Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Morciek

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Morciek

  1. A ja Wam coś opowiem. We wtorek jedna dziewczyna w szpitalu miała cesarkę. W środę po południu, jak ja już sobie odpoczywałam po porodzie, przyszedł do niej mąż i zabrał ją pod prysznic. Pod tym prysznicem zaczęła krwawić takimi skrzepami, więc wysłała męża do położnej celem zapytania, czy to w porządku. On poszedł, a jej w tym czasie zrobiło się słabo, omdlała i... złamała nogę w dwóch miejscach. W poniedziałek będzie mieć operację, bo złamania okazały się być z przemieszczeniem. Tak więc ku przestrodze, nie grajmy bohaterek w połogu, jesteśmy jednak słabsze i ciągła opieka należy nam się jak psu micha.
  2. Czekamy na tatę i śmigamy do domu. :) w powiększonym składzie. :)
  3. Ja bym się chyba zwinęła z małą na kilka dni do rodziców. Żeby facet zatęsknił.
  4. Monia, jak rozumiem mieszkasz z partnerem i jego rodzicami, tak? A do swoich masz blisko?
  5. Mąż przyjechał do mnie o trzeciej nad ranem. Od tego czasu wędrował ze mną po korytarzu, ocierał mi twarz takimi wiecie, nawilżanymi chusteczkami, podawał wodę do picia. Potem, już na porodówce, pomagał mi trzymać głowę dociśniętą do klatki piersiowej, przytrzymywał mi kolano, jak mi się wyślizgiwało z dłoni. Pełen profesjonalizm i wsparcie. Za to jak przeciął pępowinę, to łez już nie powstrzymał. Potem obzdjęciowywał małą, odbierał gratulacje z mojego i swojego telefonu, i wciąż chodził między moim łóżkiem, a łóżeczkiem Małgorzaty. Spisał się.
  6. Bólom partym towarzyszy okrutny nacisk na o***t. Ja miałam kilka niespodzianek po drodze, ale położna stwierdziła, że wszyscy jesteśmy ludźmi i mam przestać przepraszać. Słyszałam, że w niektórych szpitalach stosuje się parcie na komendę. U mnie na szczęście tego nie ma, ale jak podczas jednego takiego skurczu chciałam odpocząć i nie przeć, to myślałam, że mi tyłek rozerwie. Generalnie, im mocniej przesz, tym mniej boli. Poza tym mogłam sobie wybrać pozycję do porodu. Wybrałam tradycyjną grawitacyjną. :)
  7. Otóż tak. Ja podczas ciąży pytałam lekarza, czy mogę ufarbować włosy. Powiedział, że jak najbardziej, byle farba nie miała amoniaku. :) Co do paciorkowca, to mam go, ale ja nie dostałam profilaktycznie żadnego leku. Dopiero na porodówce, co godzina miałam wstrzykiwaną dożylnie kolejną dawkę antybiotyku. :)
  8. Kasisi, ja poprosiłam o takie dożylne, w sumie dawkowali mi je przez cały poród, ale, kurczę, nie wiem co to był za lek. W moim przypadku nie zniwelował bólu do zera, uczynił go bardziej znośnym. :)
  9. Edi, ja bym nie pękła podejrzewam, tylko że autentycznie nie słuchałam się położnej. No i trach. Ale naprawdę, nawet tego nie poczułam. :) Poza tym wiecie co, moja mała byłaby w czepku urodzona, bo pęcherz nie chciał pęknąć. :) Położna przebiła go taką igiełką. Też nic nie czułam. No i na koniec, moje spostrzeżenia są takie. Momentami wyłam z bólu, ale powiedziałam sobie, że ten ból minie i przyjdzie znów chwilka takiego błogostanu... generalnie, perspektywy, jest nie tyle boleśnie, co męcząco. Była też atrakcja - narzygałam do kosza na śmieci. To było silniejsze ode mnie. :) I mnóstwo różnych wydzielin, zaczynając od krwi, a kończąc na zielonych wodach. No i tak jak mówiłam, przy tym paciorkowcu dostaje się antybiotyk. :)
  10. Piszę z telefonu, dlatego będę miała problem z uzupełnieniem tabeleczki. Podaję informacje: Małgorzata, 14.01.2015, 2950g, 52 cm, sn. :) a ten. Ja też miałam tego paciorkowca. W trakcie akcji porodowej miałam podawane do wkłucia odpowiednie dawki antybiotyku. :)
  11. Cześć! Od 8.30 żyjemy sobie już w trójeczkę! Bałam się cholernie, nie słuchałam położnej, a mimo to wyrobiłam się na samej porodówce w 2,5h. Byłam cięta i mi się trochę pękło, ale prawdę powiadają, że nic nie czuć. Lewatywy nie miałam. Bóle krzyżowe. Samo natężenie nie jest straszne. Tylko ich częstotliwość i to, że nie za bardzo można odpocząć pomiędzy nimi.
  12. Pytanie za stówkę. W nocy miałam jakieś dziwne bóle, jakby miednica czy coś. Nad ranem pokazała się krew. Teraz jakby wszystko się trochę uspokoiło. Puścić męża do pracy?
  13. Oj znam ten ból... ileż można chodzić po domu, czytać, wgapiać się w telewizję, gotować, kiedy w zamrażalniku już nie ma miejsca, buszować po internecie. Dziś za to miałam rozrywkę. Telefon wpadł mi do sedesu. Na szczęście "przed użyciem". :D ranek zleciał mi zatem na reanimowaniu go suszarką. :)
  14. Edi, 8 stycznia wychodzi z OM, USG policzyło mi 6 stycznia. Tak czy inaczej, jestem mocno spóźniona. :)
  15. Haha, mówię mężowi, że przyszła kolej na następną dziewczynę z forum, a on stanął w drzwiach w jednym bucie, rozpiętej kurtce, opuścił ręce i mówi: "a ty co? Tobie się jak zwykle nie spieszy." :D
  16. Kasisi, co Ty mi się w kolejkę wpychasz? :D trzymam za Ciebie kciuki. Przypomnij, czekasz na potomka czy potomkinię?
  17. A u mnie to wyglądało jeszcze inaczej. Kiedy poznałam P., miałam 19 lat i byłam totalnie rozbita po związku z facetem, który w ciągu czterech miesięcy rozjechał mnie jak walec. P. miał być na osłodę, na chwilę, a potem cześć. Naturalnie zorientował się w sytuacji, mimo to trwał przy mnie, choć, nie ukrywajmy, potraktowałam go jak szmatę. Dzięki niemu udało mi się wyprostować psychicznie i obrać należyty kierunek. Zaręczyliśmy się, mimo że ja powtarzałam, że nie chcę żadnego ślubu, ani tym bardziej dzieci. Narzeczeństwo było dla mnie rodzajem gwarantu, że tak łatwo mnie nie zostawi, a mimo to pozostawiało pewną furtkę. I znów przy nim uczyłam się wierzyć w wyższe wartości i to, że zasługuję na szczęście. W ciągu pięciu lat szaleliśmy po imprezach razem, jeździliśmy w różne miejsca, robiliśmy głupie rzeczy. Śmialiśmy się razem, płakaliśmy, rozmawialiśmy do rana, kłóciliśmy się i zdradzaliśmy sobie swoje tajemnice. Był i jest dla mnie nie tylko partnerem, ale też kumplem od głupot i najlepszym przyjacielem. Po pięciu latach się pobraliśmy. Patrzyłam, jak przyjmuje życzenia od gości i wiedziałam, że temu mężczyźnie chcę urodzić dziecko, gotować mu obiady, prać gaciochy i chwalić się mu swoimi osiągnięciami. Dzisiaj mogę powiedzieć, że dzięki P. stałam się kobietą, a przestałam być podlotkiem. :)
  18. Najbliższej (rodzice i teściowie), powiedzieliśmy od razu. Reszta dowiadywała się sukcesywnie. :)
  19. Zdecydowanie. Dlatego przejdziemy się tylko naszą ulicą i do domku. :)
  20. My też śmigamy dziś na spacerek. Nie wiem, czy długi, bo w naszym regionie bardzo wieje i nie ukrywam, trochę strach, żeby na łepek coś nie spadło. :)
  21. Prawda? Fajne są takie historie z happy endem, gdzie ten end jest tak naprawdę początkiem. :)
  22. Dzień dobry! U mnie dziś standardowo - cisza. :) Dziewczyny, może żeby się wyrwać z tej matni czekania i wyszukiwania sobie symptomów, napiszcie, jak powiedziałyście partnerowi o ciąży i jak on zareagował. Otóż tak. Ja miałam podejrzenia, bo byłam strasznie wrażliwa na zapachy. P. o tym wiedział. Poszłam do lekarza, niestety sama, bo mąż był "wyjechany służbowo". :) Po wizycie dzwonię do niego i mówię poważnym tonem: "P, miałam rację, będziesz ojcem." Po drugiej stronie cisza. Już się wystraszyłam, że się rozłączył, a ten jak nie ryknie, że się cieszy, że kiedy, ale czy na pewno i że na następnej wizycie musi być ze mną. :D po powrocie stwierdził, że chciał mi przywieźć coś dobrego, ale on nie wiedział, co mogę jeść, więc przywiózł tylko kwiatki. Uroczy mój zakręcony głupek. :)
  23. Magda len, u mnie fałszywy alarm znów. Mała odstawiła dziki taniec i poszła chyba spać. Wiecie, ja każdego wieczora patrzę na zegarek zastanawiając się, ile jeszcze snu mi zostało, bo tej nocy JUŻ NA PEWNO POJADĘ NA PORODÓWKĘ. Tym sposobem budzę się rano wypoczęta, trochę obolała, ale nie wrzucam szpitalnego bagażu do auta, tylko śmigam do lodówki celem upolowania śniadania... U Was też tak wieje? Jak byliśmy z mężem na spacerze, to podmuchy aż wypychaly mnie o krok do przodu. :) Mimo to przebrnęliśmy przez około 4 km i powiem Wam, że nawet nie zmarzłam. Ciepło jakoś. :)
  24. Chyba dziś Małą zmęczyłam, bo coś cienko się rusza. Albo się przygotowuje. :)
×