eucharystii.
-
Też uważam, że ten temat ma określony charakter i nie należy go zmieniać na dyskusję. Kiedy dziś wychodziłam z drugiej już dziś adoracji, powiedziałam Panu Jezusowi, że przyjdę jeszcze jeśli będę mogła, albo jeśli mocno mnie wezwie... Zrobiłam potężne zakupy, więc siłą rzeczy nie mogłam już iść z tymi szeleszczącymi torbami do kaplicy i zakłócać komuś modlitwę. Poza tym było późno, została koło godziny do błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem na zakończenie wieczornej Mszy Świętej. Już wychodząc z tymi zakupami po wizycie u rodziców poczułam (oj, jak ja nie lubię tego słowa, no ale jak to nawać, kiedy to się czuje?)pragnienie znalezienia się przed Najświętszym Sakramentem. Popędziłam z zakupami do domu, zostawiłam je i pobiegłam do kościoła. Co za szczęście! Znowu przed Nim. Serdeczna wymiana myśli i wiadomość do serca, że On też tęskni...Kiedyś powiedział Gabrieli Bossis w kaplicy, gdy klęczała przed Najświętszym Sakramentem: "Będę patrzył na twoje miejsce, kiedy już Cię tu nie będzie"... Niepojęte to wszystko. A jutro znowu mamy Jerycho Różańcowe i znowu będę mogła pobyć z Jezusem na nocnej adoracji. Już nie mogę się doczekać.:)
-
Nie widzisz, że te orędzia nawołują do schizmy w Kościele?!Do rozłamu? Jak możesz służyć takiej sprawie?! I co teraz? Wypowiesz posłuszeństwo Kościołowi, jego pasterzom, bo szatan ustami tej kobiety wzbudza w Tobie podejrzliwość? Nie widzisz, że pod płaszczykiem słodkich słówek, wzbudza się tymi orędziami niepokój? Po co Ci jakieś pieczęcie, certyfikaty przynależności do Boga? To już łaska uświęcająca nie wystarczy?! Na każdej Mszy Świętej jest modlitwa za Ojca Świętego Franciszka. Na każdej. A Ty twierdzisz, za tymi orędziami, że to fałszywy prorok. Pokaż mi jednego świętego, który nawoływał by do wypowiedzenia posłuszeństwa następcy świętego Piotra. Nie ma takiego! Bo sednem miłości do Boga jest pokora i zaufanie, że On to wszystko prowadzi. To podstawa trwania Kościoła Chrystusa. Ty przeciw temu występujesz, dlatego twierdzę, że jesteś pod wpływem sił złego. Spójrz na owoce. Już nawet z nami walczysz. Dla tych orędzi! Poczytaj świadectwa ludzi, którzy wyzwolili się już spod wpływu tych przekazów. Też byli przekonani, że to dzięki nim się nawrócili. I także prowadzili głębokie życie religine, ale Pan Bóg w swoim miłosierdziu dopuścił pewne manifestacje złego ducha i zaczęli się zastanawiać. Dopiero na egzorcyzmach wyszło, że to demon fałszywych objawień. Dlaczego Twoi egzorcyści tego nie zauważają? Bo wbrew pozorom te orędzia nie są jakoś szczególnie rozpowszechnione i Kościół nie zajął się nimi jako jakimś szczególnym zagrożeniem, możliwe więc, że duża częśc duchownych nie ma wiedzy na temat treści, jakie ze sobą niosą, a skoro powiedziałaś, że dzięki nim się nawróciłaś, to tymbardziej nic w nich złego. Ale czy powedziałaś, że chodzi o orędzia Marii z Irlandii czy o orędzia Marii z Irlandii, które nazywają papieża fałszywym prorokiem w kontakcie z antychrystem? Pominęłaś pewnie ten szczegół. A szkoda. Pewnie otworzyliby Ci oczy. I nie chodziło mi o stricte opętanie! To bardzo rzadkie przypadki. Jak potocznie się mówi, że ktoś jest "opętany seksem" czy "opętany muzyką", tak twierdzę, że Ty jesteś "opętana" tymi orędziami.
-
Przypominam, że święty Jan Paweł II był wielkim entuzjastą Soboru Watykańskiego II. On, jako papież nieomylny w sprawach wiary i moralności, nie widział w tych zmianach nic złego. Został wyniesiony na ołtarze, czyżbyś więc modelko kwestionowała jego świętość?!! A może i dogmat o nieomylnośc***apieża?! I o to chodzi w tych kłamliwych orędziach! O poddanie wszystkiego w wątpliwość, o wzbudzenie nieufności wiernych do ich pasterzy. O zachwiannie skałą świętego Piotra. Ale nie uda wam się! Im więcej to propagujesz, tym bardziej demaskujesz szatańskie pochodzenie tych orędzi. Dziwne, że sama tego nie widzisz, jesteś opętana tymi orędziami, nawet słowa Jezusa do Gabrieli próbujesz pod to podciągnąć. Nie po to wam je udostępniłam, żebyś tak niegodnie je wykorzystywała! Modelko, źle robisz, bardzo źle, wcale się nie dziwię, że masz takie problemy duchowe. Nie dość, że masz problemy z przeszłości to jeszcze teraz wikłasz się w jakąś sektę. Wybaczcie, że napisałam tak ostro, ale nie mogę spokojnie patrzeć na to jątrzenie i podburzanie do nieposłuszeństwa. Jak szatan w Edenie. On tylko wzbudził wątpliwość, tylko zasiał niepewność...i co? Jakie skutki?
-
Otóż to. Gdy Bóg z nami-któż przeciwko nam? Mamy sakramenty, żyjemy w łasce, chodzimy w Obecności Bożej, czego tu się bać? Zginiemy w jakiejś katastrofie? To spotkamy się wreszcie z Jezusem. Bóg jest mistyczny, zbawienie to rzeczywistość duchowa,przynajmniej do zmartwychwstania ciał, a tu jakieś pieczęcie, gromadzenie żywności, podejrzane zabieganie o doczesność. Jest lepsza pieczęć niż Komunia Święta?! Diabeł tak działa, jak anioł światłości. Zgodzi się na wiele dobrych rzeczy, żeby przemycić tę jedną złą. Tu akurat chodzi o podkopanie autorytetu Kościoła. Nie bez przyczyny domy wróżek są pełne różańców, wizerunków świętych a przeciez te osoby o ile nie są oszustkami są przecież opętane, albo na drodze do opętania. Dlatego pytałam, czy modelka wspomniała egzorcyście pod wpływem jakich treści pozostaje. Jeżeli wie to ok, ale jeśli nie, to może tu tkwi przyczyna, tego, że to uwolnienie nie może się całkowicie dokonać.
-
https://www.youtube.com/watch?v=lgpTzDaRxZY teraz
-
Anialon, a to wyjście do pracy jutrzejsze to Twoja decyzja czy po prostu musisz, taki nakaz od zwierzchnika. Niemożliwe przecież, żebyś dobrowolnie chciała utracić stan łaski uświęcającej, w której jesteś..