-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Malinkaberry
-
olka, tos mnie teraz zabiła info o ilości wypróżnień. Ja dobijam do jednego dziennie, wiec myślę, że jestem w normie. Choć gdyby było częściej, to może chudłabym szybciej.
-
Dzięki za odpowiedź. Zaproszenie na kawę przyjmuje, właśnie sobie krótka przerwę w pracy robię i tu zaglądam. Ja od soboty stoję z ta samą wagą, wy to chyba jakieś magiczne sztuczki robicie że potrafi wam 1,5 kilo w dwa dni zejść ;) Ale nic to, grunt to się nie poddawać.
-
Witam dziewczynki, zapraszam na kawę - choć pewnie już wypiłyście, bo prawie wpół do dziewiątej. Mam pytanie, może któraś z was bardziej orientuje się w temacie - jak się ma metabolizm do wypróżniania? Doczytałam, że to dwie różne sprawy, ale czy częstsze wypróżnienie ma wpływ na szybsze chudnięcie? napisałyscie już tutaj, że od metabolizmu zalezy temperatura ciała, ja mam normalna, więc sądzę że metabolizm u mnie działa jak należy. Czy jest jakaś norma dla stolca (częstotliwość wypróżniania, wielkość stolca, itd?). Z góry przepraszam za takie głupie pytania, ale tak się wciąż zastanawiam nad tym.
-
Witaj Nino, myślę że w imieniu pozostałych dziewczyn mogę Cię serdecznie powitać na tym forum :). W sumie masz niewiele do zrzucenia, ale jeśli się źle czujesz z dodatkowymi kilogramami, nie powinnaś się zastanawiać nad odchudzaniem. Rób więc to razem z nami! :) Ja też korzystam z porad dietetyka i powiedziała mi, że przy moim wzroście 170 cm mogę śmiało dążyć do wagi 55 kilo. Sprawdzałam BMI, według tego wskaźnika najniższa prawidłowa waga dla mnie to 54 kilogramy. Wpadłam tu na popołudniową kawkę, ale widzę cisza, dziewczyny pewnie się świętują ostatki. Ja ostatki uczciłam obiadem na wynos w pracy, grilowana pierś z kurczaka, nieszczęsne 25 gram ryżu i dwie porcje surówek. Czeka mnie jeszcze węglowodanowo-białkowy podwieczorek i takaż kolacja.
-
Witam :) U nas tez mrozik, musiałam czapkę na uszy nacisnąć. Waga dziś na poziomie sobotnim czyli 64,8, już trzy kilosy za mną. Jedyne na co mogę narzekać, to na pewna monotonię w diecie - mam rozpisana po kromce chleba 4 razy dziennie. Ja tez przyłączam się do kawki porannej.
-
Dziewczyny, dzięki za pocieszenie, już mi lepiej, zwłaszcza że wreszcie uporałam się z pismem, które miałam napisać od tygodnia. Niestety chodzi o pewną płatność, mam nadzieję się z niej wywinąć, ale na razie zobaczymy, co mi urząd odpisze. Dziś zjadłam podwieczorek z dużym opóźnieniem, potem musiałam odczekać, żeby zjeść kolację. Słyszałyście o tym, że ponoć kapusta pekińska to rodzaj sałaty?
-
Ja dzieciom na obiad wczoraj zrobiłam spaghetti, dzisiaj dojadają. Oblizałam sobie łyżkę z sosu i tyle, na obiad czeka mnie jak wczoraj dorsz na parze, tylko nie wiem jeszcze czy sobie do niego ugotować te 100 gram ziemniaków :O czy 25 gram kaszy :O Sprawdziłam sobie na ilewazy.pl i mile się zaskoczyłam, że dorsz to samo białko, zero węglowodanów i odrobina tłuszczu.
-
Ja też się melduję z kawą. Założycielko, Twoje rady wydaje się, że pomogły. Wczoraj wypiłam chyba za 3 litry wody i dziś rano waga spadła o 800 gram. Wyniki moich cotygodniowych sobotnich pomiarów wagi i obwodów zapisałam sobie jak zwykle na Vitalii.
-
No właśnie wyczytałam dzisiaj, że na swoją masę ciała powinnam pić 2 l wody. W pracy było pół litra, zabieram się do dalszej roboty - właśnie otworzyłam butelkę mineralnej.
-
Widać post, doczytałam. U mnie zastój tez trwa drugi tydzień, może zmiana diety przyniesie kolejne ubytki wagowe.
-
Netoperku, czyli nie jestem osamotniona w tych bojach. W sumie nie mogę powiedzieć, że głodna chodzę, ale tez nie objedzona. Jak długo może trwać zastój wagi? Waga mi stoi w miejscu.
-
Eryk, nie dość, że półtorej łyżki kaszy, to jeszcze ją przypaliłam :O A propos Twojego bloga - próbowałam kiedyś pić ocet jabłkowy, ale nie pomógł mi w odchudzaniu, może trzeba by było pic go z pół roku, a nie przez miesiąc, dwa.
-
Ja też dzisiaj zjadłam jednego pączka, ponoć to dobrze wróży na bieżący rok, poza tym głupio mi było odmówić, bo miałam w pracy wybór pączków za friko, każda z pracownic do domu zapasik pączusiów dostała.
-
Witam wszystkie odchudzające się dziewczyny i zapraszam na kawkę. Zaczynam dziś nowy sposób dietkowania, stwierdziłam wczoraj, że nie będę czekała do soboty, dokupiłam co trzeba i dziś wystartowałam z nowym śniadaniem - kromka chleba maźnięta masłem i jajko na twardo. Po miesiącu niejedzenia chleba, smakuje on dziwnie - chyba się odzwyczaiłam. Będę teraz jeść więcej węglowodanów, więc na każdy posiłek mam rozpisaną kromkę chleba (z wyjątkiem obiadu).
-
Dziewczyny, ale ja się przy Was dokształcę! nawet nie wiedziałam że cellulit może być wodny, nigdy nie szukałam info na ten temat po prostu pogodziłam się z faktem, że go mam i że da się z tym żyć. A tu nawet mam pośladki i uda wygładzone z cellulitu.
-
Ja miała robić A6W. Przyznaje się bez bicia. Zaraz sobie poszukam w internetach i wydrukuję jako to są ćwiczenia, kiedyś robiłam ,ale zapomniałam. Aha, obejrzałam się dziś na golasa w lustrze i stwierdziłam, że od tej diety (mimo że waga schodzi bardzo powoli i znowu skoczyła w górę od wczoraj), to cellulitis mi wyraźnie ustępuje.
-
No i wychodzi na to, że gadam sama do siebie.
-
Netoperek, a zobacz że kajzerka to około 180 kcal i niemal same węglowodany. Jeden pieróg ma około 80-90 kcal i do19 g węglowodanów (za stroną ilewazy.pl). Może to stąd się wzięły, te nadprogramowe kilosy? Zastanów się nad tymi 1000 kcal, mniej wydaje mi się niewystarczające i szkodliwe na dłuższą metę.
-
Dzienks :) chodzę do dietetyka u mnie w miejscowości. Jedyny minus to cena wizyty :( Wygląda to tak jak wizyta u lekarza, musiałam się publicznie przy kobiecie zważyć, podać wiek, wzrost, rodzaj wykonywanej pracy. Za pomocą specjalnej wagi kobieta ustaliła w organizmie poziom wody (na 1 wizycie miałam zdecydowanie za mało), tłuszczu (za dużo), mięśni i kości (dowiedziałam się, że jestem średniokoścista). Pytała o choroby, na jakie choruję, jakie zażywam leki, tryb życia. A potem wyznaczyła pory posiłków, kazała nie omijać żadnego posiłku, nie podjadać między posiłkami, a na maila przysłała indywidualną dietę - podane co jeść, czego nie jeść, jak przyprawiać (nie mogłam np. zbyt dużo ketchupu lub musztardy, majonezu w ogóle), różne przykładowe posiłki. Na początku jak zobaczyłam dietę, to się wystraszyłam, że nie ma nic do jedzenia, ale szybko się przyzwyczaiłam do kolacji, na którą składała się kromka wasy bez masła czy margaryny z plastrem wędliny i warzywami czy śniadania w postaci szklanki soku warzywnego. Obiad to np. szklanka rosołu (bez makaronu) czy czerwonego barszczu, do tego micha surowych warzyw z przyprawami ziołowymi i łyżką oleju i 100 gram chudego mięsa drobiowego albo ryby przygotowanych na parze. Aha, jeszcze ona tak potrawy proponowała, żeby miały niski indeks glikemiczny (cokolwiek to jest). No i dzienna porcja kalorii to 1200. Powiedziała też, że jesli po pierwszym miesiącu nie będzie żadnych efektów, to będę musiała zrobić badania na tarczycę. Moja koleżanka, która też się z nią odchudzała, miała z kolei za duży poziom wody w organizmie, musiała rozpocząć dietę od zrobienia badań z krwi, pierwszy tydzień miała dietę ułożoną na pozbycie się nadmiaru wody z organizmu i w czasie tego tygodnia schudła aż 5 kilo, tyle wody z niej wyleciało. W sumie dziś powiedziała też ta kobieta, że każdy dietetyk musi trochę eksperymentować, ustalić dietę i zobaczyć, jakie będą jej efekty, a jak ich nie ma lub są zbyt małe to ustalać dietę od nowa. Teraz mi powiedziała, że w ciągu kolejnego miesiąca powinnam schudnąć max 4 kilo. Jak piszecie o diecie poniżej 1000 kalorii, to mi skóra cierpnie, ja bym się bała czy zbyt mała ilość kalorii to już nie krok do anoreksji. No i przede wszystkim czy to by było skuteczne.
-
Netoperek, wiek na pewno ma znaczenie, ja dobiegam 40stki, więc na pewno metabolizm może być wiekiem spowolniony.
-
Mnie też jest Netoperku ciężko gdybać na temat Twojego odchudzania, ja zaliczałam wtopy na popularnych dietach (Dukan, niełączenia, 1000 kcal), więc zdecydowałam się na profesjonalna dietę dostosowaną pod organizm i fachowe porady. Tylko że ja nie ćwiczę, ale też dietetyk wcale mi nie mówi że mam ćwiczyć. Wcześniej moje jedzenie wyglądało tak, że nic nie jadłam od rana aż do powrotu z pracy, wtedy obiad, potem jakaś kolacja. Może jeśli chodzi o kalorie to nie było ich więcej niż teraz, ale co z tego skoro 3/4 dnia organizm jechał na głodniaka ? Skoro niemal przez cały dzień organizm głodował, z późnego obiadu i kolacji odkładał sobie zapasy tłuszczu na czas głodu. I mimo, że w sumie nie jadłam dużo, uzbierało się naddatku13 kilo. Przez pierwszy miesiąc organizm pewnie przyzwyczajał się do stałych godzin posiłków i przestawiał na nowy tryb funkcjonowania, że pewnikiem jest otrzymanie jedzenia o danej porze i że nie ma konieczności odkładania sobie tłuszczu na zapas.
-
Netoperek, a co z biustem - bo mnie się wydaje, że mi biust się zmniejszył; choć na obwodzie nie widzę różnicy, ale może spowodowane jest to tym, że mierzyłam obwód będąc w biustonoszu. W sobotę po ważeniu zmierzę się toples ;) Wracając do biustu Netoperka - może centymetry spadają Ci tam, gdzie nie chcesz?
-
Wiec nie wiem, dietetyk mi mówiła, że przez pierwszy miesiąc organizm może się zachowywać tak jakby nie wiedział co się dzieje, czy będzie głodować czy nie, czy ma sobie robić zapasy w postaci tłuszczu czy nie, więc spadek nie idzie zbyt szybko. Twierdziła, że na początku nawet jak się zrobi małe odstępstwo od diety, organizm może błyskawicznie wychwytywać węglowodany z zakazanych posiłków. Ale według niej nawet dwa kilo to nie jest źle. Więc nie martw się, ja w zeszłym roku jak przeszłam na dietę niełączenia i zaczęłam jeść o stałych porach, to zamiast schudnąć, przytyłam. Teraz też myślałam, że pójdzie szybciej, a to jak będzie mi schodziło 2 kilo na miesiąc to całe odchudzanie zajmie mi powyżej pół roku :O. Piję razem z tobą kawkę ?, spróbuj się nie zamartwiać. A tak w ogóle jakbys tak popatrzyła na swoje jedzenie całościowo jak to wygląda- czy po prostu liczysz kalorie czy starasz się, żeby jedzenie było jakoś zróżnicowane pod względem chemicznym?
-
Netoperek, a może właśnie wykształcają ci się mięśnie w tym samym czasie co znika tłuszcz, więc ubytek na wadze nie jest tak duży jak sobie to pierwotnie wyobrażałaś? Przecież z tego co wiem, mięśnie są cięższe niż tłuszcz. Musiałabyś sobie zmierzyć poziom tłuszczu, na podstawie pomiarów obwodów na stronie Vitalii można to zrobić w przybliżony sposób. Na pewno przybliżony bo mnie Vitalia obliczyła zawartość tłuszczu w organizmie dziś na 29%, a pomiar u dietetyka wskazał dziś około 31% (za pierwszym razem prawie 37%). Wagowo mi mało w sumie poleciało, ale się z kolei nawodniłam, więc proporcje zawartości mięśni, tłuszczu, wody i kości w masie organizmu poprawiły mi się.
-
Netoperek,nie załamuj się, na wszystko trzeba czasu. Ja u siebie największą różnicę zauważyłam w pomiarach talii - ubyło mi tu 5 cm.