Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Histerczyka_xd

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Histerczyka_xd

  1. Byliśmy ze sobą 2,5 roku i byliśmy bardzo szczęśliwi. Oczywiście były gorsze chwile, ale zawsze je przezwyciężaliśmy. Zawsze się o mnie troszczył, pomagał, był przy mnie i mógł liczyć na to samo z mojej strony. Mieliśmy wspólne plany i marzenia. Dlatego też aktualnie on mieszka i pracuje za granicą, aby móc te marzenia spełnić. Ja co prawda ze względu na studia i inne obowiązki nie mogłam wyjechać z nim ale przygotowywałam grunt na miejscu, choć rozłąka nam doskwierała i czasami na to narzekał. Wystarczyłyby jeszcze 2 miesiące… ale kilka dni temu ze mną zerwał. Ot, zwykła kłótnia, jakieś małe pretensje, ale on dosłownie w ciągu 15 minut od „zależy mi na tobie i wszystko się ułoży” przeszedł do „sam nie wiem co mam myśleć” a następnie do „to nie ma sensu, z nami koniec”. Powiedział, że ma dość odległości i tej samotności i nie ukrywał, że od najbliższych słucha czy to ma sens i powinien znaleźć sobie kogoś innego. Ale byliśmy już tak blisko… Nie mogłam w to uwierzyć, szczególnie, że mieliśmy się zobaczyć za 2 tygodnie. Byłam przekonana, że to przemyśli i dotrze do niego, że źle zrobił, z resztą sam powiedział, że prawdopodobnie zrozumie, że popełnił błąd po czasie i dało się wyczuć tę jego niepewność. Po 2 dniach napisał mi, że o mnie myśli, że wspomina wspólnie spędzone chwile i na myśl o mnie ma motylki w brzuchu i żebym dała mu trochę czasu. Kolejne 2 dni później stwierdził, że to jednak koniec. Dopiero wtedy tak naprawdę mój świat się zawalił… Najgorsze w tym wszystkim jest to, że dobrze go znam i nie mogę pozbyć się wrażenia, że to wszystko nie ma sensu, bo w jednej chwili był kochającym facetem planującym wspólną przyszłość, a w drugiej dał się ponieść chwilowej słabości i przekreślił wszystko. Wiem, że jest impulsywny i uparty i trzyma się tego, co powiedział, bo tak jest łatwiej. Szczególnie, że kiedy zerwał ze mną na dobre, powiedział, że nie ma odwagi po tym wszystkim spojrzeć mi w oczy, a dopiero później kiedy powiedziałam mu, że to nie jest powód, dodał, że nic do mnie nie czuje. Ja wiem, że takich uczuć nie traci się w sekundę. Być może teraz ma mętlik w głowie, ale myślę, że coś w nim jeszcze na pewno zostało. Szanse na to, żeby naprawić to w miarę normalnie psuje w tym momencie ta odległość. Ale niedługo ma przyjechać do Polski, co prawda do innego miasta, ale los chciał, że ufając sobie bezgranicznie założyliśmy wspólne konto w banku, a ja powiedziałam mu teraz, że skoro tak, to trzeba je zamknąć, aby uniknąć późniejszych problemów. A jak się okazuje, musimy to zrobić oboje osobiście. Powiedział, ze przyjedzie na chwilę, że zrobi to na chłodno jak z koleżanką. Ale czy aby na pewno? Bardzo mi na nim zależy i nie mogę pozbyć się wrażenia, że gdyby nie tamta kłótnia, to wszystko by się rozeszło po kościach. Więc teraz jeśli przyjedzie to będzie moja jedyna szansa, żeby jakoś to posklejać. Nie mam zamiaru się przed nim płaszczyć, wiem, że to nie zadziała. Ale co mam zrobić, żeby w chwili, kiedy mnie zobaczy jego uczucia odżyły i – co najważniejsze – odważył się zrobić cokolwiek w tym kierunku? Bo coś na pewno w nim drzemie, sam powiedział wcześniej, że gdybym wtedy była obok, to nie zerwałby ze mną, bo nie miałby powodu. Być może kiedy mnie zobaczy, to jednak coś się zmieni?
×