Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

theflea85

Zarejestrowani
  • Zawartość

    13
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

1 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Bardzo dziękuję Foko Loko. Cieszę się, że u Was dobrze się skończyło i fajny miałaś patent na leżenie z dzidzą. Też mojego syna czasem biorę do siebie, ale generalnie wolę, jak jest w łóżeczku. Na szczęście nie jest pod tlenem. Dobrze reaguje na leki.
  2. Ojej, bardzo współczuję. Musiałaś się bardzo bać. Jak się teraz czuje Twoje dziecko? Zdrowe? Mój mały ma 6 tygodni... Jeszcze nawet nie zdążyłam go zaszczepić... staram się odpoczywać, kiedy śpi... albo jeść albo się myć, czasem trzeba wybrać
  3. Kochani, wiem, jakie to trudne być w szpitalu z chorą pociechą... ja trafiłam do szpitala niedawno z moim malutkim synkiem... jesteśmy tu już 4 dni... przed nami drugie tyle, jeśli będzie dobrze... Rodzice dzieci szpitalnych, łączymy się! Jaką Wy macie historię?
  4. No i powodzenia z powiększeniem rodziny.
  5. Już się nie mogę doczekać, kiedy mój syn będzie miał pół roku Dziękuję za miłe słowa. Dużo zdrowia!
  6. Na to liczę- że czas wszystko ulecza. Dziękuję za wsparcie. Spokojnych i zdrowych świat!
  7. A mówiąc o błędach medycznych, to ja uczulałam lekarzy w szpitalu, gdzie się przyjęłam, że pierwsza żona mojego męża zmarła przy porodzie, że przez to jesteśmy bardzo przewrażliwieni na punkcie zdrowia dziecka i mojego. Nawet to na nich nie podziałało... Wyobrażacie sobie w dzisiejszych czasach umrzeć przy porodzie? To straszna tragedia. Dziecko przeżyło i teraz razem z mężem się zajmujemy "naszą córeczka", która ma już 7 lat. Zastanawiam się, co czuje mój mąż, kiedy widzi, że kolejny raz coś poszło nie tak przy porodzie. On bardzo się o mnie bał i pragnął tylko, żebyśmy oboje z synem wrócili do domu z tego szpitala.
  8. I znowu sytuacja, gdzie lekarz się myli... dobrze, że położna szybko zareagowała i że jesteście oboje cali i zdrowi. 3800 plus minus 500gr... u mnie to nawet było widać, że to będzie plus 500gr, bo brzuch miałam ogromny... wszystkie położne to mówiły, nie wiem, dlaczego lekarze to zignorowali. Jeszcze do tego szycie, które się rozlazło na szerokość 2cm... i ponowne szycie które też się rozeszło, ale już tylko na parę mm... szczęście w nieszczęściu... Błąd medyczny mówicie? Może powinien się tym zainteresować jakiś prawnik... jak dojdę do siebie, to o tym pomyślę. Dziękuję też za miłe słowa takie wsparcie, zwyczajne "będzie dobrze, zagoi się" wiele znaczy.
  9. Kochana, epizjotomia i kleszcze- to brzmi przerażająco. Bardzo Ci współczuję. Widać, że nadal masz to w głowie. Nie wiem też, ile jesteś po porodzie. Ja jestem 20 dni. A Ty? Niby z czasem zapominasz, jak przebiegał poród, ale nie jestem tego taka pewna. Cieszę się, że wszystko dobrze się dla Was skończyło. Jakie to straszne, że o naszym życiu i zdrowiu może decydować ktoś niekompetentny... gdzie są dobrze lekarze? Jedynie póki co nie pomyliła się ani razu moja lekarz prowadząca. Jej ufam i lubię, bo jest też empatyczna. Szkoda, że nie poszłam rodzić do jej szpitala... ale też nie wiadomo, czy w ogóle by była wtedy na zmianie, kto by podejmował decyzje, itp.
  10. Może nie miałaś tak rozległego nacięcia jak ja... Może Twoje dziecko było mniejsze... Może to a może tamto. Prawda taka, że ja przeżyłam koszmar i będę każdej kobiecie, u której dziecko prawdopodobnie jest większe, polecać cc
  11. Kirinka, dlaczego Twój był traumatyczny? Wg nich (personel szpitala) biometryka była ok mimo, że mówiłam, że lekarz prowadzący jak robił pomiary, to 2 tyg wcześniej (38tc) wychodziło 3800gr plus minus 500gr.... a im tyle wychodziło w 40tc jak mnie badali na izbie przyjęć i potem znów w 41tc jak indukowali... W tym 40tc lekarka poprosiła ordynatora, żeby on jeszcze zmierzył syna, bo on bardzo ruchliwy był I ciężko było zrobić rzetelny pomiar. Przyszedł tylko i powiedział, że pomiar jest, to ok. I nie zrobił to już sam. Pomiary robiły 3 różne lekarki w szpitalu... żadna nie mówiła, że są wskazania do cc... I tak to wyglądało
  12. Po pierwsze proponuję znieczulenie zewnątrzoponowe. Po drugie, jeśli dziecko jest duże, nalegaj na cc. Cc wykonuje się na życzenie! Teraz o tym wiem... Inaczej będziesz miała nacięte krocze i szereg innych powikłań związanych z porodem naturalnym- o czym się nie mówi... nietrzymanie moczu albo stolca, czego nie życzę. To są najważniejsze rzeczy. Reszta to nic. Teraz o tym wiem, bo tak samo jak Ty zamartwiałam się drobnostkami jak się okazało.
  13. Dziewczyny, w ciąży byłam taka szczęśliwa. Bardzo dbałam o dziecko, o to co jem, ile śpię, ile mam ruchu. Chodziłam do specjalisty, badałam się regularnie. Jednym słowem wszystko dla dziecka. W 7 mcu ciąży maluszek chciał przyjść na świat. Dostałam lekki, musiałam leżeć, oszczędzać się. Potem to poszło w drugą stronę. 40tc i nadal nic, zalecono mi położyć się w szpitalu i robić parę ktg na dobę, żeby sprawdzać stan dziecka. Wszystko było ok. W 41tc stwierdzono, że czas rodzić, hasło lekarki brzmiało "oksytocyna rodzi". Pominę fakt, że wszystkie położne na oddziale mówiły, że mój brzuchu wskazuje na dziecko ważące ponad 4kg (jestem/ byłam drobną pierworódką). Wg lekarzy biometria dziecka i moje parametry były w granicach normy, wciąż w normie mimo, że na granicy, dlatego zaufałam, że poród naturalny będzie dla nas bezpieczny... W dniu gdy "oksytocyna rodziła" przyszedł w bólach i mękach mój piękny syn. Ważył prawie 4,5kg... Słyszałam tylko, że nie rotuje, że nie chce wyjść, już się bałam o jego zdrowie, ale ostatkiem sił wypchnęłam go na świat... przed tym zostało mi nacięte krocze, inaczej albo bym pękła albo coś by się stało dziecku... Nacięcie okazało się bardzo rozległe - aż do pośladka... niestety szycie w 7 dobie po porodzie się rozeszło. Musiałam być ponownie szyta. Drugie szycie było bardzo bolesne, ciągle odczuwam ból. Jestem w 5 dobie po drugim szyciu i bardzo cierpię. Dodatkowo znów rozszedł się jeden szew. Na szczęście tym razem nie na tyle szeroko, żeby trzeba było ponownie szyć. Nie mam też czucia w zwieraczach i muszę biec do toalety, żeby nie oddać stolca na podłogę.... Powiem Wam dziewczyny, że mam duży żal, że nikt nie proponował mi cc i że tak zaufałam lekarzom... teraz już na pewno rana po cc by była częściowo zasklepiona, a już na pewno nie miałabym problemów z odbytem... chyba zbyt idealistycznie podchodziłam do porodu... że siłami natury jest najlepiej... a ... prawda... Nie wiem, czy któraś z Was przeżyła takie coś.
  14. Efka wybacz, miałam na myśli haraldę :) a wracając do twojego obiadu - to ja bym nie wzgardziła, oj nie :0
  15. hej Dudzia, ja tez już po kawie - of course. No i po ciasteczku... dobra, po kilku! ;p Efka, śląski obiad? Jesteś ze Śląska? :)
×